Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Aż tylu młodych rowerzystów korzysta z telefonów. „Bardzo groźne”
Polska: Wiatraki wpędzają nas w chorobę? Wyniki badanie temu przeczą
Belgia, Borgerhout: Protest przeciwko wycince drzew
Polska: Ostatni moment na zapisanie dziecka. Korepetycje nadal w cenie
Belgia: Pożar firmy zajmującej się utylizacją odpadów przypadkowy
Polska: Miliony podrożeją. Los Lotto już nie za 3 zł. Wygrane także w górę
Temat dnia: Tu potrzebują pracowników. „Ponad 4 tys. euro miesięcznie”
Polska: Od dziś w aptekach więcej szczepień. Zabieg jest darmowy
Słowo dnia: Woede
Belgia, Zeebrugge: Mężczyzna pobity na śmierć
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Uroda: Licówki mogą się utrzymać na zębach nawet 30 lat. Brak konsultacji także z protetykiem może doprowadzić do osłabienia i uszkodzenia zębów

Licówki pozwalają osiągnąć spektakularne efekty bez żadnej bądź przy niewielkiej ingerencji w twarde tkanki zęba. Maskują niedoskonałości, umożliwiają pokrycie wypełnień i przebarwień, ale też wydłużenie, poszerzenie, a nawet zmianę kształtu zębów. Pacjenci często jednak nie mają świadomości, jak taki zabieg wygląda i jakie są potem efekty. Dlatego decyzję o założeniu licówek powinny poprzedzić konsultacje zarówno ze stomatologiem, jak i technikiem dentystycznym.

Pacjenci, którzy zgłaszają się do nas w celu poprawy estetycznej, bo przecież w tym celu robi się licówki, często nie do końca zdają sobie sprawę, na czym takie uzupełnienie polega. To jest największe wyzwanie we współpracy z pacjentami, bo każdy z nas ma w głowie daleko wyidealizowany obraz samego siebie. Najważniejsze jest porozumieć się z pacjentem, żeby dowiedzieć się, czego tak naprawdę oczekuje. Najgorszym nieporozumieniem może być to, jeśli zrobimy uzupełnienie bez uzgodnienia z pacjentem, jak ono ma wyglądać – mówi agencji Newseria Lifestyle Katarzyna Hendzel-Subotowicz, technik dentystyczny Denta-Port.

Konieczny jest więc wnikliwy wywiad z pacjentem, podczas którego przedstawi on swoje oczekiwania, a specjaliści zaprezentują mu możliwości, jakimi dysponują. Wszystko po to, by później nie było zaskoczenia, rozczarowania i niezadowolenia.

Mamy do tego celu różne narzędzia, np. cyfrowe, dzięki którym możemy pokazać pacjentowi wizualizację efektu, chociaż oczywiście to nigdy nie będzie stuprocentowo tak samo. Możemy coś zaproponować pacjentowi, możemy prosić o to, żeby pokazał zdjęcia takiego uśmiechu, który mu się najbardziej podoba – wymienia technik dentystyczny Denta-Port. – Warto też pacjentowi tłumaczyć, jak zachowuje się odpowiednio wybrany kolor i rodzaj materiału, z jakiego to uzupełnienie jest zrobione, w różnym oświetleniu. Często jest bowiem zaskoczenie, że w oświetleniu na fotelu dentystycznym zupełnie inaczej to wygląda niż potem w świetle dziennym bądź oświetleniu domowym.

Licówki często są stosowane przy korekcie naturalnej barwy zębów, drobnych pęknięć czy źle wyglądających wypełnień przednich zębów. By efekt był zadowalający, musi być pełne porozumienie między pacjentem, lekarzem stomatologiem i technikiem dentystycznym.

– Wszyscy musimy być świadomi, nad czym pracujemy. Nie zawsze jesteśmy w stanie uzupełnić czy poprawić uśmiech w taki sposób, jakiego oczekiwałby pacjent, dlatego musi być on poinformowany, co trzeba zrobić, żeby uzyskać najlepszy możliwy efekt, a czego nie przeskoczymy, czego po prostu czasami najzwyczajniej w świecie nie jesteśmy w stanie zrobić – mówi Katarzyna Hendzel-Subotowicz.

Zdaniem fachowców warto zacząć od wybielania zębów, żeby poprawić kolor i żeby być pewnym, czy rzeczywiście licówki są niezbędne. Jeśli zęby są odporne na ten zabieg, to wtedy można rozważyć uzupełnienie estetyczne. Technicy dentystyczni wyróżniają przynajmniej dwa rodzaje licówek.

Mamy licówki bez preparacji, tzw. non-prep, czyli takie, które nakłada się na zęby bez ich szlifowania. One mogą być wykonywane w celu zamknięcia diastem, szparowatości, w celu wydłużenia zębów i poprawy ich koloru. Łatwiej jest je zrobić na zębach własnych, które nie mają jakichś dyskoloracji i defektów – wyjaśnia ekspertka. – Są też licówki, które uzupełniają uśmiech, poprawiają jego estetykę i nakładamy je na oszlifowany ząb. Szlifujemy niewiele, bo 0,2–0,5 milimetra, natomiast wtedy licówka jest grubsza, może bardziej zmienić kolor, może lepiej uzupełnić kształt i drobne braki, w momencie kiedy zęby miały wypełnienia czy były przebarwione – mówi ekspertka.

W obu przypadkach nałożenie licówek estetycznych nie niesie ze sobą żadnego ryzyka ani też nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. Licówki bez preparacji można po jakimś czasie zdjąć i wrócić do stanu wyjściowego. Natomiast w przypadku szlifowania zęba tkanka już się nie odbudowuje.

– Rzeczywiście niekiedy musimy te tkanki nieco naruszyć, ale to nie oznacza, że ząb jest osłabiony. Tylko wtedy, kiedy ząb jest martwy, bo było leczenie kanałowe, to wtedy jest on słaby sam z siebie i uzupełnienie może być mniej trwałe. W takim przypadku nie zniszczy się samo uzupełnienie, tylko ząb, który i tak już był zniszczony – wyjaśnia technik dentystyczny Denta-Port.

Licówki można też podzielić ze względu na materiał, z którego są wykonane.

Najprostsze licówki mogą być kompozytowe. Są wykonane z materiału żywicowego, tzw. plastikowe. Mogą być wykonane zarówno w pracowni, jak i w tzw. bondingu, który polega na naniesieniu kompozytu przez lekarza bezpośrednio na ząb. Licówki ceramiczne z kolei zawsze są wykonywane w pracowni protetycznej indywidualnie do potrzeb pacjenta. One mogą być wykonane z ceramiki wypalanej bądź też z ceramiki wykonanej w nowych technologiach, czyli wyfrezowanej lub z tlenku cyrkonu. Licówki z tlenku cyrkonu są o tyle mniej popularne, że potrzebują mieć nieco inny rodzaj szlifowania ze względu na właściwości samego materiału – wyjaśnia Katarzyna Hendzel-Subotowicz.

Często pacjenci mają obawy, czy jest to uzupełnienie trwałe. Eksperci zapewniają, że dobrze wykonane i założone licówki to rozwiązania na kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat.

Zdarza się, że zmieniamy prace protetyczne, które służyły komuś 30 lat. Wytrzymałość licówki porcelanowej tak naprawdę zależy od tego, jak postępuje zarówno technik, jak i lekarz. Jeśli z punktu widzenia technicznego wszystkie procedury są dopełnione dobrze, to licówka rzeczywiście będzie bardzo trwałym uzupełnieniem protetycznym – mówi ekspertka.

Stosowanie licówek wykluczają próchnica zębów, choroby dziąseł i zgryzu. Nie zalecane są też osobom, które zgrzytają zębami lub je zaciskają ze względu na możliwość uszkodzenia płatków lub ich odklejenie. O założone licówki trzeba dbać tak jak o szkliwo własnych zębów.

– Nie możemy gryźć długopisów, otwierać kapsli, obgryzać paznokci, bo to wszystko niszczy zęby i tak samo wpłynie na licówki – mówi Katarzyna Hendzel-Subotowicz.

20.03.2022 Niedziela.BE // źródło: newseria // tagi: licówki, stomatologia, zęby, uzupełnienie estetyczne, licówki porcelanowe, wybielanie zębów // mówi: Katarzyna Hendzel-Subotowicz technik dentystyczny w Denta-Port // fot. Shutterstock, Inc.

(sm)

 

Polska: W branży transportowej brakuje pracowników. Potrzebni są nie tylko kierowcy ciężarówek, ale także motorniczy, piloci, spedytorzy i koordynatorzy dostaw

Niedobór pracowników występuje zarówno w transporcie samochodowym, jak i kolejowym czy lotniczym. – Każdy z tych sektorów boryka się z deficytem osób o określonych kompetencjach. Ponad połowa osób pracujących w transporcie ukończyła 50. rok  życia i myśli o przejściu na emeryturę, a niestety nie ma wymiany pokoleniowej, bo w zawodzie brakuje młodych osób – mówi Cezary Maciołek, prezes zarządu Grupy Progres. Kolejną bolączką firm transportu drogowego jest pakiet mobilności, który spowoduje wzrost kosztów płacowych dla polskich przewoźników.

Gdy przeanalizujemy sytuację rynkową i liczbę ofert pracy, praktycznie każdy sektor w transporcie boryka się z deficytem pracowników i programami rekrutacyjnymi, zaczynając od transportu drogowego, poprzez transport kolejowy, morski, a kończąc na transporcie lotniczym. Każdy z tych obszarów ma nieco inne problemy i inną ich skalę, ale każdy z nich boryka się z deficytami konkretnych kompetencji – mówi agencji Newseria Biznes Cezary Maciołek.

W trudnej sytuacji jest transport drogowy. PWC i TLP już kilka lat temu alarmowały o powiększających się niedoborach zawodowych kierowców. Prognozy z raportu z 2019 roku „Transport przyszłości – perspektywy rozwoju transportu drogowego w Polsce 2020-2030” oceniały, że w tym roku będzie ich brakować ok. 200 tys. International Road Transport Union (IRU) ocenia, że luka na rynku to ok. 60 tys. osób, podobnie jak w Niemczech. Niedobór kierowców na rynku pracy jest wynikiem dynamicznego wzrostu obsługiwanego tonażu i pracy przewozowej.

Skala tego niedoboru jest gigantyczna. Jest to ogromne wyzwanie zarówno w transporcie krajowym, jak i międzynarodowym – mówi prezes Grupy Progres. –  Brak pracowników będzie wpływał proporcjonalnie na wzrost cen transportu, a więc musimy się przygotować na to, że będziemy więcej płacić za kuriera, za transport drogowy, morski czy kolejowy, co zresztą się dzieje, bo ceny biletów i transportu systematycznie rosną.

Luka na rynku pracy powoduje wzrost wynagrodzeń, co z kolei zwiększa koszty dla przewoźników. Co więcej, od lutego obowiązują ich przepisy drugiej części unijnego pakietu mobilności i zrewidowanej dyrektywy o pracownikach delegowanych, a to oznacza kolejne obciążenia. Według nowych regulacji kierowca przewożący towary do Niemiec czy Francji powinien otrzymywać takie wynagrodzenie jak kierowcy w danym kraju docelowym czy tranzytowym.

Jeżeli kierowca będzie pracował na terenie Niemiec, to jego stawka za jedną roboczogodzinę będzie wynosiła 9,50 euro, a nie 20 zł brutto, jak to ma miejsce w Polsce. A to oczywiście wpłynie na dodatkowe koszty dla przedsiębiorców i firm transportowych. Powstaje pytanie, jak branża sobie z tym poradzi, bo z pewnością te koszty zostaną przeniesione w dużej części na konsumentów, a więc na osoby, które z usług transportu korzystają. Nie wyobrażam sobie tego inaczej. Ten biznes jest dość nisko rentowny, działa na niskiej stopie opłacalności. W związku z tym prawdopodobnie transport wpłynie jeszcze bardziej na inflację, która w Polsce jest wysoka – przewiduje Cezary Maciołek.

Niedobory na rynku pracy występują także w transporcie miejskim. Zdaniem eksperta oferty pracy w tym segmencie nie są wystarczająco konkurencyjne – wynagrodzenia plasują się poniżej średniej krajowej, a w dobie COVID-19 kierowcy transportu publicznego są bardziej narażeni na zakażenia i kłopoty z tym związane.

Również transport kolejowy, który bardzo dynamicznie się rozwija w Polsce, boryka się z tym, że brakuje wyspecjalizowanych pracowników, którzy mogliby obsługiwać nowe tabory kolejowe i infrastrukturę. Na koniec roku 2019 mieliśmy prawie 100 tys. osób zatrudnionych w tym sektorze i niestety w ostatnich dwóch latach jest ubytek mniej więcej 2 tys. osób, które odchodzą z tej branży bądź przechodzą w wiek emerytalny – mówi prezes Grupy Progres.

PwC prognozuje, że również w transporcie drogowym do 2030 roku z rynku pracy odejdzie 40 proc. kierowców w związku z osiągnięciem przez nich wieku emerytalnego. Osoby poniżej 35. roku życia stanowiły w 2019 roku zaledwie 17 proc. wszystkich pracowników posiadających uprawnienia do wykonywania zawodu kierowcy. Mimo że to wśród młodych ludzi notowane jest największe bezrobocie, nadal brakuje chętnych do wyuczenia się zawodu i pracy w branży transportowej.

– Zawód kierowcy i sam transport nie ma moim zdaniem dobrego PR-u w kontekście pozyskiwania nowych pracowników, szczególnie osób młodych. Wynika to z tego, że preferencje osób wchodzących na dzisiejszy rynek pracy są nieco inne, a zawód kierowcy wymaga dużej dyspozycyjności, dostępności, bo to jest praca w weekendy, po godzinach i narażona na rozłąkę z rodziną. Dlatego młodzi ludzie często decydują się po prostu na inną ofertę – mówi Cezary Maciołek.

Na to wszystko nakłada się jeszcze prognozowany wzrost zapotrzebowania na przewozy, który wynika m.in. z ożywienia gospodarki i rozwoju e-commerce. Braki kadrowe dotyczą także innych zawodów, m.in. spedytorów i dyspozytorów. Poszukiwani są też specjaliści ds. transportu czy koordynatorzy dostaw.

– Pracodawcy starają się szukać różnych rozwiązań, od niestandardowych rekrutacji, przez dodatkowe pakiety benefitów, od poszukiwania bezpośredniego do pozyskiwania pracowników z innych firm. Natomiast te wszystkie działania nie zwiększają podaży pracowników – zauważa prezes Grupy Progres.

Jak podkreśla, potrzebne są inicjatywy zachęcające młodych do podejmowania pracy kierowcy, motorniczego czy pilota.

Na pewno sporym wyzwaniem jest to, żeby poprawić stronę wizerunkową, żeby zawód kierowcy był zawodem dobrze opłacanym, stabilnym, przewidywalnym i dającym satysfakcję, z drugiej strony, żeby kierowcy mieli odpowiednią infrastrukturę i czuli się dobrze w miejscach i organizacjach, w których pracują – mówi ekspert. – Szkolnictwo też wymagałoby pewnej restrukturyzacji w zakresie właśnie taboru, aut i całego systemowego podejścia do potrzeb rynkowych.

Kolejny aspekt to pozyskiwanie pracowników z innych regionów Europy i świata.

– Warto zwrócić uwagę na te mniej oczywiste kierunki, tam na pewno sięgną pracodawcy, nie mając już możliwości zatrudniania Polaków na miejscu. Wierzę w to, że te kierunki spowodują, że polski transport będzie się miał tak dobrze jak w ostatnich latach, bo w tym zakresie jesteśmy w czołówce europejskiej – mówi Cezary Maciołek.

20.03.2022 Niedziela.BE // źródło: newseria // tagi: pakiet mobilności, zatrudnienie kierowców, niedobór kierowców // mówi: Cezary Maciołek prezes zarządu w Grupa Progres // fot. Shutterstock, Inc.

(sm)

 

Rozrywka: Adrianna Kalska: Urodziny to dla mnie dzień jak każdy inny. Nie lubię wtedy skupiać na sobie uwagi, wolę pobyć sama

Urodziny nie są dla aktorki szczególną okazją do świętowania. To tylko kolejna kartka w kalendarzu i data jak każda inna. Nie ma więc w zwyczaju organizować hucznych imprez okolicznościowych ani też spotykać się ze znajomymi, nawet w kameralnym gronie. W tym dniu wybiera natomiast ciszę i samotność, bo jak przyznaje, czasem potrzebuje chwili na to, by pobyć sama ze sobą.

Adrianna Kalska zaznacza, że w dniu urodzin nie robi żadnych planów ani podsumowań. Dla niej w zasadzie poza cyfrą nic się wtedy nie zmienia, bo bez względu na wiek nadal zamierza prowadzić taki tryb życia jak dotychczas. Chce pracować, rozwijać się i podejmować kolejne wyzwania zawodowe. I choć ciężko jest jej pogodzić się z tym, że czas tak szybko płynie, to zamiast z niepokojem patrzeć w kalendarz, korzysta z tego, co przynosi jej każdy kolejny dzień, i próbuje czerpać z tego radość.

– Czas refleksji to ja mam codziennie, czas zabawy też mam codziennie. Urodziny to dla mnie dzień jak każdy inny. Po prostu idziemy do przodu, z każdą minutą jesteśmy coraz starsi i zbliżamy się do kresu – mówi agencji Newseria Lifestyle Adrianna Kalska.

Aktorka nie lubi otoczki, jaka towarzyszy urodzinom. Nie oczekuje też życzeń czy też okolicznościowych prezentów. W tym dniu woli pobyć w czterech ścianach, sama ze sobą, i poświęcić czas na drobne przyjemności.

– Szczerze mówiąc, tego dnia nie lubię skupiać uwagi na sobie, więc wolę nie pracować i mieć chwilę wyłącznie dla siebie. Ale to różnie bywa, oczywiście nie zawsze da się to zrobić – mówi Adrianna Kalska.

Bardziej niż swoje urodziny czy też imieniny aktorka woli celebrować ważne i symboliczne daty dla innych osób.

– Ja jednak wolę obchodzić urodziny czy uroczystości moich bliskich i wtedy sprawiać im przyjemność – zaznacza.

Adriannę Kalską można oglądać w serialach „M jak miłość” w TVP2 i w „Papiery na szczęście” w TVN7.

20.03.2022 Niedziela.BE // źródło: newseria // tagi: Adrianna Kalska, urodziny, świętowanie, impreza okolicznościowa, życzenia, refleksja, radość // mówi: Adrianna Kalska // fot. Shutterstock, Inc.

(sm)

 

Kuchnia: 3 przepisy z użyciem gruszek: sakiewki, sałatka, ciasto

W kuchni najlepiej sprawdzają się sezonowe produkty. Są smaczne, tanie i łatwo dostępne. Teraz w sklepach znajdziemy między innymi aromatyczne gruszki z polskich sadów. Podpowiadamy, jakie dania przygotować z ich udziałem.

Sakiewki z ciasta francuskiego z gruszką, serem pleśniowym i migdałami

Składniki:

1 opakowanie ciasta francuskiego
1 ser pleśniowy (np. camembert)
1 gruszka
25 g płatków migdałowych
1 jajko

Przygotowanie:

Ciastko francuskie rozkładamy i kroimy na kwadraty o wymiarach 5 cm x 5 cm. Gruszkę obieramy ze skórki, usuwamy gniazda nasienne i kroimy w drobną kostkę. Na każdy kwadracik kładziemy plasterek sera pleśniowego, kilka płatków migdałów oraz kawałki gruszki. Zamykamy w sakiewki, czyli prawy górny róg łączymy z dolnym lewym rogiem, a następnie lewy góry róg z prawym dolnym. Układamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i smarujemy roztrzepanym jajkiem. Jeśli zostały nam migdały można nimi udekorować sakiewki z wierzchu. Pieczemy w temperaturze 220 stopni ok. 15-20 minut, aż będą rumiane.



Sałatka z kurczakiem, gruszką i gorgonzolą



Składniki:

250 g filetu z kurczaka
1 łyżeczka masła klarowanego
1 gruszka
80 g sera typu gorgonzola
100 g roszponki
30 g orzechów włoskich
2 łyżki oliwy
1 łyżeczka miodu
1 łyżeczki musztardy
1 łyżka soku z cytryny
1 szczypta pieprzu

Przygotowanie:

Mięso czyścimy, kroimy na kawałki, doprawiamy delikatnie wedle uznania i smażymy na patelni. Gruszkę kroimy w plasterki, a ser w kostkę. Roszponkę dokładnie myjemy i układamy na półmisku. Na wierzch nakładamy kawałki kurczaka, ser i plastry gruszki. Posypujemy orzechami i skrapiamy dressingiem z oliwy, miodu, musztardy i soku z cytryny. Doprawiamy pieprzem.



Ciasto czekoladowe z gruszkami



Składniki:

2 duże gruszki
200 g mąki pszennej
40 g kakao
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
2/3 łyżeczki sody oczyszczonej
125 g jogurtu greckiego
2 jajka
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
150 g cukru
125 ml oleju roślinnego słonecznikowego albo rzepakowego

Przygotowanie:



W misce mieszamy mąkę, kakao, proszek do pieczenia i sodę oczyszczoną. W drugim naczyniu ubijamy jajka i cukier na puszystą masę. Dalej ubijając, powoli dodajemy olej. Następnie wsypujemy wymieszane suche składniki i dodajemy jogurt. Na sam koniec wlewamy ekstrakt waniliowy. Gruszki obieramy, wykrajamy gniazda nasienne i kroimy owoce na plastry. Spód formy wykładamy papierem do pieczenia, a boki smarujemy olejem lub masłem. Wykładamy ciasto do formy i układamy na nim plastry gruszek. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni Celsjusza. Pieczemy przez 50 minut.

20.03.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Shutterstock, Inc.

(sm)

 

Subscribe to this RSS feed