Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Niemcy: Dodatkowe kontrole graniczne na Euro 2024
Polska: „Ostatnia Wieczerza” odkrywa tajemnicę końca świata. Kiedy nastąpi?
Belgia: Praca na część etatu? Częściej kobiety
28 marca – Międzynarodowy Dzień Żelków
Polska: Zmiany w pracach domowych i ocenach z religii. I to od razu po Wielkanocy
Belgia: W ciągu dekady liczba chrztów dorosłych podwoiła się
Belgia: Wynajmują mieszkania socjalne, choć mają nieruchomości za granicą. Są kary
Belgia: W zoo Planckendael na świat przyszła mała hiena!
Polska: Pacjenci chcą zniesienia skierowań do specjalistów. To niczego nie zmieni – ostrzegają specjaliści
Belgia: Zapisy na bieg na 20 km w Brukseli tymczasowo wstrzymane

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Dlaczego lubimy się bać? (cz.148)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Dlaczego lubimy się bać? (cz.148) fot. Shutterstock, Inc. / zdjęcie ilustracyjne

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie
Agnieszka Steur

Dlaczego lubimy się bać?

Za każdym razem, gdy czytam legendę lub mit zastanawiam się, czy wcześniej faktycznie ludzie byli tacy bojaźliwi, czy może niczym współcześni miłośnicy horrorów, lubili się bać. Czytelniczki i Czytelnicy mojej niedzielnej serii wiedzą, że bardzo lubię przeszukiwać belgijskie legendy i mity. Prawie za każdym razem, gdy poszukuję starych opowieści dochodzę do wniosku, że głównymi bohaterem takich opowieści są potwory. Dziś Czytelniczkom i Czytelnikom portalu Niedziela.be chcę przybliżyć trzy takie straszne postacie. Mam nadzieję, że nie będziemy się za bardzo bać.

Na początek zabiorę Państwa do Antwerpii i przedstawię Długiego Wappera. W największym skrócie można powiedzieć, że jest to postać z alkoholowych strachów, ponieważ Wapper pojawia się zawsze w nocy i goni pijaków. Na początku wygląda normalnie, nawet może wydawać się mniejszy niż przeciętny człowiek, jednak z wolna rośnie i rośnie, aż staje się tak olbrzymi, że przerasta domy. Oczywiście wzbudza ogromny lęk i pijany może nawet dostać z przerażenia zawału serca. Nietrzeźwa osoba może i umknie do domu, ale i tam nie znajdzie schronienia, ponieważ Wapper jest już tak wielki, że może zaglądać przez okna w najwyższych budynkach. Jeśli to nie jest wystarczająco straszne, dodam jeszcze, że Wapper ponoć może przybrać również postać dziecka. Jeśli zabierze się je do domu, zacznie ono rosnąć i rosnąć, aż wypełni cały dom.

Teraz wybierzemy się do Asse. Tutaj straszy chmielowy diabeł… co ciekawe, ma on za zadnie odstraszyć jeszcze gorsze zjawiska – czyli strach na strachy. Chmielowy diabeł jest symbolem burzliwych wiatrów, które zawsze pod koniec sierpnia niszczyły pola chmielu. Te wiatry były dla rolników chmielu prawdziwym utrapieniem, dlatego bardzo się bali późnych letnich burz, ponieważ potrafiły zniszczyć całe zbiory. Z tego powodu, aby wybłagać łaski bogów, rolnicy umieszczali na swych polach słomiane diabły. Miały one odstraszać złą pogodę. Może to dobry pomysł, by strachy postraszyć. Z pewnością w niektórych sytuacjach jest to najlepsze rozwiązanie.

Ostatnim miejscem, do którego pragnę zabrać Czytelniczki i Czytelników portalu Niedziela.be jest Bohan. Tam straszy potwór zwany Trécouche. Ów stwór mieszka w rzece, która przepływa przez Belgię i Francję. To gigantyczne stworzenie przypominające kraba z dziesiątkami pazurów.

Ten przerażający potwór żyje w głębokich partiach rzeki, gdzie zakopuje się w dnie. Stwór nie ma nóg, ale może chodzić na czubkach licznych szczypiec. Gdy jest zanurzony, nie stanowi zagrożenia, jednak, gdy zgłodnieje, wypływa wyżej i unosi się zaledwie kilka centymetrów pod powierzchnią wody. Ponad powierzchnią widać tylko jego groźne oczy szukające zdobyczy. Ofiarą może być zwierzę, ale potwór nie pogardzi człowiekiem. Szczególnie smakują mu dzieci. Zwykle nie atakuje dorosłych, ponieważ ciężko ich strawić.

Gdy ofiara znajdzie się w zasięgu szczypiec i zębów potwora, ten w całkowitej ciszy podpłynie i w jednej chwili zaatakuje. Trécouche wyskakuje z wody i skręca ciało tak, że dziesiątki pazurów łapią zdobyczy i wciągają ją do wody.

Opowieści o tym, co następnie dzieje się z nieszczęsną ofiarą, oszczędzę czytającym ten artykuł. Mogę sobie za to wyobrazić przerażone twarze ludzi, którzy w dawnych czasach słuchali tych opowieści. Siedzących wokół ogniska lub przy świecy i czekających na to, co zaraz usłyszą. Tą ostatnią opowieścią straszono głównie dzieci. Ten strach miał na celu przestrzec je przed zbliżaniem się do zbiorników wodnych. Pierwszy potwór miał nastraszyć dorosłych, by zbyt często nie zaglądali do kieliszka. Natomiast diabeł w jakimś sensie chyba dodawał odwagi.

Podczas pisania tego artykułu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego przez lata wychowywano nowe pokolenia za pomocą strachu. Przecież to nie może być dobry sposób. Ludzie boją się wtedy przez całe życie.

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.
Agnieszka

03.04.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc

(as)

 

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież