Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (wtorek 6 maja 2025, www.PRACA.BE)
W 2024 roku rekordowe korki na flamandzkich autostradach!
Polska: Poważne zmiany w L4. Sprawdź, co z zasiłkiem chorobowym
Belgia: „Brukselczycy nie oszczędzają”
Flandria: Okres spłaty kredytu na kaucję wydłużony do 3 lat
Flamandzki rząd przekaże 70 mln euro na zdrową żywność w szkole
„Stres w pracy zabija rocznie 10 tys. Europejczyków"
Belgia: Co w ciągu roku podrożało najbardziej, a co potaniało?
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (poniedziałek 5 maja 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Coraz częściej ubezpieczamy swoje rowery!
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Shrinkflacja i skimpflacja. Tak producenci czyszczą nasze kieszenie

Inflacja to nie tylko wszechobecna drożyzna. To także pewne techniki, których zadaniem jest zmylenie konsumenta. Jak?

Gościem TVN24 w programie „Polska i świat” był ekonomista Michał Pronobis, który opowiadał o sztuczkach stosowanych przez niektórych przedsiębiorców. Shrinkflacja i skimpflacja to pojęcia, które – choć brzmią zabawnie – w rzeczywistości z uśmiechem nic wspólnego nie mają. Oznaczają bowiem, że konsumenci mogą kupić ten sam produkt w podobnej cenie, jednak będzie albo gorszej jakości, albo mniejszy. Podobna zależność dotyczy również usług.

To masło jakieś mniejsze…



– Kupujemy ten sam produkt, ale on jest zrobiony z gorszej jakości półproduktów albo dzwonimy na call center, a tam pracuje mniej ludzi i w związku z tym dłużej czekamy. Usługa niby jest ta sama, w tej samej cenie, ale gorszej jakości – wyjaśnił ekspert. – W czasach wysokiej inflacji duzi gracze mogą sobie pozwolić na stosowanie takich tricków w stosunku do konsumentów – mówił w TVN24 Pronobis.



Dobrym przykładem mogą być najpopularniejsze w polskich domach produkty, o których wspominał w TVN24 Andrzej Gantner z Polskiej Federacji Producentów Żywności.



– W Polsce jeszcze niektórzy pewnie pamiętają, że kostka masła to było 250 gramów. Teraz to 170 gramów, a kto wie, czy zaraz nie będzie mniej. Widzimy na półkach chleby, które mają dużo mniejszą gramaturę niż tradycyjny bochenek, a jak zaczniemy przeliczać na kilogramy, to cena wcale nie jest już taka niska – analizował.



Nie możemy czuć się oszukani



Dlatego w interesie konsumenta jest czytanie etykiet. Producent może zmienić gramaturę czy skład towaru, jednak – jeśli jest to zgodnie z prawdą opisane na etykiecie – kupujący może mieć pełną wiedzę w tej kwestii. Pod warunkiem, że zechce z niej skorzystać. Bo jeśli nie...

– ...to sami siebie oszukaliśmy. Nie przeczytaliśmy dokładnie, a jeśli producent dał mniej, to wtedy on by oszukał i może czekać go sankcja – podkreślał Andrzej Gantner pytany, czy możemy czuć się oszukani.

15.07.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

Polska: Wakacje kredytowe. Prezydent podpisał ustawę. Jakie jeszcze przepisy wejdą w życie?

Andrzej Duda dotrzymał obietnicy i podpisał ustawę wprowadzającą wakacje kredytowe. - Ktoś będzie musiał zapłacić za te wakacje - ocenia ekspert. To nie jedyna zmiana w prawie.

Wakacje kredytowe to nic nowego w polskim systemie bankowym, bo praktycznie w każdym banku można skorzystać z takiej opcji. Zazwyczaj jest to rozwiązanie dostępne co kilka lat, ale nie zawsze korzystne dla kredytobiorcy. Dlatego zanim podejmiemy decyzję, trzeba wszystko dobrze policzyć. Bo taki ruch oznacza dłuższy okres kredytowania lub wyższe kolejne raty.

Ustawa, którą podpisał Andrzej Duda, zmienia zasady gry. Wakacje kredytowe będą przysługiwały każdemu spłacającemu kredyt złotówkowy zaciągnięty przed 1 lipca tego roku.

Z zapisów ustawy można skorzystać tylko w przypadku jednego kredytu mieszkaniowego.

Na czym polega ten system?

Klient banku będzie mógł zwiesić spłatę czterech rat w tym roku i czterech w 2023 r. (po jednej na kwartał).

Dotyczy to zarówno części kapitałowej, jak i odsetkowej. Nie wiążą się z tym żadne kłopoty, np. zwiększenie oprocentowania kredytu.

Dodajmy jeszcze, że ten okres bez rat formalnie (w tym roku) podzielony jest na okresy: od 1 sierpnia 2022 r. do 30 września 2022 r. w wymiarze dwóch miesięcy i od 1 października 2022 r. do 31 grudnia 2022 r. - także w wymiarze dwóch miesięcy.

Problem w tym, że ustawa wejdzie w życie 28 lipca, a to oznacza że kredytobiorcy będą mieli dwa dni na złożenie do swojego banku wniosku o uruchomienie wakacji. Mogą nie zdążyć. Tym bardziej że bank ma 21 dni na ustosunkowanie się do wniosku. Tyle że zgodnie z ustawą spłata kredytu zostaje zawieszona w momencie doręczenia bankowi wniosku.

Bankom się to nie podoba

Tak samo jak i to, że z tego rozwiązania może skorzystać każdy. Dlatego banki apelowały, żeby wakacje były tylko dla osób w najtrudniejszej sytuacji finansowej.
Dr Piotr Bodył-Szymala, radca prawny, Monitor Prawa Bankowego, w programie Newsroom WP: - W skrajnym scenariuszu, zakładając, że wszyscy uprawnieni skorzystają z wakacji kredytowych, koszt będzie wynosił 20 mld zł.

Jeśli dużo osób z tego skorzysta, to będzie to coś więcej niż pomaganie, dlatego że w tej chwili nie więcej niż 15-20 proc. kredytobiorców ma problemy finansowe. To oznacza, że przeznaczają na raty więcej niż 50 proc. swoich dochodów. Swoją drogą, takie pytanie: kto był na darmowych wakacjach? Bo ja nigdy. Ktoś zatem i za te wakacje będzie musiał zapłacić.

Andrzej Duda apeluje do banków, aby nie utrudniały składania i przyjmowania wniosków.

Dopłata do rat

Wakacje to nie jedyna zmiana, jaką wprowadza ustawa. Kolejny ważny punkt to dopłaty do kredytów. Takie rozwiązanie już działa, ale teraz będzie mogło z niego skorzystać więcej osób.

Od 2023 r. kredytobiorcy mający problem ze spłatą zobowiązań, którzy np. stracili pracę, będą mogli starać się nawet o 24 tys. zł (na 2 lata) jako dopłatę do rat. Potem te pieniądze trzeba będzie państwu oddać, ale część może zostać umorzona.

14.07.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

Polska: Domy dziecka. Nikt nie sprawdza, czy pracownik nie jest przestępcą seksualnym

Do domów dziecka przyjmowani są pracownicy bez sprawdzenia ich przeszłości kryminalnej. Nawet jeśli chodzi o przestępstwa seksualne wobec najmłodszych.

– Umieszczenie w placówce i rozdzielenie z rodziną biologiczną jest traumatycznym przeżyciem, które mocno odbija się w psychice dziecka. Z tego względu podejmowane w placówkach działania opiekuńczo-wychowawcze muszą być nakierowane na zindywidualizowane potrzeby wychowanków oraz stanowić spójny i chronologiczny ciąg zdarzeń, w których aktywnie uczestniczą nie tylko wychowawcy, ale też specjaliści – przypomina w swoim najnowszym raporcie Najwyższa Izba Kontroli.

Raport NIK pokazuje, że z domami dziecka w Polsce nie jest dobrze.

Przypomnijmy, że te placówki miały 8 lat – do końca 2020 roku – na przystosowanie się do nowych przepisów. A te m.in. wskazują, że w domu dziecka nie może być więcej niż 14 podopiecznych. Kontrolerzy zbadali sytuację w kilkunastu placówkach z województw podkarpackiego, lubelskiego, świętokrzyskiego i warmińsko-mazurskiego.

Okazało się, że dzieci w placówkach było więcej, niż zezwalają na to przepisy. Czasami nawet o 16 osób.

– W każdej placówce zapewniono dzieciom całodobową opiekę i zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych, ale realizacja zadań opiekuńczo-wychowawczych nie spełniała ustawowych założeń – punktuje NIK.

Okazuje się, że w 8 placówkach wychowankowie nie zostali objęci działaniami specjalistycznymi. W jednej z nich pozbawiono dzieci „kompleksowej pomocy adekwatnej do zdiagnozowanych potrzeb”. Tylko w 3 miejscach był zapewniony psycholog, pedagog i terapeuta. W innych przypadkach dzieci z problemami wysyłano do zewnętrznych specjalistów, co nie zapewniało stałej opieki.

Kiedy podopieczny przyjmowany jest do domu dziecka, trzeba przygotować profesjonalną diagnozę dotyczącą jego stanu i potrzeb. Często tego nie robiono lub takie dokumenty powstawały bardzo późno. Zdarzało się, że nawet 1021 dni od przyjęcia dziecka do placówki.

Uderza także to, że do domu dziecka mogą być skierowane dzieci mające co najmniej 10 lat. Jak to wygląda w praktyce?

– W większości skontrolowanych placówek nie przestrzegano ustawowo określonego minimalnego wieku wychowanków. Umieszczano w nich jednomiesięczne, a nawet tygodniowe dzieci, co powodowało konieczność zapewnienia im zwiększonej opieki, a w konsekwencji wpływało na obniżenie poziomu realizowanych zajęć opiekuńczo-wychowawczych wobec pozostałych – punktuje NIK.

Uwagę zwraca jeszcze jeden, bardzo poważy problem. Otóż w domach dziecka pracują osoby bez właściwego wykształcenia, poza tym jest za mało wychowawców, ale najgorsze, że: – W 10 placówkach brakowało dokumentów potwierdzających m.in. nieskazanie prawomocnym wyrokiem pracowników za umyślne przestępstwo czy brak przeciwwskazań do świadczenia pracy. Również w 10 domach dziecka nie weryfikowano danych pracowników w Rejestrze Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym – podkreśla raport NIK.

15.07.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

Polska: Podrobił podpisy kursantów. Po 8 latach 177 osób może stracić prawo jazdy

Kursanci Krzysztofa P., który prowadził szkołę nauki jazy w Mysłowicach, z powodzeniem przeszli egzaminy i uzyskali zezwolenie na prowadzenie samochodów osobowych. Był 2014 rok.

Po pewnym czasie 177 kierowców nieoczekiwanie otrzymało z Urzędu Miasta w Mysłowicach informację, że uprawnienia zostaną im odebrane. Okazało się, że kursy były nieprawidłowo przeprowadzone – zajęcia teoretyczne oraz zagadnienia związane z pierwszą pomocą nie zostały przekazane kursantom w należyty sposób. Co więcej, w dokumentach potwierdzających udział w zajęciach miały znaleźć się podrobione podpisy uczestników szkolenia.

Mężczyzna został skazany prawomocnym wyrokiem – poinformował „Dziennik Zachodni”.



– Nie byliśmy zupełnie świadomi, że te zajęcia odbywają się w niewłaściwy sposób. W 2017 roku zostaliśmy wezwani na policję, gdzie pokazano nam podpisy pod tym, że mieliśmy odbywać zajęcia z teorii oraz z ratownikiem medycznym. Odpowiedzieliśmy zgodnie z prawdą, że to nie są nasze podpisy. Okazało się, że właściciel szkoły je podrobił – powiedział dziennikowi Daniel Kucharczuk, jeden z poszkodowanych.



W tej sytuacji Sąd Rejonowy w Mysłowicach stwierdził, że kursanci nie odbyli części teoretycznej szkolenia. Kierowcy złożyli odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, który jednak zgodził się ze zdaniem sądu w tej kwestii.



Odwołali się do urzędu



Po kilku latach poruszania się po drogach kierowcy, którzy mają stracić uprawnienia, odwołali się również do Urzędu Miasta w Mysłowicach. Wydaje się jednak, że i tą drogą poszkodowani nie zdołają wywalczyć sprawiedliwości.



– W przypadkach złożonych przez kierowców odwołań Samorządowe Kolegium Odwoławcze podtrzymało wszystkie decyzje organu pierwszej instancji. Spora część dokumentacji nadal podlega rozpatrzeniu przez kolegium i sprawy są w toku. Od decyzji wydanych przez SKO stronom przysługuje możliwość ich zaskarżenia do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego – powiedziała DZ Aneta Grabowska, naczelniczka Wydziału Spraw Obywatelskich Urzędu Miejskiego w Mysłowicach.



Jeśli te decyzje zostaną podtrzymane, kierowcy z 8-letnim już doświadczeniem będą znowu musieli podejść do kursu i zdać egzaminy na prawo jazdy. Za opłatą.

14.07.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. News4Media

(sl)

 

Subscribe to this RSS feed