Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (niedziela 11 maja 2025, www.PRACA.BE)
Belgijska straż pożarna apeluje: „Instalujmy czujniki dymu”!
Polska: Znamy majątki polityków, ale ich małżonków już nie. A miało być inaczej
Inna pozycja przy porodzie? Kobiety w Belgii coraz częściej mają wybór
Wojna: Sankcje w praktyce - UE konfiskuje rosyjskie miliardy
Czy roboty odbiorą nam pracę?
Niemcy: Prawie 50% osób popiera zakaz skrajnie prawicowej AfD
Belgijskie myśliwce F-35 będą produkowane we Włoszech?
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota 10 maja 2025, www.PRACA.BE)
Zara otworzy największy sklep na świecie w Antwerpii!
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Hello Summer, letnie imprezy w Brukseli - Bruksela - od 25 lipca do 25 sierpnia 2019

Hello Summer czyli letnie imprezy w Brukseli. 4 wydarzenia w 4 miejscach Brukseli. Wydarzenia dla wszystkich pokoleń, dla dorosłych i dzieci. W programie: sport, muzyka, taniec, warsztaty, animacje. M.in. koncerty, piłka plażowa, joga, kino plenerowe, lekcje tańca i wiele więcej.

Adresy:
Od 25 lipca do 4 sierpnia: Koningstraat, Congreskolom
Od 8 do 11 sierpnia: Ambiorix-square (Europese wijk)
Od 15 do 18 sierpnia: Peter Benoitplein (Neder-Over-Heembeek)
Od 22 do 25 sierpnia: Leopoldsquare (Laken).

Pełen program: TUTAJ.

[NED] Te midden van de veranderingen van een stad die voortdurend evolueert, worden er werken uitgevoerd op de Akenkaai.
Zelfs tijdens deze overgangsperiode wil de Stad Brussel haar inwoners samenbrengen rond zonnige momenten met een originele formule in de vorm van pop-ups: “Hello Summer”! Sport, muziek, dans, interactieve workshops, gezinsanimaties… er worden tal van activiteiten voorgesteld voor alle generaties!

Co? Letnie imprezy w Brukseli: Hello Summer
Gdzie? Bruksela, België / Belgia
Kiedy? 25 lipca do 25 sierpnia 2019


Polecamy!


BELGIA www.niedziela.be - dokładne informacje o wydarzeniach w Belgii znajdziesz zawsze w polonijnym portalu internetowym www.niedziela.be Prosimy o podawanie informacji o organizowanych imprezach, dyskotekach, wystawach, występach, itd. - e-mail'em na Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.. Fotki mile widziane.


Niedziela.BE, opublikowane w portalu 11.07.2019

(al)

 

Eksperci: istotne różnice w przeżyciach chorych na raka jelita grubego w Europie

Przeżycia pacjentów z rakiem jelita grubego znacznie różnią się w poszczególnych krajach Europy. W Polsce pięć lat przeżywa ok. 50 proc. chorych na ten nowotwór, podczas gdy średnia dla UE wynosi 60 proc. - wynika z danych przedstawionych na Światowym Kongresie nt. Nowotworów Układu Pokarmowego.

Spotkanie (ESMO 21st World Congress on Gastrointestinal Cancer GI) trwało w Barcelonie od 3 do 6 lipca.

Jak przypomniał na konferencji prasowej zorganizowanej podczas kongresu prof. Eric van Cutsem z Uniwersytetu w Leuven w Belgii, na świecie na raka jelita grubego cierpi ok. 1,4 mln ludzi, co oznacza, że nowotwór ten stanowi obecnie od 10 do 15 proc. wszystkich przypadków zachorowań na nowotwory złośliwe. W Europie liczba nowych zachorowań na tego raka rocznie jest szacowana na ponad 312 tys., a liczba zgonów na ponad 157 tys.

W Polsce jest to drugi - pod względem częstości zachorowań u obu płci - nowotwór złośliwy. Z danych Krajowego Rejestru Nowotworów wynika, że w 2015 r. zachorowało na niego ponad 18 tys. osób, a zmarło z jego powodu ok. 11 tys.

Prof. van Cutsem przytoczył wyniki badania CONCORD-3, które wskazują, że pod względem odsetka przeżyć pięcioletnich (wskaźnik skuteczności leczenia pacjentów chorych na nowotwory - PAP) Polska plasuje się na jednej z ostatnich pozycji w Unii Europejskiej. Za nami znalazły się jedynie Bułgaria, Rumunia, Słowacja i Chorwacja. W gronie krajów UE o najwyższym odsetku pacjentów, którzy żyją pięć lat po diagnozie (powyżej 60 proc.) znalazły się: Belgia, Finlandia, Szwecja, Niemcy i Włochy.

„Ze względu na te różnice konieczne jest określenie najbardziej skutecznych działań w zakresie badań przesiewowych, diagnostyki, leczenia i monitorowania jego efektów, a następnie wdrożenie ich w tych krajach, w których przeżycia pacjentów z rakiem jelita grubego są najniższe” - podkreślił onkolog. Dodał, że dzięki zwiększeniu przeżycia w krajach, w których obecnie jest ono najniższe można by rocznie zapobiec w Europie zgonom blisko 57 tys. osób. Jest to ważne również z tej przyczyny, że liczba zachorowań na raka jelita grubego będzie rosła.

Prof. van Cutsem zaprezentował również wstępne rezultaty badania przeprowadzonego przez Digestive Cancer Europe (organizację reprezentującą pacjentów) na temat niezaspokojonych potrzeb chorych na zaawansowanego raka jelita grubego z przerzutami. Objęto nim grupę 883 pacjentów z 15 krajów Europy, w tym z Polski.

Okazało się m.in., że w przypadku 65 proc. badanych pacjentów wybór terapii był dyskutowany przez wielodyscyplinarny zespół. To wciąż za mało, ponieważ z danych naukowych wynika, że omówienie diagnozy i ustalenie planu leczenia przez zespół wielu specjalistów sprzyja lepszym wynikom terapii, zaznaczył onkolog.

Wykazano też duże różnice między krajami pod względem odsetka pacjentów, którzy przyznali, że ich zdanie zostało uwzględnione w decyzji o wyborze terapii. Ponad 50 proc. polskich pacjentów oceniło, że mieli wpływ na decyzję o wyborze metody leczenia. Najwyższe odsetki takich odpowiedzi uzyskano w Belgii (84 proc.), na Cyprze (83 proc.) oraz na Węgrzech (67 proc.). W Wielkiej Brytanii aż 74 proc. pacjentów stwierdziło, że ich zdanie nie zostało uwzględnione w tej decyzji.

W rozmowie z PAP Iga Rawicka z Fundacji EuropaColon Polska, odpowiedzialnej za polską część badania, za niepokojące uznała to, że aż 25 proc. z grupy polskich pacjentów czekało ponad pół roku i więcej od momentu zaobserwowania objawów do pierwszej wizyty u lekarza. „Jednak zasadnicze różnice między naszymi pacjentami a pacjentami z innych krajów odnoszą się przede wszystkim do systemu, w którym się poruszamy - jedynie 4 proc. pacjentów było zaproszonych na badanie przesiewowe w kierunku raka jelita grubego, a ponad 20 proc. z nich negatywnie oceniło proces ustalania diagnozy” - tłumaczyła Rawicka.

Zaznaczyła, że to, co najbardziej różni polskich pacjentów z rakiem jelita grubego od pacjentów z innych krajów, to brak dostępu do kolejnych linii leczenia. W jej opinii jest to istotna przyczyna tego, że Polska ma jeden z najwyższych w UE wskaźników umieralności na ten nowotwór - ok 63 proc. Z międzynarodowych danych wynika bowiem, że dzięki wprowadzaniu kolejnych linii terapii czas przeżycia chorych na zaawansowanego raka jelita grubego wydłużył się z 12 miesięcy w 2000 r. do ok. 36 miesięcy obecnie. (PAP)

 

12.07.2019 Niedziela.BE // źródło: www.naukawpolsce.pap.pl // źródło: PAP, z Barcelony Joanna Morga //

(kb)

 

Gowin: liczba nowych doktorantów spadnie w Polsce

Z ankiet przeprowadzonych na uczelniach wynika, że liczba nowych doktorantów spadnie w nowym naborze o około 40 proc. - powiedział szef resortu nauki Jarosław Gowin. W rozmowie z PAP podsumował przebieg procesu wdrażania ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce.

Na uczelniach w całej Polsce trwają prace nad wdrożeniem przepisów obowiązujących od 1 października 2018 r. i zapisanych w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Konstytucja dla Nauki, Ustawa 2.0)

Uczelnie przygotowują się m.in. do tego, by uruchomić nowy tryb kształcenia doktorantów - szkoły doktorskie. Każdy uczestnik szkoły doktorskiej ma zagwarantowane stypendium. "Kalendarz związany z tymi działaniami nie jest zagrożony" - podsumował w rozmowie z PAP szef resortu nauki Jarosław Gowin.

Dodał, że do szkół doktorskich rekrutowana będzie mniejsza liczba osób niż w poprzednich latach na studia doktoranckie. "Z ankiet przeprowadzonych na uczelniach wynika, że to będzie ograniczenie rzędu czterdziestu kilku procent, a więc niewiele większe, niż się spodziewaliśmy" - powiedział.

Jak dodał, ograniczenie liczby doktorantów wynika m.in. z powszechnego w środowisku akademickim przekonania, że nadmiernie umasowienie studiów doktoranckich, zwłaszcza w niektórych dziedzinach, doprowadziło do zdecydowanego obniżenia jakości doktoratów. Nie mówiąc już o tym, że pod względem skuteczności kształcenia doktorantów, mierzonej liczbą bronionych rozpraw, jesteśmy na szarym końcu wśród krajów OECD. "Teraz wyraźnie widać, że wspólnym wysiłkiem ministerstwa i środowiska akademickiego podnosimy i jakość kształcenia doktorantów, i prestiż doktoratów" - dodał minister.

Jarosław Gowin poinformował, że trwają już prace nad uruchomieniem dodatkowych ścieżek finansowania szkół doktorskich. Fundacja na rzecz Nauki Polskiej i Narodowe Centrum Nauki finansować miałyby miały ścieżki dla najlepszych. "A w przypadku NCBR planuje się uruchomić od roku 2020/2021 konkurs na szkoły doktorskie nakierowane na priorytety gospodarcze określone w strategii odpowiedzialnego rozwoju" - zapowiedział minister i dodał: "Zakładamy ponadto, że beneficjenci programu +Inicjatywa doskonałości - uczelnia badawcza+ przeznaczą część dodatkowych środków właśnie na kształcenie doktorantów".

Jarosław Gowin pytany, czy uczestnicy szkół doktorskich, którym nie uda się zrobić doktoratu, będą musieli zwracać swoje stypendium, powiedział, że nie. "Po dwóch latach następuje jednak surowa ocena śródokresowa. Zakładamy, że po tej ocenie liczba kontynuujących pracę nad doktoratami znacznie się zmniejszy" - skomentował.

Stypendium naukowe doktoranta (przyznawane przez maksymalnie 4 lata) wynosić ma początkowo co najmniej 37 proc. wynagrodzenia profesora (byłoby to ok. 2370 zł). A po otrzymaniu przez daną osobę pozytywnej oceny śródokresowej byłoby podnoszone do co najmniej 57 proc. wygrodzenia profesora (ok. 3650 zł). Negatywna ocena śródokresowa wiązać się ma ze skreśleniem z listy doktorantów.

PAP zapytała ministra, czy jest ryzyko, że osoby, które już "robią" doktorat starym trybem, będą się przepisywać do szkół doktorskich, aby dostać stypendium. Jarosław Gowin odpowiedział: "Takie ryzyko istnieje, ale uczelnie mogą ograniczać jego skalę, m.in. oczekując podczas rekrutacji od kandydata, że tematyka pracy doktorskiej podejmowana w ramach szkoły musi różnić się od tematyki podejmowanej wcześniej w ramach studiów doktoranckich".

Nowa ustawa nakłada też na uczelnie obowiązek przygotowania nowych statutów, w których na nowo można uregulować wiele kwestii związanych z funkcjonowaniem tych placówek. "Teraz uczelnie finalizują prace nad swoimi statutami. To jest pierwsza od wielu lat okazja, by zadały sobie pytanie, jaka jest ich misja, jakim wartościom chcą służyć, na jakich zasadach działają – i na te pytania w pełni autonomicznie odpowiedziały. Odpowiedziały na miarę swoich potrzeb i oczekiwań, planów i ambicji" - powiedział minister.

"Większość uczelni podchodzi do wyzwań i do zmian, którym podlegają, w sposób raczej zachowawczy. Ale są też i takie uczelnie - choćby Uniwersytet Śląski czy Uniwersytet Mikołaja Kopernika - które zaprojektowały swoją przyszłość w sposób bardzo ambitny" - pochwalił szef resortu nauki. W jego ocenie uczelnie, które wykorzystają autonomię, jaką daje nowa ustawa, by jedynie zachować status quo - osiągną znacznie mniej niż szkoły wyższe, które zdecydują się na śmielsze działania reformatorskie.

Minister powiedział, że zauważa też pewien niepokojący ruch na uczelniach: "Docierają do nas z niektórych uczelni sygnały, że pracownicy akademiccy otrzymują przekaz od władz uczelni, by skoncentrować się tylko na nauce, a machnąć ręką na dydaktykę". Dodał, że podobnie było kilka lat temu we Francji, gdy zmieniono zasady finansowania uczelni i rząd był zmuszony do korekty rozwiązań. "Liczę na to, że my w Polsce będziemy mądrzejsi i że unikniemy popadania ze skrajności w skrajność. Przez 20 lat koncentrowaliśmy się na masowym kształceniu. Byłoby błędem, gdyby tę szerszą autonomię uczelnie wykorzystały popadając w skrajność przeciwną, czyli lekceważenie wagi dydaktyki" - ocenił. Dodał, że sfera dydaktyki od 1989 roku jest "w ogromnej mierze - i słusznie - sferą całkowicie autonomicznych decyzji uczelni".

Pytany o ryzyka związane z wdrażaniem ustawy, powiedział, że potencjalnym ryzykiem byłoby odejście od zaplanowanej wcześniej ścieżki wzrostu wydatków na naukę i szkolnictwo wyższe. "Ale w tej chwili takie ryzyko nie istnieje" - podkreślił.

W ostatni wtorek na posiedzeniu rządu rozmawiano o założeniach przyszłorocznej ustawy budżetowej. "Na wniosek mój i ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego z projektu założeń zniknęła umieszczona w pierwotnym projekcie sugestia zamrożenia ścieżek ustawowego corocznego wzrostu nakładów na służbę zdrowia i naukę" - zaznaczył Gowin. A to oznacza, że wzrost nakładów na naukę przewidziany w Konstytucji dla Nauki nie jest zagrożony. Ustawa 2.0 zakłada, że środki planowane w budżecie na finansowanie szkolnictwa wyższego i nauki będą corocznie waloryzowane. Część środków związana historycznie ze szkolnictwem wyższym będzie waloryzowana w oparciu o prognozowany wzrost inflacji (2,5 proc. w 2020 r.), a część związana z nauką - o iloczyn prognozowanego wzrostu PKB (3,7 proc. w 2020 r.) i wskaźnika waloryzacji (1,35 w 2020 r.; wskaźnik ten do 2028 r. ulega zwiększeniu corocznie o 0,1).

"To dobry sygnał dla nauki, bo nakłady przewidziane w algorytmie ustawowym gwarantują nam środki na co najmniej dwa kluczowe elementy reformy: wyłonienie uczelni badawczych i większe ich finansowanie oraz finansowanie szkół doktorskich" - podsumował wicepremier.

Osobną sprawą - nad którą rząd jeszcze będzie dyskutował - jest kwestia drugiej transzy wzrostu wynagrodzeń dla pracowników uczelni. "W projekcie założeń budżetowych mowa jest o tym, że w przyszłym roku wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej wzrosną średnio o 6 proc. Uważam, że to minimum, którym należy objąć też środowisko akademickie. Wierzę, że pod tym względem będę miał dobre informacje dla świata akademickiego" - powiedział wicepremier.

Pytany o to, kiedy osiągniemy poziom nakładów na badania i rozwój na poziomie 2 proc. PKB, powiedział, że ta kadencja upłynęła pod znakiem "bardzo szerokich transferów społecznych". "Koncentrowaliśmy się na walce z biedą, brakiem perspektyw egzystencjalnych zwłaszcza dla młodych rodzin i seniorów. Pod względem celu, jakim jest 2 proc. na B+R, jesteśmy ciągle w połowie drogi. Ale nie mam wątpliwości, że jeżeli tempo rozwoju gospodarczego - bardzo wysokie w tej kadencji - da się utrzymać i w kadencji przyszłej, konieczny będzie szybki wzrost nakładów na naukę i na uczelnie. Te nakłady są inwestycją, która z całą pewnością się zwróci" - ocenił.


11.07.2019 Niedziela.NL // źródło: www.naukawpolsce.pap.pl // źródło: PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala // Fot. Marcin Kadziolka / Shutterstock.com

(kb)

 

Świat: Dzieci wykorzystały już tegoroczny „limit cukru”, uważa WHO

Statystyczne dziecko w wieku 4-8 lat już 9 lipca spożyło swój „roczny limit wolnych cukrów”, uważają eksperci Światowej Organizacji Zdrowia WHO.

Oznacza to, że dzieci w tym wieku zjedzą w 2019 roku najprawdopodobniej aż dwa razy więcej tego rodzaju cukrów niż wynosi zalecana norma (od 9 lipca do końca roku zostało jeszcze sporo czasu…), opisuje dziennik „AD”.

Także w przypadku dzieci młodszych (1-3 lata) i trochę starszych (9-13 lat) roczny limit spożycia cukrów zostanie przekroczony w nadchodzących tygodniach. Młodzi ludzie w wieku 14-18 lat osiągną limit 14 sierpnia, a ludzie w wieku 19-30 lat 14 września. Im starsza grupa wiekowa, tym późniejsza data „przekroczenia limitu cukru”, wynika z danych WHO.

Ustalanie dla każdej kategorii wiekowej „dnia przekroczenia limitu” ma uświadomić konsumentom, że spożywamy naprawdę dużo cukru. Według WHO jedynie 10% naszej energii powinniśmy czerpać z tzw. wolnych cukrów, czyli cukrów specjalnie dodawanych do żywotności przez producentów oraz cukrów naturalnych zawartych w miodzie, syropach i sokach z owoców.

Zdecydowana większość ludzi, szczególnie tych najmłodszych, nie stosuje się do tej zasady. Jedynie co dziesiąta osoba w wieku 7-18 lat czerpie maksymalnie 10% energii z tego rodzaju cukrów, informuje „AD”. W przypadku osób starszych (19-69 lat) limitu nie przekracza 40% z nich, wynika z szacunków WHO.


11.07.2019 Niedziela.BE // Fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

Subscribe to this RSS feed