Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Ziemniaki w UE potaniały. Ale nie w Belgii
Belgia: Lotnisko w Brukseli zamknie 1 z 3 pasów startowych
Belgia: Po ile mieszkania w Gandawie i okolicach?
Belgia: Poszukiwani kandydaci na kontrolerów ruchu lotniczego!
Flandria inwestuje w nauczanie dzieci niderlandzkiego
Belgia: Organizacja pozarządowa ma powiązania z Bractwem Muzułmańskim
Niemcy: Kluczowa modernizacja kolei znów odłożona w czasie?
Belgia: W Brukseli aż tylu obcokrajowców
Słowa dnia: Als gevolg van
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 12 lipca 2025, www.PRACA.BE)
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Setki gmin w Polsce bez dostępu do aptek. Przez lata zaniedbań

Aż 400 gmin w Polsce nie ma żadnej apteki, a w 800 innych działa tylko jedna placówka – poda Związku Aptek Franczyzowych.

Co to oznacza? Że około 2 miliony osób ma utrudniony dostęp do leków. Najwyższa Izba Kontroli (NIK) przygląda się sprawie. I już zapowiedziała kontrolę pod kątem bezpieczeństwa lekowego w Polsce.

„Apteka dla aptekarza” to źródło problemu?

Eksperci wskazują, że trudności są efektem zmian prawnych wprowadzonych w 2017 roku, kiedy przyjęto ustawę „Apteka dla aptekarza 2.0”. Na mocy przepisów właścicielem apteki może być wyłącznie farmaceuta. Co więcej, farmaceuci nie mogą mieć więcej niż czterech punktów aptecznych.

W 2023 roku przepisy zostały dodatkowo zaostrzone – wprowadzono możliwość cofania zezwoleń na działalność apteczną w przypadku naruszenia zasad przez osoby nieuprawnione.

Ostrzeżenia przedsiębiorców stały się rzeczywistością

Wielu przedsiębiorców już w momencie uchwalania ustawy ostrzegało przed jej skutkami. Podkreślano, że nowe przepisy uniemożliwiają sprzedaż, kupno czy przekazywanie aptek młodszym pokoleniom.

Ponadto prawo miało utrudniać rozwój większych sieci aptecznych, które przez lata stanowiły znaczną część rynku. Dla młodych farmaceutów wprowadzone zasady oznaczają trudności w otwieraniu kolejnych placówek.

Kontrola NIK

Najwyższa Izba Kontroli zbada bezpieczeństwo lekowe w Polsce i ustali skalę problemu. Wyniki mogą stać się punktem wyjścia do rozmów o modyfikacji przepisów.

Ograniczony dostęp do aptek dotyka głównie mniejsze miejscowości i pogłębia wykluczenie mieszkańców wsi. Tak jak panią Teresę, mieszkankę północnej Polski, która zmaga się z tym problemem.

– Kiedyś w naszej wiosce był punkt apteczny – wspomina. – Jeśli jakiegoś leku nie było, to pani aptekarka go sprowadzała. To nie był problem. Punkt zniknął, a ja i inni pacjenci nie mamy gdzie kupić leku. Młodzi ludzie mają samochody i pojadą z receptą do miasta. Ja nie mam. A podróż autobusem, które też różnie jeżdżą, to już dla mnie wyprawa. Było dobrze, to zrobili wszystko, żeby było źle. Chyba po to, żeby nam się w głowach nie poprzewracało – narzeka kobieta.

O tym, czy zmiany w ustawie „Apteka dla aptekarza” są konieczne, aby poprawić sytuację, zdecydują kolejne analizy i rekomendacje.


22.01.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(ss)

Polska: Bunt znanej sieci sklepów. 1000 podpisów niezadowolonych pracowników

„Nie zgadzamy się na eksploatowanie nas – Pracowników – do granic wytrzymałości, kosztem naszego zdrowia” – napisali w swojej petycji zatrudnieni w sieci Stokrotka. Mówią o przeciążeniu pracą i niskich płacach.  Firma odpowiada: pensje są wyższe niż minimalna krajowa.

Ponad 1000 podpisów widnieje pod internetową petycją pracowników Stokrotki. Domagają się w niej poprawy warunków pracy.

Stokrotka – dodajmy – to popularna sieć marketów, która na rynku znalazła sobie miejsce między dyskontami a wielkimi sklepami. W całym kraju Stokrotka ma już blisko 1000 placówek.

Pracownicy: Pracujemy ponad siły, tracimy zdrowie

I właśnie o rosnącej liczbie sklepów jest mowa w petycji firmowanej przez działającą w firmie NSZZ „Solidarność”. Pracownicy narzekają, że są otwierane kolejne placówki, ale nie idzie to w parze ze zwiększaniem zatrudniania.

„Jesteśmy ludźmi, nie maszynami, mamy prawo do godnych warunków pracy. Nie zgadzamy się na eksploatowanie nas – Pracowników – do granic wytrzymałości, kosztem naszego zdrowia. Nie zgadzamy się na wydłużanie  pracy do późnych godzin nocnych” – czytamy w dokumencie.

Jest tam także mowa o kolejnych obowiązkach, wydłużaniu godzin pracy, obcinaniu etatów. O tym, że zadanie, które kiedyś wykonywały trzy osoby, teraz musi zrobić jedna.

„Pracujemy ponad siły, tracimy zdrowie. Wszechobecna inwigilacja nie pomaga w pracy. Trud, z którym mierzymy się codziennie, jest fizycznie i psychicznie nie do zniesienia” – narzekają zatrudnieni.

I mówią nie tylko o pracownikach sklepów, ale także pionu logistycznego. Coraz trudniej jest wypracować premie, bo podnoszone są „progi wydajności”.

Trzy punkty-żądania sformułowane przez związkowców

Dlatego związkowcy mają żądania wobec pracodawcy. To zaledwie trzy punkty:

- zwiększenie liczby etatów w sklepach dla zapewnienia odpowiedniej obsady na zmianach,
- podwyżki wynagrodzeń adekwatnie do ciężkości pracy,
- sprawiedliwych zasad premiowania.

A firma odpowiada: ostatnie podwyżki miały miejsce w tym miesiącu

W odpowiedzi na petycję Stokrotka wydała oświadczenie, w którym przekonuje, że „przykłada bardzo dużą wagę do opinii mających na celu dobro pracowników”, że zależy jej „na trwałych relacjach z pracownikami”, a ostatnie podwyżki miały miejsce w tym miesiącu.

„Jednocześnie podkreślamy, że wynagrodzenia naszych pracowników są wyższe niż ustalone wynagrodzenia minimalne, a przyznawane systematycznie podwyżki nie są skutkiem wzrostu wynagrodzenia minimalnego” – oświadcza firma.

„Konkurencyjność Stokrotki jako pracodawcy wynika również z dodatkowych świadczeń, które otrzymują pracownicy. Wraz z początkiem roku zaplanowaliśmy zwiększenie o około 20 proc. środków przeznaczanych na fundusz socjalny, z którego finansowane są obowiązujące w firmie benefity. Nasi pracownicy otrzymują świadczenia z okazji Bożego Narodzenia i Wielkanocy, wakacji, a także w przypadku dzieci pracowników mikołajek.

Z dodatkowego wsparcia mogą korzystać także osoby najbardziej potrzebujące, które wspieramy dofinansowaniami zakupu szkolnej wyprawki, wypoczynku dzieci, a także dodatkowymi świadczeniami przewidzianymi na wypadek trudnych sytuacji życiowych” – czytamy.

Stokrotka zapewnia, że jest w stałym kontakcie z pracownikami, którzy mogą zgłaszać swoje uwagi, problemy i zastrzeżenia.


22.01.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Stokrotka

(ss)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Wybory 2025. W co gra Stanowski? „Ale nie chcę być prezydentem"

Dziennikarz Krzysztof Stanowski ogłasza swój start w wyborach prezydenckich, zaczyna zbierać podpisy poparcia, ale w internetowym orędziu mówi, że nie chce być prezydentem. O co chodzi twórcy Kanału Zero? Eksperci go nie skreślają.

Za plecami flagi NATO, Unii Europejskiej, Niemiec i Polski. Przy kokpicie znany dziennikarz Krzysztof Stanowski, jeden ze współzałożycieli popularnego Kanału Sportowego, który poszedł swoją drogą i stworzył youtubowy Kanał Zero.

Stanowski zaczyna przemowę w dobrze dobranym garniturze, ale gdy mówi, zaczyna go zdejmować. Na końcu nagrania ma już na sobie koszulkę sportową, którą skrywał pod marynarką i koszulą.

Stanowski chce od środka pokazać, jak wygląda kampania wyborcza

Stanowski od kilku tygodni odgrażał się, że wystartuje w wyborach prezydenckich. W kolejnych nagraniach krytykował czołowych polityków. Teraz zbiera podpisy pod swoją kandydaturą, co umożliwi mu start w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego.

Jednak zanim rozpoczął tę akcję, we wtorek wygłosił orędzie.

– Stoję przed państwem nie po to, aby zostać prezydentem, bo nie mam ku temu kompetencji i doświadczenia. Nie jestem w stanie piastować tego urzędu z odpowiednią godnością i klasą. To zupełnie jak moi konkurencji, ale oni o tym nie wiedzą. Poza tym nie stać mnie, żeby zostać prezydentem. Prezydent za mało zarabia – przemawiał.

Mówił także o tym, że chce brać udział w kampanii, że zamierza debatować z konkurentami, żeby pokazać, jak wygląda kampania, zajrzeć za jej kulisy i przedstawić je światu.

– Będę kandydatem na prezydenta, ale nie dlatego, że prezydentem chcę być – powiedział. I dodał: – Od początku powtarzam: chcę zdobyć 100 tys. podpisów, aby od środka pokazać wam, jak wygląda kampania wyborcza.

Jan Hartman: będzie wiarygodny jako komentator

To może być kolejny projekt medialny Stanowskiego, szansa na zdobycie kolejnych widzów w sieci. Może to być też poważniejsza sprawa – pokazanie prawdziwej polskiej polityki i wytykanie jej ułomności.

Jan Hartman w „Polityce” ocenia, że akcja Stanowskiego ma charakter medialno-satyryczny.

„Stanowski deklaruje, że nie startuje na serio, lecz wyłącznie po to, aby skorzystać z przywilejów kandydata, czyli występować w telewizji w ich towarzystwie i relacjonować kampanię od wewnątrz. Jako że sam uznał się za zupełnie nienadającego się na prezydenta i nie ukrywa swoich niepolitycznych celów, będzie wiarygodny jako komentator ”– uważa.

Politolog dr hab. Olgierd Annusewicz sytuację komentuje podobnie.

– Krzysztof Stanowski jest trochę dziennikarzem, trochę celebrytą. I bardzo dobrze umie monetyzować rozgłos wokół siebie. Wszystkie działania, które podejmuje, w naturalny sposób przekładają się na budowanie jego wizerunku i rozpoznawalności. W związku z tym zakładam, że może potraktować swój udział w kampanii wyborczej jako element parapolitycznego happeningu – mówi „Wprost”.

Eksperci i publicyści też zgodnie uważają, że gdy nazwisko Stanowskiego znajdzie się na karcie do głosowania, to może zaszkodzić innym kandydatom. Najmocniej Sławomirowi Mentzenowi z Konfederacji. Dziennikarz może być „popowym” kandydatem dla 20-30 latków, który prowadzi intensywną kampanię w sieci. I może otrzymać całkiem sporo głosów.

Eksperci przypominają Pawła Kukiza, którego ruch wszedł do Sejmu głównie dzięki kampanii w sieci.

Nowa kandydatka. Dała się już poznać jako waleczna posłanka

Tymczasem wydłuża się lista kandydatów na prezydenta Polski. Do tej stawki dołączyła lewicowa działaczka, była posłanka Jolanta Senyszyn.
Mówi, że chce dać wybór osobom, które nie chcą zagłosować ani na PiS, ani na KO.

– Polki i Polacy chcą prezydenta niezależnego, który nie będzie niczyim długopisem i będzie się kierował dobrem ojczyzny, a nie partyjnym. Nie jestem strachliwa i nigdy nie byłam. Kampania na pewno będzie ostra, a walki zacięte, ale jestem zaprawiona w bojach – jestem w polityce od 25 lat – podkreśla Senyszyn.


22.01.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. screen YouTube

(ss)

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Kto nie przychodzi do pracy? Posła PiS na posiedzeniach Sejmu nie zobaczysz

Marcin Romanowski jest na Węgrzech. Zbigniew Ziobro nie był w Sejmie od roku. Kolejny poseł PiS opuścił 20 z 25 posiedzeń. Tłumaczy, że pieniędzy nie bierze.

Przypadek posła PiS Marcina Romanowskiego. Uciekł na Węgry przed aresztowaniem. Prokuratura Krajowa chce byłego wiceministra sprawiedliwości postawić przed sądem za nieprawidłowości przy rozdzielaniu milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości.

Romanowski uciekł z Polski, Ziobro niedomagał zdrowotnie

Skoro Romanowski jest na Węgrzech, i na razie nie można go ściągnąć do Polski, to nie może też przychodzić do pracy – brać udziału w posiedzeniach Sejmu.

Kolejnym wielkim nieobecnym jest Zbigniew Ziobro, w czasach PiS minister sprawiedliwości i przełożony Romanowskiego. Polityk nie był w Sejmie niemal rok. Ma to oczywiście związek ze stanem zdrowia, ale opozycja widzi w tym wybieg – unikanie przesłuchań przez komisję śledczą.

Wszystkie nieobecności Ziobry są usprawiedliwione, a jak podaje „Rzeczpospolita”, Ziobro wrócił do pracy w grudniu.

„Poseł, który nie usprawiedliwi nieobecności, ma obniżane uposażenie poselskie i dietę o 1/30 za każdy dzień” – dodaje dziennik.

Lista nieobecności posłów PiS w Sejmie jest długa

Z tego zestawienia wynika, że najrzadziej na posiedzeniach Sejmu jest Andrzej Gut-Mostowy z PiS. Opuścił 20 z 25 posiedzeń.

– Nie pobieram jako jeden z nielicznych posłów uposażenia poselskiego, a ono zostaje zmniejszone za nieobecność nieusprawiedliwioną. Nie podpisuję się na liście posiedzeń Sejmu, choć na nich bywam, co można łatwo sprawdzić. I rzeczywiście latem miałem trochę problemy ze zdrowiem. Zwolnień nie wysyłam, bo nie pobieram uposażenia – tłumaczy polityk.

Na kolejnych miejscach pod względem nieobecności na posiedzeniach są Łukasz Mejza (18 absencji), Mateusz Morawiecki (17), Marcin Romanowski (16), Kamil Bortniczuk (były minister sportu – 14) i Elżbieta Witek (była marszałkini Sejmu) – 12 – czytamy.

Strona rządząca też grzeszy słabą frekwencją

Co do strony rządzącej, to liderami na liście nieusprawiedliwionych nieobecności są: Magdalena Filiks, Paweł Kowal i Danuta Jazłowiecka. Wszyscy z KO.


22.01.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Kancelaria Sejmu RP

(ss)

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed