Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Kiedy Sławosz Uznański-Wiśniewski wróci do Polski? Tu czeka na niego kolejna misja
Belgia: Scena spłonęła, ale Tomorrowland się odbędzie
Polska: Nie żyje Joanna Kołaczkowska. „Dziękujemy Ci, Asiu”
Tragedia w Houtave. 20-letni motocyklista zginął w wypadku
Belgia: Oblał go „żrącą substancją”, bo... źle zaparkował
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (czwartek 17 lipca 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Dużo więcej miejsc w domach opieki niż w Polsce
Polska: Już tak łatwo nie kupisz. Dwa popularne leki przeciwbólowe tylko na receptę
Belgia: Tutaj cztery razy więcej wypadków hulajnóg elektrycznych!
Polska: „Źle zaczął i źle kończy”. Ostre komentarze po ułaskawieniu Bąkiewicza
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Odsunęła dyrektora za cenzurowanie uczniów. Grożą jej trzy lata więzienia

Jakie konsekwencje może nieść za sobą stawanie w obronie uczniów? Przekonała się o tym wiceprezydentka jednego z największych polskich miast. Działając w trosce o wolność poglądów wśród nastolatków, kobieta naraziła się samemu ministrowi edukacji. Urzędniczka nie daje się jednak zastraszyć i zapewnia, że działała w interesie młodzieży.

Zawiesiła dyrektora liceum w obowiązkach

Wszystko zaczęło się w lutym br. Dyrektor XXXIV Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi wprowadził w placówce regulamin, który miał być sposobem na uniemożliwienie młodzieży obnoszenia się z poglądami politycznymi i używania wulgaryzmów. Sprawa przybrała nieoczekiwanego obrotu, kiedy jedna z uczennic została ukarana punktami ujemnymi za opatrzenie swojego awatara symbolem Strajku Kobiet podczas zajęć zdalnych. Cenzura zastosowana przez szefa szkoły spowodowała zdecydowaną reakcję władz miasta. Zgodnie z kwietniowym postanowieniem wiceprezydentki Małgorzaty Moskwy – Wodnickiej, dyrektor został  zawieszony w wykonywaniu swoich obowiązków.

Sprawa w prokuraturze


Pełnomocnik mężczyzny odsuniętego od pracy złożył do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez włodarzy Łodzi. W jego ocenie decyzja wiceprezydentki była pozbawiona wszelkich podstaw prawnych. Sprawą zajęły się również komisje dyscyplinarne przy wojewodzie oraz ministrze edukacji. W czerwcu dyrektor powrócił do wykonywania swojego zawodu, ponieważ nie doszukano się wobec niego zarzucanych wcześniej znamion przekroczenia uprawnień. Choć przedstawiciel oświaty pracował w swoim zawodzie od wielu lat, dopiero przy okazji rzeczonej sprawy doczekał się wyróżnienia ze strony samego ministra edukacji. Przemysław Czarnek odznaczył go Medalem Komisji Edukacji Narodowej za szczególne zasługi, chwaląc jednocześnie krytykowaną przez Moskwę – Woźnicką postawę.

Wezwanie do prokuratury


Pod koniec września wiceprezydentka dostała wezwanie do prokuratury. Zobowiązana jest do stawienia się w urzędzie 11 października, w sprawie zawieszenia dyrektora liceum w obowiązkach. Jeśli zarzut bezpodstawnego odsunięcia mężczyzny od pracy zostanie potwierdzony, kobieta może zostać ukarana nawet pozbawieniem wolności do trzech lat. W rozmowie z Wirtualną Polską przyznała jednak, że „nie da się zastraszyć”. W jej ocenie zapowiadane już wcześniej przez ministra Czarnka postępowanie to akt skierowany przeciwko samorządom, które stają na drodze do centralnego zarządzania przez niego polskimi szkołami. Podkreśliła również, że podjęta przez nią w kwietniu decyzja, motywowana była jedynie dobrem uczniów, a jej słuszność potwierdzały wówczas wnikliwe analizy prawników.

30.09.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. screen Google Street View

(sw)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Lockdown, nauka zdalna, maseczki. Polacy powiedzieli, czego oczekują od rządu

Resort zdrowia odnotowuje już ponad 1200 przypadków zakażenia koronawirusem, ale rząd nie zdecydował się jeszcze na wprowadzenie dodatkowych obostrzeń. Polacy powiedzieli, jakie mają oczekiwania w związku z kolejnymi decyzjami w tej sprawie.

Chcemy większego rygoru

Ale tylko dla niezaszczepionych. Tak wynika z badania przeprowadzonego przez United Surveys na zlecenie RMF FM i „Dziennika Gazety Prawnej”. Respondenci usłyszeli w słuchawkach swoich telefonów pytanie: „Jakich decyzji rządu w sprawie polityki epidemicznej oczekuje Pani/Pan od rządu w najbliższych tygodniach?”. 28,3 proc. ankietowanych odpowiedziało, że obostrzenia powinny zostać utrzymane na obecnym poziomie. 16,8 proc. pytanych stwierdziło, że ograniczenia należałoby poluzować. Ponad 45 proc. osób biorących udział w badaniu uważa, że konieczne jest zaostrzenie zasad, z czego 37,1 proc. twierdzi, że jedynie dla niezaszczepionych. 8,1 proc. rozmówców uznało, że restrykcje powinny dotknąć wszystkich Polaków. Niespełna 10 proc. stanowią uczestnicy, którzy nie umieli wyrazić jednoznacznej opinii.

Pełny lockdown nie dla nas

Pomimo pewnych obaw, Polacy nie chcą przywrócenia całkowitego lockdownu. W drugiej części badania ankieterzy zapytali: „Z jakimi obostrzeniami liczy się Pani/Pan, jeśli liczba przypadków koronawirusa gwałtownie wzrośnie?”. 45,7 proc. respondentów oczekuje wprowadzenia nakazu zasłaniania nosa i ust w publicznej przestrzeni. 43,1 proc. badanych uważa, że stosowne byłoby wówczas przywrócenie nauki zdalnej w szkołach. Za zmniejszeniem limitu wiernych w kościołach opowiada się 35,7 proc. uczestników ankiety. 20,2 proc. rozmówców spodziewa się zamknięcia galerii handlowych, a 16,8 proc. barów i restauracji. 17,8 proc. osób uczestniczących w sondażu wybrało odpowiedź „nie wiem / trudno powiedzieć”. Pełnego lockdownu oczekuje 10,2 proc. respondentów.

Sondaż przeprowadzono 24 września, za pośrednictwem rozmów telefonicznych. Wzięło w nim udział 1000 osób.

30.09.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Miażdżący raport NIK - "analizowano memy". Mocne uderzenie w Zbigniewa Ziobrę

Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła wnioski dotyczące funkcjonowania Funduszu Sprawiedliwości. To miliony złotych, które na najróżniejsze działania wydaje Ministerstwo Sprawiedliwości.

O tym raporcie mówiło się od dawna i cały świat polskiej polityki czekał na jego ogłoszenie. NIK zbadała, jak Ministerstwo Sprawiedliwości dzieliło pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości. To specjalna pula państwowych środków, które do dyspozycji dostał Zbigniew Ziobro, a miały być przeznaczone na pomoc ofiarom przestępstw. Jeszcze przed czwartkową konferencją prasową NIK, wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski mówił, że ustalenia w sprawie Funduszu Sprawiedliwości są miażdżące przede wszystkim dla obiektywizmu Izby.

Rzeka pieniędzy


Były miażdżące, ale dla MS. Michał Jędrzejczyk z NIK wyjaśniał: „Fundusz Sprawiedliwości to państwowy fundusz celowy. Oznacza to, że część środków została wyodrębniona z budżetu państwa, czyli pieniędzy nas wszystkich, i przekazana ministrowi sprawiedliwości na konkretne cele.” - i dodał, że jedną z nieprawidłowości jest np. 10 mln zł przekazane fundacji Ex Bono. „Pierwotna lokalizacja siedziby tej fundacji to prywatne mieszkanie w bloku, a osoby tam mieszkające nie mają pojęcia o istnieniu takiej fundacji.” - uzupełnił urzędnik.

NIK sprawdził 35 zawartych w ramach FS umów o łącznej wartości 136 milionów złotych, czyli 20 procent udzielonych przez MS dotacji. Objęto kontrolą samego ministra sprawiedliwości oraz 20 innych podmiotów. Ocena działań jest negatywna, bo wydając pieniądze, naruszono zasady jawności, oszczędności i celowości. Konkursy, w których różne organizacje starały się o pieniądze, nie były przejrzyste. Minister nadużywał prawa do samodzielnego przyznawania dotacji, a tak stało się w 60 procentach sprawdzonych przez kontrolerów działań. Na przeciwdziałanie przestępczości wydano duże pieniądze, ale nie miało to uzasadnienia. Organizowano szkolenia dla menadżerów i urzędników czy spotkania polityczne (700 tys. zł na konferencję zorganizowaną przez Fundację Wyszehradzką). Powstał też spot promujący instytucję małżeństwa (900 tys. złotych).

„Instytut Wymiaru Sprawiedliwości otrzymał 2,5 miliona złotych na badanie prześladowań chrześcijan w Polsce. Na przykład monitorowano sposób ukazywania chrześcijan w wybranych mediach, analizowano również memy internetowe, które w prześmiewczy sposób ukazywały chrześcijaństwo. Analizowano też literaturę fantastyczną.” - wyliczał Paweł Gibuła z NIK i dodał, że kolejne ponad 3 mln zł kosztowały tzw. „cywilne” kursy przedmałżeńskie.

Możliwa korupcja


Dochodziło także do licznych przypadków konfliktu interesów i mechanizmów korupcjogennych. „Fundacja Czyste Serca to kolejny podmiot, który był nieprzygotowany do zleconego zadania. Miała przeprowadzić cykl konferencji o problemach okresu dojrzewania. Zleciła to zadanie podmiotowi komercyjnemu, natomiast ten podmiot sam nie zrealizował tego zadania, tylko podzlecił je kolejnym podmiotom. Sam zainkasował marżę 95 procent. Gdyby fundacja rzetelnie realizowała to przedsięwzięcie, moglibyśmy je wykonać 500 tysięcy złotych taniej.” - mówił Gibuła, zaznaczając, że minister Ziobro akceptował takie działania.

NIK wystosował aż 70 wniosków pokontrolnych, z których 18 dotyczy samego Zbigniewa Ziobry. Wystąpił także do Sejmu o zmianę Kodeksu karnego wykonawczego, aby Fundusz Sprawiedliwości mógł skoncentrować się na najważniejszych działaniach - wsparciu osób pokrzywdzonych. Kontrolerzy zaalarmowali też prezydenta, premiera i szefa CBA. NIK złożyła także pięć zawiadomień o popełnieniu przestępstwa (dotyczą Ex Bono), dwa o naruszeniu dyscypliny finansów publicznych i jedno zawiadomienie do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. „Łączna wartość efektów finansowych kontroli, czyli kwot środków wydatkowanych niezgodnie z przepisami, niecelowo, niegospodarnie wyniosła ponad 280 milionów złotych.” - podsumował Tomasz Sordyl z NIK.

30.09.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. gov.pl

(sw)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: UOKiK bierze się za influencerów. Rozliczy ich za kryptoreklamy

Media społecznościowe coraz częściej są dla nas źródłem nie tylko informacji, ale i rekomendacji zakupowych. Wykorzystują to m.in. youtuberzy i instagramerzy, którzy za pomocą swoich kont docierają do milionów użytkowników. Nie zawsze jednak ich przekaz jest bezinteresowny. Teraz influencerzy mogą spodziewać się, że urzędnicy będą patrzeć im na ręce.

Reklamują co popadnie

Influencerzy, którym udało się już zdobyć popularność, dostają zlecenia na reklamowanie produktów znanych marek. Otrzymują wynagrodzenie, choć działania te wymykają się spod kontroli prawnej. Przy tego typu treściach powinna być zamieszczona jednoznaczna informacja, że materiał jest sponsorowany. Próżno jednak szukać takich oznaczeń, ponieważ zadaniem gwiazd mediów społecznościowych jest przekonanie obserwatorów, że same korzystają z reklamowanych marek, choć zwykle mija się to z prawdą. Do takich wniosków doszedł Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który chce skończyć z nieuczciwymi praktykami.

„Z przeprowadzonego przez nas rozeznania wynika, że wiele treści o charakterze handlowym na profilach influencerów na Instagramie, Youtubie, Facebooku czy w innych social mediach nie jest w ogóle oznaczanych jako reklama. Inne są oznaczane niewystarczająco, np. jedynie poprzez hasztag #ad, który dla polskiego internauty może być niezrozumiały.” – wyjaśnia Tomasz Chróstny, prezes UOKiK, który zadecydował o wszczęciu postępowania wyjaśniającego w tej sprawie i opracowaniu na jego podstawie wytycznych dla osób zarabiających pieniądze poprzez kanały internetowe.

Młodzież nabiera się na sztuczki

Według Tomasza Chróstnego, udawanie prywatnej opinii na temat reklamowanych produktów po to, aby zachęcić obserwatorów do naśladowania opiniotwórczych idoli, jest praktyką nieuczciwą wobec innych przedsiębiorców. Ofiarą takiego postępowania jest szczególnie młodzież, która nieświadoma marketingowych sztuczek próbuje upodobnić się do influencerów, wierząc w ich szczere intencje. Teraz UOKiK chce wprowadzić zasady, które pomogą walczyć z kreowaniem fałszywej rzeczywistości.

„Sponsoring należy przy tym rozumieć szeroko – zapłatą nie muszą być pieniądze, może to być inna korzyść np. wycieczka, testowanie luksusowych produktów. O wszystkich tego typu sytuacjach czytelnicy, słuchacze czy widzowie powinni być wyraźnie poinformowani.” – wyjaśnia szef urzędu.

Wardęga zapowiada sabotaż

We wrześniu o problemie reklamowania produktów, które nie tylko bywają słabej jakości, ale również mogą szkodzić zdrowiu, mówił w jednym ze swoich filmów Sylwester Wardęga. Przykładem miały być m.in. proszek z aktywnym węglem niszczącym szkliwo oraz słuchawki, które z kodem od influencerki kosztowały „okazyjnie” niespełna 130 zł. W rzeczywistości można było kupić je w zagranicznych portalach aukcyjnych za ok. 70 groszy.

„Nieważne, jaki chłam influencer reklamuje, jego widzowie po dwóch tygodniach i tak o tym zapomną. (…) Większość influencerów złapana na krzywych akcjach nawet nie stara się przeprosić. Udają, że sprawy nie ma. Czas z tym skończyć.” – mówił twórca kanału "Wataha - Krulestwo" na YouTube.

Wardęga chce razem z uczestnikami grupy, którą założył, wyłapywać nieuczciwe praktyki scamerów (osób specjalizujących się we wzbudzaniu zaufania w celu osiągnięcia korzyści) i ujawniać je. Dzięki temu właściciele reklamowanych marek mają z większą świadomością nawiązywać współpracę z takimi osobami.

01.10.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed