Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Tylu Polaków przeprowadziło się do Flandrii
Belgia zwróciła Egiptowi sarkofag sprzed 3000 lat
Bob Dylan ponownie wystąpi w Belgii!
Temat dnia: W tych regionach jakość życia najwyższa
Słowo dnia: Prachtig
Belgia: Ile za dom w Limburgii?
Niemcy: Większość zagranicznych studentów chce pozostać w kraju
Belgia: Codziennie Internet? Niektórzy radzą sobie bez
Belgia: Brugia walczy z turystami kradnącymi kostki brukowe!
Belgia: Żydzi wzywają do dekryminalizacji obrzezania
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Kiedy Sławosz Uznański-Wiśniewski wróci do Polski? Tu czeka na niego kolejna misja

Sławosz Uznański-Wiśniewski – drugi Polak w kosmosie – wrócił na Ziemię. Przed nim kolejna ważna misja: popularyzacja astronomii i astronautyki. Na razie astronauta jest w Niemczech i pytanie; kiedy wróci do Polski?

– Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy przybyli tutaj, którzy pracowali nad misją. Dziękuję rodzinie, Aleksandrze (żona Sławosza – przyp. red.), za całe wsparcie, które dostałem. Nie było łatwo w tym roku, ale wiele to dla mnie znaczy – powiedział Sławosz Uznański-Wiśniewski na niemieckim lotnisku, gdzie dotarł z USA.

Z orbity na Ziemię

Sławosz Uznański-Wiśniewski wrócił na Ziemię 15 lipca około 12 czasu polskiego. Razem z nim na pokładzie kapsuły Dragon znajdowali się amerykańska astronautka Peggy Whitson, Węgier Tibor Kapu i Shubhanshu Shukla z Indii. 

Kapsuła bezpiecznie wodowała w Oceanie Spokojnym. Był to standardowy sposób zakończenia misji realizowanej przez SpaceX – po wodowaniu załogę przejął statek, a następnie astronautów przetransportowano na ląd.

W Houston rozpoczął się proces wstępnej regeneracji po kilkunastu dniach intensywnych eksperymentów na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. 

Z USA do Niemiec

Z Ameryki Sławosz Uznański-Wiśniewski wraz z żoną poleciał do Niemiec, kończąc tym samym kolejny etap powrotu na Ziemię po zakończeniu misji kosmicznej. 

Tuż po wylądowaniu w Kolonii Uznański-Wiśniewski pojawił się na konferencji prasowej zorganizowanej na terenie lotniska.  Następnie udał się do Europejskiego Centrum Astronautów, a następnie do specjalistycznego ośrodka „Envihab” związanego z Niemieckim Centrum Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej. 

Tam przez około tydzień pozostanie pod opieką zespołu medycyny kosmicznej ESA, który przeprowadzi szczegółowe badania jego stanu zdrowia po powrocie z kosmosu.

Największe wyzwanie w życiu

Polak brał udział w misji Ignis, która koncentrowała się na badaniach wpływu ekstremalnych warunków na organizm człowieka oraz testowaniu innowacyjnych technologii. Misja powiodła się w 100 procentach. Polski astronauta przeprowadził wszystkie z 13 zaplanowanych eksperymentów i kilkudziesięciu pokazów edukacyjno-popularnonaukowych. Polak badał m.in. to, jak krótki pobyt na ISS wpływa na skład i aktywność drobnoustrojów jelitowych, i sprawdzał, czy trening mózgu z użyciem sprzężenia zwrotnego EEG pomaga astronaucie lepiej kontrolować stres i skupienie.

Astronauta podkreślił, że misja była największym wyzwaniem w jego dotychczasowym życiu, ale jednocześnie przyniosła mu ogrom cennych doświadczeń, szczególnie w zakresie współpracy międzynarodowej i kontaktów z sektorem prywatnym. 

Przygoda dopiero się zaczyna

Uznański-Wiśniewski poinformował, że powrót na Ziemię nie oznacza dla niego końca pracy, a jedynie jej nowy etap. Jak zaznaczył, po krótkim odpoczynku planuje aktywnie zaangażować się w dalszy rozwój krajowego sektora kosmicznego i współpracę z polskimi naukowcami.

– Mam nadzieję, że dobrze was reprezentowałem. Jestem dumny – podsumował.

Sławosz Uznański-Wiśniewski prawdopodobnie pojawi się w Polsce w drugiej połowie przyszłego tygodnia. Szczegóły wizyty na razie nie są znane.


17.07.2025 Niedziela.BE // źródło: News4media // fot. Sebastiaan ter Burg from Utrecht, NASA Johnson Space Center / Wikipedia

(sl)

Polska: Nie żyje Joanna Kołaczkowska. „Dziękujemy Ci, Asiu”

Po walce  rakiem zmarła Joanna Kołaczkowska, artystka kabaretowa znana głównie z występów z grupami Potem i Hrabi. Kilka tygodni temu zawiesiła działalność sceniczną z powodu choroby. 

„Przyszło Jej zmierzyć się z najgorszym i najbardziej agresywnym przeciwnikiem. Walczyła dzielnie, z godnością, z nadzieją. My razem z Nią. Wyczerpaliśmy niestety wszystkie dostępne formy leczenia. Wierzyliśmy w cud. Cud nie nastąpił” - widnieje na facebookowym profilu kabaretu Hrabi i to słowa pożegnania. Grupa oficjalnie informuje, że odeszła Joanna Kołaczkowska.

Energia na scenie

Miała 59 lat i w kwietniu kabaret poinformował, że będzie występował bez Joanny, która musi skupić się na leczeniu raka. Na scenie Kołaczkowska spędziła ponad 37 lat. Dała się zauważyć w latach 90. XX wieku, kiedy występowała z kabaretem Potem, a w następnie, razem z Dariuszem Kamysem, założyła kabaret Hrabi.

Za każdym razem jak gdy wychodziła na scenę, przykuwała uwagę. Miała w sobie jakąś irracjonalną energię, która w połączeniu z groteskowym humorem dawała piorunujący efekt. Bo Kołaczkowska i jej partnerzy z kabaretów nie operowali prostym i banalnym humorem. To było coś innego, lepszego, trudniejszego i bardziej teatralnego. Ale zawsze przezabawnego.

"Zostajesz z nami"

„Asia odeszła spokojnie, bez bólu. W otoczeniu najbliższych i przyjaciół – wśród tych, których kochała i którzy kochali Ją bezgranicznie” - pisze teraz Hrabi i swoją koleżankę nazywa zjawiskiem, którego obecność była darem.

„ Dziękujemy Ci, Asiu. Za śmiech, za wzruszenie, za piękno i dobro, które nosiłaś w sobie i dawałaś światu. Za dobro. Zostajesz z nami – w każdym wspomnieniu, w każdym wersie, w każdej ciszy, która dziś boli bardziej niż kiedykolwiek. Wierzymy, że gdziekolwiek teraz jesteś – roześmiana, jasna, wolna – niesiesz innym swój śmiech, tak jak nam niosłaś nadzieję i radość, nawet w najciemniejsze dni” - napisano.


17.07.2025 Niedziela.BE // źródło: News4media // fot. Hrabi

(sl)

Polska: „Źle zaczął i źle kończy”. Ostre komentarze po ułaskawieniu Bąkiewicza

Andrzej Duda na koniec swojej prezydentury częściowo ułaskawił Roberta Bąkiewicza, lidera Ruchu Obrony Granic. Kancelaria Prezydenta się ze sprawy nie tłumaczy, a politycy chętnie komentują.

Donald Tusk: - Ułaskawienie Bąkiewicza przez prezydenta Dudę jest nie tylko skandalem w ludzkim, moralnym wymiarze. Jest też politycznym sygnałem, że cała ta ekipa, razem z Nawrockim, Kaczyńskim i Braunem nie cofnie się przed niczym, byle odzyskać władzę. Czas, aby wszyscy to zrozumieli.

Od marszu do granicy

- Zostałem ułaskawiony w tym zakresie, w którym prezydent Duda mógł mnie ułaskawić. Chciałbym podziękować panu prezydentowi. Uważam, że jego decyzja jest sprawiedliwa i uczciwa - powiedział Telewizji wPolsce24 Robert Bąkiewicz, lider Ruchu Obrony Granic i przekonywał, że został skazany niesłusznie: - Mamy do czynienia z ‘wolnymi sądami’, z przestępcami w togach, którzy dowolnie podejmują decyzje polityczne po to, żeby karać przeciwników politycznych jednej wybranej partii.

Bąkiewicz (rocznik 1976) to prawicowy aktywista, o którym stało się głośno gdy w 2016 r. włączył się w organizowanie Marszu Niepodległości. Potem powoływał do życia takie twory jak Straż Narodowa a ostatnio Ruch Obrony Granic. To on właśnie stoi za „patrolami obywatelskimi” na granicy z Niemcami, które mają za zadanie "kontrolować przepływ imigrantów".

Bąkiewicz od dawna ma kłopoty z prawem i jak sam mówi ma obecnie około 20 spraw w sądach. Jedna z nich dotyczyła zajścia z 2020 roku. Wtedy podczas Strajku Kobiet Bąkiewicz miał poturbować Babcię Kasię (Katarzynę Augustynek) – aktywistę biorącą udział w ulicznych protestach.

W 2020 roku Bąkiewicz wyniósł z jednego z warszawskich kościołów Augustynek. I został oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej. W 2023 roku został za to skazany na rok prac społecznych i wypłacenie poszkodowanej 10 tys. zł nawiązki.

Wyrok zasadniczo został utrzymany w drugiej instancji.

Od razu Bąkiewicz zaczął walczyć o prezydenckie ułaskawienie. Jednocześnie zastępca Prokuratora Generalnego wydał w tym postępowaniu postanowienie o wstrzymaniu wykonania kary ograniczenia wolności.

Kilka dni temu sytuacja się zmieniła, bo Prokurator Generalny i jednocześnie minister sprawiedliwości, Adam Bondar uchylił postanowienie o wstrzymaniu wobec Bąkiewicza wykonania kary. W tym momencie sprawy nabrały tempa, bo okazuje się, że 11 lipca (dzień po decyzji Bodnara) Andrzej Duda częściowo Bąkiewicza ułaskawił. Pierwszy tę informację podał serwis Goniec.pl.

Kancelaria się nie tłumaczy

Ułaskawienie dotyczy wyłącznie ograniczenia wolności, czyli obowiązek zapłaty 10 tys. zł nawiązki nadal Bąkiewicza obowiązuje. Generalnie Kancelaria Prezydenta ze sprawy się nie tłumaczy i komunikuje: „Jawność tego postępowania, zarówno na etapie czynności sądowych i prokuratorskich, jak i na etapie postępowania przed Prezydentem RP, jest ograniczona nawet w stosunku do stron postępowania. W rezultacie, postępowanie o ułaskawienie jest postępowaniem o ograniczonej jawności (…) - i dodaje: „(...) Kancelaria Prezydenta RP nie jest uprawniona do udzielania informacji na temat toczących się i zakończonych postępowań o ułaskawienie”.

Chętniej za to sprawę komentują politycy.

„Źle zaczął...”

„Jako wisienkę na torcie uprzejmie sugeruję Panu Prezydentowi, że europoseł Braun oraz panowie Kamraci też potrzebują zrozumienia i wsparcia” – napisał w serwisie X szef MSZ, Radosław Sikorski a już kilka dni temu pół żartem, pół serio pisał, że Bąkiewicz może zostać ułaskawiony.

Senator i były premier Waldemar Pawlak nazywa sytuację „żałosną”. - (...) to naprawdę nawet facet, który poczuwałby się do swojej roli w społeczeństwie, powinien przyjąć to z pokorą, pracować i nie robić szopki, natomiast dla mnie to jest niepojęte – powiedział o karze prac społecznych wobec Bąkiewicza.

Wicemarszałek Sejmu, lider Nowej Lewicy komentuje: - Organizuje akcje obrony granicy, której nikt nie atakuje, jest ksenofobem, jest ultraprawicowy. Komu to się może podobać? Okazuje się, że to się może podobać panu prezydentowi Andrzejowi Dudzie, który właśnie pana Bąkiewicza ułaskawił za czyny naruszenia nietykalności cielesnej starszej kobiety.

Natomiast były prezydent Bronisław Komorowski ocenia: -  Pan prezydent Andrzej Duda źle zaczął i źle kończy.

I przypomina, że ułaskawienie ma naprawiać błędy sądowe, a nie służyć celom politycznym. - Uważam, że to jest dalsza degradacja urzędu prezydenckiego i psucie ustroju państwa, bo szczególne uprawnienia prezydenta RP w zakresie ułaskawień mają swój cel i swoją logikę. Polega ona na tym, że państwo polskie dysponuje możliwością naprawienia błędów sądowych, prokuratorskich, także zareagowania na jakieś absolutnie wyjątkowe nieszczęścia w rodzinach, gdzie na przykład samotna matka popełniła przestępstwo, a zostaje czworo małych dzieci bez opieki – mówi wp.pl były prezydent.

Artur Warcholiński, dziennikarz TVN24 wylicza, że prezydent potrzebował aż 1,5 roku na podjęcie decyzji. A ostatnio nie bywał łaskawy. Od 19 maja odmówił ułaskawienia 22 osób.


16.07.2025 Niedziela.BE // źródło: News4media // fot. Robert Bąkiewicz Facebook

(sl)

Polska: Już tak łatwo nie kupisz. Dwa popularne leki przeciwbólowe tylko na receptę

Niech nikt się nie zdziwi, jeżeli nie kupi w aptece leku, który do tej pory nabywał bez problemu. W przypadku dwóch popularnych specyfików nastąpiła poważna zmiana - są dostępne wyłącznie o przepisaniu ich przez lekarza.

Za tymi zmianami stoi Prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, który wydał dezycję zmieniającą kategorię dostępności leków. Do niedawna można je było kupić bez recepty, ale teraz jest ona wymagana.

Pyralgina i Dialginum

Pod koniec czerwca Prezes URPL wydał dwie decyzje dotyczące zmiany kategorii leków. Zazwyczaj takie decyzje oznaczają, że lek z odstępnego „na receptę” staje się OTC (dostępny bez recepty). W tym przypadku jest jednak inaczej. Dla leków Pyralgina MAX i Dialginum zmiana nastąpiła w drugą stronę. Leki, które do tej pory były dostępne bez recepty, teraz otrzymały kategorię Rp – tłumaczy serwis mgr.farm.

W obu przypadkach chodzi o jeden ze składników - metamizol. Pierwszy lek ma go w dawce dawce 1000 mg, a drugi 500 mg.

Kwestie bezpieczeństwa

Firma Polpharma produkująca Pyralginę przyznaje, że zmiana kategorii nastąpiła na jej wniosek i wynika to z kwestii bezpieczeństwa. – Zmiana kategorii dostępności ma na celu zapewnienie, że terapia lekiem o tak silnym działaniu, w wysokiej dawce albo przy większej liczbie dawek będzie prowadzona pod nadzorem profesjonalisty obrony zdrowia, co umożliwia indywidualne dostosowanie leczenia do sytuacji klinicznej pacjenta. Pozostałe postaci leków Pyralgina, które nadal będą dostępne bez recepty, w pełni zabezpieczają potrzeby pacjentów w doraźnym leczeniu ostrych i silnych dolegliwości bólowych  - podaje firma.


16.07.2025 Niedziela.BE // źródło: News4media // fot. Canva

(sl)

Subscribe to this RSS feed