Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (piątek, 22 sierpnia 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Hakerzy atakują. Ofiarami 850 tys. klientów Orange
Tak Polacy oceniają żądania Putina wobec Ukrainy. Sondaż
Belgia, praca: Bez urlopu latem? „Wiele plusów”
Polska: Sztandarowa obietnica trafiła do kosza. Cios w pracodawców
Belgijski samolot wraca do domu po misji w Strefie Gazy
Polska: Za chwilę startuje rok szkolny, a nie ma kto prowadzić lekcji
Temat dnia: Późniejsza emerytura w Belgii, dodatkowych 100 mln euro dla państwa
Polska: Czarny Księżyc nad nami. Ciemne niebo już w ten weekend
Słowo dnia: Volkoren
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Flamandzki parlament jednogłośnie zatwierdził zaostrzenie kar za znęcanie się nad zwierzętami. „Nawet do 10 lat pozbawienia wolności”

W minioną środę (2 lutego) flamandzki parlament jednogłośnie zatwierdził zwiększenie kary za znęcanie się nad zwierzętami.

Regionalny minister ds. dobrostanu zwierząt, Ben Weyts, zaproponował surowsze kary w sierpniu ubiegłego roku. Argumentował wówczas, że obowiązujące środki nie były skuteczne i nie odstraszały w wystarczającym stopniu sprawców przemocy.

Teraz flamandzki parlament jednogłośnie zatwierdził propozycję nowej ustawy, co oznacza, że już wkrótce mieszkańcy Flandrii, którzy dopuszczą się przemocy wobec zwierząt, narażą się na karę pozbawienia wolności do 5 lat. Osoby, które wielokrotnie będą znęcały się nad zwierzętami mogą zostać skazane nawet na 10 lat pozbawienia wolności. Wraz z zaostrzeniem prawa wzrośnie też wysokość grzywien. Za pierwsze poważne nadużycie względem zwierząt sąd będzie mógł nałożyć karę do 5 lat pozbawienia wolności oraz grzywnę do 800 tys. euro. W przypadku wielokrotnych aktów przemocy kara może sięgnąć 10 lat pozbawienia wolności oraz grzywny w wysokości 1,6 mln euro.

Wcześniej osoby skazane za znęcanie się nad zwierzętami lub zaniedbywanie ich, mogły zostać ukarane grzywną w wysokości do 16 tys. euro oraz karą pozbawienia wolności do trzech miesięcy (w przypadku pierwszego takiego wykroczenia). Osoby, które wielokrotnie dopuściły się wykroczeń wobec zwierząt, narażały się na karę w wysokości 100 tys. euro oraz 18 miesięcy pozbawienia wolności (jeśli w okresie trzech lat doszło do kilkakrotnych aktów poważnej przemocy lub zaniedbania).

Co więcej, sędzia będzie mógł zamknąć na okres 5 lat (lub nawet: do odwołania) firmy, które dopuściły się znęcania nad zwierzętami. Dotychczas sąd mógł zamknąć przedsiębiorstwa na okres do trzech lat. Firmy, które zostaną zamknięte na dłużej niż 5 lat, to te, które dopuszczą się wielokrotnych aktów przemocy wobec zwierząt. W indywidualnych przypadkach możliwe będzie nałożenie dożywotniego zakazu posiadania zwierząt.

„Pracujemy nad nową polityką, której celem jest odstraszanie potencjalnych sprawców. W przeszłości nie było nawet mowy o dłuższych wyrokach pozbawienia wolności dla przestępców, którzy znęcają się nad zwierzętami. Kilka lat temu zadbaliśmy o to, aby pojawiły się kary więzienia dla osób, które nadal maltretują lub zaniedbują zwierzęta. Teraz zrobiliśmy kolejny, duży krok, a przesłanie jest następujące: we Flandrii nie będziemy już dłużej tolerować złego traktowania zwierząt” - skomentował Weyts.

Od 2014 roku władze Regionu Flamandzkiego koncentrują swoje wysiłki na zwalczaniu przemocy wobec zwierząt. Wówczas ośmiokrotnie zwiększono środki na departament ochrony zwierząt oraz podwojono liczbę i inspektorów.


03.02.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

 

Belgijska gwiazda Tik-Toka zamordowana. „Zginął, ratując mamę”

Luca Pisciotto, młody, belgijski tancerz breakdance z około 1,6 mln fanów na TikToku, został zamordowany przez byłego partnera matki.

Pietro R. przyjechał do domu byłej partnerki w miejscowości Jupille i ją zaatakował. Napastnik dusił kobietę, aż ta straciła przytomność. Kiedy ją odzyskała, udało jej się zbiec do domu sąsiadów – opisuje dziennik „Het Laatste Nieuws”.

W ucieczce pomógł kobiecie jej syn. Luca Pisciotto, znany na TikToku jako luca_itvai, przyjechał akurat do domu matki i stanął oko w oko z brutalnym napastnikiem. Doszło do szarpaniny, a Pietro R. kilkakrotnie ranił nożem chłopaka.

R. zbiegł z miejsca zdarzenia, a życia młodego tancerza breakdance niestety nie udało się uratować. Napastnik ranił chłopaka w klatkę piersiową i uszkodził jego serce i wątrobę. Po pewnym czasie sprawca sam zgłosił się na policję i został aresztowany.

Matka zabitego została jedynie lekko ranna. – Nie wierzę w to! Dlaczego Bóg zrobił coś takiego? Myślałam, że to ja zginę. Chcę z powrotem mojego syna, on nie miał z tym nic wspólnego! – dziennik „Het Laatste Nieuws” cytuje zrozpaczoną matkę.

Link: TUTAJ.

03.02.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

Polska: Takiego napięcia w skokach jeszcze nie było. I to tuż przed olimpiadą

Ostra wojna w skokach narciarskich na kilka dni przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Zaczął ją były trener polskiej kadry.

Stefan Horngacher to były trener polskiej kadry narciarskiej, a dziś szkoleniowiec Niemców. To on wywołał awanturę, która doprowadziła do dyskwalifikacji polskich zawodników i pokrzyżowała nasze plany na igrzyska w Pekinie. A te rozpoczną się w piątek 4 lutego i potrwają do 20 lutego.

Zaczęło się w ostatnią sobotę podczas zawodów w Willingen. Horngacher złożył protest dotyczący butów używanych przez naszych skoczków, a władze federacji narciarskiej uznały to zastrzeżenia za słuszne. W efekcie zdyskwalifikowano Piotra Żyłę i Stefana Hulę.

O co chodzi z butami? Polacy używają sprzętu, który – jak ocenia FIS – nowego, a nie zgłoszonego, który nie został zbadany w wyznaczonym terminie (do 1 maja). Polska strona odpowiada, że nie jest to nowy sprzęt, tylko zmodyfikowany i właśnie z takim chce startować w Pekinie.

Wyjaśnijmy, że te... obuwnicze różnice polegają na większej ilości gąbki w tylnej części buta i większej wolnej przestrzeni od nogi zawodnika. Dla FIS jednak to za duże zmiany, żeby mówić tylko o modyfikacji.

– Niewiele więcej możemy zrobić. O tych sprawach decyduje Sandro Pertile i Nika Jukkara. Piszemy pisma, kontaktujemy się z FIS. Ciągle słyszymy, że zmiany trzeba było zgłosić do maja. Wiemy też jednak, że Niemcy tego nie zrobili ze swoimi zapięciami, a jednak im dopuścili. Nie ma określonych procedur sprawiających, że musisz coś pokazać wcześniej. To znaczy są, ale dotyczą nowych rzeczy. A my nie mamy nic nowego, a jedynie zmodyfikowane. Norwegowie zmieniają w swoich butach podeszwy i to jest większa ingerencja, a nic za tym nie idzie – powiedział „Przeglądowi Sportowemu” Adam Małysz, dyrektor Polskiego Związku Narciarskiego.

Ale jest jeszcze kwestia postawy Horngachera, który do niedawna był naszym trenerem. Małysz go rozgrzesza i mówi, że gdy pracował dla Polski, to grał podobnie, ale na naszą korzyść.

– Kiedy był u nas, robił zamęt w naszych sprawach, a więc to normalne. Każdy walczy o swoje, on też. Poczuł zagrożenie, tak myślę. Zobaczył, jak skaczą nasi w prologu i wybuchł. Jest impulsywny, znamy go. To dziwne i niesprawiedliwe. Oby sytuacja nie podcięła chłopakom skrzydeł – dodał Małysz.

Igrzyska w Pekinie rozpoczną się w piątek 4 lutego. I tego samego dnia rywalizację zaczną skoczkowie.

03.02.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(ss)

 

Polska: Tacy nie wystarczy na takie rachunki za prąd i gaz

Nie tylko firmy, spółdzielnie mieszkaniowe, organizacje pomocowe narzekają na kolosalne podwyżki cen gazu. Do tego chóru dołączyli księża i zakonnicy.

Wysokie stawki to efekt grudniowych decyzji Urzędu Regulacji Energetyki. Przystał on na nowe taryfy przedstawione przez gazowych operatorów. Zgodnie z nimi ceny surowca wzrosły. Zarówno dla gospodarstw domowych, jak i dla przedsiębiorstw. O ile w przypadku tych pierwszych podwyżka nie budzi aż takich emocji, o tyle biznes zmianami stawek jest zaszokowany. Najnowsze rachunki i prognozy przesyłane przez gazownie wskazują na podwyżki rzędu nawet 800 procent. To dobija rodzinne piekarnie, zakłady fryzjerskie, warsztaty samochodowe, małe sklepy. Żeby się utrzymać, muszą podnosić ceny.

Do tej pory było o tym raczej cicho, ale stawki za gaz dają się we znaki także duchownym. Przez firmy gazowe parafie i zakony traktowane są jak... firmy. Portal Korso24.pl niedawno przedstawił problem jednego z podkarpackich proboszczów. O ile rachunek dla parafii za okres od 1 grudnia 2021 r. do 1 marca 2022 r. wyniósł 4,5 tys. zł, to rok wcześniej było to 1,1 tys. zł. - Zapłacę, nie mam wyjścia. Ale muszę prosić o pomoc parafian - oznajmił proboszcz.

Teraz głośno o swoich rachunkach mówią dominikanie z Lublina, których zabytkowy klasztor znajduje się na Starym Mieście. To 60 tys. zł za listopad i grudzień 2021. Jeszcze dwa lata temu rachunek wynosił 15 tys. zł. - Jesteśmy na granicy przetrwania. Zwracamy się z gorącą prośbą o pomoc w pokryciu kosztów związanych z podwyżkami opłat za gaz, które w przypadku klasztoru wzrosły czterokrotnie - proszą zakonnicy z Lublina. A ich przeor dodaje, że z powodu pandemii na msze przychodzi mniej osób, a to ma przełożenie na wysokość tacy. Dlatego na wiele rzeczy nie starcza.

Tak jak firmy zostały również potraktowane stowarzyszenia, bractwa, fundacje. Także te pomocowe, które prowadzą np. noclegownie dla bezdomnych czy przygotowują posiłki dla ubogich. One także otrzymały rachunki wyższe o kilkaset procent. Kiedy nagłośniły sprawę, wicepremier i minister kultury Piotr Gliński obiecał zmiany taryf gazowych.
Tymczasem kilka dni temu prezydent popisał ustawę, na mocy której tańszy gaz mają otrzymywać szpitale, wspólnoty mieszkaniowe, spółdzielnie, szkoły, noclegownie czy związki wyznaniowe.

04.02.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(ss)

 

Subscribe to this RSS feed