Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Agencja pracy tymczasowej Randstad traci zyski
Belgia: Coraz mniej młodych weterynarzy chce pracować na wsi
Belgia: Coraz więcej osób chce zmienić pracę
Belgia, Flandria: Są dzieci, jest urlop za granicą
Belgijscy naukowcy znaleźli lek na ciężką malarię!
Belgia: Chcesz uniknąć chorób? Już 7 tys. kroków dziennie pomoże
Belgia: Orange zwiększa zyski w 2025 roku
Belgia: W tym roku obchody Gentse Feesten przyciągnęły znacznie mniej osób
Słowo dnia: Spits
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 26 lipca 2025, www.PRACA.BE)
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Belgia: Coraz więcej ludzi cierpi na... świerzb

Do aptek w Lowanium przychodzi coraz więcej ludzi, chcących kupić leki na świerzb – poinformował flamandzki portal vrt.be. Także w niektórych innych regionach odnotowano podobny trend.

Świerzb to choroba zakaźna, dotykająca zwierzęta i ludzi. W przypadku ludzi wywołuje ją roztocze nazywane świerzbowcem ludzkim. Głównymi objawami świerzbu są dokuczliwy świąd oraz zmiany skórne.

Choroba ta dotyka głównie ludzi żyjących w złych warunkach higienicznych i w przeludnionych miejscach, np. ośrodkach opieki czy w akademikach.

- Kilka lat temu prawie w ogóle nie mieliśmy pacjentów ze świerzbem. W minionym miesiącu ludzi zgłaszających się z tym problemem jest jednak bardzo wielu – portal vrt.be cytuje aptekarkę z Lowanium.

Wcześniej także w regionie Waasland, położonym na zachód od Antwerpii (leży tu między innymi Sint-Niklaas i Lokeren), odnotowano duży wzrost liczby zachorowań na świerzb.

Belgijscy aptekarze podkreślają, że nie jest to groźna choroba, ale jest uciążliwa, a w dodatku bardzo zaraźliwa. Można ją jednak wyleczyć za pomocą odpowiednich środków. Osoby z objawami świerzbu mogą się zgłaszać po leki bezpośrednio do aptekarzy, czytamy w vrt.be.

19.02.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

 

 

Belgia: W Belgii zamordował czterech ludzi, w Turcji wypuszczono go na wolność

Pochodzący z Turcji Osman Calli zabił w 2004 r. w Belgii cztery osoby i został skazany przez tutejszy sąd na karę dożywotniego więzienia. W 2013 r. belgijskie władze przekazały go Turcji, a teraz okazało się, że w 2020 r. wypuszczono go tam na wolność.

W listopadzie 2004 r. Calli zastrzelił w domu w Sint-Amandsberg żonę Teslime oraz jej siostrę Hacer. Następnie podpalił dom i pojechał do Nieuwerkerken, gdzie mieszkała jego była partnerka Wandy Blendeman, jej ówczesny partner Henri De Cooman i matka De Coomana, Marie-Louise De Rop.

Tam Calli znów zaczął strzelać. Jego była partnerka i Marie-Louise De Rop zginęły na miejscu, ale De Cooman, mimo że został postrzelony w klatkę piersiową, przeżył.

Następnie Calli porwał samochód i zmusił kierowcę do zawiezienia go do Gandawy. Tam wdarł się do mieszkania mężczyzny, którego niesłusznie podejrzewał o romans z żoną i go postrzelił. Mężczyzna przeżył, ale do dziś jest sparaliżowany.

Sąd skazał sprawcę tych okrutnych czynów na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Warto jednak podkreślić, że w Belgii skazani na dożywocie mogą się po 15 latach ubiegać o zwolnienie warunkowe. W 2013 r. belgijskie władze przekazały skazanego Turcji, gdzie miał kontynuować odbywanie kary. Teraz okazało się, że w 2020 r. został tam zwolniony z więzienia.

Belgijska opinia publiczna o zwolnieniu Calliego dowiedziała się dopiero teraz. - Belgijski rząd nie został oficjalnie poinformowany przez tureckie władze o zwolnieniu tego więźnia – przyznał rzecznik prasowy belgijskiego ministerstwa sprawiedliwości, cytowany przez flamandzki dziennik „De Morgen”.

15.02.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

Zmarł Daniel Passent, dziennikarz, publicysta, były ambasador

Odszedł w wieku 83 lat. Daniel Passent był uznanym felietonistą i tłumaczem. Wielu osobom kojarzy się ze związku z Agnieszką Osiecką.

O śmierci dziennikarza poinformowała redakcja tygodnika „Polityka”, z którą Passent był związany od kilkudziesięciu lat. To na jej łamach ukazywały się jego felietony, ale Passent był nie tylko znakomitym publicystą. Zasłynął także jako tłumacz i był ambasadorem RP w Chile.

Urodził się w 1938 roku w Stanisławowie w rodzinie żydowskiej. Podczas wojny ukrywał się Częstochowie pod przybranym nazwiskiem, a potem w Warszawie.

Po wojnie mieszkał w Berlinie, studiował w ówczesnym Leningradzie (dziś Petersburg) i w Warszawie oraz Stanach Zjednoczonych. Passent był ekonomistą, ale szybko wybrał dziennikarską ścieżkę kariery. Związał się z „Polityką”, dla której np. relacjonował wojnę w Wietnamie.

Jego zawodowym sukcesem było także zdobycie, w latach 60 XX wieku, praw do publikacji pamiętników niemieckiego zbrodniarza Adolfa Eichmanna. Dzięki temu „Polityka” była jednym z pierwszych wydawnictw na świecie, które je opublikowały.

Ambasadorem w Chile był w latach 1997-2002.

Prywatnie Passent był związany z Agnieszką Osiecką i dlatego wiele osób, zwłaszcza młodych, kojarzy go dzięki tej znajomości niż z mistrzowskich felietonów publikowanych w „Polityce”. Osiecka to bardzo popularna poetka i autorka tekstów piosenek. Miała z Passentem córkę Agatę. I to on wychowywał dziecko.

Daniel Passent został odznaczony m.in. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski i Złotym Krzyżem Zasługi.

14.02.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Jan Fryta from Strzegom Wikipedia

(sl)

 

Polska: Radziecki sprzęt i brak żołnierzy. Fatalny stan polskiej armii

Polskie Siły Zbrojne nie są w stanie zareagować ani szybko, ani zdecydowanie. Tak wynika z utajnionego raportu o stanie naszego wojska.

Dokument opisuje Radio Zet. Jak podaje, został przygotowany przez byłego już urzędnika Ministerstwa Obrony Narodowej. Pracował w nim, gdy resortem kierował Antoni Macierewicz (2015-2018). Raport miał zostać przedstawiony wicepremierowi ds. bezpieczeństwa Jarosławowi Kaczyńskiemu, ale na biurko prezesa PiS nigdy nie trafił. Radio Zet informuje, że „został zablokowany przez wojsko”. Jak na razie MON nie skomentował doniesień stacji.

Jednak lektura raportu jest wstrząsająca, bo – okazuje się – że nasza armia nie jest w stanie przeprowadzić nawet małej operacji, nie mówiąc już o sytuacji poważnego zagrożenia militarnego.

Co gorsza, autor dokumentu nie pracował na materiałach tajnych, ale na publicznych danych – wynikach Najwyższej Izby Kontroli. To niepokojące, bo oznacza, że taką analizę może bez przeszkód przygotować każdy wywiad innego państwa. W raporcie zebrano dane z lat 2012-2020, a jego autor diagnozuje: „gotowość bojowa i mobilizacyjna Sił Zbrojnych RP nie istnieje. Nasze siły zbrojne nie są zdolne do przeprowadzenia nawet niewielkiej operacji obronnej”.

Ludzie i sprzęt

Problemem jest m.in. fakt, że tylko jedna na 13 brygad operacyjnych wojska może skompletować powyżej 90 proc. kadry. Dwie inne ponad 70 proc., a pozostałe tylko około 40 proc. Jest to „poza jakimikolwiek standardami NATO i czyni je zupełnie niezdolnymi do walki” – informują dziennikarze.

Mamy też kłopoty ze sprzętem, bo mimo kolejnych zakupów, podopisywanych kontraktów polska armia posługuje się głównie produktami z ZSRR. Taki rodowód ma ponad 70 proc. czołgów, około 70 proc. wozów bojowych piechoty, ponad 80 proc. artylerii, około 90 proc. broni przeciwlotniczej oraz 70 proc. śmigłowców.

„Według autora średni okres użytkowania tego sprzętu to około 35 lat, a czasami nawet ponad 40 lat. Powoduje to problemy z utrzymaniem sprawności sprzętu oraz z częściami zamiennymi. Były wysoki urzędnik MON pisze, że sprzęt jest już w znacznym stopniu zużyty i tylko sztucznie utrzymywany w ewidencji jednostek wojskowych” – opisuje stacja.

Zapasy

Nasze jednostki nie maja także zgromadzonych odpowiednich zapasów. Gdyby doszło do walk, to starczą im na tydzień, a powinny na miesiąc. Polska armia też się starzeje, bo średnia wieku rezerwisty wynosi 45 lat. Do tego rezerwa jest słabo wyszkolona.

„Przeciętny żołnierz rezerwy służbę wojskową ukończył około 20 lat temu i w tym okresie był tylko jeden raz na szkoleniu. W latach 2016-2019 średnio w roku szkoliło się około 6 proc. rezerwistów, co pokazuje, że aby choć jeden raz przeszkolić wszystkich, potrzeba by ponad 15 lat” – czytamy w artykule. A do listy kłopotów dochodzi jeszcze to, że w armii brakuje mechaników, techników, łącznościowców, saperów, chemików, lekarzy czy obsług broni maszynowej.

 MON ma plan

W październiku MON przedstawił swój pomysł na zmiany w wojsku. Zakłada on m.in. zwiększenie budżetu na obronność, odtworzenie systemu rezerw, wojskowe stypendia dla studentów uczelni cywilnych (w zamian za 5-letnią służbę), zachęty do wstępowania do armii, ułatwienia w awansowaniu żołnierzy.

Mają także zostać wprowadzone nowe prostsze zasady rekrutacji do wojska i wyższe uposażenie podczas 28-dniowego szkolenia (4,4 tys. zł brutto). Zmian szef MON wyliczał wiele. Uwagę przykuła zapowiedź dopuszczenia do służby osób z niepełnosprawnościami. Błaszczak tłumaczył, że chodzi o wykonywanie takich zadań, jakie mają wykonywać wojska obrony cyberprzestrzeni.

15.02.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

Subscribe to this RSS feed