Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Foka w belgijskiej rzece... Jak się tu znalazła?
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (środa, 13 sierpnia 2025, www.PRACA.BE)
Belgia, Schaerbeek: Dwoje dzieci zatruło się tlenkiem węgla
Belgia, Koekelberg: Ruch metra wstrzymany z powodu pożaru
Belgia: W porcie w Antwerpii skonfiskowano ponad 73 kg kokainy!
Belgia: Śmiertelny wypadek w Namur. Kierowca jechał pod prąd
Temat dnia: Pół euro na litrze mniej! Dobre wiadomości dla kierowców
Belgia, sport: Już po trzech kolejkach nikt z kompletem punktów
Belgia: Tyle lat (średnio) pożyjemy w zdrowiu
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (wtorek, 12 sierpnia 2025, www.PRACA.BE)
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Lex Czarnek. Komu służy: kuratorom czy uczniom?

W połowie stycznia Sejm przyjął nowelizację ustawy o prawie oświatowym. I rozpętał tym zażartą dyskusję. Choć Senat wyraził swój sprzeciw i zawetował projekt, w środowe popołudnie posłowie PiS przegłosowali zmiany. Według prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomira Broniarza to „czarny dzień dla polskiej edukacji, dla rodziców, dla nauczycieli i dla uczniów”. Dlaczego?

Otóż nowa ustawa zdecydowanie zwiększa rolę kuratorów oświaty, którzy dzięki tym zapisom zyskają całkowitą kontrolę nad szkołami: i w sensie ludzkim, i prowadzonych w nich zajęciach. Dyrektorowie szkół zmuszeni będą do przedstawiania z dwumiesięcznym wyprzedzeniem zamierzonych działań organizacji pozarządowych, konspektów tych zajęć oraz opisywania materiałów, z których będą korzystali. Dopiero wtedy kurator wystawi opinię na temat przedstawionego planu i podejmie decyzję o jego ewentualnym wdrożeniu. Chęć udziału dziecka w zajęciach rodzice potwierdzą pisemną zgodą.

W praktyce oznacza to, że już nie dyrektor placówki we współpracy z radą rodziców, a zewnętrzny organ zadecyduje o tym, które treści i w jaki sposób zostaną przekazane dzieciom i młodzieży. Jeżeli wymóg ten nie zostanie spełniony, dyrektor będzie zobowiązany do złożenia wyjaśnień. Jeśli zalecenia kuratora nie zostaną wdrożone, możliwe będzie skierowanie przez niego wniosku do organu zarządzającego placówką o nieodwołalne wypowiedzenie umowy osobie dowodzącej szkołą.

Minister potwierdza

Że taki właśnie był zamysł ustawodawcy, nie kryje minister edukacji Przemysław Czarnek. Jak wyjaśnił Karolinie Wasilewskiej, reporterce TVN24, rodzice domagają się zmian w szkołach, a kuratorzy nie mają odpowiednich narzędzi, żeby sprostać tym postulatom.

– Lex Czarnek jest po to, żeby dać narzędzie kuratorowi do realnego nadzoru pedagogicznego w każdym zakresie w szkole. W szkole, gdzie jest na przykład tysiąc dzieci, rada rodziców liczy określoną liczbę osób, ale to przytłaczająca mniejszość rodziców. Pozostali rodzice nie mają wiedzy na temat tego, co się dzieje w szkole i w jaki sposób to się odbywa – wyjaśnił. – Dzisiaj rodzice przychodzą do kuratorów i żądają, żeby w Poznaniu czy w Gdańsku zrobić porządek w szkole, a kurator nie ma narzędzia – podkreślił.

– To czarny dzień dla polskiej edukacji, dla rodziców, dla nauczycieli i dla uczniów, albowiem różnica między pięknymi słowami pana ministra edukacji Przemysława Czarnka na temat uprawnień rodziców, a zapisami tej ustawy jest taka sama, jak między ładem, a Polskim Ładem. Z obawami czekamy na kolejne dni w polskiej szkole, uznając, że to, co dzieje się w sferze zapisów tej ustawy, naprawdę wywraca edukację do góry nogami – cytuje Sławomira Broniarza, prezesa ZNP, portal RMF24.

Punkty widzenia

O komentarz poprosiliśmy posłankę Lewicy Monikę Falej, która swoje obawy wyraziła również jako matka dziecka w wieku szkolnym.

– Nie tylko jako posłanka, ale również jako rodzic wyrażam głęboką obawę, że praca kuratorów będzie tylko przedłużeniem rządu. To nie dzieci i rodzice, a także dyrektorowie szkół, którzy doskonale znają potrzeby polskiej młodzieży, będą decydowali o edukacji. Narzucony zostanie schemat zgodny z poglądami głoszonymi przez ministra Czarnka. Dzieci pozbawione zostaną możliwości samodzielnego myślenia i wyborów – uważa. Jednocześnie posłankę Falej niepokoi tzw. ustawą lex Wójcik, która zakłada karanie więzieniem dyrektorów niedopełniających obowiązków. Wkrótce w Sejmie ma odbyć się pierwsze czytanie tego projektu.

Mianem swoistej cenzury nazywa nowelizację posłanka PSL Urszula Pasławska, która podkreśla, że jeśli jej partia dojdzie do władzy, to ustawa lex Czarnek natychmiast trafi do kosza.

– To ogromna krzywda dla młodzieży. Powinniśmy dać uczniom możliwość kreowania własnych poglądów, tworzenia opinii i decydowania. Założenia lex Czarnek sprawiają, że w tej kwestii robimy krok do tyłu – podkreśla. – Problemem jest również to, że młodzież będzie się buntowała. Nie mogąc wyrażać swojego zdania i wprowadzać zmian oficjalnie, nastolatkowie będą robili to poza systemem. Wtedy ich działania mogą całkowicie wyjść poza kontrolę, a to przyniosłoby opłakane skutki. Oceniam sytuację nie tylko jako polityk, ale również jako matka – dodaje.

W ocenie Roberta Gontarza, posła PiS, cały zamysł nowych przepisów oświatowych odbierany jest na opak. Poseł opisuje sytuacje, w których nad zajęciami prowadzonymi przez organizacje pozarządowe nie było praktycznie żadnej kontroli.

– Szkoła w pierwszej kolejności powinna zająć się uczeniem. Są jednak organizacje, które chcą wejść do nich z własną ideologią, czego przykładem może być nauka masturbacji zawarta w Karcie LGBT. Ustawa lex Czarnek zakłada, że jeśli podmioty będą chciały współpracować ze szkołą, to będą musiały otrzymać na to zgodę rodziców, bo to oni mają decydować o tym, czego dzieci będą się uczyły – wyjaśnia poseł. – Rodzice zawsze mieli głos w sprawach edukacji, jednak wbrew powszechnemu przekonaniu, że teraz kurator będzie podejmował decyzję za nich, jest wprost przeciwnie. Głos opiekunów zostanie teraz podniesiony do wyższej rangi.

12.02.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

Polska: Prawdziwy obraz drożyzny w sklepach: ceny mocno w górę

Odczuwa to każdy, kto z koszykiem zakupów dociera do kasy. Teraz są na to twarde dane. Ceny w sklepach poszły w górę o niemal 18 procent, a są produkty które podrożały ponad dwukrotnie.

– Co podrożało? Wszystko” – mówi nam pani Aneta, sprzedawczyni w sklepie franczyzowym. I dodaje: – Od papieru toaletowego przez pieczywo po olej.

Mimo rządowej Tarczy Inflacyjnej 2.0, która od 1 lutego obniżyła stawkę VAT do zera (zaznaczmy, że nie jest to obowiązek) na wiele produktów spożywczych, ceny w sklepach są nadal wysokie. I rosną. Dzieje się tak, bo cena każdego towaru zależy od wielu innych czynników niż tylko sam podatek. To m.in. koszty pracy, marża czy koszty transportu. A wiele z tych składowych jest coraz bardziej kosztownych. Od stycznia wyższa jest płaca minimalna, a paliwo – mimo że też zmniejszono na nie VAT – drożeje. W tym tygodniu PKN Orlen podniósł hurtowe ceny paliw. Jeszcze 1 stycznia metr sześcienny paliwa w hurcie kosztował 4473 zł (przy wyższym podatku), a dziś to 4867 zł (przy niższej stawce).

Dlatego nie ma się co łudzić, że serowy VAT na żywność obniży ceny w sklepach. Tym bardziej że te rosną od dawna. Pani Aneta daje przykład: – Dostawa ciast w grudniu była droższa niż w listopadzie. W grudniu droższa niż w styczniu, a w lutym ciasto mamy droższe niż miesiąc temu – podkreśla.

Galopadę cen dobrze obrazuje najnowszy „Indeks cen w sklepach detalicznych” firmy UCE Research i Hiper-Com Poland. Wynika z niego, że w styczniu na półkach podrożało dosłownie wszystko. Średnio o 17,6 procent. Trzeba dodać, że raport zawiera 12 kategorii i analizę cen 27 tysięcy produktów.

To 17,6 procent to jednak i tak mało. Są towary, które podrożały znacznie więcej w zestawieniu rok do roku:

• olej – o 73,5 proc.,
• mięso – o 23,9 proc.,
• nabiał – o 23 proc.,
• warzywa i owoce – o 13,6 proc.,
• pieczywo – o 11,4 proc.,
• dodatki spożywcze – o 10,5 proc.,
• produkty sypkie – o 8,4 proc.,
• napoje – o 7,8 proc.,
• chemia gospodarcza – o 4,7 proc.,
• używki – o 4,1 proc.

Co zatem dała Polakom Tarcza Antyinflacyjna? Niewiele, bo nie jest tajemnicą, że przed jej wejściem wiele sklepów podniosło ceny, żeby w lutym je obniżyć. Musiały to zrobić ze względu na rosnące ceny prądu, gazu, koszty pracy.

– Nie da się zaoszczędzić – mówi pani Aneta. – Teraz kilogram cytrusów jest tańszy o 14-17 groszy. Taki jest efekt tarczy – ocenia. In dodaje, że zdarza się, że klienci dziwią się, gdy nie widzą oszczędności. – Ale podchodzą do tego spokojnie. My tylko rozkładamy ręce – podsumowuje sprzedawczyni.

12.02.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

Polska: Takich rąk do pracy brakuje. Najbardziej poszukiwane zawody

Fryzjer, mechanik, florysta? Wiemy, na jakich pracowników jest największe zapotrzebowanie w Polsce. Sytuacja zmienia się w zależności od województwa.

Takie dane znajdują się w rządowym dokumencie „Prognoza zapotrzebowania na pracowników w zawodach szkolnictwa branżowego”. Analiza jest przedstawiana co roku i po raz czwarty przygotował ją resort edukacji.

„Prognoza krajowa zawiera alfabetyczny wykaz 30 zawodów, dla których – ze względu na znaczenie dla rozwoju państwa – jest prognozowane szczególne zapotrzebowanie na rynku pracy. Jej celem jest wspomaganie rozwoju szkolnictwa branżowego przez stymulowanie oferty szkół prowadzących kształcenie zawodowe” – wyjaśnia MEiN, ale raport można rozumieć nie tylko jako wskazówkę dla młodych ludzi wybierających szkołę. To także obraz rynku pracy i wskazówka dla osób już pracujących. Mogą na tej podstawie zorientować się, czy ich zawód jest atrakcyjny i czy mają szanse na zmianę miejsca pracy, a co za tym idzie i powalczenie o podwyżkę.

Istotne miejsce w tym zestawieniu zajmuje branża budowlana. Od dawna cierpi na brak pracowników, a pandemia nie zmieniła sytuacji na rynku. Co więcej, ministerstwo prognozuje, że w kolejnych latach będzie podobnie. Przewiduje, że nadal będzie się rozwijało budownictwo mieszkaniowe. Przygotowywane są także liczne inwestycje infrastrukturalne.

Kogo zatem potrzebują dziś pracodawcy. Na liście są:

• automatyk,
• kierowca mechanik,
• operator maszyn i urządzeń do robót ziemnych i drogowych,
• technik automatyk sterowania ruchem kolejowym,
• technik elektryk,
• technik spawalnictwa,
• technik transportu kolejowego.

Wiele z tych pozycji powtarza się na liście co roku. W tym jednak jest kilka nowości, które wcześniej nie zostały uwzględnione.

• Betoniarz-zbrojarz – aktualne i przewidywane zapotrzebowanie na pracowników znacznie przekracza liczbę kształconych osób i wynika z potrzeb rynkowych zidentyfikowanych w branży budowlanej.
• Cieśla – trwały deficyt pracowników w zawodzie wskazywany jest przez ekspertów sektorowych i regionalnych.
• Monter konstrukcji budowlanych – zawód istotny ze względu na przewidywaną skalę zapotrzebowania na pracowników w relacji do liczby poszukujących pracy – absolwentów i bezrobotnych.
• Technik montażu i automatyki stolarki budowlanej – sektor stolarki budowlanej potrzebuje wykształconej kadry, także na poziomie technicznym; dlatego od września 2022 r. możliwe będzie kształcenie w tym zawodzie.

Co region to inna lista

Co bardzo istotne – w rządowym dokumencie jest przedstawiona nie tylko krajowa lista, ale także regionalne.
Lista znajduje się w tym miejscu: TUTAJ.

Stąd wiadomo, że na w województwie lubuskim jest zapotrzebowanie na blacharzy samochodowych, ale nie są poszukiwani w łódzkim. O ile w Małopolsce firmy czekają na kamieniarzy, to już na Mazowszu nie ma takiej sytuacji. Tam z kolei poszukiwani są krawcy, czego np. nie odczuwa województwo opolskie.

14.02.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

Polska: Władza ma nowy pomysł: za wejście do leśnego parku trzeba będzie zapłacić

Szykują się poważne zmiany w prawie: nawet za krótką wycieczkę po parku narodowym trzeba będzie zapłacić. Ale jeszcze więcej będzie trzeba wydać, jeśli ktoś wejdzie bez biletu.

W Polsce mamy 23 parki narodowe. Są to:

• Babiogórski
• Białowieski
• Biebrzański
• Bieszczadzki
• Bory Tucholskie
• Drawieński
• Gorczański
• Gór Stołowych
• Kampinowski
• Karkonoski
• Magurski
• Narwiański
• Ojcowski
• Pieniński
• Ujście Warty
• Świętokrzyski
• Tatrzański
• Wigierski
• Woliński
• Wielkopolski
• Poleski
• Roztoczański
• Słowiński.

Za wejście na teren 11 z nich trzeba zapłacić. Tak jest np. w przypadku Tatrzańskiego Parku Narodowego. W jego przypadku wpływy z biletów stanowią około 30 proc. wszystkich środków, jakimi dysponuje. Bilet normalny kosztuje 7 zł, a ulgowy połowę tej kwoty. Posiadacze Karty Dużej Rodziny oraz dzieci do lat 7 do TPN wchodzą za darmo.
W pięciu kolejnych parkach (np. Roztoczańskim) opłaty obowiązują tylko na wybranych ścieżkach. Pozostałe parki można odwiedzać za darmo. Ale to się zmieni. Jak informuje serwis prawo.pl, wejście do każdego z takich kompleksów będzie płatne. Tak wynika z przygotowywanego przez rząd projektu ustawy.

Sąsiad też zapłaci

I nie jest to jedyna zmiana, bo w myśl nowych przepisów nie będzie można zwolnić z obowiązku zakupu biletu nawet osób mieszkających koło parku. Co to oznacza w praktyce? Otóż to, że np. mieszkańcy Warszawy, którzy zechcą wybrać się na wycieczkę do Kampinoskiego Parku Narodowego, będą płacili. Prawo.pl wylicza, że mieszkańcy stolicy masowo odwiedzają ten park - w sumie ponad 1 mln osób rocznie. A park na nich nie zarabia. „Analogiczna sytuacja występuje w Wielkopolskim Parku Narodowym (około 1 mln odwiedzających) i Ojcowskim Parku Narodowym (ok. 400-500 tys. turystów)” - dodaje serwis.

Na co parkom te pieniądze?

Na co idą obecnie pieniądze z biletów? W przypadku TPN to działania ochronne lasu, zwierząt, działania edukacyjne, monitoring środowiska, sprzątanie, wywóz śmieci, a 15 proc. wpływów z biletów jest przeznaczane na Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe.

- Bez pozyskanych w ten sposób środków finansowych wywiązanie się z zadań ustawowych byłoby niezwykle trudne. Szczególnie istotną pozycję w wydatkach zajmuje utrzymywanie szlaków, które ze względu na ogromną liczbę turystów i gwałtowne zjawiska pogodowe wymagają systematycznego nadzoru i remontów - tłumaczyła Paulina Kołodziejska z TPN, gdy w marcu ubiegłego roku park podniósł ceny biletów.

Same parki przyklaskują rządowemu pomysłowi. Podobne jak Radosław Ślusarczyk ze Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. Zauważa jednak, że cena wstępu nie może być zaporowa. - Wpływy z cen wstępu nie mogą stać się modelem biznesowym, z którego będzie utrzymywana na przykład administracja parków- podkreśla.
Parki będą mogły pobierać także dodatkową opłatę za robienie w nim zdjęć czy filmowanie. Dodatkowo górskie kompleksy mogłyby doliczyć do ceny standardowego biletu jeszcze 15 procent. Jeżeli jednak ktoś wejdzie do parku bez biletu, to będzie musiał zapłacić - uwaga! - 50-krotność ceny biletu.

12.02.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

Subscribe to this RSS feed