Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (środa 2 lipca 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Od 1 lipca mniej samochodów podlega przeglądowi
Polskie czereśnie są gorsze od hiszpańskich i greckich
Polska: Bony turystyczne 2025. Promują turystykę w swoich regionach
Belgia: Zdobyła mistrzostwo, leciała 18 godzin, a w USA „przykra niespodzianka”
Polska: Najbogatszy Polak jest tajemniczy. Dorobił się na sklepach [LISTA NAJBOGATSZYCH POLAKÓW]
Temat dnia: Ruszają wyprzedaże w Belgii!
Polska: Listonosze coraz rzadziej dostarczają emerytury. Znamy powody
Słowo dnia: Geboortedatum
Belgia: Skradł skuter i wjechał w zatłoczony taras
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Ludzie na wsi żyją krócej. Brak badań, lekceważenie objawów

Wielkie badanie stanu zdrowia Polaków pokazuje, że mieszkańcy wsi umierają wcześniej niż w mieście. Wiemy, dlaczego tak jest.

Obszerny raport powstał dzięki badaniu PolSenior2. Zostało przebadanych niemal 6000 Polaków w wieku 60-106 lat. Jego autorzy dokładnie opisują przypadłości i ich występowanie wśród osób starszych w Polsce.

Czego dowiadujemy się z badania?

Że dominującymi przyczynami zgonów starszych mieszkańców Polski są zdecydowanie choroby układu krążenia. Odpowiadają za 44,3 proc. ogółu zgonów osób w wieku 60 i więcej lat.

To 40 proc. w przypadku mężczyzn i 48,3 proc. w przypadku kobiet.

Następne na liście są nowotwory złośliwe i układu oddechowego (głównie w przypadku mężczyzn), które nasilają się wraz z wiekiem.

Żyjemy dłużej, a mimo to krócej. Wyróżniają się trzy regiony

Badacze wprost wskazują, że choć długość życia mieszkańców Polski się wydłuża, to i tak żyją przeciętnie krócej niż ogół mieszkańców Unii Europejskiej.

„Obserwuje się wyraźne zróżnicowanie regionalne długości dalszego trwania życia mieszkańców Polski w starszym wieku. Mężczyźni w wieku 60 lat najkrócej żyją w województwach łódzkim i warmińsko-mazurskim, natomiast w przypadku kobiet w najmniej korzystnej sytuacji są mieszkanki Śląska oraz województwa łódzkiego.

Natomiast najdłuższego dalszego trwania życia mogą oczekiwać mężczyźni mieszkający w południowej części kraju – w województwach podkarpackim i małopolskim oraz mieszkanki części wschodniej i południowo-wschodniej, tzn. województw podlaskiego i podkarpackiego” - czytamy.
Ale na tę mapę trzeba nanieść jeszcze inne terytorialne zróżnicowanie.

Depresja bardziej pustoszy wieś

Otóż wieś znacznie różni się od miasta. I to w zaskakujących tematach. Okazuje się na przykład, że stany depresyjne seniorów są ściśle połączone z miejscem zamieszkania.

Najczęściej diagnozowano je na obszarach wiejskich, a naukowcy przypuszczają, że „większe wskaźniki depresji są konsekwencją gorszej sytuacji społeczno-ekonomicznej na wsi w porównaniu z miastami”.

Nie chodzą do lekarzy, nie szczepią się

Wyniki badania PolSenior 2 wskazują, że wśród osób starszych mamy do czynienia przede wszystkim z chorobami przewlekłymi, przy czym populacja seniorów mieszkających na wsi jest mocniej dotknięta tym problemem – tak o wynikach mówiła Dagmara Korbasińska-Chwedczuk z Ministerstwa Zdrowia na posiedzeniu sejmowej podkomisji ds. problemów osób starszych z obszarów wiejskich.

Co gorsza, wszystko to ma wpływ na długość życia. Okazuje się, że mieszkańcy wsi rzadziej chodzą do lekarza, nie wykonują badań profilaktycznych, bagatelizują objawy chorób.

Rzadziej także korzystają m.in. ze szczepień przeciwko grypie. O ile w miastach robi tak 14 proc. seniorów, to na wsiach tylko 7 procent.

„Z raportu rzecznika praw obywatelskich wynika, że 45 proc. seniorów z terenów wiejskich nigdy nie korzystało z badań profilaktycznych. Seniorzy ci rzadziej korzystają również z porad lekarzy specjalistów” – czytamy w serwisie rynekzdrowia.pl.

Trudniejszy dostęp do specjalistów

Problem jest jednak złożony. Bo trzeba zwrócić uwagę na fakt, że w opiece nad osobami starszymi na terenach wiejskich główną rolę odgrywa najbliższa przychodnia ogólna.

– Jej udział w poradach udzielonych seniorom mieszkającym na wsi wynosi blisko 90 proc. W miastach, gdzie seniorzy częściej korzystają z porad specjalistycznych ze względu na ich większą dostępność, udział POZ to już tylko 53 proc. – podsumowała Korbasińska-Chwedczuk z resortu zdrowia.


26.11.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sl)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: W małych miastach też będzie trzeba płacić za parkowanie

Nadchodzi rewolucja. Poselski projekt zakłada, że miasta liczące mniej niż 100 tysięcy mieszkańców będą mogły tworzyć śródmiejskie strefy płatnego parkowania.

Dotychczas takie rozwiązanie było zarezerwowane wyłącznie dla większych miast.

Według zaproponowanych zmian śródmiejskie strefy mają być wprowadzane w rejonach o intensywnej zabudowie, które stanowią faktyczne centra miast lub dzielnic. Ich celem będzie realizacja lokalnej polityki transportowej oraz ochrona środowiska w miejscach, gdzie dotychczasowe strefy płatnego parkowania okazują się niewystarczające.

Po centrach miast jeździ za dużo samochodów

Projektodawcy nowelizacji podkreślają, że zbyt duża liczba pojazdów w centrach miast powoduje problemy. W szczególności:

Powierzchnia zajmowana przez zaparkowane samochody często przekracza całkowitą powierzchnię dróg publicznych w tych obszarach.
Kierowcy parkują na każdej wolnej przestrzeni, niszczą przy okazji zieleń miejską i często uszkadzają zabytkową infrastrukturę.
Zwiększony ruch to także wzrost emisji spalin i hałasu.

Tyle kosztuje godzina postoju

Zgodnie z obowiązującymi przepisami wysokość opłat za parkowanie w strefach płatnego parkowania ustala rada gminy na wniosek wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Nowelizacja nie zmienia podstawowych zasad dotyczących maksymalnych stawek, które wynoszą:

0,15 proc. minimalnego wynagrodzenia za pierwszą godzinę postoju w zwykłych strefach płatnego parkowania,
0,45 proc. minimalnego wynagrodzenia za pierwszą godzinę postoju w śródmiejskich strefach płatnego parkowania.
Opłata wynosi więc od kilku do kilkunastu złotych za godzinę.


26.11.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sl)

Polska: Zastrzelony policjant zdążył krzyknąć: „K..., nie strzelaj!”. Trwa zrzutka na pomoc rodzinie

Nie było strzałów ostrzegawczych, a napastnik nie był uzbrojony w maczetę. Nowe fakty w sprawie śmierci policjanta.

„23 Listopada 2024 roku sierżant sztabowy Mateusz Biernacki przeszedł na wieczną służbę. Tego dnia około godziny 14przy ulicy Inżynierskiej 6 w Warszawie policjanci prowadzili interwencję wobec agresywnego mężczyzny, który przy wykorzystaniu niebezpiecznego narzędzia miał zagrażać bezpieczeństwu mieszkańców. Na miejsce zadysponowano dwa patrole w tym jeden nieumundurowany.

Niestety jeden z policjantów nie rozpoznał w nieumundurowanym mężczyźnie policjanta i otworzył do niego ogień. Pomimo natychmiastowej pomocy medycznej nie udało się uratować życia naszego kolegi sierżanta sztabowego Mateusza Biernackiego” – tak brzmi opis internetowej zbiórki pieniędzy na pomoc rodzinie funkcjonariusza, który zginął w sobotę 23 listopada.

Na liczniku jest już ponad 523 tysiące złotych. Pieniądze udało się zebrać momentalnie.

Pierwsze ustalenia, dużo niewiadomych

Pierwsze informacje, podawane przez samą policję, wskazywały że patrol pojechał na interwencję. Tam właśnie padły strzały, a Mateusz Biernacki zginął. Była także mowa o tym, że mężczyzna, wobec którego interweniował patrol, był uzbrojony w maczetę. Taką wiadomość powtórzy też w swoim wpisie internetowym premier Donald Tusk.

„Nie jestem sędzią, nie ja wydam wyrok, ale tak po ludzku wam powiem, że za śmierć policjanta odpowiada nie jego interweniujący kolega, tylko bandzior z maczetą” – napisał szef rządu na platformie X.

To był jego komentarz do kolejnych ustaleń, bo okazało się, że fatalny strzał oddał jednak inny policjant Bartosz Z.

Usłyszał między innymi zarzut przekroczenia uprawnień

„W toku przesłuchania przedstawiono podejrzanemu zarzut przekroczenia uprawnień i niezasadnego użycia broni służbowej, spowodowania choroby realnie zagrażającej życiu, a w następstwie spowodowania śmierci innej osoby” – przekazał prokurator Norbert Woliński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie.

Dodał, że młody funkcjonariusz (przyjęty 1,5 roku temu, odbył około 70 służb)nie przyznał się do winy, a prokuratura wnioskuje o tymczasowy areszt na trzy miesiące.

Ta interwencja nie przebiegała podręcznikowo

I tyle pewnych wiadomości, bo sprawa czeka jeszcze na pełne wyjaśnienie. Tymczasem na jaw wychodzą nowe fakty. Zgodnie z tymi ustaleniami, interwencja nie przebiegała podręcznikowo.

Zacznijmy od tego, że patrol wezwany do agresywnego mężczyzny nie był pierwszym takim przypadkiem. Zgodnie z opowieściami świadków „mężczyzna z maczetą” od dawna terroryzował okolicę. Policja od września prowadziła wobec niego postępowanie.

Dla Bartosza Z. – tego, który strzelał – była to pierwsza służba w Warszawie.

„Pojechał na patrol, choć normalnie początkujący powinni jeździć na tzw. trzeciego w radiowozie – z doświadczonymi policjantami, których mogą podpatrywać w pracy. W tym przypadku zrezygnowano z tego z powodu braków kadrowych” – ujawnia „Gazeta Wyborcza”.

Krzyknął: „K..., nie strzelaj!”. Padł strzał

Opisuje także, że napastnik nie był jednak uzbrojony w maczetę. Wcześniej jej używał, ale tego dnia nie miał przy sobie broni.

Po krótkim pościgu jeden z policjantów dogonił mężczyznę w bramie i starał się go obezwładnić. Wezwano na miejsce wsparcie – wywiadowców w cywilnych ubraniach. Jednym z nich był Mateusz Biernacki.

Sierżant sztabowy miał wbiec do bramy, gdy strzał w jego kierunku oddał Bartosz Z. Prokuratura nie podaje żadnych szczegółów tej sytuacji. Z wersji, którą poznaliśmy, wynika, że młody funkcjonariusz nie krzyknął: „Stój policja” ani nie oddał strzału ostrzegawczego.

„To Mateusz krzyczał do niego „K..., nie strzelaj! Swój” – opowiada inny policjant z tej samej komendy” – czytamy.

Zgodnie z tą relacją strzał został oddany z odległości 3-4 metrów. Policjant został trafiony w okolice obojczyka. Został zabrany do szpitala, ale tam zmarł.


26.11.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Zrzutka.pl

(sl)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Kościół znowu na NIE. Bo nie podoba mu się edukacja zdrowotna

Biskupi sprzeciwiają się wprowadzeniu nowego przedmiotu do szkół. Twierdzą, że edukacja zdrowotna łamie podstawowe prawa.

– Zdrowie seksualne w edukacji zdrowotnej, która bardzo kompleksowo traktuje zdrowie człowieka, to niewielki komponent. Podstawa programowa tego przedmiotu jest pozytywnie oceniana przez szereg organizacji i instytucji – mówi Barbara Nowacka, ministra edukacji narodowej.

I zachęca, żeby osoby sprzeciwiający się nowemu przedmiotowi w szkole, lepiej go poznali.

– Chciałabym, żeby wszyscy krytycy edukacji zdrowotnej przeczytali podstawę programową tego przedmiotu. Rzetelna wiedza uchroni młodych ludzi przed różnymi zagrożeniami. Dlatego wprowadzamy edukację o zdrowiu – podkreśla.

Ocena biskupów: przedmiot jest sprzeczny z Konstytucją

Edukacja zdrowotna ma być obowiązkowym przedmiotem od przyszłego roku szkolnego. Wiadomo od dawna, że takie lekcje mają przeciwników. Teraz głośno powiedziała o tym Konferencja Episkopatu Polski.

„Dziś, gdy przez Polskę przetacza się burzliwa dyskusja o tym, czego młodzi Polacy mają uczyć się w szkole, odwołujemy się do dokumentu, który jest nadrzędny wobec innych przepisów obowiązujących w naszym kraju” – piszą w biskupi w oficjalnym stanowisku.

I przekonują, że przygotowywany przedmiot jest sprzeczny z Konstytucją, która gwarantuje rodzicom prawo do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami.

„Pomimo niektórych słusznych tematów, jak choćby potencjalne zagrożenia w internecie czy udostępnianie wizerunku dzieci, to jednak nie można zaakceptować deprawujących zapisów dotyczących edukacji seksualnej. Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa” – oceniają księża.

Petycja i protest Grupy Proelio

Duchowni nie są w tym odosobnieni, bo już 86 tysięcy osób podpisało się pod apelem, żeby do szkół nie wprowadzać nowego przedmiotu. Stoi za tym Fundacja Grupa Proelio, która swoje cele określa jako działanie „na rzecz ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci, małżeństwa, rodziny, dzieci i wolności sumienia”.

Na apelu się nie kończy, bo na 1 grudnia planowana jest manifestacja w Warszawie.

To przedmiot, który przydałby się każdemu z nas

– Jest to przedmiot, który przydałby się każdemu z nas. Bardzo żałuję, że jako dziecko takiego przedmiotu i dostępu do takiego przedmiotu nie miałam – odpiera zarzuty Paulina Piechna-Więckiewicz, wiceministra edukacji.


26.11.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. MEN X

(sl)

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed