Klientów jest mało, turyści nie przyjechali, a tradycyjne imprezy noworoczne się nie odbywają – dla wielu brukselskich restauracji, kawiarń i pubów to trudny czas.

W związku z kolejnymi falami pandemii ruch turystyczny już od tygodni jest niewielki, a organizowanie imprez utrudnione, niemożliwe lub mało popularne. Także praca zdalna nie pomaga: normalnie wieczorami puby i restauracje zapełniały się o tej porze roku ludźmi kończącymi pracę i świętującymi początek nowego roku. W tym roku tego nie ma, opisuje flamandzki portal vrt.be.

W przypadku niektórych lokali gastronomicznych, szczególnie tych w centrum miasta, klientów jest tak mało, że ich właścicielom biznes ten się nie opłaca – i decydują się na tymczasowe zamknięcie pubu lub restauracji.

Wielu przedsiębiorców w branży gastronomicznej obawia się o przyszłość swoich firm. – W tym okresie jest do zapłacenia wiele rachunków. Trzeba na przykład wypłacić premie za ubiegły rok. Właściciele liczą więc w tym czasie na duże obroty, ale w tym roku ich po prostu nie ma – powiedział portalowi vrt.be Marc Van Muylders z organizacji Horeca Brussel.

15.01.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

Znaleziono przyczynę uciążliwego hałasu, który przez mieszkańców Mariekerke (prowincja Antwerpia) był opisywany jako „brzęczenie lub gwizd”.

Hałas, który trapił mieszkańców Mariekerke w Bornem (prowincja Antwerpia), był spowodowany, jak od początku podejrzewano, przez wadliwy bojler, ale inny niż początkowo sądzono.

Mieszkańcy Mariekerke od miesięcy próbowali ustalić przyczynę hałasu. Na próżno – do czasu dopóki lokalny burmistrz nie wystąpił w radiu VRT, aby opowiedzieć o sytuacji. To wówczas napłynęło mnóstwo wskazówek, w tym od eksperta od bojlerów gazowych. To on zidentyfikował dźwięk, który nieregularnie pojawiał się w różnych lokalizacjach w Mariekerke.

Jak się okazało, bojler nie został odpowiednio wyregulowany i dźwięk, który się z niego wydobywał, za pośrednictwem komina docierał do różnych miejsc w okolicy. Usterka została naprawiona i hałas ustąpił.

14.01.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

Zwłaszcza zimą to uporczywa sprawa. Zanim gdzieś się pojedzie, trzeba poświęcić chwilę szybom, przez które nic nie widać. Można z tym sobie łatwo poradzić.

Chodzi o zaparowane szyby, które zachodzą mgłą także podczas jazdy. Przyczyn takiej sytuacji może być kilka. Być może w samochodzie zapchany jest filtr kabinowy. To, że nie działa prawidłowo, sprzyja temu, że szyby pokrywają się parą. Kolejną przyczyną może być wilgoć w aucie. To już poważniejsza sprawa, bo gdy jest jej dużo, szyby mogą pokryć się szronem od środka. Wówczas trzeba je skrobać, lub poświęcić dużo czasu, czekając, aż sprawę załatwi nawiew. Parowanie szyb może też wynikać z wadliwego działania nawiewu, lub z niewłaściwego się nim posługiwania. Często spotykaną usterką jest awaria radiatora nagrzewnicy. W takim przypadku konieczna jest wizyta w serwisie.

Zaparowane szyby, jak sobie z tym poradzić

Najprostszym sposobem jest przecieranie powierzchni szyb czystą, suchą szmatką. Dla wielu osób może to być denerwujące i uciążliwe, że co jakiś czas muszą zadbać o widoczność. Można sobie z tym problemem poradzić także inaczej.

Wystarczy włączyć klimatyzację i skierować ją na przednią szybę. Gdy samochód nie jest wyposażony w taki system, trzeba użyć standardowego nawiewu, nastawiając go na ciepłe powietrze.

Jest jeszcze kilka czynności, które warto wykonać, aby zapobiegać parowaniu. Po pierwsze trzeba zadbać o to, aby szyby były czyste. Należy do tej czynności użyć środków przeznaczonych do pielęgnacji samochodów. Część z nich zawiera substancje zapobiegające zaparowaniu szyb. Można takie także nabyć osobno.

Trzeba także pamiętać, aby utrzymywać wnętrze auta w czystości, a zwłaszcza nie dopuścić do gromadzenia się wilgoci. Dlatego nie można zostawiać wody czy śniegu na podłodze. Lepiej przed zajęciem miejsca w aucie jest otrzepać buty ze śniegu. Trzeba także pamiętać o niewidocznej wodzie, czyli gromadzącej się w tapicerce. Najlepiej jest regularnie odkurzać i osuszać auto.  

Niektórzy kierowcy idą krok dalej i montują w kabinach nieduże, samochodowe pochłaniacze wilgoci.

16.01.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(ss)

Krzysztof Brejza miał być ofiarą inwigilacji Pegasusa. Teraz senator zamieścił w sieci wpis o cyberataku na jego rodzinę. Z telefonu żony polityka rzekomo wysyłano informację o podłożeniu ładunków wybuchowych w całej Polsce.

O senatorze Brejzie zrobiło się w ostatnim czasie głośno za sprawą amerykańskiej agencji prasowej Associated Press. Powołując się na grupę Citizen Lab przy Uniwersytecie w Toronto opisała, że razem z Romanem Giertychem i prokuratorką Ewą Wrzosek, senator miał być inwigilowany za pomocą szpiegowskiego oprogramowania Pegasus. Doniesienia te miały zostać potwierdzone również przez międzynarodową organizację Amnesty International działającej w obronie praw człowieka. W tej sprawie powołana została nadzwyczajna komisja, która będzie wyjaśniać okoliczności rzekomego zdarzenia.

W środowy wieczór Krzysztof Brejza i jego małżonka Dorota Brejza poinformowali w mediach społecznościowych, że z numeru telefonu kobiety rozsyłane są wiadomości o podłożeniu ładunków wybuchowych na terenie całej Polski. Wykonywane mają być również połączenia z groźbami kierowanymi wobec różnych instytucji. Małżeństwo zaznacza, że w ich ocenie może to być próba zastraszenia spowodowana m.in. decyzją senatu w sprawie utworzenia komisji. Małżonka senatora poinformowała również, że incydent został potwierdzony na policji.

Dorota Brejza z wykształcenia jest prawnikiem. Oprócz prowadzenia własnej kancelarii adwokackiej zajmuje się również sprawami męża, którego jest pełnomocniczką.

13.01.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock / screen Twitter Krzysztof Brejza

(ss)