Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Organizacja pozarządowa ma powiązania z Bractwem Muzułmańskim
Niemcy: Kluczowa modernizacja kolei znów odłożona w czasie?
Belgia: W Brukseli aż tylu obcokrajowców
Słowa dnia: Als gevolg van
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 12 lipca 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Bruksela będzie lepiej chronić różnorodność biologiczną
Belgia: Uczennice wykluczone z uroczystości przez... chusty
Belgia: Więzienie dla młodych mężczyzn, którzy okradali seniorów?
Misja „Powrót”. Sławosz Uznański-Wiśniewski wraca na Ziemię
Temat dnia: „Polacy trzecią największą mniejszością narodową we Flandrii”
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: W co inwestować oszczędności w pandemii – szefowie funduszy radzą Polakom

 Jedyną odpowiedzialną radą dla Polaków, którzy chcą zainwestować swoje oszczędności w okresie pandemii, może być tylko zachęta do dywersyfikacji portfela i rozłożenia ryzyka na wiele aktywów – powiedział Marcin Żółtek, wiceprezes Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych PZU, podczas debaty eksperckiej, poświęconej inwestowaniu na rynkach kapitałowych.

Problematyka inwestycji w okresie zwiększonej niepewności rynkowej była tematem jednej z najciekawszych dyskusji podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu (7-9 września 2021 r.). W debacie wzięli udział szefowie funduszy specjalizujących się w różnorodnych aktywach inwestycyjnych – od akcji giełdowych po nieruchomości.

    „W moim przekonaniu w tak niepewnych czasach najlepszą formą wykorzystania oszczędności jest zainwestowanie po 20 proc.: w fundusz private equity, w nieruchomości, w akcje, w obligacje oraz na końcu w coś, co nam się podoba” – powiedziała Anna Milewska, prezes Skarbiec TFI.

Według wiceszefa TFI PZU Marcina Żółtka, ciekawym wyborem mogą być „obligacje inflacyjne” jako bezpieczny instrument i swego rodzaju „hit Skarbu Państwa”. Z kolei przy inwestowaniu w nieruchomości warto – jego zdaniem – rozważyć skorzystanie z wehikułów inwestycyjnych, jakimi są REITy, które zabezpieczają przed inwestycją nietrafioną pod względem lokalizacji.

Marcin Żółtek zauważył też niezłe perspektywy stojące przed rynkiem giełdowym w Polsce. Jego zdaniem, istotnym trendem, na który powinni zwracać uwagę inwestorzy, jest stosowanie się spółek do standardów ESG – czyli przestrzegania zasad biznesu odpowiedzialnego społecznie, w szczególności w zakresie kwestii środowiskowych, społecznych i ładu korporacyjnego.

    „Zmieniamy ewaluację przedsiębiorstw, bo promowane będą te bardziej zielone i nastawione na digitalizację” – deklarował wiceszef TFI PZU.

    „Mamy obecnie do czynienia z sytuacją, że olbrzymia masa pieniądza, wpompowana przez rządy w gospodarkę, szuka ujścia, ponieważ nie bardzo jest sens jej utrzymywania na rachunku bankowym” – mówił Marcin Żółtek, przyznając, że jest to duża szansa dla branży funduszy inwestycyjnych, które dotychczas przegrywały walkę o oszczędności klientów z lokatami bankowymi.

Samo TFI PZU w pierwszym półroczu 2021 r. znalazło się w czołówce rynku pod względem napływów środków do funduszy (sprzedaż netto funduszy dla klientów zewnętrznych przekroczyła 950 mln zł), a jego aktywa wzrosły o 25 proc. rok do roku.

Anna Milewska powiedziała, że w 2020 roku towarzystwa funduszy inwestycyjnych obserwowały olbrzymi napływ środków do funduszy akcyjnych, które osiągały też wysokie stopy zwrotu.

    „Fundusz Skarbiec Spółek Wzrostowych w 2020 roku zanotował stopę zwrotu ponad 100%. Było to efektem tego, że pandemia w niewyobrażalny sposób przekierowała siły i środki do tych grup przedsiębiorstw, które inwestowały w sztuczną inteligencję, robotyzację i automatyzację” – mówiła prezes Skarbiec TFI.

Jej zdaniem, trend rosnący w branży robotyzacji i automatyzacji już nie zawróci, ale – jak przestrzegała potencjalnych inwestorów – dynamika wzrostów wartości tych spółek będzie dużo słabsza.

Według niej, bardzo niepokojącym i niebezpiecznym dla bezpieczeństwa rynku kapitałowego zjawiskiem jest to, że klienci wchodzący do funduszy w drugiej połowie 2021 roku spodziewają się takich stóp zwrotu, jakie odnotowano w roku ubiegłym. W efekcie są niecierpliwi i nie widząc zysków w krótkim czasie, często już po trzech miesiącach, rezygnują.

    „Fundusze inwestycyjne to nie są fundusze spekulacyjne. Należy wyznaczyć sobie cel i dopiero po jego osiągnieciu wychodzić z takiej inwestycji” – apelowała szefowa Skarbiec TFI.

Przyznawała, że „nie ma jakiejś metody inwestowania, ponieważ rynek kapitałowy to są emocje”.

    „To nie rynek się zmienia, to uczestnicy go zmieniają, kierując się własnymi emocjami” – podsumowywała Anna Milewska.

Jacek Chwedoruk, dyrektor zarządzający ROTHSCHILD & CO przypominał realizowane w skali globalnej badania, z których wynikało, że w ostatnich 10-20 latach średnio najwyższe zwroty – 10-procentowe – dawały REITy, ale w kilkunastu kategoriach aktywów co roku sytuacja była inna. Przytoczył przykład surowców, które w ubiegłym roku notowały kilkudziesięcioprocentowe spadki, a w bieżącym notują podobnej skali wzrosty.

    „Odpowiedzią jest dywersyfikacja aktywów” – powiedział Jacek Chwedoruk.

Zwrócił uwagę tez na trend związany z cyfryzacją, kiedy to młode pokolenie Polaków „zakłada konta w takich miejscach, które dają dostęp do aktywów globalnych”.

Krzysztof Krawczyk, partner zarządzający CVC Capital Partners, potwierdził, że fundusze private equity – nastawione głównie na inwestorów instytucjonalnych – obserwują presję, żeby przyjmować więcej kapitału do zarządzania.

    „Od 1,5 roku widzimy innowacje w naszej branży. Pojawiły się fundusze, które zbierają środki od indywidualnych inwestorów, a następnie przychodzą do nas. Następuje więc demokratyzacja dostępu do inwestycji private equity” – powiedział Krzysztof Krawczyk.

Przestrzegał, że obecnie na rynku jest tak dużo pieniędzy, które muszą być zainwestowane, że inwestowanie staje się coraz trudniejsze.

    „Właśnie w takich warunkach popełnia się najwięcej błędów” – mówił partner w CVC Capital Partners, apelując o „wydawanie środków w sposób zdyscyplinowany”.

Michał Sapota, prezes HRE Investments mówił, że rynek nieruchomości jest zdecydowanie beneficjentem odpływu lokat z systemu bankowego.

    „Inwestorzy instytucjonalni i prywatni wymiatają wszystko w błyskawicznym tempie” – podkreślił.

Według niego, takie tempo jest za wysokie i powoduje zagrożenie, że w perspektywie 2-3 lat może dość do sporej nierównowagi między popytem a podażą, co może spowodować przesilenie na rynku.

Zwrócił uwagę, że największą klasą aktywów nieruchomościowych są tradycyjne mieszkania, a u wielu deweloperów odsetek mieszkań nabywanych w celach inwestycyjnych przekracza już 50 proc.

Wyraził nadzieję, że Polacy zyskają możliwość inwestowania w nieruchomości w formie bezpiecznych REITów, które oferują duże pule nieruchomości, dywersyfikację i inwestycje w kwocie już od 100-500 zł.

Według Michała Sapoty, ważne jest żeby „nie przeginać z lewarami, być przygotowanym na dołek i go przetrzymać”.

    „Najgorsze jest, jak się inwestuje nie swoje pieniądze, bo z tym problemem można sobie nie poradzić. Dlatego warto inwestować z profesjonalistami” – akcentował.

    „Osoby, które mają oszczędności powinny zachować rozsądek i nie wkładać pieniędzy do jednego segmentu oszczędności” – podsumowała Anna Milewska.


19.09.2021 Niedziela.BE // źródło informacji: PAP MediaRoom // fot. PAP / M. Kmieciński

(kmb)


  • Published in Polska
  • 0

Zespół Kombii: Wielu naszych fanów twierdzi, że „5” to nasz najlepszy album. Jesteśmy dumni z tego krążka i nic byśmy na nim nie zmienili [zobacz TELEDYSK 3:10 min]

Po pięciu latach przerwy, na początku września, zespół Kombii zaprezentował fanom swoją płytę zatytułowaną „5”. Pracę nad nią znacznie opóźniła pandemia, jednak na taki efekt warto było czekać nieco dłużej. Waldemar Tkaczyk i Grzegorz Skawiński zaprosili do projektu dwóch producentów, co zaowocowało dwiema odsłonami brzmienia. Jedna część ewidentnie nawiązuje do lat 80. i jest mocno elektroniczna, a druga – bardziej gitarowa, pop-rockowa. Muzycy przekonują, że swobodnie poruszają się w obu stylach, dlatego ten eksperyment uważają za jak najbardziej udany.

Najnowszy album Kombii w pewnym sensie pokazuje nową twarz kultowego zespołu, ale nie jest też pozbawiony tradycyjnych brzmień dobrze znanych z lat 80. Płyta ma więc dwa oblicza, które idealnie ze sobą współgrają.

Jesteśmy zadowoleni z tego albumu, dumni, że wyszedł nam właśnie taki. Nic byśmy na nim nie zmienili. Zasadniczo płyta zawiera 12 nowych, premierowych utworów. Część z nich jest w stylu pop-rockowym, a część bardzo taka ejtisowa, przypominająca troszkę muzykę new romantic z dawnych czasów, ale zaaranżowana nowocześnie. Na pewno jest kilka fajnych tekstów i na pewno kilka melodii do śpiewania, do nucenia – mówi agencji Newseria Lifestyle Grzegorz Skawiński.

Za część bardziej elektroniczną, nawiązującą do twórczości lat 80., jednak w nieco innym wydaniu, odpowiada Michał Kożuchowski (Sir Mich). Z kolei Marcin Limek we współpracy z Piotrem Matysiakiem zajęli się tą częścią, która została zachowana w klimacie pop-rockowym z wyraźnym gitarowym akcentem, tak bardzo charakterystycznym dla tego zespołu.

– Lubimy mieszać te estetyki, bo nie powiem, że nawet gatunki, bo według mnie to jest bardzo spójna płyta, tylko troszeczkę może brzmieniowo to się różni. Mnie się wydaje, że my gramy podobnie, nawet w O.N.A. to już my tak graliśmy – zauważa Waldemar Tkaczyk.

– Niektórzy nie zauważają tego podziału, przechodzą do następnego utworu i niekoniecznie słyszą, że jakoś zmieniło się brzmienie. Myślę, że my sami jako muzycy, z racji tego, że wchodzimy w te wszystkie szczegóły, dopieszczamy wszystko w najdrobniejszych detalach, to bardziej słyszymy to niż nasi odbiorcy. Chcemy, żeby nasz przekaz, który mamy do ludzi, był spójny tekstowo, muzycznie i to wszystko się w tym zawiera. Jesteśmy zespołem, który gra muzykę dosyć eklektyczną, pomieszaną, która czerpie z najróżniejszych źródeł. Tutaj nawet sięgnęliśmy momentami do jakichś folkowych źródeł – mówi Grzegorz Skawiński.

Tytuł nowego krążka – „5” – brzmi dość enigmatycznie. Muzycy tłumaczą, że album nosi taką nazwę, bo jest to po prostu piąta płyta w dyskografii zespołu po reaktywacji. Ale jest też inne, symboliczne znaczenie.

– Dla naszego pokolenia piątka to była najwyższa ocena w szkole. Mam nadzieję, że tą płytą na taką ocenę u fanów naszych i słuchaczy zasłużyliśmy, ale to, jak Waldek powiedział, czas pokaże. Zresztą pierwsze oddźwięki, które mamy od fanów po odsłuchaniu płyty, są bardzo dobre. Wielu z nich twierdzi, że to jest najlepszy album, jaki nagraliśmy, więc jest to dla nas komplement, który przyjmujemy – mówi Grzegorz Skawiński.

– Każdy najnowszy album wydaje się szczególny i z danym materiałem wiąże się duże nadzieje. Później jak zwykle czas weryfikuje to, czy mieliśmy rację, czy nie. Do tej pory na ogół nam się udawało i każda płyta praktycznie była sukcesem, tak że wierzymy, że ta też będzie na piątkę. Nie myśleliśmy w tych kategoriach, żeby kogoś zaskoczyć, tylko raczej napisać według nas bardzo ładne, porządne piosenki z jakimś tam przekazem, melodyjne. Bo taka głównie jest nasza rola i wtedy mamy satysfakcję – podkreśla Waldemar Tkaczyk.

Fani zespołu Kombii musieli czekać na nowy album aż pięć lat. Niezaprzeczalnie apetyt wzrastał z wydaniem dwóch zapowiadających go singli: „Przetrwamy” oraz „Ochronię nas”. Z kolei dwa dni przed premierą krążka zespół udostępnił utwór „Miłość znajdzie nas”. Artyści zapewniają, że gdyby nie pandemia, płyta trafiłaby do sprzedaży dużo wcześniej.  

– Z materiałem myśmy w zasadzie byli praktycznie gotowi przed pandemią, mimo że i tak na spokojnie ze dwa lata go zbieraliśmy, to okazało się, że tego spokoju mamy jeszcze więcej, w sensie artystycznym, bo pandemia wybuchła i mieliśmy najpierw przerwę zupełną, a później wróciliśmy do kończenia tej płyty i praktycznie do niedawna jeszcze nad nią pracowaliśmy – mówi Waldemar Tkaczyk.

Muzycy mieli ten komfort, że nagrywali płytę w prywatnym studiu nagrań Grzegorza Skawińskiego. Nie byli więc od nikogo zależni, nie musieli czekać w kolejce i dostosowywać się do narzuconych z góry terminów.

– Podczas nagrywania są domowe warunki i w ogóle nie ma żadnej spiny, czujemy się swobodnie. I to jest bardzo ważny warunek przy nagrywaniu płyty, żeby muzycy mieli dobre samopoczucie, żeby się nie czuli wyobcowani w jakimś miejscu. Myślę, że to słychać też na płycie, że mieliśmy dobry nastrój. Zresztą już od wielu lat wszystkie albumy nagrywamy właśnie w taki sposób, bardzo prywatny, spokojny, bez zbędnych napięć – tłumaczy Grzegorz Skawiński.

Jeśli sytuacja pandemiczna pozwoli, to w przyszłym roku zespół chciałby wyruszyć z nowym albumem w trasę koncertową.


Kombii - Miłość Znajdzie Nas [3:10 min]


18.09.2021 Niedziela.BE // źródło: newseria // tagi: Waldemar Tkaczyk, Grzegorz Skawiński, Kombii, płyta, album, „5”, premiera // mówi: Waldemar Tkaczyk, muzyk, Kombii oraz Grzegorz Skawiński, muzyk, Kombii

(sw)

 

Polska to lider w eksporcie. Co zrobić, by była gigantem?

Ani pandemia, ani recesja nie zachwiały pozycją Polski jako jednego z liderów eksportu w Europie - wartość sprzedaży zagranicznej naszych towarów w pierwszym półroczu 2021 roku wzrosła o 22,9 proc., sięgając 136,8 mld EUR. Przedsiębiorcy twierdzą jednak, że ich potencjał jest jeszcze większy, ale banki są zbyt ostrożne w udzielaniu pożyczek.

Okazją do wymiany poglądów pomiędzy przedstawicielami biznesu i banków była debata „Czego potrzebują banki, aby angażować się w finansowanie eksporterów w Polsce i za granicą?”, zorganizowana przez KUKE w ramach Europejskiego Kongresu Finansowego, który w dniach 13-15 września odbywa się w Sopocie.

„Gdy w 2004 roku wchodziliśmy do Unii Europejskiej, mało kto się spodziewał, że wyrośniemy na jedną z handlowych potęg kontynentu. Dziś skala otwartości polskiej gospodarki, czyli stosunku wartości eksportu do całego PKB, przekracza 50 proc. co oznacza, że w niektórych miesiącach potrafimy przegonić nawet Niemcy, największego producenta w Europie” – zauważył moderujący dyskusję Paweł Zielewski, redaktor naczelny miesięcznika Forbes.

„Stoimy za międzynarodowym sukcesem szeregu polskich firm, od 30 lat wspierając ich rozwój i inwestycje w 200 krajach świata. Dzięki naszej instytucji małe i duże przedsiębiorstwa mogą korzystać z najnowocześniejszych w Europie rozwiązań finansowych. Umożliwiamy bezpieczną wymianę handlową i świadczenie usług, pomagamy zdobywać finansowanie dla inwestycji, dajemy gwarancje bankom i partnerom biznesowym” – podkreślał Janusz Władyczak, prezes zarządu KUKE. KUKE to należącą do Grupy PFR agencja pomagająca przedsiębiorcom planować lub realizować ekspansję biznesową poza granicami kraju.

W trakcie panelu przedstawiciele biznesu i bankowości zgodnie docenili sukces polskiego eksportu w ostatnich latach, różnili się jednak w ocenie strategii wspierania jego rozwoju w przyszłości.

Osoby reprezentujące przedsiębiorstwa współpracujące z KUKE przekonywały, że głównym problemem firm pragnących podbijać zagraniczne rynki pozostaje niechęć banków do udzielania kredytów i gwarancji, zwłaszcza w przypadku kontraktów długoterminowych.

„Obawiając się ryzyka, banki miesiącami rozpatrują nasze wnioski – a kiedy podejmą już pozytywną decyzję, kontrakt jest już zazwyczaj nieaktualny. Jesteśmy dumni z posiadania wartych 100 milionów EUR gwarancji umożliwiających nam prężny rozwój, ale 60 proc. z nich pokrywa KUKE, a nie banki komercyjne” – powiedziała Ewa Kruchelska z Crist S.A.

„Pandemia, przy wszystkich tragediach, stanowi szansę dla polskiego eksportu. Wielkie koncerny wolą dziś zapłacić więcej za produkt, który na pewno powstanie i zostanie dostarczony np. w Polsce, niż tańszy, ale zależny od kruchego łańcucha dostaw towar z Chin. Chcemy tę sytuację wykorzystać, zwracamy się do banków, one deklarują zrozumienie – ale finansowania, jak nie było, tak nie ma” – dodał Andrzej Juszczyński z Boryszew S.A.

Argumenty te odpierali przedstawiciele największych banków działających w Polsce. Ich zdaniem dynamika wzrostu eksportu zaskoczyła cały rynek finansowy, a ich sektor konsekwentnie wdraża kolejne ułatwienia dla przedsiębiorców – oczywiście w miarę możliwości.

„Od lat realizujemy strategię wspierania ekspansji zagranicznej polskich firm. W ramach >>Platformy Wspierania Eksportu<< publikujemy darmowe analizy polityczno-ekonomiczne ponad 130 krajów świata, co pozwala naszym eksporterom właściwie oceniać ryzyko inwestycyjne. Otwieramy kolejne oddziały korporacyjne – w Pradze, Bratysławie, Bukareszcie” – podkreślał Robert Zmiejko, dyrektor pionu rozwoju zagranicznego w PKO BP.

„Ocena ryzyka i analiza danego projektu pod kątem ewentualnego zabezpieczenia to skomplikowany i czasochłonny proces. Ale to nie znaczy, że ignorujemy polskich eksporterów. Przypomnę tylko o naszym >>Programie Handlu Zagranicznego<<, który dostarcza nowoczesnych narzędzi analitycznych i udostępnia wiarygodne informacje pomagające oszacować rachunek potencjalnych zysków i strat” – powiedział Piotr Mietkowski, członek rady nadzorczej BNP Paribas.

Z kolei Jerzy Kwieciński, wiceprezes zarządu Pekao S.A. przypomniał, że w dyskusji należy uwzględniać również interesy sektora bankowego, który nie może pozwolić sobie na inwestowanie olbrzymich pieniędzy w projekty, które nie zostały właściwie zweryfikowane.

„Z firmami, które otrzymują nasze finansowanie wiążemy się na lata. Usługi bankowe to, koniec końców, produkt – a dobry produkt musi kosztować. Wierzę, że uda nam się spotkać w połowie drogi i kontynuować fantastyczną passę polskiego eksportu” – stwierdził Kwieciński.

O dialog apelował również prof. Andreas Klasen, wykładowca na Uniwersytecie w Offenburgu.

„Kryzys finansowy z 2008 roku, a następnie pandemia, całkowicie przemeblowały światową gospodarkę. Polskie firmy wykorzystały tę okazję, ale najbliższe dekady stanowić będą dla waszych eksporterów wyzwanie. Zielona transformacja czy digitalizacja przemysłu wymagać będą, z jednej strony otwartości na zmiany i ciągłego aktualizowania modeli biznesowych, a z drugiej - posiadania kapitału, także w formie łatwo dostępnego finansowania” – konkludował.

19.09.2021 Niedziela.BE // źródło informacji: PAP MediaRoom // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)


  • Published in Biznes
  • 0

Polska: Szykują się wyższe kary za wykroczenia i przestępstwa skarbowe - od 301 zł do 29.000.000 zł

Podwyższenie kwoty minimalnego wynagrodzenia spowoduje, że wzrosną również kary nakładane na podstawie kodeksu karnego skarbowego. Od przyszłego roku maksymalna kara za przestępstwo skarbowe wyniesie niemal 29 mln złotych, natomiast najniższa grzywna za wykroczenie - 301 złotych - informuje portal Prawo.pl.

Minimalna stawka wynagrodzenia w 2022 r. wyniesie 3010 zł i będzie wyższa o 210 zł od aktualnie obowiązującej. Wysokość minimalnej pensji ma znaczący wpływ na wymiar kar, które organy podatkowe mogą nakładać na podatników na podstawie przepisów kodeksu karnego skarbowego.

Kodeks karny skarbowy określa, że przestępstwem skarbowym jest czyn zabroniony przez kodeks pod groźbą kary grzywny w stawkach dziennych, kary ograniczenia wolności lub kary pozbawienia wolności. Wykroczeniem skarbowym jest natomiast czyn zabroniony przez kodeks pod groźbą kary grzywny określonej kwotowo, jeżeli kwota uszczuplonej lub narażonej na uszczuplenie należności publicznoprawnej albo wartość przedmiotu czynu nie przekracza pięciokrotnej wysokości minimalnego wynagrodzenia w czasie jego popełnienia. Wartość graniczna pomiędzy wykroczeniem a przestępstwem wyniesie zatem w 2022 r. 15050 zł.

Karą za wykroczenia skarbowe jest kara grzywny. Określa się ją kwotowo. Kara grzywny - co do zasady - może być wymierzona w granicach od jednej dziesiątej do dwudziestokrotnej wysokości minimalnego wynagrodzenia, chyba że kodeks stanowi inaczej. Mandatem karnym można nałożyć karę grzywny w granicach nieprzekraczających pięciokrotnej wysokości minimalnego wynagrodzenia.

Wyrokiem nakazowym można natomiast wymierzyć karę grzywny w granicach nieprzekraczających dziesięciokrotnej wysokości minimalnego wynagrodzenia. Co ważne, wymierzając karę grzywny lub nakładając ją mandatem karnym, uwzględnia się także stosunki majątkowe i rodzinne sprawcy oraz jego dochody i możliwości zarobkowe.

Karami za przestępstwa skarbowe są: kara grzywny w stawkach dziennych, kara ograniczenia wolności oraz kara pozbawienia wolności. Z przepisów kodeksu karnego skarbowego wynika, że wymierzając karę grzywny, sąd określa liczbę stawek oraz wysokość jednej stawki dziennej. Jeżeli kodeks nie stanowi inaczej, najniższa liczba stawek wynosi 10, najwyższa - 720.

Wyrokiem nakazowym można wymierzyć karę grzywny w wysokości nieprzekraczającej 200 stawek dziennych, chyba że kodeks przewiduje karę łagodniejszą. Także w tym przypadku, ustalając stawkę dzienną, sąd bierze pod uwagę dochody sprawcy, jego warunki osobiste, rodzinne, stosunki majątkowe i możliwości zarobkowe. Co istotne, stawka dzienna nie może być niższa od jednej trzydziestej części minimalnego wynagrodzenia ani też przekraczać jej czterystukrotności.

22.09.2021 Niedziela.BE // źródło informacji: PAP MediaRoom // fot. Shutterstock, Inc.

(cs)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed