Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: To będzie inna szkoła. Takie zmiany wchodzą 1 września
Belgia, sport: Nowy Jork szczęśliwy dla Belgów. „Czworo awansowało”
Polska: Polskie obywatelstwo w cenie. Rekord chętnych został pobity
Belgia: W domach opieki zidentyfikowano cztery zakażenia STEC
Polska: Tych imion nie będziemy już nadawali dzieciom. Przynajmniej na razie
Temat dnia: Rosjanie brutalnie zamordowali Belga. Aresztowano ich w Polsce
Polska: Dostaną emerytury raz na kwartał? Bo ich obsługa jest za droga
Słowo dnia: Soep
Belgia: Przywódca brutalnego gangu skazany na 6 lat
Belgia: Kolejny atak wilka? Nie żyją dwa kucyki
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Co roku liczba rowerzystów w Brukseli wzrasta o 11%!

W ciągu ostatniego roku wszystkich 15 liczników ulokowanych w Regionie Stołecznym Brukseli naliczyło większą liczbę rowerzystów. Z obliczeń wynika, że liczba brukselczyków wsiadających na rowery rośnie z roku na rok o 11%.

Inge Paemen z Brussels Mobility mówi, że w grę wchodzi kilka czynników: „Przyczyniły się do tego m.in. ładna pogoda, ale także pandemia, kiedy ludzie zaczęli unikać transportu publicznego i wsiadali na rowery”.

Kolejnym ważnym czynnikiem jest poprawa infrastruktury rowerowej w stolicy Belgii. „Wiele zrobiono, aby jazda na rowerze była w Brukseli była bezpieczniejsza. Oczywiście wciąż jest wiele do zrobienia” – mówi Paemen.

Liczniki rowerzystów gromadzą informacje o rowerach w Brukseli. Na postawie danych z liczników możemy dowiedzieć się ile osób w ciągu roku korzysta z jednośladów, kiedy jest „rowerowa godzina szczytu”, ilu rowerzystów przejeżdża obok licznika w danym okresie oraz czy rowerzyści korzystają z trasy również w nocy. Na podstawie tych wszystkich danych władze regionalne są w stanie sformułować lepszą politykę rowerową.

08.09.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

  • Published in Belgia
  • 0

Polska: Coś drgnęło w salonach samochodowych. Zainteresowani nowym autem odetchną z ulgą

Planującym kupić nowy samochód może spaść kamień z serca. Na auto nie trzeba już czekać w nieskończoność. Ale to nie oznacza, że problemów nie ma.

Kłopoty branży zaczęły się w najgorszym czasie pandemii koronawirusa. Fabryki azjatyckie produkujące elektroniczne podzespoły do aut stanęły. To uderzyło w zakłady europejskie wypuszczające w świat gotowe pojazdy. Nie były w stanie szybko zrealizować zamówień. W końcu doszło do tego, że na przełomie lat 2021 i 2022 wstrzymały produkcję. Tak było np. ze Skodą. Parkingi zapełniły się niemal gotowymi samochodami, które nie mogły – bez niezbędnej elektroniki – wyjechać do salonów, a potem do klientów.

To spowodowało, że osoby, które zamówiły samochody, musiały na nie długo czekać. Czas był różny – w zależności od tego, ile zaawansowanej elektroniki znajdowało się w aucie. Są przypadki, że klient na wymarzony samochód musi czekać nawet rok.

To jednak już się zmienia. Zgodnie z danymi firmy Carsmile – zmniejsza się średni czas oczekiwania na nowe auto.

– Widzimy nieznaczną poprawę sytuacji na rynku, jeśli chodzi o dostępność – mówi „Rzeczpospolitej” Michał Knitter, wiceprezes Carsmile. Ale zaznacza, że nie jest to powrót czasów sprzed pandemii.

– Obliczany przez nas uśredniony czas produkcyjny samochodów, czyli okres oczekiwania na pojazd zamówiony według indywidualnej konfiguracji, wynosi obecnie dla całego rynku aut osobowych w Polsce około 10 miesięcy i nadal jest to swego rodzaju loteria – przyznaje Sylwester Łagowski, koordynator działu zamówień w Carsmile.

Ale jest już możliwość, że auto dotrze do klienta w  2,5 miesiąca.

Tu jednak pojawiają się kolejne kłopoty, bo krótszy czas oczekiwania jest zarezerwowany dla aut niekoniecznie w wersji wybranej przez klienta. Musi się on pogodzić z faktem, że będzie zmuszony do zamówienia innego silnika lub wersji wyposażenia.

Carsmile wylicza, że najszybciej dostępne są:

- BMW X3,
- BMW serii 8,
- Hyundai i10,
- Hyundai Kona.

Sprzedaż samochodów w Polsce

Według analizy instytutu motoryzacyjnego Samar w sierpniu 2022 r. zarejestrowano w Polsce 33 754 samochody osobowe, o 1,61 proc. (wzrost o 534 szt.) więcej niż rok wcześniej i o 2,73 proc. ( spadek 948 szt.) mniej niż w lipcu 2022 r. Do tej pory zarejestrowano w Polsce 280 873 samochody osobowe, czyli o 10,61 proc. mniej w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku.

– Brak możliwości szybkiej realizacji zamówień wynika z ograniczeń produkcyjnych, które są pokłosiem mniejszej dostępności mikroprocesorów, co z kolei wpływa na opóźnienia w produkcji komponentów; ograniczonej dostępności niektórych surowców; zakłóceń w łańcuchach dostaw – wylicza przyczyny Samar. Zastrzega jednocześnie, że dostępność komponentów się poprawia.

Z drugiej jednak strony sprzedaż hamują rosnące ceny aut i wysokie stopy procentowe, co ma wpływ na wysokość rat.

– Prognoza IBRM SAMAR na 2022 rok zakłada rejestrację 430 tys. samochodów osobowych oraz 65 tys. dostawczych. Sytuacja jest jednak dynamiczna i wynik na koniec roku może być odmienny od obecnie zakładanego – podkreślają eksperci

11.09.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)

 

Już widać, czym PiS będzie grał w kampanii wyborczej. Porwie ludzi czy obudzi demony?

Reparacje wojenne od Niemiec to nie jedyny temat, który zamierza podnosić PiS, walcząc o głosy wyborców. Właśnie zaczyna się kolejne ofensywa. Tym razem na celowniku są Czechy.

Wybory parlamentarne odbędą się na jesieni przyszłego roku. Już wiadomo, że w zbliżonym terminie nie będzie wyborów samorządowych, bo PiS chce ich przesunięcia na wiosnę 2024. Taki ruch ma dla partii kolosalne znaczenie: pozwoli politykom skupić się na pierwszej kampanii, potem złapać oddech i podjąć kilka decyzji zapewniających głosy w kolejnych wyborach.

Jeżeli Zjednoczona Prawica ponownie otrzyma pełnię władzy, to będzie to bardzo dobry zadatek na wybory samorządowe. Na fali popularności PiS może zdobyć władzę w gminach, miastach, powiatach i województwach, gdzie radzi sobie znacznie gorzej.

Permanentna kampania

Każdy, kto obserwuje polską politykę, widzi, że PiS wprowadził nowy styl. Prowadzi ustawiczną kampanię wyborczą. Czyli tak, jak robi to od 2015 roku. Politycy spotykają się z wyborcami, reklamują posunięcia rządowe, ostro krytykują opozycję. Taka kampania raz traci na sile, raz przybiera. Teraz właśnie przybrała.

Prezes PiS i premier wrócili do przerwanego na chwilę objazdu Polski. Spotykają się z ludźmi. Mówią o planach. Wiele miejsca poświęcają obecnym problemom: drożyźnie, inflacji, kłopotom z opałem, kroczącym kryzysem cieplnym i energetycznym. Ale to wszystko jest jednak przykrywane przez inny temat. Bardziej doniosły, choć nie dotyka bezpośrednio obywateli. Jest za to emocjonalnie bardziej nośny. To pieniądze, jakie Niemcy mają zapłacić Polsce za zniszczenia z II wojny światowej – reparacje.

– Taki jest nasz cel, wpisujący się w całą koncepcję odbudowy normalności, jeśli chodzi o funkcjonowanie państwa polskiego – mówił na jednym ze spotkań Jarosław Kaczyński.

Wcześniej przedstawiono raport na temat strat wojennych. Na jego podstawie Polska wystawiła właśnie Niemcom rachunek na 6 bilionów 220 mld zł.

– Wiemy, że wchodzimy na drogę, która będzie trwała długo i nie będzie łatwa. Nie zapowiadamy jakichś bardzo szybkich sukcesów – dodał prezes PiS.
Bo też nie o sukces tu chodzi. Idzie o przekaz, jaki ma trafić do Polaków i przykryć nieudolność rządzących w kwestii gigantycznych unijnych pieniędzy z KPO.

Nie ma chyba obecnie sprawy tak mocno dyskutowanej i komentowanej. Widać wyraźnie, że PiS trafił w czuły punkt wielu Polaków i osiągnął jeden z celów: narzucił trwającej już kampanii wyborczej swoją narrację.

Jak wynika z sondażu IBRiS, ponad 50 proc. Polaków uważa, że Polska powinna otrzymać reparacje wojenne od Niemiec. Niemal 75 proc. nie wierzy jednak, że uda się zdobyć te pieniądze. Kolejne 70 proc. ocenia, że cała ta sprawa to element kampanii wyborczej PiS.

I mają rację. Prace nad wojennym raportem trwały od kilku lat. Odpowiadał za to poseł Marek Ast i dokument miał być gotowy i upubliczniony już dawno. Stało się to jednak dopiero teraz. W czasie kłopotów z inflacją, brakiem opału i w momencie zagrożenia, że PiS w kolejnych wyborach straci władzę.

Taką tezę uprawnia jeszcze jeden fakt. Chodzi o tzw. pierwszy rząd PiS, czyli rok 2006. Ówczesna szefowa polskiego MSZ Anna Fotyga (odpowiadając na poselską interpelację) jasno uznała, że chociaż decyzje zapadły w 1953 roku, to „(...) stanowisko polskiej doktryny prawa międzynarodowego w przeważającej mierze jest jednoznaczne i nie pozostawia wątpliwości co do faktu zrzeczenia się przez Polskę reparacji od Niemiec. W latach późniejszych rząd polski wielokrotnie stwierdzał, że problem realizacji uprawnień reparacyjnych Polski od Niemiec jest zamknięty”.

Reparacje będą tematem, którym PiS będzie „grał” w trwającej już nieformalnej kampanii wyborczej. Będą tematem nośnym i emocjonalnym.

Teraz Czechy

Teraz wchodzi do tej kampanii nowy temat. Wiąże się z Czechami. Rząd PiS chce odzyskać 368 ha ziemi od Czech. Spór o ten kawałek ziemi toczy się od lat 50. XX wieku. W 1958 roku na mocy umowy międzynarodowej (z Czechosłowacją) dokonano korekty granic, ale po rozpadzie na Czechy i Słowację sprawa wróciła.

Na razie nie ma swojego zakończenia.

– Są to kwestie trudne, ale uważam, że nie możemy czekać kolejnych 200 lat na ruch ze strony Czechów. Mamy 800 km granicy z Czechami, więc naprawdę tych niespełna 400 ha to nie jest jakiś wielki problem. Tu zresztą nie ma kontrowersji. Chodzi tylko o to, żeby zgodnie z umową międzynarodową w końcu wyegzekwować należny nam zwrot – komentuje poseł PiS Jarosław Krajewski.

W 2005 r. Czechy zaproponowały Polsce pieniądze za te hektary. Wtedy jednak Polska odmówiła.

10.09.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. KPRM

(sw)

 

  • Published in Polska
  • 0

Ludzie już gromadzą śmiecie. Czeka nas duszna i śmierdząca zima

Słowa prezesa PiS zostały potraktowane jako przyzwolenie na palenie w piecach byle czym. Do pieców pójdą stare meble. Opony też?

Sygnały płynące z całej Polski są bardzo niepokojące.

Bytom: lokalne władze widzą, że kiedy przed blok ktoś wystawi stary mebel lub opony, od razu znikają.

Nowy Sącz:  od czasu nastania kryzysu opałowego wielkość odbieranych od mieszkańców śmieci znacząco spadła. O setki tysięcy ton.

Zamość: Małgorzata Bzówka, prezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Zamościu ujawnia, że zauważalny jest tylko niewielki wzrost ilości odbieranych odpadów, a powinien być znacznie wyższy.

– Po pierwsze, mamy stagnację w konsumpcji i ludzi zwyczajnie nie stać w tym momencie na np. wymianę mebli. Drugi powód jest taki, że być może rzeczywiście szykują się już na zimę i zamierzają palić w piecach tym, czym się da palić – mówi serwisowi prawo.pl.

Właśnie. Polacy gromadzą śmieci jako opał na zimę.

Tak mówi prezes

Palenie śmieciami jest zakazane i karane. Tak samo jak wrzucanie do pieca najpodlejszej jakości węgla (o ile jeszcze to jest węgiel). Mimo to politycy PiS właśnie zdejmują z Polaków takie ograniczenie.

Już w lipcu Ministerstwo Klimatu i Środowiska zezwoliło na sprzedaż najgorszej klasy i najbardziej trującego opału węglowego, który nie spełnia żadnych norm.

Pozwolenie jest czasowe, ale procedowana właśnie ustawa (jest obecnie w Senacie, który się temu sprzeciwia) możliwość grzania złej jakości paliwem ma dopuścić na stałe.

Nie ma wątpliwości, że takie zmiany doprowadzą do zanieczyszczenia powietrza i tego, że w sezonie grzewczym smog będzie jeszcze dotkliwszy niż do tej pory.

– Obecne decyzje rządu i Sejmu to nie tylko zatrzymanie walki ze smogiem, ale pełny odwrót od antysmogowych regulacji. Normy jakości węgla wraz z zakazem sprzedaży kopciuchów i uchwałami antysmogowymi są filarami polityki antysmogowej. Zamiast stabilnej polityki energetycznej wyznaczającej cele i realizującej plan rząd wykonuje chaotyczne i doraźnie działania: namawianie do palenia gałęziami, zawieszenie norm i próby osłabienia uchwał antysmogowych – komentuje Polski Alarm Smogowy (PAS) i przywołuje ostatnie słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

– Trzeba w tej chwili palić wszystkim, no, poza oczywiście oponami i tym podobnymi rzeczami. Nie jakimiś rzeczami szkodliwymi, co... bo po prostu Polska musi być ogrzana – mówił w Nowym Targu, najbardziej zanieczyszczonej miejscowości w Polsce.

PAS ocenia takie słowa wprost jako „niebezpieczne”. Dodajmy tylko, że zgodnie z najnowszymi analizami smog zabija w Polsce co roku około 46 tys. osób.

Niektórzy z ekspertów twierdzą, że tę liczbę należałoby pomnożyć przez dwa.

Czy szef PiS faktycznie dopuszcza palenie w piecach meblami? Słowa Kaczyńskiego zdecydowała się wyjaśnić w Polsat News Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska. Jak powiedziała, normy jakościowe są poluzowane, ale: – ...wyłącznie dopuszczając miał do palenia w piecach. Nie oznacza absolutnie, że są tam opony, że są tam podkłady kolejowe – podkreśliła.

To jednak nie rozwiązuje kwestii nadchodzącego sezonu smogowego. Jest to problem tak realny, że kilka dni temu minister zdrowia Adam Niedzielski nie wykluczył, że tej zimy będzie trzeba rozdawać Polakom maseczki antysmogowe.

Smog a zdrowie. Kontakt grozi nawet śmiercią

To, że zanieczyszczone powietrze jest szkodliwe, wiemy. Tylko czy zdajemy sobie sprawę, jakiego rodzaju szkody w organizmie może wyrządzić? pyta serwis ekologiczni.com.pl.

Według specjalistów nawet krótkotrwały kontakt ze smogiem może spowodować u zdrowej osoby:

- stany zapalne,
- podrażnienie spojówek, krtani, tchawicy,
- łagodne, przemijające stany zapalne płuc,
- złe samopoczucie i zmęczenie,
- spadek tolerancji wysiłku.

Natomiast wieloletni kontakt z zanieczyszczeniami powietrza może być przyczyną nowotworów złośliwych, takich jak:

- rak płuc,
- rak zatok,
- nowotwory jamy ustnej, gardła, krtani i przełyku,
- rak nerek.

09.09.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed