Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Wybory 2025. Kto był tuńczykiem, a kto hulajnogą? Tak było na „ryneczku”
Temat dnia: Kto nowym prezydentem Polski? Tak zagłosowali Polacy w Belgii
Polskie firmy odczułyby nagłe zniknięcie obcokrajowców z rynku
Słowo dnia: President
Belgia: Jedna osoba ranna w strzelaninie w Anderlechcie
Niemcy: Prawie połowa kobiet nie pracuje na pełen etat!
Polska: Wyniki wyborów. Trzaskowski wygrywa bardzo małą różnicą głosów
Belgia, Eeklo: 17-latka ciężko ranna po upadku z hulajnogi elektrycznej
Polska: A miało być już ciepło. Co teraz mówią synoptycy
Belgia, praca: Mniej utraconych miejsc pracy z powodu bankructw
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Firma pożyczkowa Bocian ma kłopoty. Przez lodówkę

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów stawia poważne zarzuty firmie pożyczkowej działającej pod szyldem Bocian. Okazuje się, że mogła zwabiać klientów w „finansowe pułapki”.

21 lat na rynku, 100-procentowy polski kapitał i 1800 pracowników i współpracowników. Tym na swojej stronie internetowej chwali się firma pożyczkowa Bocian. Właściwie to spółka Everest Finanse SA, która działa pod szyldem Bocian.

Teraz ma poważne kłopoty, które mogą zakończyć się karą w wysokości nawet 10 proc. rocznych obrotów. Jeśli tylko potwierdzą się zarzuty stawiane firmie przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Chodzi o udzielanie kredytów, przy okazji których Bocian pośredniczył w zawieraniu umów leasingu konsumenckiego. W ocenie urzędników taki leasing to sposób firmy na obejście obniżonych podczas pandemii limitów pozaodsetkowych kosztów pożyczek.

- Do UOKiK wpłynęły skargi konsumentów, że razem z aneksami do umowy pożyczki dostawali od Everest Finanse SA do podpisania umowy leasingu na sprzęt AGD, np. lodówki, kuchenki i RTV, np. telewizora czy smartfona, który mieli sprzedać powiązanej spółce Everest Finanse sp. z o.o. sp. k. Podkreślali, że nikt im wcześniej nie wyjaśnił, na czym polega taka umowa i jakie są jej koszty – alarmuje urząd.

Jedna ze zgłaszających się kobiet zawarła umowę pożyczki wraz z leasingiem konsumenckim. Otrzymała pieniądze – 2 tys. zł, ale zorientowała się, że chociaż regularnie spłacała zobowiązanie, to zaległości wyniosły aż 4 tys. zł. „Odsetki rosną w bardzo szybkim tempie. Nie potrafię ich nawet określić” – napisała w skardze.

Stąd właśnie kłopoty Bociana. UOKiK zarzuca firmie, że naruszyła zbiorowe interesy konsumentów, pobierając wyższe pozaodsetkowe koszty pożyczek, niż jest to dozwolone.

– (…) koszty kredytu konsumenckiego dla pożyczek trwających 30 dni i dłużej mogły wynieść maksymalnie 15 proc. plus 6 proc. za każdy rok trwania pożyczki, czyli, przykładowo, nie więcej niż 21 proc. całkowitej kwoty kredytu przy pożyczce udzielonej na rok. Dodatkowo, niezależnie od długości trwania pożyczki, poziom kosztów pozaodsetkowych nie mógł przekroczyć 45 proc. całkowitej kwoty kredytu konsumenckiego – wylicza urząd.

Kolejny zarzut dotyczy tego, że brakowało z strony firmy jasnych informacji o umowie przed jej podpisaniem.

– Konsumenci mają do tego niepodważalne prawo. Tymczasem wskutek działań firmy Everest Finanse mogli nie być zorientowani, jakie kwoty finansowania uzyskali jako kredyt konsumencki, a jakie ze sprzedaży przedmiotu leasingu. W dodatku z tytułu leasingu konsumenci ponosili bardzo wysokie koszty. Gdyby wiedzieli, że przepłacają za pożyczkę, mogliby się na nią nie zdecydować – wyjaśnia Tomasz Chróstny, prezes UOKiK.

24.08.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(ss)

 

  • Published in Polska
  • 0

Kupujemy tylko to, co niezbędne. Z zakupem auta czy telewizora czekamy na lepsze czasy

Co prawda w lipcu kupowaliśmy więcej niż rok temu, ale do naszych koszyków trafiały głównie artykuły pierwszej potrzeby. Rezygnujemy z kupna samochodów, motocykli, sprzętu RTV i AGD.

Sprzedaż detaliczna w lipcu była – jak podał GUS – o 2 proc. większa rok do roku i o 1,2 proc. większa niż w czerwcu. W tym czasie kupowaliśmy więcej odzieży, obuwia i tekstyliów (o 13,3 proc.), farmaceutyków i kosmetyków (o 10,2 proc.) oraz żywności, wyrobów tytoniowych i napojów (5,4 proc.).

Natomiast spadki sprzedaży dotyczą samochodów i motocykli (spadek o 15,1 proc.), paliw ciekłych, stałych i gazowych (o 13,8 proc.), a także mebli, AGD i RTV (o 5,3 proc.).

Według analityków banku Pekao – jak czytamy na Twitterze – „Nie jest prawdopodobnie przypadkiem, że według stanu na lipiec na plusie była głównie sprzedaż dóbr podstawowych i półtrwałych (żywność, farmaceutyki i kosmetyki, odzież i obuwie). Wynika to zarówno z hierarchii potrzeb oraz sztywności popytu (w pierwszej kolejności rezygnuje się z dóbr trwałych), jak i z dotychczasowych efektów napływu ukraińskich uchodźców – uważają.

I dodają, że nastroje konsumentów stale się pogarszają, a sprzedaż detaliczna utrzymuje się w trendzie spadkowym. Jak twierdzą, pod koniec roku dynamika sprzedaży detalicznej może spaść do wartości ujemnej.

– Oceniamy, że na przełomie 2022 i 2023 r. dynamika sprzedaży detalicznej towarów może spaść wyraźnie poniżej zera (do -3, -5 proc. rok do roku), a dynamika konsumpcji prywatnej prawdopodobnie przywita się w tym czasie z zerem –  cytuje ich komentarz serwis Strefa Biznesu.

Do tych niekorzystnych zmian przyczynił się m.in. wzrost inflacji, którą odczuwa już większość konsumentów. Ekonomiści podkreślają – jak czytamy w serwisie – że handel będzie się nieco „kurczył”, ale spadki nie będą drastyczne. Sytuację poprawią migranci, którzy cały czas napędzają sprzedaż towarów pierwszej potrzeby.

25.08.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(ss)

 

  • Published in Polska
  • 0

Rejestrujemy coraz mniej nowych samochodów

Spada liczba rejestracji nowych samochodów osobowych. Spada także ich produkcja. Dla klientów oznacza to dłuższy czas oczekiwania na nowe auta i wyższe ceny.

W pierwszej połowie tego roku liczba rejestrowanych aut spadła o 12,3 proc. w ujęciu rocznym – wynika z raportu KPMG i PZPM. W tym samym czasie wyprodukowano w Polsce 214,3 tys. pojazdów, co oznacza spadek rok do roku o 14,6 proc. Najgłębszy spadek odnotowano w produkcji samochodów osobowych – o ponad 23 proc.

– I niewiele wskazuje na to, żeby ten problem w najbliższych miesiącach mógł zostać rozwiązany – mówi Newserii Biznes Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.

I dodaje, że powodem kłopotów z dostępnością nowych samochodów jest przede wszystkim kryzys półprzewodnikowy, czyli znacznie mniejszą dostępność np. układów scalonych.

I to nie tylko w branży motoryzacyjnej, ale także w  IT, produkcji telewizorów, sprzętu grającego czy sprzętu AGD.

Ta sytuacja – w jego ocenie – może potrwać co najmniej do 2023 roku. Tym bardziej że dodatkowo skomplikował ją wybuch wojny w Ukrainie i sankcje nałożone na Rosję.

Problemy z produkcją przekładają się na sprzedaż samochodów, co z kolei widać w statystykach rejestracji. W okresie od stycznia do końca czerwca w Polsce zarejestrowano 212,4 tys. nowych samochodów osobowych, czyli o ponad 12 proc. mniej niż przed rokiem.

Liczba rejestracji samochodów dostawczych zmniejszyła się o ponad 18 proc. Spadki odnotowano także w kategorii aut ciężarowych (-2,5 proc.), przyczep i naczep (-8 proc.) oraz autobusów (-8,9 proc.) – czytamy w raporcie kwartalnym KPMG i PZPM.

– Branża motoryzacyjna jest w bardzo trudnym położeniu, choć oczywiście staramy się zrobić wszystko, żeby zaproponować klientom samochody jak najszybciej, takie, jakie chcą kupić, a nie takie, jakie akurat jesteśmy w stanie wyprodukować – mówi Newserii Biznes prezes PZPM. – Myślę jednak, że na normalność – w rozumieniu tej sprzed pandemii – jeszcze będziemy musieli poczekać.

Problemy z dostawami to jedna z przyczyn wyższych cen samochodów. Kolejnymi są szybko rosnące ceny surowców, stali i mniej korzystny w ostatnich miesiącach kurs złotego wobec euro.

– Jak widać, rzeczywistość nie jest zbyt optymistyczna – podsumowuje Jakub Faryś w rozmowie z serwisem.

24.08.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(ss)

 

Jeszcze więcej pieniędzy na dopłaty do ogrzewania. To pomoże?

Premier ogłasza, że gminy, powiaty i województwa otrzymają finansowy zastrzyk. Ma to ograniczyć wzrost cen za ogrzewanie.

Mateusz Morawiecki nie ukrywa, że to sposób na walkę z coraz bardziej widocznym kryzysem gospodarczym.

– Inwestycje to jest najzdrowszy i najlepszy mechanizm wychodzenia z kryzysu, który zapewniamy poprzez odpowiednie środki dla wszystkich jednostek samorządu terytorialnego – powiedział szef rządu podczas konferencji prasowej.

Dlatego właśnie państwo ma zamiar przeznaczyć aż 13,7 mld złotych na samorządy.

- 2,9 mln zł dla jednej gminy
- 6,1 mln zł dla jednego powiatu
- 32,7 mln zł dla jednego województwa

Na co mają zostać przeznaczone te pieniądze? Między innymi na „poprawę efektywności energetycznej oraz ograniczenie kosztów zakupu ciepła ponoszonych przez odbiorców”.
Wydatki mają oczywiście związek także z możliwym kryzysem energetycznym i nadchodzącym grzewczym. Pieniądze mają posłużyć do obniżenia wysokości rachunków za ogrzewanie. A te drastycznie rosną. Kolejne miasta albo już podniosły stawki, albo zaraz je podniosą. W górę idą także kwoty, jakie trzeba płacić za ciepłą wodę. Dotyczy to oczywiście osób korzystających z ciepłą systemowego, czyli w większości przypadków mieszkańców bloków.

Stąd właśnie kolejne działanie, które zaakceptował rząd. Ma to ograniczyć wzrost cen ciepła i kosztów podgrzania ciepłej wody dla gospodarstw domowych i instytucji, np. szkół czy szpitali.

Rekompensaty mają wynieść:

103,82 zł /GJ dla ciepła z węgla,
150,95 zł/GJ dla ciepła z gazu i oleju opałowego.

To ograniczy wzrost rachunków za ciepło. Gospodarstwa domowe zapłacą średnio o ok. 1012 zł mniej w przypadku, gdy źródłem ciepła jest węgiel, i ok. 3900 zł, gdy źródło ciepła zasilane jest gazem ziemnym – czytamy w rządowym komunikacie.

Kolejne 1,2 mld zł ma być przeznaczone na te szkoły i m.in. przychodnie zdrowia, które do ogrzewania wykorzystują węgiel, pellet czy olej opałowy.

– Poszerzamy nasz arsenał narzędzi wsparcia, żeby wszyscy obywatele mogli z tego skorzystać. Wsparcie obejmuje też tak zwane podmioty wrażliwe – szpitale, szkoły. Ciepło systemowe musi być tańsze również dla nich – mówił Morawiecki.

Ceny ciepła systemowego mają być ograniczone. Rząd dopuszcza podwyżki stawek maksymalnie o 40 procent.

Dodajmy, że całość uzupełniają już wcześniej ogłoszone dopłaty dla gospodarstw domowych:

3000 zł – w przypadku, gdy głównym źródłem ciepła jest kocioł na paliwo stałe zasilany peletem drzewnym albo innym rodzajem biomasy,
2000 zł – w przypadku, gdy głównym źródłem ciepła jest kocioł olejowy,
1000 zł – w przypadku, gdy głównym źródłem ciepła jest kocioł na paliwo stałe, kominek, koza, ogrzewacz powietrza, trzon kuchenny, piecokuchnia albo piec kaflowy na paliwo stałe, zasilane drewnem kawałkowym,
500 zł – w przypadku gdy głównym źródłem ciepła jest kocioł gazowy zasilany skroplonym gazem LPG.


24.08.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. KPRM

(ss)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed