Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgijska poczta chce przekształcić się w lidera logistyki!
Polska: Praca w wakacje. Jak i za ile zrobić badania do gastronomii?
Belgia: Mniej utraconych miejsc pracy w wyniku bankructw
Belgia: Spożywamy więcej nabiału
Belgia: „Budowa linii metra nr 3 potrwa dłużej”
Bruksela na 34. miejscu wśród „najlepszych miast na świecie”
Belgia: Iggy Pop i Sex Pistols wśród gwiazd Lokerse Feesten!
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (poniedziałek 9 czerwiec 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: 1 na 10 osób przyznaje się do wzięcia chorobowego bez ważnego powodu
Polska: Polacy nie chcą mieć dzieci? Jeden z powodów: zarobione kobiety
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Czy znów będziemy musieli nosić maseczki? Wiemy, kto jest na tak

Z powodu rosnącej liczby zakażeń lekarze z Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia (PPOZ) apelują o ponowne wprowadzenie obowiązku noszenia maseczek w placówkach medycznych.

Bożena Janicka, prezes PPOZ, podkreśla, że przychodnie znowu są zapełnione pacjentami z objawami grypopodobnymi, co zwiększa ryzyko zakażenia. Maseczki mogą nie tylko uratować życie, ale również zapobiec paraliżowi w służbie zdrowia. Sytuacja już jest o tyle poważna, że wielu pracowników ochrony zdrowia już jest na zwolnieniach lekarskich.

Niektóre szpitale już to robią na własną rękę. Personel medyczny przyjmuje pacjentów tylko w maseczkach, a lekarze apelują do nich, żeby też przychodzili na wizyty z maseczkami.

– Żebyście nas nie zarażali – usłyszał jeden z naszych rozmówców.

Mimo że codziennie diagnozowanych jest ponad 2 tys. nowych przypadków zakażeń koronawirusem, nie oznacza to, że zakażonych jest tylko tyle osób. Skala może być nawet kilka, kilkanaście razy wyższa, niż wynika to z oficjalnych statystyk. Dlaczego tak się dzieje?

Po pierwsze – wiele zakażeń może przebiegać bezobjawowo. Po drugie – z braku obowiązku wykonywania testów w przychodniach i szpitalach. Gdyby obowiązek wrócił, prawdopodobieństwo ograniczenia ekspansji wirusa najprawdopodobniej znacznie by spadło.

25.11.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sl)


Polska: Cała prawda o Ukrainkach w Polsce. Tak traktujemy pomoce domowe

Myją okna, odkurzają, prasują, opiekują się osobami starszymi. Często to praca 24 godziny na dobę. Jak w Polsce traktowana jest ukraińska pomoc domowa?

Kiedy 24 lutego 2022 roku Rosja zaatakowała niepodległą Ukrainę, do Polski wyruszyli uchodźcy. Tłumy, kolejki na wschodniej granicy, miejsca noclegowe, wypełnione po brzegi dworce kolejowe i autobusowe – to był normalny widok przez wiele tygodni.

Prawie milion Ukraińców

Według najnowszych danych Eurostatu od wybuchu wojny do Polski przybyło około 17 mln Ukraińców. 15 mln z nich wróciło już do swojego kraju. Obecnie w Polsce przebywa 958 tysięcy Ukraińców. I nie jesteśmy krajem, w którym uchodźców jest najwięcej. Raport Eurostatu pokazuje, że wielu z uciekających przed wojną wyjechało z Polski na zachód. Wybierają głównie Niemcy, gdzie obecnie przebuwa 1,1 mln Ukraińców.

Przypomnijmy jeszcze analizę NBP, w której wprost stwierdzono, że

Wśród dorosłych imigrantów – według szacunków NBP – większość to kobiety (80 proc.). „(...) migrantów sprzed wojny cechowała znacznie lepsza znajomość j. polskiego oraz częstsze zatrudnienie (94 proc. badanych wobec 65 proc. wśród uchodźców)” – czytamy w raporcie.

Wielu z uchodźców przyjechało do naszego kraju bez planów życiowych, bez znajomych, bez rodziny u nas i bez zamierzeń dotyczących pracy. To sprawiło, że wielu z nich żyje „z dnia na dzień”. Z drugiej strony uchodźcy pokazali swoją zaradną stronę. Zaczęli szukać pracy, zarabiają pieniądze, żeby samodzielnie się utrzymać, a nawet zakładaja tu firmy, które dają zatrudnienie także Polakom.

„Migranci najczęściej pracowali w przemyśle i usługach niewymagających wysokich kwalifikacji. Wśród uchodźców największą grupę stanowiły natomiast osoby wykonujące usługi dla gospodarstw domowych” – to kolejna informacja z opracowania NBP.

Ukraińska pomoc domowa

Wiele uchodźczyń z Ukrainy zatrudnia się jako pomoc domowa. Sprzątają, myją okna, piorą, prasują... Ich sytuacji przyjrzało się CARE International in Poland i przedstawiło obszerny raport o ukraińskiej pomocy domowej. Także o tym, jak takie „panie do sprzątania” są traktowane przez Polaków.

„61 proc. respondentek doświadczyło nierównego traktowania, dyskryminacji, nękania lub nadużyć w pracy; 51 proc. było zmuszanych do pracy w czasie choroby; a 46 proc. zgłosiło, że były zmuszane do zbyt długiej pracy lub odmawiano im odpowiedniego odpoczynku i przerw” – to jedne z kluczowych ustaleń zawartych w raporcie.

Wiele z nich nie może liczyć na takie świadczenia jak urlopy czy zwolnienia lekarskie. Problemem jest także niskie wycenianie tego typu pracy i nadużywanie przez pracodawców swojej pozycji.

Tę pracę wykonuje 100 tysięcy kobiet

Powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że cały ten sektor jest „niewidoczny”. Nie ma skutecznych rozwiązań prawnych, które chroniłyby osoby sprzątające w domach czy biurach. A mówimy tu o 100 tysiącach pracujących.

„Warunki pracy ukraińskich pracownic w sektorze pracy domowej zależą od ich miejsca zamieszkania. Istnieją dwie grupy: osoby, które mieszkają ze swoim pracodawcą, i takie, które mieszkają gdzie indziej.

Rodzaj wykonywanej pracy również się różni. Pracownice mieszkające w domu są zwykle zatrudniane do opieki nad osobą starszą, która wymaga całodobowej opieki. Często wykonują one też inne zadania, takie jak sprzątanie i gotowanie” – czytamy w raporcie.

W takim przypadku pracownice mają zazwyczaj własny pokój i najczęściej otrzymują również posiłki lub produkty do ich przygotowania. Ale ceną za to jest pełna dyspozycyjność, a ich praca nie ma końca.

Nie ma wolnych niedziel, a czas dla siebie mogą wygospodarować tylko w porozumieniu z pracodawcą. Ta dyspozycyjność oznacza też często pracę w nocy.

„Czas pracy dla obu grup nie jest w żaden sposób określony, ale w praktyce zazwyczaj przekracza 40 godzin tygodniowo. Ponieważ ich zatrudnienie nie jest zarejestrowane, pracownice domowe nie są uprawnione do płatnego urlopu lub zwolnienia chorobowego. W przypadku niemożności wykonania pracy – z powodu choroby pracownicy lub odwołania umówionego terminu – jest ona przekładana na inny termin” – dodają autorzy raportu.

Wolą się nie narażać

Same Ukrainki nie chcą zgłaszać problemów oficjalnymi kanałami. Nie mają do końca świadomości, do kogo się mogą zwrócić. Wolą nie wchodzić w konflikty.

„Wśród sposobów radzenia sobie z naruszaniem swoich praw respondentki często wyrażały gotowość do kompromisu z pracodawcami. W większości przypadków starają się unikać sporów i dyplomatycznie kierować swoimi stosunkami zawodowymi. Czasami w obliczu kryzysu niektóre z nich decydują się trwać w milczeniu, w niektórych przypadkach szukają alternatywnego zatrudnienia” – czytamy w dokumencie.

23.11.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

  • Published in Polska
  • 0

Belgia: Przyrost naturalny wyższy niż unijna średnia

W większości państw Unii Europejskiej liczba zgonów była w pandemicznym 2021 r. wyższa niż liczba narodzin. W Belgii było jednak inaczej.

Przyrost naturalny w skali całej UE wyniósł -2,7, co oznacza, że na każdy tysiąc mieszkańców UE przypadało o 2,7 więcej zgonów niż narodzin - poinformowało unijne biuro statystyczne Eurostat.

Najgorzej sytuacja demograficzna wyglądała w 2021 r. w Bułgarii. Tam na każdy tysiąc mieszkańców liczba zgonów była o 13,1 wyższa niż liczba narodzin. Na Łotwie wskaźnik ten wyniósł -9,1, na Litwie -8,7, w Rumunii -7,4, a w Chorwacji -6,6.

Na drugim końcu tego zestawiania znalazła się Irlandia. W kraju ze stolicą w Dublinie w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców liczba narodzin była o 5,2 wyższa niż liczba zgonów. Na Cyprze było to 3,5, w Luksemburgu 3,4, w Szwecji 2,1, a we Francji 1,2.

W sumie dodatni przyrost naturalny odnotowano w dziewięciu państwach UE. Wśród nich była także Belgia, gdzie wskaźnik ten wyniósł 0,5. Z kolei w Polsce zgonów było w 2021 r. więcej niż narodzin, a wskaźnik ten wyniósł nad Wisłą w 2021 r. aż -5.

22.11.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

  • Published in Belgia
  • 0

Polska: Utrzymanie rządu i prezydenta kosztuje nas grube miliony

Dlatego zmierzająca po władzę koalicja KO, TD i Lewica zapowiada, że weźmie do ręki nożyce i przytnie wydatki na kancelarie pemiera i prezydenta. A ma z czego ciąć.

„Budżet Kancelarii Premiera Rady Ministrów składa się z kilku elementów składowych, a koszty funkcjonowania samego urzędu to tylko 16 proc. zaplanowanych wydatków na 2024 r.

Na budżet składa się przede wszystkim dotacja dla Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, która stanowi aż 1,3 mld zł. Drugim elementem budżetu są finanse na działalność instytucji podległych i nadzorowanych, np. Krajową Szkołę Administracji Publicznej, Polski Instytut Ekonomiczny czy Narodowy Instytut Wolności – będzie to 350,1 mln zł.

Natomiast wydatki na funkcjonowanie KPRM jako urzędu, w tym pionu odpowiedzialnego za członkostwo Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej, wyniosą 345,5 mln zł” – to fragment oświadczenia KPRM.

Tak podwładni Mateusza Morawieckiego tłumaczyli, że pieniądze przeznaczane na KPRM nie są wcale tak ogromne, jak się wydaje.

Będą poważne ciecia

To sporo. Dlatego zmierzająca po władzę koalicja KO, TD i Lewica zapowiada użycie nożyc i przycięcie rozbuchanych wydatków i zatrudnienia.

Kierownictwo KPRM liczyło sobie 28 osób. Na koniec 2021 roku w samej kancelarii pracowało 1331 osób, w tym 116 dyrektorów i ich zastępców. Powołano 45 komórek organizacyjnych. To dwa razy więcej pracowników niż w 2015 roku, w rządzie Beaty Szydło. I największy rząd od 1989 roku.

– To wszystko zostanie polikwidowane i uporządkowane, a przyszłoroczne wydatki na kancelarię premiera urealnione – powiedział cytowany przez serwis money.pl Marek Sawicki, marszałek-senior z PSL.

Również poseł Lewicy Wiesław Szczepański, zapowiada cięcia. Także etatów. Szczepański ocenia, że koszty trzeba zredukować co najmniej o 20 procent.

Prezydent też kosztuje

Utrzymanie prezydenta i jego kancelarii także nie jest tanie. W latach 2024-2026 ma to być aż 1 miliard złotych. Dlatego i tu mają być cięcia.

a– Jeśli prezydent wybierze drogę hamulcowego reform, walkę z rządem, jeśli będzie używał pieniędzy podatników, żeby walczyć z ich wolą, to panu prezydentowi te pieniądze w sposób znaczący trzeba będzie ograniczać – powiedział money.pl Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu.

Według niego trzeba wrócić do lat, kiedy w Pałacu Prezydenckim zasiadał Bronisław Komorowski. Wtedy wydatki na kancelarię prezydenta wynosiły 163,5 milionów złotych. Teraz to 250,8 mln zł. W 2024 roku ma to być już 330 mln zł.

24.11.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. KPRM

(sl)

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed