W listopadzie 2021 r. stopa bezrobocia w całej Unii Europejskiej wyniosła 6,5%. W Belgii było to jeszcze mniej, bo 5,9%.

Państwem z najniższą stopą bezrobocia są Czechy. W kraju ze stolicą w Pradze w listopadzie 2021 r. było jedynie 2,2% bezrobotnych – wynika z danych unijnego biura statystycznego Eurostat.

Na drugim miejscu z tym zestawieniu znalazła się Holandia. W kraju wiatraków stopa bezrobocia wyniosła 2,7%. W Polsce stopa bezrobocia wyniosła 3%, a w Niemczech 3,2%. Także na Malcie sytuacja na rynku pracy jest dobra, a bezrobocie wyniosło w listopadzie ubiegłego roku jedynie 3,5%. Na Węgrzech było to 3,8%.

Na południu Europy sytuacja pod tym względem wygląda zupełnie inaczej. W Hiszpanii bezrobocie wyniosło w listopadzie aż 14,1%, a w Grecji 13,4%. W listopadzie aż 3,3 mln mieszkańców Hiszpanii bezskutecznie poszukiwało pracy. We Włoszech bezrobocie wyniosło 9,2%.

W Belgii stopa bezrobocia w listopadzie 2021 r. wyniosła 5,9%. Oznaczało to 304 tys. zarejestrowanych bezrobotnych. Bezrobocie w Belgii stopniowo maleje od kilku miesięcy. Na przykład w sierpniu 2021 r. wynosiło ono 6,3%.

W sumie w całej Unii Europejskiej zarejestrowanych było w listopadzie 2021 r. niespełna 14 mln bezrobotnych. W ciągu roku stopa bezrobocia w UE spadła z 8,1% do 7,2% - wynika z danych biura Eurostat.

11.01.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

W niedzielę po południu (9 stycznia) doszło do wycieku 30 tys. litrów oleju napędowego do wód Kanału Alberta w Beringen (prowincja Limburgia).

Zdarzenie miało miejsce w pobliżu Nijverheidstraat, gdzie diesel był pompowany z cysterny do pobliskiej stacji benzynowej. Kapitan tankowca próbował zapobiec rozprzestrzenianiu się rozlanego oleju napędowego, wrzucając do wody zapory. Na miejscu zjawili się strażacy z Limburgii Południowej, ale nie mieli odpowiedniego sprzętu, aby zapobiec wyciekowi.

Eksperci z Agencji ds. Ochrony Ludności przybyli do Beringen około godziny 21:45 i przystąpili do usuwania rozlanego oleju napędowego z wód kanału. Ciemność utrudniła ocenę sytuacji. W poniedziałek rano (10 grudnia) podjęto ponowna próbę oceny szkód wyrządzonych w środowisku na skutek wycieku.

Mieszkańcom okolicy zalecono trzymanie się z daleka od miejsca wypadku, a także szczelne zamykanie okien oraz drzwi.

10.01.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

Koniec procesu Jakuba Żulczyka, który został oskarżony o znieważenie prezydenta. Pisarz w internetowym wpisie nazwał Andrzeja Dudę „debilem”.

Stało się to w listopadzie 2020 roku. Wówczas Żulczyk, poczytny pisarz odniósł się do gratulacji, jakie Andrzej Duda złożył właśnie wybranemu prezydentowi USA. Polska głowa państwa, co było szeroko komentowane, nie winszował Joe Bidenowi zwycięstwa, ale udanej kampanii wyborczej. Liczenie głosów w Ameryce jeszcze trwało, ale Jakub Żulczyk – tak jak wielu ekspertów – przewidywał, że w USA będzie nowy prezydent. Na Facebooku znany pisarz napisał: „Wszystko, co następuje od dzisiaj – doliczenie reszty głosów, głosowania elektorskie – to czysta formalność. Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem”.

W ocenie prokuratury, która wszczęła postępowanie z zawiadomienia osoby prywatnej, było to znieważenie prezydenta. Użyte określenie uznano za obraźliwe i niedopuszczalne jako merytoryczna krytyka, akceptowalna w ramach konstytucyjnej wolności wypowiedzi.

Proces rozpoczął się w połowie listopada 2021 roku i już jest znane orzeczenie. „Oskarżony swoim zachowaniem nie popełnił przestępstwa, więc nie można mu przypisać odpowiedzialności karnej” – ocenił sędzia Tomasz Julian Grochowicz i wytłumaczył, że słowo „debil” nie może być rozumiane w oderwaniu od całego wpisu Żulczyka.  Dodatkowo sędzia uznał, że stopień szkodliwości czynu jest znikomy.

Wyrok nie jest prawomocny

„Stojąc przed sądem za słowa, które napisałem na Facebooku, czuję się jak poddany, jak petent, jak członek ciemnego ludu, który władzę ma jedynie wielbić, bo do tego władza jest, aby być wielbioną. Nie, w demokratycznym społeczeństwie, którym zaczęliśmy się stawać jakiś czas temu, i którym wciąż się stajemy, to władza jest dla nas. Ma nas reprezentować i nam pomagać. A my mamy prawo — a nawet powinniśmy — reagować, gdy ta władza działa przeciwko naszym (i również swoim) interesom. Nawet kosztem bon-tonu, savoir vivru, ładnej polszczyzny i dobrego wychowania” – powiedział przed tygodniem w mowie końcowej Jakub Żulczyk.

10.01.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Autorstwa Jakub Szymczuk, Kancelaria Prezydenta RP, Wikipiedia/ Mariusz Kubik, Wikipedia

(ss)

W poniedziałek 10 stycznia został zaprzysiężony nowy holenderski rząd. W sumie liczy on 20 ministrów (łącznie z premierem), z czego połowa to kobiety oraz 9 sekretarzy stanu (w Holandii jest to stanowisko z władzą porównywalną do władzy ministrów).

Wybory do holenderskiego parlamentu odbyły się w marcu 2021 r., a negocjacje nad utworzeniem rządu były rekordowo długie. W sumie trwały one 299 dni i były najdłuższe w powojennej historii Holandii.

Do pobicia belgijskiego rekordu długości negocjacji koalicyjnych Holendrom jednak sporo zabrakło. W latach 2010-2011 r. belgijscy politycy negocjowali powołanie nowego rządu aż przez 541 dni. Zakończyło się to powstaniem gabinetu premiera Elio Di Rupo.

Także powstanie obecnego belgijskiego rządu poprzedziły wielomiesięczne negocjacje. Na powołanie rządu premiera Alexandra De Croo belgijscy politycy potrzebowali aż 494 dni.

Nową holenderską koalicję rządową tworzą te same cztery partie, co w poprzedniej kadencji: liberalne VVD, centrowe D66, chadeckie CDA i Unia Chrześcijańska CU. Także na fotelu premiera bez zmian: szefem holenderskiego rządu pozostaje lider VVD, Mark Rutte.

10.01.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)