Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: 1 na 10 osób przyznaje się do wzięcia chorobowego bez ważnego powodu
Polska: Polacy nie chcą mieć dzieci? Jeden z powodów: zarobione kobiety
Belgia: Młodzi ludzie z przewlekłymi chorobami narażeni na liczne ograniczenia
Belgia: Coraz częściej cierpimy na długotrwałą depresję i wypalenie zawodowe
Niemcy: 20% kobiet doświadczyło przemocy seksualnej w dzieciństwie
Belgia: Braknie mieszkań? Coraz mniej pozwoleń na budowę
Słowo dnia: Waarschuwen
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (niedziela 8 czerwiec 2025, www.PRACA.BE)
Belgia, praca: Bezrobocie trochę większe niż przed rokiem
Polska: Są terminy wypłat wdowiej renty. Start już 1 lipca
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Unia Europejska zakaże uprawy warzyw w ogródku? Sprawdzamy

W mediach zawrzało, gdy rozeszła się w nich informacja sugerująca, że Europejski Zielony Ład może wprowadzić zakaz uprawy warzyw i owoców w ogródkach działkowych ROD.

Wielu działkowiczów oburzyło się na myśl, że nie będą mogli na własnych działkach uprawiać marchewki czy pietruszki na własne potrzeby.

Od pola do stołu

Europejski Zielony Ład to program, który ma do 2050 roku przekształcić Unię Europejską w miejsce neutralne klimatycznie. W ramach tej strategii wprowadzono wiele inicjatyw, w tym politykę „od pola do stołu”, mającą zapewnić bezpieczeństwo żywnościowe, zrównoważoną produkcję żywności oraz promować zdrowe odżywianie.

W żadnym z dokumentów związanych z Zielonym Ładem nie wspomniano jednak o zakazie upraw na działkach ROD (Rodzinne Ogrody Działkowe) dla własnych potrzeb. Nawet nie wygląda na to, żeby w ogóle rozważano takie pomysły.

Co to jest dozwolone?

Na działkach ROD można swobodnie sadzić warzywa i owoce na własne potrzeby. Działkowcy mogą uprawiać także kwiaty ozdobne oraz drzewka i krzewy owocowe, z zastrzeżeniem zachowania określonych odległości od granicy działki.

W przypadku drzew owocowych o słabym wzroście ta odległość wynosi przynajmniej 2 metry. Szczególną uwagę należy zwrócić na drzewa wysokopienne, jak czereśnie czy orzechy włoskie, ponieważ one wymagają przestrzeni co najmniej 5 metrów od granicy działki.

A czego działkowcom nie wolno?

Chociaż uprawa roślin na własny użytek jest szeroko dozwolona, to jednak istnieją pewne ograniczenia. Nie wolno dobrowolnie uprawiać np. maku i konopi włóknistych.

Podobnie uprawa roślin inwazyjnych takich jak trojeść amerykańska czy bożodrzew gruczołowaty jest niedopuszczalna. Warto również unikać roślin, które szybko się rozrastają i mogą być w związku z tym problematyczne dla sąsiadów, jak sumak octowiec.

14.03.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sp)

Polska: Na wypadek wojny nie ma się gdzie ukryć. Ze schronami w Polsce jest fatalnie

Nie mamy schronów. Najwyższa Izba Kontroli nie zostawia suchej nitki na przygotowaniu Polski do zagrożenia wojennego.

– Jednym z tematów, który poruszaliśmy na pierwszym posiedzeniu, było stworzenie programu wsparcia budowy schronów dla samorządów – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i szef MON, o powołaniu zespołu doradców do spraw samorządowych. – Będziemy szukać finansowania – dodał, mając na myśli budowę schronów i remont już istniejących.

Samorządy mają określić swoje potrzeby, podać potrzebną kwotę i wnioskować do rządu o pieniądze.

Miliony złotych na schrony

Warszawa już zaczęła działać. Rafał Trzaskowski poinformował, że zlecił już opracowanie programu „Warszawa chroni”.

– Na najbliższej sesji budżetowej przeznaczymy na niego 117 mln zł, żeby w ciągu najbliższych lat dokonać najbardziej istotnych inwestycji, które pozwolą się nam przygotować na każdą ewentualność – zapowiedział prezydent Warszawy.

Program zakłada m.in. wyznaczenie i przygotowanie schronów, do których doprowadzone mają być dodatkowe przyłącza elektryczności i wody oraz stworzenie magazynów, w tym magazynu przeciwpowodziowego wyposażonego w potrzebny sprzęt.

Wojna w Ukrainie obnażyła polską mizerię

O schrony Polacy zaczęli głośno pytać 2 lata temu, gdy Rosja rozpoczęła w Ukrainie pełnoskalową wojnę. Wtedy wyszło na jaw, że nie mamy praktycznie takich miejsc. Że obiekty z czasów zimnej wojny są w fatalnym stanie technicznym. Że miejsca ukrycia w blokach zostały zamienione na rupieciarnie. Że jeżeli stałoby się coś złego, to trzeba uciekać do garażu podziemnego, ale to tylko tymczasowe schronienie.

Straż Pożarna zaczęła inwentaryzować takie obiekty. Przedstawiły ich mapę, ale w większości to były miejsca doraźnego ukrycia: piwnice czy właśnie garaże.

Nie wiadomo, kto teraz za to odpowiada

Jak źle jest ze schronami pokazuje teraz jasno Najwyższa Izba Kontroli.

„Dwa lata po wybuchu wojny w Ukrainie w Polsce na miejsce w schronach i ukryciach może liczyć niecałe 4% mieszkańców (raport Państwowej Straży Pożarnej), obrona cywilna nie istnieje, a obywatele nie wiedzą, gdzie w razie zagrożeń mogą szukać bezpiecznego miejsca schronienia. Sześć z 32 gmin skontrolowanych przez NIK nie zapewniło takiego miejsca żadnemu ze swoich mieszkańców, a 68% poddanych oględzinom schronów i ponad połowa ukryć nie spełniały wymaganych warunków technicznych” – pisze w swoim raporcie NIK.

I punktuje. W marcu 2022 r. sejm przyjął ustawę o obronie Ojczyzny, która jednocześnie wygasiła przepisy z lat 60 XX wieku o obronie cywilnej. A szef MSWiA nie wydał nowych. To wprowadziło chaos i nie wiadomo, kto teraz odpowiada za schrony.

Są miejsca bez schronów i ukryć

Jak pokazują wyniki kontroli, są miasta, w których nie ma ani jednego schronu czy miejsca ukrycia.

„W 2022 r. według prowadzonych przez kontrolowane gminy i miasta ewidencji, w większości niepełnych i niezweryfikowanych, dysponowały one głównie tzw. ukryciami doraźnymi. Na miejsce w schronach i ukryciach mogło wówczas liczyć zaledwie 2% mieszkańców. Najwięcej w Świnoujściu - ok. 7,6%” – punktuje NIK.

W Warszawie nie było ani jednego tego typu miejsca (podobnie w Gliwicach, Białymstoku, Ostrołęce czy Dęblinie). W 2022 roku stolica policzyła i wyszło, że w doraźnych miejscach ukrycia schronienie mogłoby znaleźć nieco ponad 1 mln osób (1 089 323), czyli 64% mieszkańców.

Nierzetelny raport ministerstwa

„W 2022 r. wiceminister spraw wewnętrznych i administracji w sposób nierzetelny (ustnie zamiast pisemnie) wydał Komendzie Głównej Państwowej Straży Pożarnej polecenie przeprowadzenia w całym kraju inwentaryzacji budowli ochronnych. Z przygotowanego wówczas raportu wynikało, że w schronach i ukryciach jest miejsce dla niecałych 4% mieszkańców (1 428 369 osób), natomiast pojemność miejsc doraźnego schronienia (np. w piwnicach) przekracza populację Polski. Upubliczniając raport, wiceminister oświadczył, że w przypadku zagrożenia może się w nich schronić w sumie ponad 49 mln osób.

Kontrola NIK wykazała, że przedstawione w raporcie dane są nierzetelne i mogą stwarzać fałszywe poczucie bezpieczeństwa” – dodaję kontrolerzy.

I wyliczają, że Straż Pożarna zinwentaryzowała ok. 235 tys. obiektów budowlanych, ale nie w każdym regionie schronień jest odpowiednio dużo. Żadnego schronu nie było w województwie lubuskim, tylko 22 zlokalizowano w województwie podlaskim, a 24 w lubelskim. Województwo lubuskie miało też najmniejszą liczbę ukryć – 75.

Polskie schrony chronią przed deszczem lub śniegiem

NIK skupił się na liczbach i procedurach. A ważny jest też stan tych obiektów. Ten zaś jest generalnie zły.

Ppłk rez. dr Cezariusz Sońta w rozmowie z Business Insider Polska stwierdza wprost, że polskie schrony mogą najwyżej chronić przed deszczem lub śniegiem.


16.03.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

Polska: Zwabił do mieszkania, okradł i zabił. Był 1995 rok. Dopiero teraz go mają [WIDEO]

Umówili się, żeby kupić samochód. Spotkanie zakończyło się jednak śmiercią kupca.  Po latach zabójca został w końcu zatrzymany. Już usłyszał zarzuty.

Mężczyzna został zatrzymany na lotnisku Chopina w Warszawie. Od razu został przewieziony do Lublina, gdzie usłyszał zarzuty zabójstwa oraz dokonania rozboju. Takich historii jest wiele, ale ta jest wyjątkowa, bo chodzi o zabójstwo sprzed 29 lat.

Okazja życia

– Sprawca, posługując się fałszywym dowodem osobistym, w maju 1995 roku wynajął mieszkanie w Lublinie. W „Dzienniku Lubelskim” i „Anonsie” zamieścił ogłoszenie z ofertą zorganizowania wyjazdu do Szwajcarii po zakup samochodów. Na podstawie zeznań świadków ustalono, że miał około 180 cm wzrostu, z wyglądu 30 lat, był szczupłej budowy ciała, miał ciemne i krótko ostrzyżone włosy oraz śniadą cerę. Był zawsze elegancko ubrany – relacjonuje policja.

Film z zatrzymanym mężczyzną: TUTAJ

To były czasy, kiedy auto z zachodu było marzeniem wielu Polaków. Na ofertę dał się skusić 37-latek, który 18 czerwca 1995 roku wraz ze znajomą stawił się w mieszkaniu sprawcy. Był tam zaledwie kilkanaście minut. Z pośrednikiem umówił się, że po auto wyjadą następnego dnia. Zgodnie z umową kupiec ponownie przyjechał do mieszkania. Tym razem miał ze sobą pieniądze: 6800 dolarów, 300 funtów.



Kilka dni później w mieszkaniu znaleziono jego ciało.

– Ofiara miała skrępowane zarówno ręce i nogi oraz założony knebel (krawat ). Przeprowadzone badanie podczas sekcji zwłok wskazało jako przyczynę śmierci cios w potylicę twardym i tępym narzędziem – opisuje policja.

Zabójcy nie udało się złapać, śledztwo umorzono

Zabezpieczono dużo dowodów, ślady linii papilarnych pozostawionych na paczce papierosów oraz butelce po piwie, ślady biologiczne, osmologiczne, odręczne zapiski w gazetach. Był też portfel z pieniędzmi i zdjęciem legitymacyjnym mężczyzny. I nie były to rzeczy ofiary.

Ale zabójcy nie udało się złapać. Okazało się, że do zdjęcia do podrobionego dowodu dokleił sobie wąs, zmienił długość włosów i uczesanie. Policja szukała, ale żaden z namierzonych podejrzewanych nie był sprawcą zabójstwa.

– 21 września 1996 roku śledztwo zostało umorzone wobec niewykrycia sprawcy – informują policjanci.

Na tym jednak sprawa się nie zakończyła.

Do akcji wchodzi Archiwum X

Trop podjęło Archiwum X. To funkcjonariusze zajmujący się nierozwiązanymi sprawami sprzed lat. Jeszcze raz zbadali wątki i ślady. Postarzono poszukiwanego, żeby ustalić, jak może teraz wyglądać.

– W czynnościach brali również udział policjanci z Wydziału Wywiadu Kryminalnego KWP w Gdańsku. W ramach współpracy międzynarodowej, we współpracy z policjantami z Wydziału Wywiadu Kryminalnego KWP w Lublinie  dokonano licznych ustaleń w kilkudziesięciu krajach. Wykonane czynności dały wreszcie efekt – podkreśla policja.

Tak namierzono mężczyznę z Białegostoku, który w 1995 roku miał 32 lata. Dzięki temu, że do zdjęcia się ucharakteryzował, nikt go nie rozpoznał. I to mimo że zdjęcie było drukowane w ogólnopolskich mediach.

Teraz w prokuraturze w Lublinie przyznał się do winy. Grozi mu do 25 lat więzienia.


14.03.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. policja

(sm)

Polska: Pięć tysięcy osób na bruk. Stan państwowej firmy to już dramat

To plan Poczty Polskiej na 2024 rok. Dobra wiadomość jest taka, że nie będzie masowych zwolnień.

Sytuacja Poczty Polskiej nie jest dobra od dawna. Monopolista przegrywa walkę z firmami kurierskimi. Zgodnie z nieoficjalnymi jeszcze informacjami strata spółki za 2023 r. wyniosła aż 787 mln zł. To zapaść oznaczający, że państwowy moloch balansuje na krawędzi upadłości.

Przez to pracownicy nie mają co liczyć na podwyżki, zatrudnienie dodatkowych ludzi, a już teraz – przypomnijmy – związkowcy narzekają, że pracownicy zarabiają mniej niż obowiązująca płaca minimalna.

Likwidacja tysięcy etatów

Teraz – jak donosi „Rzeczpospolita” – pracę w Poczcie Polskiej w tym roku starci aż 5 tysięcy osób.

„Wszelkie badania jednoznacznie wskazują, że poprawa efektywności wymaga zmiany sposobu organizacji pracy, nie zaś zwiększania zatrudnienia” – komunikuje biuro prasowe PP.

Gigantycznych zwolnień jednak nie będzie. Firma po prostu nie będzie pracownikom zatrudnionym na czas określony przedłużała umów, a część załogi przejdzie na emerytury. Nie będzie także przyjmowania w ich miejsce nowych osób.

Prezes: Sytuacja firmy jest dramatyczna

„Sebastian Mikosz, p.o. prezesa PP, nie ukrywa, że sytuacja firmy jest dramatyczna. W oświadczeniu, które wystosował do pracowników, a które biuro prasowe spółki nam udostępniło, można przeczytać, że rosnące koszty pracy, surowców, a także ograniczenia w zakresie możliwości podnoszenia cen przełożyły się na poważne problemy finansowe Poczty, a najpoważniejszym obecnie wyzwaniem, z jakim się mierzy, jest zapewnienie płynności” – czytamy w dziennik.

Mikosz dodaje, że płace pochłaniają 2/3 wydatków spółki. W Poczcie Polskiej pracuje teraz 63 tys. osób.

14.03.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

Subscribe to this RSS feed