Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Rekin przy belgijskim wybrzeżu!
Polska: Stary Ursus hitem komorniczej licytacji. Ludzie się o niego bili
Belgia: Kolejna demonstracja w sprawie zawieszenia broni w Strefie Gazy
Polska: Nadchodzi duża zmiana. Firma musi ci powiedzieć, ile możesz zarabiać
Temat dnia: Uchodźców z Ukrainy jest w Belgii więcej niż we Francji!
Polska: Wybory 2025. Nawrocki za Trzaskowskim i daleko od sukcesu Dudy
Słowa dnia: Warm weer
Belgia: Zabiła partnera nożem. „Wiele ciosów”
Niemiecki minister z wizytą w Izraelu
Polska: Groszowi emeryci. Kilka tysięcy z nich dostaje mniej niż 10 zł
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Długie kolejki po drewno opałowe. Ceny wyższe nawet o 100 procent

Ceny drewna opałowego biją rekordy. Niekiedy są o 100 proc. droższe niż przed rokiem. Co gorsza – trudno je dostać. W całej Polsce przed składami drewna ustawiają się długi kolejki.

Brak węgla spowodował, że drewno opałowe jest wykupowane na pniu. Niektóre nadleśnictwa wprowadziły nawet limity i zapisy dla zainteresowanych. Co prawda Lasy Państwowe – co zgodnie potwierdzają właściciele składów w rozmowie z RMF FM – nie podnoszą cen, ale to sami przedsiębiorcy przebijają się na licytacjach.

Kupują drewno, gdzie się da

Jacek Krzyżanowski, współwłaściciel składu opału w Lublinie, w rozmowie z RMF FM potwierdza: – Niewiele mamy drewna i bardzo trudno je kupić.

U niego za metr sześcienny grabu trzeba zapłacić około 700 zł, za dąb 680 zł. Przed rokiem te ceny dochodziły do góra 400 zł.

Właściciele składu we Wronkach w Wielkopolsce drewno opałowe sprzedają o 200 proc. drożej niż przed rokiem. Jak powiedzieli RMF FM, skupują je z w całej Polski, a nie jak dotąd w lokalnych nadleśnictwach.

– Wozimy po 200-300 km. Kupujemy od osób prywatnych, od firm, które zajmują się wycinką, ponieważ w Lasach Państwowych jest teraz trudno dostępne – podkreślają.
Za metr najtańszego drewna kominkowego mieszkańcy Wronek muszą zapłacić 590 zł.

Trzeba samemu iść po drewno do lasu

W Lasach Państwowych w Olsztynie za metr sześcienny drewna liściastego trzeba zapłacić 133 zł, iglaste – 105 zł. Można je kupić taniej, ale pod jednym warunkiem: trzeba samemu iść po nie do lasu – doprecyzował w rozmowie z RMF FM Adam Pietrzak, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie.

I dodał: – Leśniczy wskaże powierzchnię, na której można przygotować sobie stosy. Następnie leśniczy dokonuje odbioru. Wtedy cena wynosi czterdzieści kilka złotych za metr sześcienny – mówi Pietrzak. I dodaje, że nie każdy jednak umie, ma czas i sprzęt, by to drewno samemu zebrać.
Leśnicy przypominają, że do pozyskania jest także chrust, który jest tani. Kosztuje 50-60 zł za metr sześciennych, ale wymaga pracy i czasu, żeby go zebrać, a potem wywieźć z lasu.

Lasy Państwowe sprzedają coraz więcej gałęzi opałowych

Michał Gzowski, rzecznik Lasów Państwowych, zapowiada, że Lasy Państwowe nie zwiększą limitu pozyskania drewna opałowego, bo ten – jak tłumaczy portalowi – jest dostosowany do warunków przyrodniczych, a nie do potrzeb przemysłu czy państwa.

Ze względu na kryzys energetyczny polecono jednak leśnikom, żeby ci pozyskiwali jak najwięcej odciętych gałęzi. To drewno nie jest w planie wycinki, jest dodatkowym opałem.

Do końca sierpnia Lasy Państwowe sprzedały o 46 proc. więcej gałęzi opałowych niż przed rokiem. Ich średnia cena jest wyższa o 2 zł niż przed rokiem – metr sześcienny kosztuje 31 zł za. Ale tylko w przypadku, gdy kupujący samodzielnie przygotuje drewno do pomiaru.

Będą palić, czym tylko się da

Brak węgla, brak drewna opałowego, zaporowe ceny… To rzeczywistość, z którą już mierzy się coraz więcej rodzin. Nietrudno się domyślić, co zimą będzie się działo w polskich domach – zwłaszcza jeżeli ta zima okaże się ciężka.

Ludzie zaczną ogrzewać swoje mieszkania i domy, czym się da. Do pieców trafią stare meble, często lakierowane, odpady, plastiki, stare, mokre deski, a nawet – czego na pewno nie można wykluczyć – opony. Rezultatem tego stanu rzeczy będzie… – …smog, który co roku zabija około 50 tys. Polaków – powiedzieli serwisowi 300gospodarka.pl Sławomir Śmiech i Lilia Karpińska z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

08.09.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Potajemna zmiana przepisów. Nie tylko kierowcy będą zaskoczeni

Już od kilku miesięcy na polskich drogach nie obowiązuje bardzo ważna zasada. I nie jest to żart. Prawo zostało zmienione po cichu.

Chodzi o przepis dotyczący rowerzystów i kierowców samochodów. Przez lata – i wydawało się, że tak jest do dziś – przepisy były jasne. Jeżeli rowerzysta przekracza jezdnię z wytyczonym w tym miejscu przejazdem, to kierowca samochodu musi rowerzyście ustąpić pierwszeństwa. Słowem, musi go przepuścić.

Teraz okazuje się, że takiego przepisu już nie ma. Branżowy serwis brd24.pl ujawnił, że jeszcze w listopadzie 2021 roku Ministerstwo Infrastruktury oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji dokonały poważnych zmian w przepisach. Stosowną nowelizację prawa podpisali szefowie wymienionych resortów.

„W prawie zapisano to lakonicznie „w § 47 uchyla się ust. 4”, jednak sprawa ma ogromne konsekwencje dla kierowców i rowerzystów, których trasy przecinają się na przejazdach rowerowych” – cytuje dokument serwis.

Co to oznacza w praktyce?

Otóż kiedyś, gdy kierowca samochodu zbliżał się do przejazdu dla rowerzystów, musiał zmniejszyć prędkość i ustąpić wjeżdżającemu na jezdnię. Teraz, po zmianie w przepisach nie ma mowy o „wjeżdżających”.

Dlatego, jak dowodzi brd24.pl, obecnie zmotoryzowany ma obowiązek ustąpić „tylko tym, którzy znajdują się na przejeździe, a nie tym, którzy dopiero na niego wjeżdżają”.
Serwis zauważa, że zwykle, kiedy dochodzi do zmian w przepisach drogowych, to są one nagłaśniane, szeroko komentowane i komunikowane. W tym przypadku tak nie było – zmiana odbyła się po cichu.

Jeszcze więcej zmian

To nie koniec, bo w maju tego roku okazało się, że resort infrastruktury pracuje nad kolejnymi zmianami. Marek Dworak, pełnomocnik ministra infrastruktury, zapowiedział, że lista planowanych modyfikacji przepisów jest długa. Część dotyczy jazdy po rondzie, czyli skrzyżowaniu z ruchem okrężnym. Ministerstwo chce wprowadzić zasadę, że z ronda będzie można zjechać wyłącznie ze skrajnego, prawego pasa. Manewr musiałby być koniecznie sygnalizowany kierunkowskazem.

Dworak zapowiada także koniec przywilejów dla rowerzystów. – W pewnym momencie trzeba było ich uprzywilejować w ruchu drogowym, ale – moim zdaniem – stało się to niezbyt celnie. Niektórzy z nich, a czasem przedstawiciele ruchów rowerowych, wbili sobie do głowy, że rowerzysta w pewnych sytuacjach ma bezwzględne pierwszeństwo. Słowo „bezwzględne” jest szalenie groźne i nigdy rowerzysta takiego bezwzględnego pierwszeństwa nie ma, podobnie jak nie ma go każdy inny uczestnik ruchu – tłumaczył pełnomocnik.

Planowane jest wprowadzenie zakazu wjazdu rowerem bezpośrednio przed nadjeżdżający pojazd. Ma być także wprowadzony jednoznaczny zapis mówiący o tym, że dwóch rowerzystów może jechać obok siebie, ale kiedy zbliża się pojazd z naprzeciwka lub z tyłu, powinni oni przejść na jazdę jeden za drugim, gęsiego.
Kolejna sprawa to wyprzedzanie przez rowerzystów wolno jadących pojazdów z prawej strony.

– Powinno to być dookreślone, że wyprzedzanie przez rowerzystę z prawej strony dotyczy sytuacji, w której pojazdy dojeżdżają do zatoru drogowego czy czerwonego światła sygnalizacji drogowej. Bo na pewno nie powinno to polegać na ściganiu się z innymi pojazdami, które dla rowerzysty jadą „wolno”, a to jest np. 30 km/h, co w rzeczywistości wcale wolno nie jest. Rowerzyści nie powinni się z takimi pojazdami ścigać. Często kierujący samochodem sygnalizuje zamiar skrętu w prawo, a rowerzysta mimo tego usiłuje wyprzedzić go z prawej strony – argumentował pełnomocnik.

07.09.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)

 

Tragedia w Zottegem. Mężczyzna zginął próbując wyciągnąć telefon z kanalizacji

Mężczyzna z gminy Zottegem w prowincji Flandria Wschodnia zmarł, gdy w sobotę wieczorem (3 września) próbował wyciągnąć telefon komórkowy z kanalizacji.

Wracając nocą do domu, Jeroen De Smet (48 lat) upuścił telefon, który wylądował w kanalizacji. Po zdjęciu kratki pochylił się, aby wyciągnąć telefon i nawdychał się toksycznych gazów uwalniane z kanału. De Smet stracił przytomność i wpadł do kanału, a następnie utonął w odległości zaledwie 500 metrów od swojego domu.

„To, co stało się z Jeroenem, to niewyobrażalnie straszny ciąg wydarzeń” – powiedziała jego dziewczyna, Ilse De Roeck (47 lat). Obudził ją dzwonek do drzwi i zamiast chłopaka ukazało się przed nią dwóch policjantów, którzy powiedzieli jej, co się stało.

W kanalizacji jest mnóstwo gazów. Jednym, który prawdopodobnie mógł spowodować utratę przytomności De Smeta, jest siarkowodór (H2S). Bezbarwny, łatwopalny, trujący i żrący gaz H2S przypomina zapachem zgniłe jajko. W wysokich stężeniach wystarczy kilka wdechów gazu, aby doprowadzić do utraty przytomności, drgawek, paraliżu i śmierci.

07.09.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

 

  • Published in Belgia
  • 0

Ilu ludzi mieszka w Serè?

Na początku 2022 r. Serè było pod względem liczby ludności 25. największą gminą Belgii. W tej walońskiej gminie mieszkało oficjalnie 64 tys. ludzi.

Serè to druga największa gmina w prowincji Liège. Większe jest tutaj jedynie samo Liège, które jest też stolicą tej prowincji. Gmina Serè ma powierzchnię 35 km kwadratowych. Niderlandzka nazwa tej gminy to Seraing.

Miasto to stało się w XIX w. ważnym ośrodkiem przemysłowym, a liczba mieszkańców szybko rosła. W 1831 r. mieszkało tu tylko 7,5 tys. ludzi, a w 1930 r. już ponad 80 tys. W pobliżu wydobywano węgiel, a w mieście działały koksownie i huty. Po 1930 r. sytuacja gospodarcza miasta zaczęła się pogarszać, a liczba mieszkańców spadła. Serè uzyskało prawa miejskie dopiero w 2000 r.

W Belgii większymi gminami od Serè są Antwerpia, Gandawa, Charleroi, Liège, Bruksela centrum, Schaarbeek, Anderlecht, Brugia, Namur, Lowanium, Sint-Jans-Molenbeek, Mons, Aalst, Elsene, Mechelen, Ukkel, La Louvière, Sint-Niklaas, Hasselt, Ostenda, Tournoi, Genk i Roeselare.

Przypomnijmy, Belgia składa się z trzech regionów: niderlandzkojęzycznej Flandrii na północy kraju, francuskojęzycznej Walonii na południu oraz dwujęzycznego (choć w praktyce z dominacją francuskiego) Regionu Stołecznego Brukseli. Serè to siódma największa gmina Walonii.

10.09.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

  • Published in Belgia
  • 0
Subscribe to this RSS feed