Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Tu domy (nieco) potaniały
Belgia, Walonia: Mniej wypadków i ofiar śmiertelnych
Belgijskie autostrady uszkodzone przez upały!
Niemcy: Służby graniczne zawróciły ponad 6 tys. osób w ciągu 2 miesięcy!
Belgia kupi 11 dodatkowych myśliwców F-35
Słowo dnia: Trimester
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 5 lipca 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Te towary i usługi podrożały najbardziej
Chiny wiodącym partnerem handlowym Belgii spoza UE!
Belgia, Flandria: Mniej zabitych na drogach
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Belgia: Od wtorku tańsza benzyna!

Ceny paliw w Belgii w minionych tygodniach często się zmieniały, a we wtorek 26 lipca dojdzie do kolejnej takiej zmiany.

We wtorek wejdą w życie nowe ceny maksymalne benzyny ustalane przez belgijski rząd federalny – poinformował portal internetowy flamandzkiego dziennika „Het Laatste Nieuws”.

Od 26 lipca maksymalna cena benzyny 95 (E10) na belgijskich stacjach paliw wyniesie 1,86 euro za litr. To o 5,3 centa na litrze mniej niż przed tą zmianą.

Także benzyna 98 (E5) potanieje, choć w tym przypadku spadek ceny będzie mniejszy. Od wtorku za litr 98 (E5) zapłacimy w Belgii maksymalnie 2,115 euro za litr. Oznacza to spadek ceny maksymalnej o 3 centy na litrze.

Cena oleju napędowego (diesel) się nie zmieni. Nadal będzie on kosztować maksymalnie 2,017 euro za litr – poinformował „Het Laatste Nieuws”.

Obecnie ceny paliw w Belgii są dużo wyższe niż jeszcze kilka czy kilkanaście miesięcy temu. Pod koniec ubiegłego roku benzyna 95 (E10) kosztowała średnio 1,67 euro za litr, benzyna 98 (E5) 1,75 euro za litr, a olej napędowy 1,70 euro za litr.

25.07.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.
 
(łk)

 

Polska: Proboszcz może zadać intymne pytania. Po nich nie każdy będzie mógł zostać rodzicem chrzestnym



Kościół katolicki dba o to, aby rolę rodziców chrzestnych pełniły osoby, które faktycznie zamierzają wychowywać dziecko w wierze. Z tego powodu lista wymagań wobec nich rośnie.



Mogłoby się wydawać, że do przyjęcia roli rodzica chrzestnego wystarczą chęci i dobre intencje. Kościół chce jednak, aby to zadanie wypełniały osoby, które aktywnie uczestniczą w życiu parafialnym. Jak opisuje portal eDziecko, nie wystarczy już jedynie zaświadczenie o przyjęciu sakramentu bierzmowania.



Wedle najnowszych wytycznych, kandydat na rodzica chrzestnego musi mieć:

- ukończone 16 lat
- uczęszczać na katechezę w ramach zajęć szkolnych.

Wymagane jest również przyjęcie trzech sakramentów:

- chrztu świętego,
- komunii,
- bierzmowania.

Konieczna jest także spowiedź. To jednak nie koniec. Potrzebne jest również zaświadczenie z parafii, do której przynależy przyszły rodzic chrzestny. Zawarta w nim informacja musi potwierdzać, że kandydat jest wierzący i praktykujący – uczestniczy regularnie we mszach, przyjmuje księdza w czasie wizyty duszpasterskiej. Jak się okazuje, ten ostatni punkt może być poważną przeszkodą. Stosownego dokumentu nie uzyska bowiem osoba, która żyje np. w nieformalnym związku.



„Zgłaszając się po taki dokument, warto wziąć pod rozwagę, że proboszcz parafii może zadać kilka intymnych pytań - czy dana osoba żyje w trwałej okazji do grzechu, czyli np. czy ktoś żyje w nieformalnym związku. Jeśli jakaś z odpowiedzi będzie świadczyć o złamaniu postawionych przez Kościół warunków, wówczas duchowny ma prawo odmówić wydania zaświadczenia”. – czytamy w portalu.



Taki problem mogą napotkać także osoby, które zdecydowały się tylko na ślub cywilny lub osób po rozwodzie. Z punktu widzenia Kościoła, rodzice chrzestni muszą cieszyć się nieskazitelną opinią.

26.07.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

Polska: Klub czytelnika. Tak sklepy obchodzą zakaz handlu w niedziele



Sprzedawcy znaleźli sposób na to, aby móc handlować w dni wolne. Tym razem to już nie placówka pocztowa, ale klub czytelnika.

Placówki pocztowe, wypożyczalnie sprzętu sportowego, czytelnie. Do takich sztuczek uciekały się w ubiegłym roku największe sieci handlowe, żeby otwierać swoje placówki w niedziele niehandlowe.

Zaczęła Biedronka, w której sklepach można było nadać lub odebrać paczkę. Dlatego klienci mogli w tych miejscach zrobić zakupy w każdą niedzielę. Biedronka wskazała kierunek i w ślad za nią na taki krok zdecydowały się kolejne sieci. W sumie było ich ponad 20.

Jednak prawo zostało zmienione i od lutego tego roku takie zabiegi nie pozwalają już na prowadzenie sprzedaży w dni wolne. Ustawa nadal jednak zawiera pewne wyłączenia, które są wykorzystywane przez handlowców. Na przykład znana sieć sklepów z alkoholem zamieniła się w miejsce, gdzie można wypożyczyć zestawy do pokera, badmintona, tenisa stołowego, a nawet zestaw do wędkarstwa. Przy okazji można tam kupić sobie alkohol.

Z kolei sieć marketów Dino wpisała do swojego statutu kilka nowych obszarów działalności. To wypożyczanie i dzierżawa sprzętu rekreacyjnego i sportowego oraz działalność obiektów kulturalnych. Na razie jednak firma nie zdecydowała się wykorzystać tych możliwości i otworzyć placówki w dni bez handlu.

Zupełnie inaczej robią kolejne sklepy z marką Carrefour. Kolejne punkty działające na zasadzie franczyzy zamieniają się w niedziele w klub czytelnika. Tak zaczęły właśnie funkcjonować dwie placówki w Warszawie.

- W jednym ze sklepów książki, które klienci (klubowicze?) mogą wypożyczyć lub wymienić na inne, przygniecione były czekającymi na odbiór paczkami ze sklepów internetowych. Nie zachęca to raczej do skorzystania z czytelni – donoszą wiadomoscihandlowe.pl i opisują, że książki zostały wyłożone na nieczynnym stoisku kasowym, między alkoholami a prezerwatywami i gumami do żucia.

Sieć wylicza, że ma w Polsce 700 punktów franczyzowych i w niedziele otwarte jest 25 proc. z nich. W tym czasie za kasami stoją właściciele sklepów, czyli wszystko odbywa się zgodnie z prawem.

30.07.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

Polska: Pijani kierowcy. Wielu Polaków nadal daje na to przyzwolenie



25 lipca to dzień bezpiecznego kierowcy. Bezpiecznego, czyli trzeźwego. Jednak badania pokazują, że nie każdy z nas traktuje tę sprawę poważnie.



Kiedy kilka dni temu lubelska policja zorganizowała wielką akcję, na drogach zatrzymano do kontroli aż 26,2 tys. kierowców jednego dnia. 120 razy namierzono za kierownicą pijanego. - Niechlubnym rekordzistą okazał się być 34-letni mieszkaniec Lublina. Mężczyzna kierował osobowym fordem, mając w organizmie blisko 2,5 promila alkohol. Natomiast 62-letni rowerzysta z Krzywdy w pow. łukowskim, miał prawie 2 promile alkoholu w organizmie. Niestety teraz musi zapłacić mandat w wysokości 2,5 tysiąca złotych – wyliczają policjanci.

Okazuje się, że nawet zaostrzenie przepisów nie wyeliminowało z polskich dróg pijanych. A przypomnijmy, że za „jazdę na podwójnym gazie” grozi kara pozbawienia wolności do 2 lat, a także zakaz prowadzenia pojazdów od 1 roku do 15 lat, kara pieniężna od 5 tys. zł do 60 tys. zł. na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej oraz 10 pkt. karnych.

- Ja od dawna jestem zwolennikiem takiej teorii, że jeśli spożywamy alkohol w jakiejkolwiek postaci i ilości, to nie wsiadamy już za kierownicę. Gdyby to zależało ode mnie, to wprowadziłbym zasadę zero promili, zero miligrama na litr, jeśli chodzi o kierowanie pojazdem – powiedział kilka dni temu Komendant Główny Policji gen. insp. Jarosław Szymczyk.

Nieprzypadkowo piszemy o tym wszystkim właśnie teraz. Od 16 lat 25 lipca to w Polsce dzień bezpiecznego kierowcy, a ta kwestia ściśle łączy się z prowadzeniem auta po spożyciu alkoholu. Chociaż zgodnie z danymi Komisji Europejskiej częściej od Polaków pijani prowadzą m.in. Włosi czy Portugalczycy, to my także mamy problem. Wystarczy zerknąć na dane zgromadzone przez policję do końca czerwca. Zatrzymano aż 45,5 tys. nietrzeźwych kierujących.

Okazuje się, że to tylko część z tych, którzy zachowują się w taki sposób. Zgodnie z badaniami przytoczonymi przez jednego z producentów alkoholu 15 proc. Polaków zdarzyło się prowadzić auto w stanie, gdy nie byli pewni czy są trzeźwi. 10 proc. zapytanych o zdanie uważa, że można prowadzić samochód po tzw. „jednym”.

Z drugiej jednak strony stajemy się coraz mniej tolerancyjni dla pijanych kierowców. Nie ma już tak powszechnego cichego przyzwolenia. 87 proc. Polaków odmówiło jazdy z kierowcą będącym pod wpływem alkoholu. Jednak aż 13 proc. przyznało, że taka sytuacja miała w ich życiu miejsce.

Pozytywne są jednak kolejne liczby, bo 25 proc. ankietowanych powstrzymało kierowcę od jazdy po alkoholu, ale 32 proc. respondentów przyznało, że nie wiedziałoby co zrobić będąc świadkiem takiej sytuacji.

W takiej sytuacji w grę wchodzi zatrzymanie obywatelskie. Coraz częściej policja informuje, że ktoś zauważył na drodze pijanego, zatrzymał samochód, wyrwał kluczyki kierowcy i wezwał służby.

- Jeśli widzimy, że ktoś siada za kierownicę będąc nietrzeźwym, możemy, ale nie mamy obowiązku, aktywnie mu w tym przeszkodzić. Jeśli zdecydujemy się interweniować, lepiej zachowajmy zdrowy rozsądek i trzeźwo oceńmy szansę powodzenia takiej „akcji”. Przede wszystkim bądźmy ostrożni i jak najszybciej skontaktujmy się z policją – mówi Marek Konkolewski, ekspert ds. ruchu drogowego.

25.07.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

Subscribe to this RSS feed