W jednym ze znanych hipermarketów w Lesznie mężczyzna pobił kobietę, bo ta miała zwrócić mu uwagę za nieprzestrzeganie przepisów. Sytuacja rozbawiła personel sklepu.

Do zdarzenia doszło 10 kwietnia w Lesznie, jednak sprawa nabrała rozgłosu, gdy film ze zdarzenia pojawił się w internecie. Opublikował go na Twitterze dziennikarz Tomasz Golonko.

TWEET: TUTAJ.

Na filmie widać, że między kobietą, a mężczyzną dochodzi do sprzeczki słownej, a później do szarpaniny. Mężczyzna w końcu wymierza tak mocny cios w głowę kobiety, że ofiara upada na podłogę. Wszystko to na oczach kilkuletniej dziewczynki. Mimo świadków - nikt z obecnych w sklepie nie zareagował i nie pomógł ofierze.

Sprzeczka - jak sugerują nieoficjalne informacje - miała dotyczyć tego, że mężczyzna nie miał założonej maseczki. Kobietę ten fakt zdenerwował, dlatego miała zwrócić mu uwagę.

Jak informują media lokalne, w sklepie interweniowała policja, ale sprawca nie został ukarany. Funkcjonariusze wylegitymowali uczestników zdarzenia i zabezpieczyli monitoring. Sprawą zainteresowało się większe grono, dopiero gdy materiał wideo ujrzał światło dzienne.

Na filmie słychać także komentarze personelu sklepu. Pracownicy bagatelizując całe zajście, śmieją się w głos.
Medialny szum wokół tej bulwersującej akcji doprowadził do tego, że policja wszczęła sprawę z urzędu - przekazał kilka godzin po publikacji nagrania rzecznik prasowy policji w Poznaniu Andrzej Borowiak.

TWEET: TUTAJ.

Dalsze czynności w tej sprawie będzie prowadzić leszczyńska prokuratura.

Według art. 217 Kodeksu Karnego uderzenie człowieka lub "inne naruszenie jego nietykalności cielesnej" jest przestępstwem zagrożonym grzywną, ograniczeniem wolności lub pozbawieniem wolności na okres do jednego roku.

Art.  217. [Nietykalność cielesna]
§ 1. Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
§ 2. Jeżeli naruszenie nietykalności wywołało wyzywające zachowanie się pokrzywdzonego albo jeżeli pokrzywdzony odpowiedział naruszeniem nietykalności, sąd może odstąpić od wymierzenia kary.
§ 3. Ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego.

19.04.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media, fot. Shutterstock, Inc.

Poniedziałkowy poranek nie przyniósł policjantom w Rudzie Śląskiej najspokojniejszej służby. Ok. godz. 6 rano doszło tam do próby zatrzymania przestępcy, która zakończyła się użyciem broni. W wyniku postrzału 36-letni mężczyzna zmarł.

Według informacji świadków, ok. godz. 6 nad ranem funkcjonariusze policji podjęli próbę zatrzymania mężczyzny w Rudzie Śląskiej. 36-latek miał być doprowadzony przez bytomskich policjantów do prokuratury. Na widok stróżów prawa zaczął jednak uciekać. Wsiadł do samochodu i jadąc w kierunku mundurowych, z impetem staranował trzy radiowozy, które zorganizowały blokadę drogową. Po tym jak dojechał do punktu, w którym nie miał żadnego wyjazdu, kierowca wysiadł z auta. Policjanci już wcześniej mieli podejrzenia, że mężczyzna może posiadać broń. Obawy potwierdziły się, gdy opuścił pojazd - w ręku trzymał pistolet.

Wymierzył go w stronę funkcjonariuszy, a ci oddali strzały ostrzegawcze. Nie powstrzymało to agresora.

„Dzisiaj rano śląscy policjanci na polecenie bytomskiej prokuratury realizowali czynności w jednej z dzielnic Rudy Śląskiej — Bykowinie. Mundurowi mieli za zadanie zatrzymać i doprowadzić przed oblicze prokuratora 36-letniego mężczyznę.” – czytamy na stronie śląskiej policji. W komunikacie dowiadujemy się również, że mężczyzna „wyciągnął broń i zaczął mierzyć z niej w kierunku stróżów prawa. Policyjni kontrterroryści oddali strzały ostrzegawcze, które mężczyzna zignorował". Przy takim obrocie spraw mundurowi zmuszeni byli użyć broni wobec 36-latka.

Postrzelony agresor zmarł pomimo podjętej reanimacji ze strony policyjnego zespołu medycznego. Mężczyzna miał być wcześniej karany za przestępstwa narkotykowe oraz fałszowanie dokumentów. Na miejscu zdarzenia pracuje zespół dochodzeniowo – śledczy, nadzorowany przez prokuratora.

19.04.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. slaska.policja.gov.pl

W ubiegłym roku z rzek i akwenów w Gandawie wyłowiono łącznie około 40 ton śmieci – wynika z danych flamandzkiej agencji gospodarki wodnej Vlaamse Waterweg.

Około 3,5 ton śmieci wyłowili wolontariusze związani ze stowarzyszeniem DOKano. Stowarzyszenie to organizuje „kajakowe połowy śmieci”.

- Większość śmieci wyławiamy w wodach w pobliżu miejsc, w których ludzie często wypoczywają – powiedział portalowi vrt.be Maarten Demeester z DOKano.

W związku z pandemią oraz zamknięciem pubów i restauracji wspólne spędzanie wolnego czasu na łonie natury było w ubiegłym roku bardzo popularne.

– W ubiegłym roku ludzie często się spotykali w tych miejscach i tam jedli. Wiatr nad wodą jest mocny, więc śmieci wpadały do wody. Apelujemy, żeby każdy pamiętał o tym, by zabrać śmieci – dodał Demeester, cytowany przez vrt.be.

DOKano chce zaangażować w akcje „łowienia śmieci” więcej ludzi. Stowarzyszenie planuje zakup dodatkowych kajaków. Każdy zainteresowany będzie mógł z nich za darmo skorzystać, pod warunkiem, że będzie wyławiać śmieci – opisują flamandzkie media.

19.04.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

Z raportu organizacji WWF wynika, że Unia Europejska jest drugim największym na świecie niszczycielem lasów deszczowych, przyczyniając się do wycinki 203 tys. hektarów lasów poprzez import produktów będących powodem wycinki. Belgia (podobnie, jak Polska) znajduje się w pierwszej ósemce krajów odpowiedzialnych za import tych produktów. Jeśli chodzi o listę światową, Chiny zajmują pierwsze miejsce.

Raport międzynarodowej organizacji WWF obejmuje lata 2005-2017. Został oparty o zdjęcia satelitarne oraz badania przepływów handlowych. Z raportu wynika, że największymi niszczycielami lasów deszczowych są Chiny i Unia Europejska (UE została potraktowana całościowo, na tle tak dużych państw, jak Chiny, Indie i Stany Zjednoczone).

Wysoki popyt na soję, olej palmowy, wieprzowinę, kakao i kawę przyczynia się do niszczenia lasów. Organizacja WWF wskazuje, że konsumpcja w Unii Europejskiej odpowiada za 16 proc. globalnej wycinki lasów deszczowych będącej efektem handlu międzynarodowego. Innymi słowy, UE doprowadziła do wycinki 203 tys. hektarów lasów i emisji 116 mln ton dwutlenku węgla.

Największym na świecie niszczycielem lasów deszczowych są Chiny. Ich udział w globalnej wycince lasów wynosi 24 proc. Drugie miejsce zajmuje Unia Europejska (16 proc.). Kolejne pozycje zajmują: Indie (9 proc.), Stany Zjednoczone (7 proc.) i Japonia (5 proc.). Jeśli natomiast chodzi o poszczególne kraje UE, państwa takie jak Belgia, Francja, Hiszpania, Holandia, Niemcy, Polska, Wielka Brytania i Włochy, w latach 2005-2017 były odpowiedzialne za aż 80 proc. wylesiania przez UE.

„Wylesianie i konwersja ekosystemów na całym świecie napędzają kryzys klimatyczny, niszcząc źródła utrzymania i zagrażając naszemu zdrowiu. (...) W tej chwili Unia Europejska przyczynia się do pogłębiania problemu, ale dzięki odpowiedniemu ustawodawstwu mogłaby przyczynić się do rozwiązania problemu” - poinformowała Anke Schulmeister-Oldenhove z europejskiego oddziału WWF.

W ubiegłym roku Parlament Europejski przyjął uchwałę wzywającą Komisję Europejską do zajęcia się tym problemem. Już wkrótce Komisja Europejska zamierza przedstawić propozycje dotyczące nowego unijnego prawodawstwa mającego w większym stopniu regulować wycinkę lasów deszczowych.

WWF oczekuje, że nowe unijne prawo zagwarantuje, iż produkty i towary przyczyniające się lub powodujące ryzyko wylesiania nie będą mogły być tak łatwo importowane na rynek UE, poza tym organizacja chce, aby Unia była bardziej aktywna w zakresie zwalczania wycinki i zapobiegania niszczeniu przyrody.

Wylesianie na obszarach takich jak m.in. lasy deszczowe Amazonii, ma negatywne konsekwencje dla ekosystemów na całym świecie.

19.04.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)