Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Flandria: 1 na 4 miejsca w żłobkach nie jest wykorzystywane
Belgia: Eksperci ds. cyberbezpieczeństwa pilnie potrzebni
Belgia: Młodzi ludzie „najmniej zmotywowanymi” pracownikami
Belgia: Tu domy (nieco) potaniały
Belgia, Walonia: Mniej wypadków i ofiar śmiertelnych
Belgijskie autostrady uszkodzone przez upały!
Niemcy: Służby graniczne zawróciły ponad 6 tys. osób w ciągu 2 miesięcy!
Belgia kupi 11 dodatkowych myśliwców F-35
Słowo dnia: Trimester
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 5 lipca 2025, www.PRACA.BE)
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Belgia: Rekordowa liczba odwiedzających belgijskie miasta

W czwartym kwartale ubiegłego roku aż 324 mieszkańców Belgii pojechało w celach turystycznych do jednego z dużych tutejszych miast - poinformował Belgijski Urząd Statystyczny Statbel.

Analitycy Statbel brali pod uwagę wyjazdy co najmniej dwudniowe (czyli z co najmniej jednym noclegiem, np. w hotelu) do takich miast jak Bruksela, Antwerpia, Gandawa, Brugia, Lowanium, Mechelen, Liège, Namur, Charleroi i Mons.

W czwartym kwartale 2019 r., a więc jeszcze przed pandemią, na taki wyjazd turystyczny do dużego belgijskiego miasta zdecydowało się jedynie 165 tys. mieszkańców Belgii. Trzy lata później takich wyjazdów było już prawie dwa razy więcej.

Jeśli porównamy pod tym względem czwarty kwartał 2022 r. z ostatnim kwartałem 2016 r., to wzrost jest jeszcze bardziej imponujący. W ostatnich czterech miesiącach 2016 r. duże belgijskie miasta odwiedziło w celach turystycznych jedynie 82 tys. ludzi, czyli około cztery razy mniej niż w czwartym kwartale 2022 r.

Najczęstszym celem krajowych wyjazdów turystycznych w Belgii nie są jednak duże miasta, ale Ardeny. Jest tak już od lat. W czwartym kwartale 2022 r. Ardeny w celach turystycznych odwiedziło prawie pół miliona mieszkańców Belgii.

22.05.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

Polska: Ucz, płać i płacz, bo szkoła to za mało. Korepetytorzy zbijają kokosy

300 złotych za godzinę korepetycji? Tak, do takich wysokości dobiegają stawki za nauczanie dzieci poza szkołą. Mimo to chętnych jest coraz więcej.

– Nigdy nie byłem zwolennikiem korepetycji. Uważam, że dziecko powinno mieć czas na naukę, zabawę i na odpoczynek. Nie mam jednak nic przeciwko zajęciom dodatkowym, jeżeli uczeń rzeczywiści potrzebuje pomocy. Jeżeli ma kłopoty w szkole, a nauczyciel musi dziecku poświęcić więcej czasu, to korepetycje są dobrym rozwiązaniem – mówi pan Paweł, ojciec trzech córek.

Najstarsza we wtorek będzie pisała egzamin ósmoklasisty.

– Trzeciego dnia będzie zdawała język angielski. Nie była z niego orłem. W październiku wysłaliśmy ją na korepetycję. Postęp jest piorunujący. Jestem pewny, że dobrze zda egzamin – dodaje mężczyzna.

Korepetycje powszechne jak szkoła

Jego córka na zajęcia chodzi raz w tygodniu. To zegarowa godzina nauki z nauczycielką ze szkoły ponadpodstawowej. Przygotowuje dziecko pod egzamin. Stawka to 50 zł za godzinę. Córka pana Pawła nie jest jedyną „klientką” tej nauczycielki.

– Ma jeszcze kilkoro innych dzieci. Czasami mijamy się w drzwiach – dodaje mężczyzna.

Można zażartować, że dziś korepetycje są tak powszechne jak sama szkoła. Okazuje się, że na takie zajęcia swoje dzieci posyła już 26 proc. Polaków. Pan Paweł, mówiąc o 50 zł za godzinę, może też mówić o szczęściu. Bo to mało. Stawki 200-300 złotych za godzinę to już norma.

Matka zaproponowała: 250 zł za godzinę

– Biorę 200 złotych za godzinę lekcyjną – przyznaje pani Aneta. Z wykształcenia jest polonistką, ale nie pracuje w zawodzie. Za to udziela korepetycji.

– Praktykujący nauczyciel wziąłby przynajmniej 50 złotych więcej – dodaje.

Rok szkolny powoli się kończy, ale pani Aneta nadal ma uczniów. Jedni jeszcze chcą poprawić oceny, inni przygotowują się do egzaminu ósmoklasisty. Tych ostatnich korepetytorka już nie przyjmuje. Tydzień przed testem dała im wolne.

– Uczeń teraz musi sobie wszystko uporządkować w głowie. Musi się uspokoić. Teraz nauka musi być luźna – tłumaczy korepetytorka.

I opowiada, że matka jednej z uczennic nalegała, żeby zajęcia zorganizować w niedzielę. Na trzy dni przed egzaminem. – Zaproponowała cztery godziny ciurkiem. Odmówiłam. Pani prosiła i zaoferowała 250 złotych za godzinę. Też odmówiłam. To nie miałoby sensu – podkreśla pani Aneta.

Coraz więcej uczniów, coraz droższe lekcje

Zgodnie z danymi CBOS Polacy na korepetycje przeznaczają średnio miesięcznie 293 złote. Jeśli dodać do tego wydatki na inne zajęcia – sportowe czy artystyczne – to daje to kwotę 571 zł na jedno dziecko.

– Liczba korepetytorów posiadających profil w serwisie rośnie od lat. Co roku notujemy przyrost liczby ogłoszeń o korepetycjach oraz samych kont użytkowników na poziomie ok. 7 proc., co przy liczbie ponad 230 tys. zarejestrowanych użytkowników daje naprawdę spory wynik – powiedziała Business Insiderowi Magdalena Florczyk z e-korepetycje.net.

I wylicza, że największy wzrost zauważono w 2020 r. To był czas pandemii i nauki zdalnej.

–  Co ciekawe, od tego czasu liczba korepetytorów nie zmalała, mimo że uczniowie wrócili do szkół i nauki stacjonarnej – podkreśla ekspertka.

23.05.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

Polska: Urlopowy wypad wynajętym autem. Na co uważać, żeby nie przepłacić?

Coraz więcej Polaków nie jedzie na wakacje własnym samochodem. Puka do drzwi wypożyczalni. Zanim wynajmiemy auto, przeczytajmy uważnie warunki umowy.

Kiedy w Polsce zaczęły działać wypożyczalnie samochodów, były kojarzone z lotniskami. Bo tam właśnie działały firmy, które oferowały klientom cztery kółka za odpowiednią opłatę. Dziś wypożyczanie nie jest już domeną lotnisk.

Powszechne są miejskie systemy wynajmowania pojazdów na minuty. To tzw. carshareing.

Ostatnio promowane jest jeszcze inne rozwiązanie: wynajem długoterminowy. Nie wypożycza się samochodu na dzień czy dwa, ale na miesiąc, dwa i dłużej. To już są poważniejsze pieniądze.

Jedna z wiodących na polskim rynku firm oferuje np. forda pumę crossovera za 1503 zł miesięcznie. Za audi a6 trzeba już zapłacić 1850 zł.

Na wypad

Okazuje się, że wynajem samochodów staje się coraz popularniejszy. Według raportu Consumer Multirent, już co 5 Polak wynajął samochód do celów prywatnych. Najczęściej decydują się na to osoby w przedziale wiekowym 30-39 lat (30 proc.) oraz 40-49 lat (27 proc.).

Decyduje też wysokość zarobków. Klientami wypożyczalni są osoby zarabiające od 7000 zł.

Paweł Dymowski z Santander Consumer Multirent: – Najczęstszym miejscem, w które kierowali się polscy kierowcy, żeby wynająć auto, była tradycyjna wypożyczalnia samochodowa Rent a Car (72 proc. wskazań). Taka forma wynajmu jest najbardziej popularna wśród badanych po 50 i 60 roku życia (kolejno 83 i 77 proc. wynajmujących).

Polacy wynajmują samochody na:

- zagraniczne wyjazdy urlopowe (37 proc.),
- przeprowadzki (32 proc.),
- załatwianie spraw codziennych (23 proc.),
- wizyta zawodowa lub prywatna w obcym mieście (22 proc.),
- jako alternatywa dla własnego auta (16 proc.).

Na co zwrócić uwagę?

Zanim ktoś wybierze firmę i model, powinien zwrócić uwagę na kilka spraw. Przede wszystkim trzeba dokładnie przeczytać umowę. Każdy zapis wydający się dziwny lub niekorzystny od razu należy wyjaśnić.

Szczególnie trzeba uważać na:

- zasady ubezpieczenia samochodu,
- zasadę odbioru oraz zwrotu auta,
- określony limit kilometrów,
- zasady polityki paliwowej.

Co do limitu kilometrów, to należy uważać na zapis wskazujący, po pokonaniu jakiej odległości naliczane opłaty są wyższe.

Wiele firm wymaga także, żeby wynajmujący miał przynajmniej 21 lat i 2-letnie doświadczenie ze kierownicą. Firmy potrafią doliczyć dodatkową opłatę dzienną jeżeli kierowca jest za młody (25 lat) lub z stary (70 lat).

Wynajmujący powinien dokładnie obejrzeć samochód. Sprawdzić, czy nie jest uszkodzone, zarysowane. Każdy taki przypadek trzeba zgłosić pracownikowi firmy.

Data rezerwacji ma wpływ na cenę wypożyczenia. Z reguły w czasie dni wolnych lub świąt koszt wynajmu może być wyższy.

Warto zapytać o ubezpieczenie pojazdu. Trzeba ustalić, jakie uszkodzenia i okoliczności obejmuje.

27.05.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)


Polska: Zakaz wyprzedzania ciężarówek. Przewoźnicy straszą gigantycznymi korkami

Na autostradach i drogach ekspresowych jedna ciężarówka nie będzie mogła wyprzedzić drugiej. Przewoźnicy mówią, że nie ma się z czego cieszyć, bo będzie tylko gorzej.

– Proponowane zmiany zbliżone są do rozwiązań niemieckich, ale niestety są mniej elastyczne – powiedział serwisowi dziennik.pl Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska.

Chodzi o to, żeby upłynnić ruch na drogach

W taki sposób skomentował najnowszy pomysł Ministerstwa Infrastruktury. Jego szczegóły nie są jeszcze znane, ale idea już tak. Najkrócej: rząd chce zakazać ciężarówkom wyprzedzania się. Te przepisy mają obowiązywać na autostradach i drogach ekspresowych.

– To sytuacja nader niebezpieczna, gdy kierowca ciężarówki jedzie za samochodem ciężarowym i decyduje się na wyprzedzanie – ocenił minister Andrzej Admaczyk.

I dodał, że: – Generalnie chodzi o to, żeby upłynnić ruch na drogach szybkiego ruchu, zmniejszyć duże zagrożenie wynikające z faktu wyprzedzanie się samochodów ciężarowych.

W Niemczech zrobili to z głową

Każdy kierowca miał chyba w życiu taką sytuację. Widział, jak jedna ciężarówka wyprzedza drugą. To niebezpieczna i długo trwająca operacja. Takie zakazy funkcjonują (w różnej formie) w krajach zachodnich, ale – jak mówi Wroński – polski pomysł jest daleki od ideału.

– W Niemczech zakaz wyprzedzania na autostradowych jezdniach posiadających jedynie dwa pasy ruchu wprowadzany jest za pomocą znaków drogowych. Tam, gdzie wprowadzenie takiego zakazu spowodowałoby więcej szkód niż korzyści, po prostu rezygnuje się z odpowiedniego oznakowania. W Polsce nie będzie to możliwe, bo resort planuje zmiany w prawie o ruchu drogowym. Tym samym nie będzie można dostosowywać organizacji ruchu do faktycznych potrzeb – tłumaczy.

Później trzeba będzie to odkręcać

I wyjaśnia, że o ile na autostradach zakaz nie powinien być kłopotem dla innych kierowców, to już na ekspresówkach nie będzie to korzystne rozwiązanie. Chodzi o to, że ciężarówka może jechać np. 60 km/h i to spowoduje zator drogowy.

Przecież za takim pojazdem ustawi się kilka innych tirów.

– Nie chcę komentować szerzej skutków gospodarczych wynikających z m.in. opóźnienia dostaw wykonywanych w trybie „just in time” do tych polskich zakładów, które w wyniku optymalizacji wykorzystania dostępnych zasobów nie posiadają magazynów. Brak szerszego komentarza na ten temat, wynika z faktu, że w okresie wyborczym takie argumenty nie trafiają do uszu polityków. A szkoda, bo później trzeba będzie to odkręcać. Tak jak ma to obecnie miejsce w przypadku zbyt restrykcyjnego systemu punktowego – przypomniał Wroński.

27.05.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media //fot. iStock

(sm)


Subscribe to this RSS feed