Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: „Budowa linii metra nr 3 potrwa dłużej”
Bruksela na 34. miejscu wśród „najlepszych miast na świecie”
Belgia: Iggy Pop i Sex Pistols wśród gwiazd Lokerse Feesten!
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (poniedziałek 9 czerwiec 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: 1 na 10 osób przyznaje się do wzięcia chorobowego bez ważnego powodu
Polska: Polacy nie chcą mieć dzieci? Jeden z powodów: zarobione kobiety
Belgia: Młodzi ludzie z przewlekłymi chorobami narażeni na liczne ograniczenia
Belgia: Coraz częściej cierpimy na długotrwałą depresję i wypalenie zawodowe
Niemcy: 20% kobiet doświadczyło przemocy seksualnej w dzieciństwie
Belgia: Braknie mieszkań? Coraz mniej pozwoleń na budowę
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Biznes: Inspekcja Pracy zapowiada wzmożone kontrole legalności zatrudnienia. Pod lupę weźmie umowy o dzieło, zlecenia i jednoosobowe działalności gospodarcze

W ubiegłym roku Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadziła ponad 54 tys. kontroli, z których 11,5 tys. dotyczyło legalności zatrudnienia. Prawie połowa z nich skończyła się stwierdzeniem nieprawidłowości w tym zakresie. Od przyszłego roku rząd – w ramach Polskiego Ładu – chce walczyć z pracą na czarno i wypłacaniem wynagrodzeń „pod stołem”, więc wzmożone kontrole w tym zakresie zapowiada również PIP. Inspekcja uważniej przyjrzy się też umowom cywilnoprawnym i przypadkom, w których pracownicy zostali zmuszeni przez pracodawcę do założenia jednoosobowej działalności gospodarczej.

Dziś przepisy są tak skonstruowane, że pracownik wykonujący pracę nielegalnie bądź otrzymujący część wypłaty „pod stołem” rzadko wnosi skargę do PIP w obawie przed odpowiedzialnością karnoskarbową i koniecznością odprowadzenia zaległego podatku, a także zapłaty zaległych składek na ZUS w części należnej od pracownika.

– Nowe przepisy, które wejdą w życie od stycznia 2022 roku, mają spowodować, że pracownicy, którzy pracują nielegalnie lub którym część wynagrodzenia jest wypłacana „pod stołem”, będą chętniej współpracować z organami nadzoru, jakim jest też Państwowa Inspekcja Pracy. Nawet kiedy inspektor wykaże pracodawcy, że zatrudnia nielegalnie, to pracownik zwolniony będzie z obowiązku płacenia dodatkowych kosztów związanych z podatkiem czy ubezpieczeniem społecznym – mówi agencji Newseria Biznes Jarosław Leśniewski, zastępca Głównego Inspektora Pracy.

W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości to pracodawcy poniosą wszystkie konsekwencje: zapłacą podatek od wynagrodzenia za pracę na czarno lub wynagrodzenia wypłacanego „pod stołem”. Przypisany zostanie im również dodatkowy przychód w wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę za każdy miesiąc nielegalnego zatrudnienia – niezależnie od tego, czy faktycznie i w jakiej wysokości było ono wypłacane. Nieuczciwi pracodawcy będą też zobowiązani do zapłaty w całości składek na ubezpieczenie społeczne i składki zdrowotnej od wynagrodzeń osób pracujących na czarno lub kwot wypłacanych „pod stołem”. Co więcej, zarówno wypłacone wynagrodzenia, jak i składki nie będą mogły zostać zaliczone przez pracodawców do kosztów uzyskania przychodu.

Jak wskazuje zastępca GIP, ok. 25–30 proc. wszystkich kontroli prowadzonych przez Państwową Inspekcję Pracy dotyczy właśnie legalności zatrudnienia. Średnio 43 proc. z nich kończy się stwierdzeniem nieprawidłowości w tym zakresie. Dane PIP wskazują, że efektywność kontroli rośnie – w 2019 roku było ich 5,6 tys., a nieprawidłowości stwierdzono w 31 proc. przypadków. W ubiegłym roku nielegalne zatrudnienie lub inną nielegalną pracę zarobkową stwierdzono w odniesieniu do prawie 8,7 tys. osób (co stanowi 13 proc. osób objętych kontrolami).

Ze względu na lockdowny i spowolnienie gospodarki pracodawcy uważali, że takie kontrole nie będą prowadzone przez Inspekcję Pracy. I bardzo często kalkulowali prowadzoną działalność w zakresie nielegalnego zatrudnienia, sądząc, że akurat w tym trudnym momencie kontroli nie będzie – mówi Jarosław Leśniewski. – Nadal będziemy kontrolowali firmy w tym zakresie. Wytypujemy grupę przedsiębiorstw, w której najczęściej stwierdzamy nieprawidłowości, i tam będziemy prowadzili kontrole. Z drugiej strony będziemy też prowadzić działania prewencyjne propagujące legalne zatrudnienie, zarówno w stosunku do pracodawców, jak i pracowników.

Rząd szacuje, że straty dla budżetu państwa z tytułu nielegalnego zatrudnienia sięgają ok. 17 mld zł rocznie. Ministerstwo Finansów przyznaje, że w tej chwili przepisy nie chronią dostatecznie pracowników, którzy pozostają słabszą stroną układu pracy i muszą się godzić na warunki oferowane przez pracodawców.

Nadal istnieją różnego typu bariery i uwarunkowania rynku pracy, które powodują, że nasze kontrole są czasami nieskuteczne. Przykładem może być zatrudnianie pracowników na podstawie umów cywilnoprawnych, w szczególności umów o dzieło. Od lat postulujemy uzdrowienie tej sytuacji. Chcielibyśmy, aby w przypadku umów cywilnoprawnych był obowiązek potwierdzania ich na piśmie – mówi zastępca Głównego Inspektora Pracy.

Jak podkreśla, PIP uważniej przyjrzy się również przypadkom, w których pracownicy zostali zmuszeni przez pracodawcę do założenia jednoosobowej działalności gospodarczej.

Ścigamy przypadki wymuszenia, kiedy osoba, która chce podjąć zatrudnienie, nie ma innego wyjścia i jest zmuszona do tego, żeby posiadać działalność gospodarczą. Często też się zdarza, że nawet gdy jest pracownikiem, w pewnym momencie jego pracodawca dochodzi do wniosku, że rozwiąże z nim umowę o pracę i zobowiązuje go do tego, aby dalej prowadził własną działalność gospodarczą. Takie sytuacje będziemy ścigać i piętnować – zapowiada Jarosław Leśniewski.

Przypadki nielegalnego zatrudnienia w ubiegłym roku najczęściej stwierdzono w handlu i naprawach, przetwórstwie przemysłowym i budownictwie. Najczęściej proceder ten dotyczył mikrofirm zatrudniających do dziewięciu osób.


28.11.2021 Niedziela.BE // źródło: newseria // tagi: Państwowa Inspekcja Pracy, rynek pracy, praca na czarno, podatki, Polski Ład, Ministerstwo Finansów // mówi: Jarosław Leśniewski  zastępca Głównego Inspektora Pracy // fot. Shutterstock, Inc.

(sl)

 

  • Published in Biznes
  • 0

Polska: Rząd chce skończyć z pracą na czarno. Od przyszłego roku konsekwencje wypłacania pensji „pod stołem” poniosą wyłącznie pracodawcy

W ramach Polskiego Ładu rząd chce od przyszłego roku walczyć z zatrudnianiem na czarno i wypłacaniem wynagrodzeń „pod stołem”. Straty budżetu państwa z tego tytułu są liczone w miliardach złotych, a konsekwencje ponoszą głównie pracownicy, którzy często nie mają innego wyjścia, niż godzić się na świadczenie pracy bez umowy. Nowe przepisy, które wejdą w życie od stycznia 2022 roku, dadzą im pewność, że nie będą musieli zapłacić zaległego podatku za wynagrodzenie otrzymywane na czarno. Cała odpowiedzialność za taki proceder zostanie przeniesiona na pracodawców. Rząd przewidział jednak abolicję dla tych, którzy przed upływem tego roku zdecydują się na legalizację faktycznego zatrudnienia.

 Praca na czarno – rozumiana zarówno jako nierejestrowanie stosunku zatrudnienia, jak również płacenie przynajmniej części wynagrodzenia „pod stołem” – jest zjawiskiem, które w Polsce dotyka ok. 1,5 mln pracowników. Szczególnie zagrożone tego rodzaju problemem są mikroprzedsiębiorstwa. To wynika m.in. z faktu, że właśnie tam koszty związane z zatrudnieniem pracowników stanowią jeden z najważniejszych wydatków. Stąd też pojawia się pokusa, żeby tego zatrudnienia nie rejestrować i konkurować z innymi podmiotami działającymi na rynku nie tyle jakością swoich produktów czy efektywnością prowadzenia działalności, co właśnie niższymi kosztami zatrudnienia czy oszczędnością na podatku – wyjaśnia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Jan Sarnowski, wiceminister finansów.

Dane Polskiego Instytutu Ekonomicznego pokazują, że w 2018 roku w Polsce ok. 6 proc. wynagrodzeń było wypłacanych w ramach pracy na czarno, czyli bez podatków, składek i rejestrowania pracowników. Straty budżetu państwa z tego tytułu są liczone w miliardach złotych. Według szacunków PIE płacenie części wynagrodzenia „pod stołem” może dotyczyć w sumie co trzeciej mikrofirmy oraz nawet 12 proc. osób zatrudnionych na podstawie umowy o pracę, czyli prawie 1,5 mln polskich pracowników.

– Pakiet podatkowy Polski Ład ma za zadanie ograniczyć skalę zatrudnienia na czarno i zmniejszyć wielkość szarej strefy. Będzie to realizowane poprzez kilka narzędzi, a najważniejszym z nich jest zmniejszenie opłacalności tego rodzaju procederu – mówi Jan Sarnowski. – W wyniku zmian podatkowych, które wejdą w życie od stycznia przyszłego roku, podatek dochodowy od osób fizycznych w ogóle nie będzie płacony od płacy minimalnej, a do wysokości miesięcznego wynagrodzenia w wysokości średniej krajowej obciążenie podatkiem i składką będzie mniejsze niż dotychczas.

Ministerstwo Finansów przyznaje, że w tej chwili przepisy nie chronią dostatecznie pracowników, którzy nie mają silnej pozycji negocjacyjnej wobec pracodawcy. W efekcie muszą się godzić na świadczenie pracy bez umowy lub za część płacy otrzymywanej „pod stołem”. To nie gwarantuje im świadczeń w przypadku choroby czy przejścia na emeryturę.

Ogromna większość zatrudnionych na czarno, bez rejestracji to są osoby mniej zarabiające, które dopiero wchodzą na rynek pracy albo na niego powracają. Są to też osoby, które zarabiają wynagrodzenie minimalne albo niewiele większe. Jednak takie osoby są też najważniejszymi beneficjentami Polskiego Ładu – zapewnia wiceminister finansów.

Polski Ład ma zapewnić pracownikom – jako słabszej stronie stosunku pracy – ochronę przed podatkowymi konsekwencjami nielegalnego zatrudnienia, czyli odpowiedzialnością karnoskarbową z tytułu osiągania nieopodatkowanych dochodów i koniecznością odprowadzenia zaległych składek.

Do tej pory system podatkowy nie wspierał wychodzenia z szarej strefy. Odpowiedzialność za podatkowe konsekwencje zatrudnienia na czarno ponosił praktycznie w całości pracownik. W przypadku stwierdzenia nielegalnego zatrudnienia wiązało się to dla niego z koniecznością zapłaty zaległego podatku wraz z odsetkami. Natomiast od stycznia przyszłego roku całość tej odpowiedzialności zostanie przeniesiona na pracodawcę. To oznacza, że pracownicy nie będą już w żaden sposób zagrożeni i zmiana wynikająca z przejścia na legalne zatrudnienie nie będzie ich w żaden sposób obciążać – mówi Jan Sarnowski.

Od 1 stycznia 2022 roku pracodawcy zapłacą podatek od wynagrodzenia za pracę na czarno lub części wynagrodzenia wypłacanego „pod stołem”. Przypisany zostanie im również dodatkowy przychód w wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę za każdy miesiąc nielegalnego zatrudnienia – niezależnie od tego, czy faktycznie i w jakiej wysokości wypłacali wynagrodzenie.

Co więcej, nieuczciwi pracodawcy będą też zobowiązani do zapłaty w całości składek na ubezpieczenie społeczne i składki zdrowotnej od wynagrodzeń osób pracujących na czarno lub kwot wypłacanych „pod stołem”. Dodatkowo zarówno wypłacone wynagrodzenia, jak i składki nie będą mogły zostać zaliczone przez pracodawców do kosztów uzyskania przychodu.

Z drugiej strony chcemy również zachęcić pracodawców do tego, aby decydowali się na zatrudnienie pracowników już zgodnie z prawem – podkreśla wiceminister. – Stąd nasza propozycja, która pozwala na to, aby należny do zapłaty podatek z tytułu zatrudnienia na czarno i wynagrodzenia płaconego „pod stołem” do końca 2021 roku nie był płacony ani przez pracownika, ani przez pracodawcę pod warunkiem legalizacji zatrudnienia. W przypadku skorzystania z tej możliwości przed końcem bieżącego roku pracodawca będzie miał korzystną możliwość powrotu na ścieżkę legalnego zatrudnienia, praktycznie niespotykaną w dotychczasowych regulacjach.


28.11.2021 Niedziela.BE // źródło:newseria // tagi: rynek pracy, praca na czarno, podatki, Polski Ład, Ministerstwo Finansów // mówi: Jan Sarnowski wiceminister finansów // fot. Shutterstock, Inc.

(sl)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Wysokość emerytur z ZUS będzie spadać. To może skłonić Polaków do oszczędzania w programach emerytalnych oferowanych przez pracodawców

Niekorzystne tendencje demograficzne powodują, że świadczenia emerytalne będą coraz niższe w relacji do wynagrodzeń. Za kilkadziesiąt lat Polacy odchodzący na emeryturę będą dostawać tylko 1/3 swojej ostatniej pensji. – Już dzisiaj trzeba myśleć o tym, że sami powinniśmy oszczędzać na przyszłą emeryturę. Możemy kupować nieruchomości i odkładać pieniądze w banku, ale jest też szereg instrumentów finansowych w ramach III filaru – podkreśla dr Adam Czerniak, główny ekonomista Polityki Insight. Wraz ze spadającą wysokością emerytur zainteresowanie takimi narzędziami jak pracownicze programy emerytalne czy pracownicze plany kapitałowe będzie sukcesywnie rosnąć. Zwłaszcza że istniejące na rynku rozwiązania okazały się dla pracowników zyskowne.

– Wysokość przyszłych emerytur będzie rosła wolniej niż wynagrodzenia. W rezultacie stopa zastąpienia – czyli relacja przyszłej emerytury do przeszłego wynagrodzenia – wyniesie zaledwie około 30 proc. Innymi słowy, wysokość emerytury będzie stanowiła zaledwie 1/3 naszego ostatniego etatowego wynagrodzenia – mówi agencji Newseria Biznes dr Adam Czerniak z warszawskiej SGH, główny ekonomista Polityki Insight. – Wpływ ma na to szereg czynników, a głównym jest demografia. Zarówno wysokość naszych emerytur, jak i cała pula pieniędzy, którą będziemy dysponować na wypłaty środków przyszłym emerytom, zależy od tego, ile osób będzie pracować w gospodarce, ile będzie na bieżąco odprowadzać składki do systemu ZUS. A ta liczba niestety z roku na rok będzie spadać.

Według analiz Instytutu Badań Strukturalnych przeciętna stopa zastąpienia w Polsce w 2060 roku wyniesie już tylko 24 proc. Dla porównania jeszcze w 2016 roku wynosiła ona 61 proc. Według analityków Polska zanotuje największy spadek przeciętnej stopy zastąpienia spośród wszystkich państw UE.

Prognozy zakładają, że do 2060 roku na każde 100 osób w wieku produkcyjnym (15–64 lata), które pracują i odprowadzają składki, będzie przypadać aż 68 osób w wieku 65+. W tej chwili na każdą setkę pracujących Polaków przypada tylko 25 seniorów.

 Wyzwania związane z bezpieczeństwem emerytalnym są więc bardzo istotne i rozumie to coraz młodsza populacja – mówi Jacek Kowalski, członek zarządu ds. human capital w Orange Polska.

Złym prognostykiem jest też poziom wydatków emerytalnych, które w tej chwili wynoszą w Polsce ok. 11 proc. PKB. Prognozy Komisji Europejskiej zakładają, że do 2060 roku ich wysokość pozostanie na podobnym poziomie. Efektem połączenia obu tych czynników będzie zaś sukcesywny spadek wysokości emerytur. Analizy IBS zakładają, że w 2060 roku nawet 2/3 emerytur może być wypłacanych w minimalnej wysokości.

Już dzisiaj trzeba myśleć o tym, że sami powinniśmy oszczędzać na przyszłą emeryturę. Oczywiście możemy kupować nieruchomości i odkładać pieniądze w banku, ale jest też szereg instrumentów finansowych, które zapewnia nam państwo w ramach III filaru. Mowa tutaj zarówno o IKE, IKZE, jak i PPE czy PPK – wymienia ekonomista Polityki Insight. – W nadchodzących latach będziemy mieć do czynienia ze spadającą wysokością emerytur w relacji do wynagrodzeń, zwłaszcza w sytuacji wysokiej inflacji. Dlatego coraz więcej Polaków będzie decydować się na to, żeby oszczędzać samodzielnie i zgłaszać do programów takich jak PPE czy PPK, które oferują im pracodawcy.

W połowie września wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju Bartosz Marczuk poinformował, że liczba Polaków, którzy oszczędzają w ramach pracowniczych planów kapitałowych oraz pracowniczych programów emerytalnych, przekroczyła już 3 mln, z czego 0,63 mln to uczestnicy PPE, a 2,38 mln – PPK.

Pracownicze plany kapitałowe zostały wprowadzone od 2019 roku i są obowiązkowe prawie we wszystkich firmach i instytucjach publicznych. Na poczet przyszłej emerytury w ramach PPK odkłada zarówno pracownik, jak i jego pracodawca. Państwo dodaje wpłatę powitalną i dopłatę roczną. Mimo to wielu pracowników dobrowolnie się z tego systemu wypisuje. Poziom partycypacji oscyluje wokół 30 proc., a wartość zgromadzonych w nich aktywów to ok. 6,44 mld zł.

Dużo większe środki Polacy trzymają w pracowniczych programach emerytalnych, które zwalniają firmy z oferowania PPK. Pierwsze PPE były zakładane już ponad 20 lat temu. W tym modelu składkę finansuje pracodawca, a pracownik może – choć nie jest to obowiązkowe – wpłacać składkę dodatkową. Według danych KNF na koniec 2020 roku w Polsce funkcjonowało dokładnie 2110 PPE, świadczących usługi dla pracowników zatrudnionych w 2370 firmach. Zgromadzone w nich środki osiągnęły wartość 17 mld zł. Istotny jest też fakt, że w firmach prowadzących PPE do programu należy średnio 65,8 proc. pracowników.

Rola pracodawców w zabezpieczaniu przyszłości emerytalnej pracowników od wielu lat jest znacząca – podkreśla Jacek Kowalski. – W naszym funduszu aż 70 proc. jego członków stanowią pracownicy, którzy mieszczą się w grupie wiekowej 35–54 lata. Wpłacają środki na PPE regularnie od wielu lat, a z drugiej strony także my, jako firma, dokładamy się do ich przyszłości emerytalnej. 

Pracowniczy program emerytalny w Orange Polska jest jednym z najdłużej działających na polskim rynku, powstał niemal dokładnie 20 lat temu. Jest też jednym z największych – wartość jego aktywów netto przekracza w tej chwili 1,7 mld zł, czyli ok. 10 proc. wartości aktywów wszystkich PPE działających w Polsce.

– Fundusz cieszy się bardzo dużą popularnością, w Orange Polska należy do niego blisko 90 proc. pracowników i w zasadzie każdego roku ten odsetek lekko rośnie – mówi członek zarządu ds. human capital w Orange Polska. – Co szósty z naszych pracowników dopłaca do PPE składkę dodatkową. Pracujemy nad tym, żeby te dopłaty były wyższe, bo wiarygodny fundusz gwarantuje bezpieczeństwo i przyszłość emerytalną. O tej przyszłości i bezpieczeństwie myślą też odchodzący pracownicy, bo wielu z nich jeszcze przez długi czas pozostawia fundusze w zarządzaniu naszego towarzystwa emerytalnego.

Orange Polska finansuje pracownikom comiesięczną składkę w wysokości 7 proc. wynagrodzenia brutto. Według obowiązujących regulacji jest to najwyższa składka, jaką może wpłacać pracodawca w ramach PPE. Pracownicy mogą ponadto zdecydować się na składkę dodatkową i w ten sposób zwiększyć swoją pulę oszczędności. Wszystkie składki wpłacane do PPE trafiają na indywidualne rachunki uczestników, stanowią ich własność i podlegają dziedziczeniu, a zarządza nimi Pracownicze Towarzystwo Emerytalne Orange Polska.

– Przez ostatnich 20 lat stopa zwrotu wyniosła ponad 235 proc., tylko w ostatnim roku było to kilkanaście procent. W ostatnich latach w zasadzie zawsze osiągaliśmy wynik powyżej tego, co oferował rynek – mówi Jacek Kowalski. – To efekt przemyślanej strategii, inwestycji w różne produkty i na różnych rynkach, pracy dwóch konkurujących ze sobą zarządzających naszymi środkami, ale także profesjonalnego zarządu, który od wielu lat prowadzi działalność funduszu – dodaje.


01.12.2021 Niedziela.BE // źródło: newseria // tagi: system emerytalny, oszczędności Polaków, prognozy demograficzne, PPK, pracownicze plany kapitałowe, emerytury, ZUS, praca, oszczędzanie, finanse, Orange Polska, pracownicze programy emerytalne, III filar // mówi: dr Adam Czerniak, główny ekonomista Polityki Insight, kierownik Zakładu Ekonomii Instytucjonalnej i Politycznej w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, Jacek Kowalski, członek zarządu ds. human capital, Orange Polska // fot. Shutterstock, Inc.

(sl)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Wysokość emerytur z ZUS będzie spadać. To może skłonić Polaków do oszczędzania w programach emerytalnych oferowanych przez pracodawców

Niekorzystne tendencje demograficzne powodują, że świadczenia emerytalne będą coraz niższe w relacji do wynagrodzeń. Za kilkadziesiąt lat Polacy odchodzący na emeryturę będą dostawać tylko 1/3 swojej ostatniej pensji. – Już dzisiaj trzeba myśleć o tym, że sami powinniśmy oszczędzać na przyszłą emeryturę. Możemy kupować nieruchomości i odkładać pieniądze w banku, ale jest też szereg instrumentów finansowych w ramach III filaru – podkreśla dr Adam Czerniak, główny ekonomista Polityki Insight. Wraz ze spadającą wysokością emerytur zainteresowanie takimi narzędziami jak pracownicze programy emerytalne czy pracownicze plany kapitałowe będzie sukcesywnie rosnąć. Zwłaszcza że istniejące na rynku rozwiązania okazały się dla pracowników zyskowne.

– Wysokość przyszłych emerytur będzie rosła wolniej niż wynagrodzenia. W rezultacie stopa zastąpienia – czyli relacja przyszłej emerytury do przeszłego wynagrodzenia – wyniesie zaledwie około 30 proc. Innymi słowy, wysokość emerytury będzie stanowiła zaledwie 1/3 naszego ostatniego etatowego wynagrodzenia – mówi agencji Newseria Biznes dr Adam Czerniak z warszawskiej SGH, główny ekonomista Polityki Insight. – Wpływ ma na to szereg czynników, a głównym jest demografia. Zarówno wysokość naszych emerytur, jak i cała pula pieniędzy, którą będziemy dysponować na wypłaty środków przyszłym emerytom, zależy od tego, ile osób będzie pracować w gospodarce, ile będzie na bieżąco odprowadzać składki do systemu ZUS. A ta liczba niestety z roku na rok będzie spadać.

Według analiz Instytutu Badań Strukturalnych przeciętna stopa zastąpienia w Polsce w 2060 roku wyniesie już tylko 24 proc. Dla porównania jeszcze w 2016 roku wynosiła ona 61 proc. Według analityków Polska zanotuje największy spadek przeciętnej stopy zastąpienia spośród wszystkich państw UE.

Prognozy zakładają, że do 2060 roku na każde 100 osób w wieku produkcyjnym (15–64 lata), które pracują i odprowadzają składki, będzie przypadać aż 68 osób w wieku 65+. W tej chwili na każdą setkę pracujących Polaków przypada tylko 25 seniorów.

 Wyzwania związane z bezpieczeństwem emerytalnym są więc bardzo istotne i rozumie to coraz młodsza populacja – mówi Jacek Kowalski, członek zarządu ds. human capital w Orange Polska.

Złym prognostykiem jest też poziom wydatków emerytalnych, które w tej chwili wynoszą w Polsce ok. 11 proc. PKB. Prognozy Komisji Europejskiej zakładają, że do 2060 roku ich wysokość pozostanie na podobnym poziomie. Efektem połączenia obu tych czynników będzie zaś sukcesywny spadek wysokości emerytur. Analizy IBS zakładają, że w 2060 roku nawet 2/3 emerytur może być wypłacanych w minimalnej wysokości.

Już dzisiaj trzeba myśleć o tym, że sami powinniśmy oszczędzać na przyszłą emeryturę. Oczywiście możemy kupować nieruchomości i odkładać pieniądze w banku, ale jest też szereg instrumentów finansowych, które zapewnia nam państwo w ramach III filaru. Mowa tutaj zarówno o IKE, IKZE, jak i PPE czy PPK – wymienia ekonomista Polityki Insight. – W nadchodzących latach będziemy mieć do czynienia ze spadającą wysokością emerytur w relacji do wynagrodzeń, zwłaszcza w sytuacji wysokiej inflacji. Dlatego coraz więcej Polaków będzie decydować się na to, żeby oszczędzać samodzielnie i zgłaszać do programów takich jak PPE czy PPK, które oferują im pracodawcy.

W połowie września wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju Bartosz Marczuk poinformował, że liczba Polaków, którzy oszczędzają w ramach pracowniczych planów kapitałowych oraz pracowniczych programów emerytalnych, przekroczyła już 3 mln, z czego 0,63 mln to uczestnicy PPE, a 2,38 mln – PPK.

Pracownicze plany kapitałowe zostały wprowadzone od 2019 roku i są obowiązkowe prawie we wszystkich firmach i instytucjach publicznych. Na poczet przyszłej emerytury w ramach PPK odkłada zarówno pracownik, jak i jego pracodawca. Państwo dodaje wpłatę powitalną i dopłatę roczną. Mimo to wielu pracowników dobrowolnie się z tego systemu wypisuje. Poziom partycypacji oscyluje wokół 30 proc., a wartość zgromadzonych w nich aktywów to ok. 6,44 mld zł.

Dużo większe środki Polacy trzymają w pracowniczych programach emerytalnych, które zwalniają firmy z oferowania PPK. Pierwsze PPE były zakładane już ponad 20 lat temu. W tym modelu składkę finansuje pracodawca, a pracownik może – choć nie jest to obowiązkowe – wpłacać składkę dodatkową. Według danych KNF na koniec 2020 roku w Polsce funkcjonowało dokładnie 2110 PPE, świadczących usługi dla pracowników zatrudnionych w 2370 firmach. Zgromadzone w nich środki osiągnęły wartość 17 mld zł. Istotny jest też fakt, że w firmach prowadzących PPE do programu należy średnio 65,8 proc. pracowników.

Rola pracodawców w zabezpieczaniu przyszłości emerytalnej pracowników od wielu lat jest znacząca – podkreśla Jacek Kowalski. – W naszym funduszu aż 70 proc. jego członków stanowią pracownicy, którzy mieszczą się w grupie wiekowej 35–54 lata. Wpłacają środki na PPE regularnie od wielu lat, a z drugiej strony także my, jako firma, dokładamy się do ich przyszłości emerytalnej. 

Pracowniczy program emerytalny w Orange Polska jest jednym z najdłużej działających na polskim rynku, powstał niemal dokładnie 20 lat temu. Jest też jednym z największych – wartość jego aktywów netto przekracza w tej chwili 1,7 mld zł, czyli ok. 10 proc. wartości aktywów wszystkich PPE działających w Polsce.

– Fundusz cieszy się bardzo dużą popularnością, w Orange Polska należy do niego blisko 90 proc. pracowników i w zasadzie każdego roku ten odsetek lekko rośnie – mówi członek zarządu ds. human capital w Orange Polska. – Co szósty z naszych pracowników dopłaca do PPE składkę dodatkową. Pracujemy nad tym, żeby te dopłaty były wyższe, bo wiarygodny fundusz gwarantuje bezpieczeństwo i przyszłość emerytalną. O tej przyszłości i bezpieczeństwie myślą też odchodzący pracownicy, bo wielu z nich jeszcze przez długi czas pozostawia fundusze w zarządzaniu naszego towarzystwa emerytalnego.

Orange Polska finansuje pracownikom comiesięczną składkę w wysokości 7 proc. wynagrodzenia brutto. Według obowiązujących regulacji jest to najwyższa składka, jaką może wpłacać pracodawca w ramach PPE. Pracownicy mogą ponadto zdecydować się na składkę dodatkową i w ten sposób zwiększyć swoją pulę oszczędności. Wszystkie składki wpłacane do PPE trafiają na indywidualne rachunki uczestników, stanowią ich własność i podlegają dziedziczeniu, a zarządza nimi Pracownicze Towarzystwo Emerytalne Orange Polska.

– Przez ostatnich 20 lat stopa zwrotu wyniosła ponad 235 proc., tylko w ostatnim roku było to kilkanaście procent. W ostatnich latach w zasadzie zawsze osiągaliśmy wynik powyżej tego, co oferował rynek – mówi Jacek Kowalski. – To efekt przemyślanej strategii, inwestycji w różne produkty i na różnych rynkach, pracy dwóch konkurujących ze sobą zarządzających naszymi środkami, ale także profesjonalnego zarządu, który od wielu lat prowadzi działalność funduszu – dodaje.


28.11.2021 Niedziela.BE // źródło: newseria // tagi: system emerytalny, oszczędności Polaków, prognozy demograficzne, PPK, pracownicze plany kapitałowe, emerytury, ZUS, praca, oszczędzanie, finanse, Orange Polska, pracownicze programy emerytalne, III filar // mówi: dr Adam Czerniak, główny ekonomista Polityki Insight, kierownik Zakładu Ekonomii Instytucjonalnej i Politycznej w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, Jacek Kowalski, członek zarządu ds. human capital, Orange Polska // fot. Shutterstock, Inc.

(sl)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed