Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia rozbiła dużą siatkę handlarzy bronią!
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (wtorek 10 czerwiec 2025, www.PRACA.BE)
Belgijska poczta chce przekształcić się w lidera logistyki!
Polska: Praca w wakacje. Jak i za ile zrobić badania do gastronomii?
Belgia: Mniej utraconych miejsc pracy w wyniku bankructw
Belgia: Spożywamy więcej nabiału
Belgia: „Budowa linii metra nr 3 potrwa dłużej”
Bruksela na 34. miejscu wśród „najlepszych miast na świecie”
Belgia: Iggy Pop i Sex Pistols wśród gwiazd Lokerse Feesten!
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (poniedziałek 9 czerwiec 2025, www.PRACA.BE)
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Czeka nas wysyp grzybów, tyle że później. Sprawdź, dlaczego tak jest

W tym sezonie grzybów w lasach nie powinno zabraknąć. W większości regionów – w ocenie ekspertów – mamy już początek ich wysypu.

Jego zwiastunem „są wysyp maślaków i pierwsze młode podgrzybki oraz prawdziwki. W tym roku zbiega się on z masowym wysypem czubajki kani” – dowodzi Marek Snowarski, ekspert grzyby.pl.

I dodaje: „Rozkład wysypu jest dość nierównomierny. Obszary zapóźnione doszlusują na dniach, a te najbardziej suche dopiero w październiku. Szykuje się tego roku obfity sezon”.

Musimy poczekać do przełomy września i października

Najlepszy czas na zbieranie grzybów według znawców przedmiotu jest od połowy września do pierwszych przymrozków. Dodajmy od razu, że niektóre można zbierać cały rok, także zimą.

A jak jest w tym roku? Grzybiarze skarżą się, że susza spustoszyła lasy. W efekcie grzybów prawie nie ma.

Na szczęście prognozy pogody na najbliższe tygodnie są bardziej optymistyczne. Synoptycy zapowiadają opady.

Jak oceniają grzybiarze – a w mediach społecznościowych nie brakuje ich opinii – w tym roku na masowy wysyp grzybów możemy liczyć w ostatniej dekadzie września lub na początku października.

Tę ich opinię podziela ekspert grzyby.pl. Podkreśla, że w sezonie 2024 na prawdziwy wysyp grzybów „poczekamy do ostatniej dekady września i początku października”.

Ale – jak dodaje – warto, bo wysyp „może być szczególnie obfity i w całym kraju. Przesłankami do tego jest, obok wilgoci, wygrzana gleba i brak większych (poza lokalnymi) letnich wysypów grzybów”.

Dlaczego jesienny wysyp grzybów z roku na rok zaczyna się później?

Marek Snarowski wskazuje przyczynę: cieplejszy klimat. To sprawia, że „o ile 20-30 lat temu masowy wysyp kojarzył się przeważnie z wrześniem, teraz często jest to październik”.

I dodaje, że „jeśli ociepli się na tyle, że będzie, jak przewidują, bliżej nam do klimatu śródziemnomorskiego, to tak jak tam zasadniczy wysyp grzybów może przesunąć się na listopad-początek stycznia”.

Ta zmiana ma dla grzybiarzy taki minus, że wtedy „dni są znacznie krótsze niż we wrześniu. Zdecydowanie poniżej 12 godzin”.

To jednak rzeczywistość, w której będziemy teraz żyli. Jak przypominają naukowcy w liście do marszałka Sejmu, sami sobie jesteśmy winni. I jeżeli czegoś nie zrobimy, będzie jeszcze gorzej.

Gdzie nie można zbierać grzybów? Przypominamy

W polskich lasach grzyby można zbierać za darmo i właściwie bez ograniczeń, ale niestety nie wszędzie. I prawo wyraźnie to określa. A zatem – przypominają

Lasy Państwowe – nie wolno tego robić:

na obszarach chronionych: w rezerwatach i parkach narodowych,
na uprawach do 4 m wysokości,
w drzewostanach nasiennych i powierzchniach doświadczalnych,
w ostojach zwierzyny,
na terenach należących do wojska.

Dodajmy, że kary za zbieranie grzybów w miejscach zakazanych prawem być różne. I tak:

za zbieranie grzybów w miejscach, gdzie obowiązuje stały lub czasowy zakaz wstępu do lasu, możemy zapłacić mandat do 500 zł;
za zbieranie grzybów w miejscach, które są chronione, kara może wynieść nawet do 5000 zł.


25.09.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sw)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Niektóre szkoły utrudniają rodzicom wgląd w klasówki dziecka. Nielegalnie

Rodzice domagają się stałego dostępu do ocenionych prac swoich dzieci, bo chcą obserwować, jakie postępy robią. Szkoły i nauczyciele nie zawsze im to ułatwiają.

W niektórych szkołach dostęp do takich dokumentów bywa ograniczany do specjalnych sytuacji, jak zebrania rodzicielskie.

Konflikty o oceny

Nauczyciele często obawiają się – jak podaje Portal dla Edukacji – że udostępnienie prac uczniów może doprowadzić do zakwestionowania przez rodziców ich decyzji w sprawie ocen. Konflikty o oceny stają się szczególnie częste w momencie, gdy rodzice uważają, że nauczyciel był zbyt surowy.

Tego typu sytuacje generują dodatkowy stres dla nauczycieli, którzy muszą bronić swoich decyzji i tłumaczyć, dlaczego np. jeden błąd pozbawił ucznia cennego punktu i tym samym wyższej oceny. Pedagodzy próbują znaleźć balans między przejrzystością wobec rodziców a ochroną swojej autonomii w procesie oceny.

Prawo stoi po stronie rodziców

Kilka lat temu Ministerstwo Edukacji Narodowej jasno określiło, że nauczyciele są zobowiązani do udostępniania prac pisemnych zarówno uczniom, jak i rodzicom. Ograniczanie tego prawa do wyznaczonych spotkań czy godziny dostępności nauczyciela jest niezgodne z przepisami.

Rodzice mają więc prawo obejrzeć prace swoich dzieci również poza wyznaczonymi terminami, np. poprzez możliwość ich sfotografowania. Jednak w praktyce często spotykają się z odmową. Jedna z matek na forum internetowym skarżyła się, że nauczycielka syna odmówiła jej tej możliwości, mimo że korzysta z niej od 20 lat w innych szkołach.

Również z wyroku WSA w Opolu z 2022 roku wynika, że sprawdziany i kartkówki stanowią informację publiczną. Oznacza to, że rodzice mają prawo do wglądu w prace, a szkoły powinny udostępniać je nie tylko w czasie zebrań, ale również na inne sposoby.


28.09.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sw)

Polska: Powódź wpłynie na ceny w sklepach w całej Polsce? Opinie są podzielone

Przewidywania są rozbieżne. Jedni oceniają, że powódź nie podwyższy cen w sklepach. Inni mówią, że będzie odwrotnie.

Nie tylko zniszczone domy, mosty, drogi i ulice, ale także zalane całkowicie zakłady produkcyjne i pola uprawne. Takie są skutki przetaczającej się po Odrze fali powodziowej.

Nie trzeba być finansistą, żeby się domyślać, że zalanie tak dużego obszaru kraju może odbić się na całej polskiej gospodarce. To z kolei prowadzi wprost do wyższych cen w sklepach.

Może producenci nie podniosą cen

– Powódź nie będzie miała wpływu na ceny w sklepach, chyba że będziemy mieli do czynienia ze spekulacją i próbą wykorzystania sytuacji. Wszystkiego można się spodziewać, handel z przetwórstwem mogą szukać okazji do kilkuprocentowego zarobku. Rolnik nie ma na to jednak żadnego wpływu – mówi „Faktowi” Marek Sawicki z PSL, były minister rolnictwa.

Jest dobrej myśli i tłumaczy, że powódź nie wystąpiła w regionach typowo rolniczych. To daje nadzieje, że skala zniszczeń nie wpłynie na ceny produktów spożywczych.

Podobnie jak Sawicki sytuację ocenia Henryk Kowalczyk z PiS, także były minister rolnictwa. Mówi, że zniszczenia nie dotknęły aż tak wielkiej produkcji, żeby obawiać się drożyzny.

– To jest jednak bardzo niewielki fragment produkcji rolnej. Dotyczy głównie kukurydzy i buraków, reszta jest po zbiorach. Ewentualne skutki będą odczuwalne w przyszłym roku, a nie teraz. Chociaż zawsze mogą być próby podniesienia cen – zastrzega.

Chodzi nie tylko o rolnictwo

Takie uspokajające słowa kłócą się trochę z innymi analizami. Bo inni eksperci oceniają, że usługi i produkty będą jednak droższe. Zdaniem analityków PKO Banku Polskiego, gdy ruszy odbudowa po powodzi, podrożeją ceny usług budowlanych i materiałów.

I to nie koniec, bo taki ruch zacznie łańcuszek drożyzny. Skoro materiały budowlane będą droższe, to więcej trzeba będzie zapłacić za nowe mieszkania.

Andrzej Prajsnar, ekspert portalu RynekPierwotny.pl. Jeszcze kilka dni temu ostrzegał, że wzrost cen będzie najbardziej widoczny na terenach powodziowych – w województwach śląskim, dolnośląskim i opolskim.

To jeszcze nie wszystko. Bo odbudowane domy trzeba będzie wyposażyć. Wyrzucić zniszczone pralki i lodówki, a zastąpić je nowymi. Oznacza to, że ceny AGD mogą pójść w górę.


24.09.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. KG PSP / Canva

(sw)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Rząd Tuska nielegalny? Przez jedno słowo

Ta zwani neo-sędziowie orzekli, że rząd Donalda Tuska jest nielegalny i został powołany nieprawidłowo. I podali powód. Niesamowite.

13 grudnia 2023 roku. Zostaje powołany rząd KO – TD – Nowej Lewicy, na czele którego staje Donald Tusk. To wielka zmiana i to nie tylko polityczna, ale także językowa.

Kobiety, które weszły do rządu proszą, żeby nie mówić na nie „pani minister” tylko „ministra”. To od razu wzbudza emocje i dyskusje nie tylko językoznawców.

Ministra wraca, bo nie ma jej w Konstytucji

Dlaczego przypominamy o „ministrze”? Bo teraz to słowo stało się narzędziem w rękach neo-KRS.

Przypomnijmy to, że to Krajowa Rada Sądownictwa ukształtowana na podstawie ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. (za czasów PiS), która – zdaniem obecnej władzy – nie jest w pełni legalna i nie powinna istnieć w takiej formie. Stąd przedrostek neo- przed JKRS

Wróćmy jednak do tematu. Kiedy członkowie rządu byli powoływani, musieli wygłosić słowa przysięgi:

„Obejmując urząd Prezesa Rady Ministrów (wiceprezesa Rady Ministrów, ministra), uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji i innym prawom Rzeczypospolitej Polskiej, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem”.

Przysięga może być złożona z dodaniem zdania „Tak mi dopomóż Bóg” – brzmi art. 151 Konstytucji.

Tymczasem kobiety wchodzące do rządu użyły słowa „ministra”.

Jedno słowo, którym neo-sędziowie uderzyli w rząd

Właśnie do tego przyczepiła się neo-KRS. Uznała, że użycie feminatywu przez ministry przy składaniu przysięgi jest niezgodne z Konstytucją, bo treść roty jest w ustawie zasadniczej dokładnie podana. Zmiana choćby słowa sprawia, w ocenie neo-sędziów, że ministry nie są ministrami, a „komisarzami działów administracji rządowej”. To z kolei sprawia, że cały rząd Tuska jest nielegalny, bo „jest organem tożsamym do Rady Ministrów, o jakiej stanowi Konstytucja”.

– Chyba absurdem, z mojej perspektywy, jest dzisiaj rozmawiać o rzeczach niepoważnych. My się naprawdę koncentrujemy na powodzi. Jeżeli są instytucje publiczne, które tego nie widzą, mogę im tylko współczuć – komentuje ministra edukacji Barbara Nowacka.

– Nie widzę tu żadnych powodów, żeby rząd był zdestabilizowany. Powiem więcej: żeby rząd zwrócił na to jakąś większą uwagę – dodaje Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra funduszy i polityki regionalnej.


24.09.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva / Ministry w rządzie Donalda Tuska: Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Katarzyna Kotula, Izabela Leszczyna, Barbara Nowacka

(sw)

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed