Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: 6 walońskich gmin zobowiązało się do wspierania dialektów regionalnych
Belgia: Wskaźnik zatrudnienia wśród migrantów osiągnął rekordowy poziom
Polska: Ile włożyć do koperty ślubnej w tym sezonie? To zależy, ile wychodzi za talerzyk
Z belgijskiego muzeum skradziono cesarski, chiński „dzban na wino”
Belgia: Pogoda na 26 kwietnia
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (piątek 26 kwietnia 2024, www.PRACA.BE)
Belgia: Udostępniono dodatkowe bilety do Royal Greenhouses w Laeken!
Polska: Dopłaty do mieszkań? Niekoniecznie. Polacy czekają na inną pomoc. Sprawdź – jaką
Belgia: W ten weekend Hangar Festival powita 10 tys. gości!
Polska: Łowy na grubą zwierzynę pachną grubymi pieniędzmi. Zostawiają je zagraniczni myśliwi

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Irytujący skrzydlaci sąsiedzi (cz.46)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Irytujący skrzydlaci sąsiedzi (cz.46) Fot. Shutterstock, Inc.

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur


Irytujący skrzydlaci sąsiedzi

W książce mojego autorstwa, która nosi tytuł „Słowa do użytku wewnętrznego” znajduje się felieton, opowiadający historię moich skrzydlatych sąsiadów. Opisuję w nim, jak pod dachem naszego domu gniazdo uwiła para kosów. Bardzo lubiłam naszych ptasich lokatorów. Pamiętam weekendowe poranki, gdy można było dłużej poleżeć w łóżku i nieco poleniuchować. Wsłuchiwałam się wtedy w hałas, który robiły głodne pisklęta. Nadal we wspomnieniach jest to dla mnie esencja wiosenności. Skrzydlaci rodzice uwijali się w pocie czoła, aby zamknąć małe dzióbki. Takich sąsiadów mieć, to sama przyjemność. Później obserwowałam naukę latania upierzonej młodzieży, była niczym jeden z ciekawszych seriali na Netflixie. Dopingowałam zarówno rodzicom, jak i dzieciom. Jednemu z maluchów niestety się nie udało. To był bardzo smutny dzień. Wiedziałam, że ptaki lubią wracać na stare miejsca, więc spodziewałam się w kolejnym roku podobnych przeżyć. Kosy wróciły, ale historia nie była już tak wiosennie wzruszająca. Przypominała raczej bardzo krótką wojnę.  

Prawie natychmiast po powrocie kosów pod nasz dach przybyła para kawek i przepędziła naszych sąsiadów. Kawki natychmiast zadomowiły się w nieswoim gnieździe a my bardzo szybko przekonaliśmy się, że nowi sąsiedzi nie są nawet w połowie tak sympatyczni, jak ich poprzednicy. Ptaki hałasowały okropnie i to nie były piski pisklaków. Wszystko, co robiły słychać było w domu, jednak nie to było najgorsze. Z niewiadomych nam przyczyn, być może te ptaki mają takie zwyczaje, do „naszych” kawek regularnie przylatywała inna para tych czarnych ptaków. Już podczas pierwszej wizyty można było odnieść wrażenie, że ptaki przybyły tylko po to, by po chwili urządzić pod naszym dachem straszliwą awanturę. Kłóciły się okropnie a w powietrzu latały pióra (dosłownie). Po jakimś czasie skrzydlaci goście odlatywali, aby wrócić następnego dnia. Z powodu tych ptasich awantur postanowiliśmy, że gdy już wylęgną się młode i odlecą, zlikwidujemy gniazdo i na ile to możliwe, wypełnimy przestrzeń pod dachem tak, aby w kolejnych latach nie było tam miejsca na nowe gniazda.

Udało się i kilka lat mieliśmy spokój, do ubiegłego tygodnia. Kilka dni temu zauważyłam, że pod dach znów zaczynają wchodzić kawki. Natychmiast zaczęły hałasować i natychmiast powróciły wspomnienia awantur. Ptaki szybko zwróciły naszą uwagę oraz uwagę naszych ludzkich sąsiadów.

Postanowiliśmy, że gniazdo musi zniknąć od razu, zanim ptaki złożą jajka. Serce mi drżało na myśl, że mogą już tam być. Nie chciałam im niszczyć domu. Ptaki te są okropne, ale mimo wszystko to żyjące stworzenia, zakładają domy i rodziny. A one latały wciąż tam i z powrotem, przynosząc kolejne gałązki. A co jeśli rynna się zerwie? Albo zatka? Co począć?

Nie było wyjścia. Stwierdziliśmy, że zbrodni dokonać trzeba, ale sami nie damy radę, więc wezwaliśmy specjalistę. Przybył z długą drabiną i wspiął się pod sam dach. Ku naszej uldze okazało się, że ptaków już tam nie ma i że wcale nie wiły gniazda. Z jakiś powodów przynosiły i składowały u nas bardzo długie gałęzie. Specjalista wszystkie wyjął a ja nadal nie potrafię pojąć, w jaki sposób ptaki zaciągnęły je pod dach. Szczelina jest na tyle duża, że mieści się w niej ptak lub ludzka ręka. Natomiast prawie wszystkie gałęzie były, co najmniej dwa razy dłuższe od samych ptaków. Nie jestem specjalistką od ptasich gniazd, ale tych gałęzi użyłby raczej bocian a nie kawka. Co one tam robiły? Dlaczego zbierały te gałęzie? I jak tak długie fragmenty udało im się wciągnąć w tak wąskie wnętrze? Nie wiem i to prawdopodobnie na zawsze pozostanie już kawkową tajemnicą.


Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka



19.04.2020 Niedziela.BE // Fot. Shutterstock, Inc.  

(as)

Last modified onwtorek, 21 kwiecień 2020 16:07

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież