Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgijska poczta chce przekształcić się w lidera logistyki!
Polska: Praca w wakacje. Jak i za ile zrobić badania do gastronomii?
Belgia: Mniej utraconych miejsc pracy w wyniku bankructw
Belgia: Spożywamy więcej nabiału
Belgia: „Budowa linii metra nr 3 potrwa dłużej”
Bruksela na 34. miejscu wśród „najlepszych miast na świecie”
Belgia: Iggy Pop i Sex Pistols wśród gwiazd Lokerse Feesten!
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (poniedziałek 9 czerwiec 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: 1 na 10 osób przyznaje się do wzięcia chorobowego bez ważnego powodu
Polska: Polacy nie chcą mieć dzieci? Jeden z powodów: zarobione kobiety
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Zabójstwo drogowe ma być zapisane w prawie. Jest reakcja ministerstwa

Nadchodzą poważne zmiany w prawie. Mają uderzyć w piratów drogowych. Jedną z tych zmian ma być wpisanie do polskiego prawodawstwa „zabójstwa drogowego”.

Taki postulat pojawia się co jakiś czas. Zazwyczaj po tragicznym wypadku. Tak samo jest teraz. Temat wraca po tym, jak na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie rozpędzony VW wjechał w osobowego forda, którym podróżowała 4-osobowa rodzina. 37-latek zginął na miejscu.

VW kierował, możliwe że pijany, Łukasz Ż. Po wypadku uciekł, poszedł na imprezę, na której pił alkohol, a potem uciekł do Niemiec, gdzie został zatrzymany. Polska wystąpiła o jego ekstradycję.

Zmiany w prawie

To zdarzenie jest bezpośrednią przyczyną wprowadzenia zmian w prawie i zaostrzenia kar dla kierowców.

„W najbliższych dniach prowadzone będą intensywne prace dotyczące rozwiązań prawnych ukierunkowanych na zapewnienie maksymalnie wysokiej skuteczności państwa w walce z przestępczością na polskich drogach” –  poinformował resort sprawiedliwości.

– Ostatnie przypadki zmuszają nas do podjęcia radykalnych kroków, żeby zmieniać prawo w tym kierunku – dodaje Dariusz Klimczak, minister infrastruktury.

Zabójstwo drogowe jest w prawie kilku krajach. Między innymi we Włoszech. Dotyczy to sprawców śmiertelnych wypadków, którzy świadomie i skandalicznie naruszyli przepisy, doprowadzając do tragedii.

Więcej kar

Nowe przestępstwo to nie jedyna zmiana, jaka czeka kierowców. Katalog szykowanych modyfikacji jest bogatszy. Rząd chce np., żeby w przypadku osoby z zasądzonym zakazem prowadzenia pojazdów następował też przepadek samochodu.

Prawo jazdy na 3 miesiące ma się tracić po przekroczeniu prędkości o 51 km/h, również w obszarze niezabudowanym.

Zniesienie możliwości kasowania punktów karnych za najcięższe wykroczenia, w tym za rażące przekroczenie prędkości od 51 do ponad 70 km/h, wyprzedzanie na podwójnej linii ciągłej czy wyprzedzanie przed przejściem dla pieszych i na przejściu. Przy czym ministerstwo zastrzega sobie możliwość rozszerzenia tego katalogu.

Wydłużenie ważności punktów karnych. Po zmianie zasad przez poprzedni rząd dziś punkty karne widnieją przez rok. Wcześniej obciążały konto kierowcy przez 2 lata od daty opłacenia mandatu.

Utrudnione odzyskiwanie prawa jazdy

Co do kursów redukujących liczbę punktów karnych, to mają obowiązywać pewne ograniczenia. Kierowcy nie będą mogli wykasować punktów za najpoważniejsze wykroczenia.

Będą także zaostrzone zasady odzyskiwania zatrzymanego po raz kolejny prawa jazdy.

„Wiceminister Czesław Mroczek uważa, że w utemperowaniu piratów drogowych pomogłoby wprowadzenie przepisów, które uniemożliwiałyby łatwe odzyskiwanie prawa jazdy po raz trzeci, czwarty czy piąty. W MSWiA odbyła się już analiza przepisów z tym związanych” – informuje dziennik.pl.


23.09.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. policja

(sw)

Polska: Jesienne mandaty. O tym powinni pamiętać kierowcy o tej porze roku

Zaczęła się jesień. To pora roku, która może dać się we znaki kierowcom, narażając ich na dodatkowe mandaty. Na co muszą teraz uważać?

Jesień to pora deszczów i błota. A to nie sprzyja utrzymywaniu aut w czystości. I wymaga od kierowców minimalnego wysiłku.

Jesienią zmorą kierowców są także zaparowane lub brudne szyby. Lepiej tego nie lekceważyć, bo możemy mieć kłopoty.

Brudne tablice rejestracyjne

Tablice rejestracyjne – przypomina biznesinfo.pl – muszą być widoczne i czytelne. Bez względu na porę roku i pogodę. Oznacza to, że za brudne tablice, które uniemożliwiają odczytanie numerów, można dostać mandat w wysokości 100 zł. To nie wszystko.  

Jeżeli zakryjemy tablicę tak, że ograniczymy ich widoczność, to narazimy się na 500 zł mandatu. Dodatkowo możemy też dostać nawet 8 punktów karnych.

Jeżeli zatem nie chcemy dostać po kieszeni, to przed wyruszeniem w drogę lepiej rzucić okiem na stan tablic rejestracyjnych.

Zaparowane szyby, czyli ograniczona widoczność

To niejedyne zagrożenie, na jakie jesteśmy narażeni jesienią. O tej porze roku kierowcy muszą liczyć się z zaparowanymi lub zachlapanymi szybami. Bo ograniczają widoczność i narażają ich na mandaty.

Jeśli o tym zapomnimy i nie oczyścimy szyb, to – przypomną serwis – narażamy się mandat do 500 zł.

A jeśli policja uzna, że zaparowane szyby to poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa w ruchu, mandat może nas kosztować nawet 3000 zł i 15 punktów karnych.

Jeszcze gorzej, gdy sprawa trafi do sądu. Bo wtedy kara może wynieść nawet do 5000 zł.

W tej sytuacji bardziej opłaca się zadbać o szyby – przeciwdziałać ich zaparowaniu i pamiętać o ich myciu.

Zimą dojdą kierowcom kolejne zagrożenia.


23.09.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sw)

Polska: Nie jest dobrze z prawami pacjenta w szpitalach. NIK punktuje

Szpitale łamią prawa pacjenta – stwierdził NIK. Chorzy nie mieli pełnego dostępu do informacji, a w wielu placówkach odpowiednich warunków.

Skala nieprawidłowości – jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli – była zróżnicowana: od drobnych do poważnych naruszeń praw pacjentów.

Lista zarzutów NIK pod adresem szpitali robi wrażenie

Prawo pacjenta do informacji. To ono było najczęściej naruszane w kontrolowanych szpitalach. Kontrolerzy NIK stwierdzili to aż w 65 proc. placówek, które wzięli pod lupę. Co to znaczy?

Że aż w tylu szpitalach pacjenci nie mieli j informacji o możliwości zapisania się na listę oczekujących na świadczenia. Brakowało też jasnych zasad zapisów na porady i wizyty.

Kolejny poważny zarzut. Pięć spośród 18 szpitali objętych kontrolą NIK nie zapewniło pacjentom odpowiednich warunków pobytu w szpitalu. Naruszało to ich prawo pacjenta do intymności.

Pod tym ogólnym zarzutem kryją się m.in. często zdewastowany sprzęt, łazienki nieprzystosowane do potrzeb niepełnosprawnych, sanitariaty, które nie dawały się zamknąć, wreszcie brak parawanów, które w salach wieloosobowych zapewniłyby pacjentom prawo do intymności.

W 35 proc. szpitali pacjenci nie uzyskali pełnej informacji o zabiegach podwyższonego ryzyka, którym mieli zostać poddani. A jedna trzecia kontrolowanych placówek nie monitorowało skuteczności leczenia bólu.

Pacjenci nie przychodzą na umówioną wizytę, a kolejki rosną

NIK zwrócił także uwagę na to, że długi czas oczekiwania w kolejce na świadczenia nie zawsze wynikał z kulawego systemu opieki zdrowotnej. Często wina leżała po stronie pacjentów.

Bo wielu z nich po prostu nie zgłaszało się na wizyty w wyznaczonym terminie. W niektórych przypadkach w poradniach przyszpitalnych stanowili oni nawet połowę wszystkich zarejestrowanych pacjentów.

Na liście pokontrolnych zaleceń NIK, które szpitale powinny wprowadzić, znalazły się m.in.:

• zapewnienie pacjentom wszystkich niezbędnych informacji,
• zapewnienie skutecznego leczenia bólu oraz leczenia i monitorowania odleżyn,
• prowadzenie dokumentacji medycznej i umożliwienie elektronicznego rejestrowania się na wizytę,
• zapewnienie pacjentom ich prawa do intymności i godności.


23.09.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva



(sw)

Polska: Szczyt bezczelności. Oszuści uderzają w już oszukanych

Internetowi oszuści wyczuli nowy biznes. Tym razem na cel biorą tych, których wcześniej oszukali.

Takie reklamy, ogłoszenia w sieci pojawiają się regularnie. Człowiekowi wyświetla się zachęta do zainwestowania połączona z obietnicą zarobienia sporych pieniędzy. To reklamy kupna np. akcji PKN Orlen czy zaangażowania się finansowego w inne biznesowe przedsięwzięcia.

To jest oszustwo. Osoby, które się na to decydują i wpłacają pieniądze, tracą je.

Szybkie pieniądze na dobrych akcjach. Brzmi jak bajka

Ofiarą takiej właśnie manipulacji padła mieszkanka powiatu lubartowskiego. Kobieta znalazła w internecie ofertę zakupu pakietu akcji spółki Orlen. Inwestycja miała się zakończyć dużym zyskiem w krótkim czasie. Zachęcona reklamą, wypełniła formularz zgłoszeniowy, gdzie podała swoje dane wraz z numerem telefonu.

Z 73-latką skontaktowała się kobieta i zaoferowała jej akcje spółki po wpłaceniu na konto 800 zł. Mieszkanka powiatu lubartowskiego przekazała wymagane pieniądze.

Konsultantka przekonała kobietę do zainstalowania w swoim telefonie programu „AnyDesk”. Po zainstalowaniu aplikacji z konta 73-latki oszust wykonał dwa przelewy na łączną kwotę blisko 21 tys. zł – to jeden z ostatnich komunikatów policji w tego typu sprawie.

Często właśnie do ofiar dzwonią „konsultanci”, przeprowadzając „inwestora” przez cały proces biznesowy. Potem kontakt się urywa.

Na szczęcie mężczyzna w porę się zorientował, że to oszustwo

Okazuje się, że oszuści nie próżnują i atakują ponownie. Zmieniają metodę, ale na celownik biorą już oszukanych.

„Osoby mówiące po polsku ze wschodnim akcentem, które do niedawna podszywały się pod pracowników banków oraz doradców inwestycyjnych, mają nowy sposób okradania Polaków. Obecnie udają pracowników kancelarii i adwokatów, a przynętą jest pomoc pokrzywdzonym w odzyskaniu skradzionych pieniędzy” – informuje money.pl.

Opisuje też sprawę mężczyzny, który został okradziony, choć miał zarobić na akcjach gazociągu Baltic Pipe. Stracił w ten sposób 100 tys. zł.

Niedawno oszuści odezwali się do niego i zaoferowali pomoc prawną, podszywając się pod jedną z krakowskich kancelarii. Mężczyzna w porę się zorientował, że to oszustwo.

Kancelaria potwierdza: oszuści wykorzystują jej nazwę

Dziennikarze sprawdzili, jak to działa. Znaleźli reklamę „kancelarii” pomagającej w odzyskiwaniu pieniędzy. Skontaktowali się z nią, wypełniając internetowy formularz. Następnego dnia zadzwonił asystent prawnika Oskar Harves.

– Jesteśmy kancelarią prawną i pomagamy ludziom odzyskać środki od oszustwa internetowego. Podpisujemy umowę współpracy z prawnikiem i zaczynamy działać. Jeśli tylko uda się odzyskać jakieś środki, pani zapłaci od tego 7 proc. prowizji za nasze usługi. Jeżeli nie odzyskamy, pani nic nie płaci – zapewnił rozmówca.

Potem Harves wysłał umowę do przeczytania i podpisania. Problem w tym, że było to oszustwo.

„Skontaktowaliśmy się z kancelarią, pod którą podszywają się oszuści. Właściciele potwierdzili, że oszuści wykorzystali nazwę ich biura i poprosili, aby w tekście jej nie podawać, ponieważ obawiają się, że wyszukiwarka Google uzna ich stronę za fałszywą i zablokuje ją” – czytamy.


20.09.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sw)

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed