Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgijski turysta zginął w wypadku w RPA
Polska: Policja jest wściekła na tę stronę, a jej użytkownicy dostają „groźby”
Temat dnia: W Belgii nowe zasady dla studentów spoza UE!
Polska: Cyberataki z Rosji uderzają w Polskę. Rząd wzmacnia ochronę cyfrową
Belgijski premier na kontrowersyjnym koncercie Izraelczyka
Polska: Takich reklam już nie zobaczysz na Facebooku i Instagramie. Zemsta na politykach
Belgia: W Antwerpii podpalono samochód
Polska: Chcą ograniczyć marnowanie żywności i odzieży. I to drastycznie
Belgia, Schaerbeek: 6 aresztowań i konfiskata 103 paczek kokainy
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (wtorek,16 września 2025, www.PRACA.BE)
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Premier Belgii: „Późnym latem możliwe także wielkie festiwale muzyczne”

Premier Belgii Alexander De Croo chce, by w drugiej połowie lata w jego kraju mogły odbywać się wielkie festiwale muzyczne. Część ekspertów, zajmujących się pandemią, krytykuje ten pomysł.

- Do sierpnia wszyscy dorośli mieszkańcy Belgii powinni mieć możliwość zaszczepienia się przeciwko koronawirusowi. Poza tym mamy w naszym kraju wielu ekspertów od organizacji dużych imprez i festiwali – powiedział De Croo, cytowany przez portal vrt.be.

Premier spotkał się w niedzielę z przedstawicielami tej branży i szefem flamandzkiego rządu regionalnego Janem Jambonem. Także Jambon chce latem „powrotu do normalności”. W maju i czerwcu powinny być już możliwe imprezy z udziałem kilkuset osób, a od początku lipca – jeszcze większe eventy.

Wszystko będzie jednak zależało od kilku czynników, np. wprowadzenia tzw. europejskiego paszportu szczepionkowego (Green Pass), sytuacji w szpitalach i możliwości testowania w trakcie imprezy. Wstęp na festiwale będą mieli najprawdopodobniej wyłącznie obywatele państw UE.

Branża festiwalowa pozytywnie zareagowała na te wypowiedzi. W Belgii latem odbywa się wiele tego rodzaju imprez, przyciągających dziesiątki tysięcy uczestników z kraju i zagranicy. Belgijskie media cytują wypowiedzi organizatorów takich festiwali jak Pukkelpop czy Tomorrowland.

Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Rząd zajmie się tą sprawą ponownie we wtorek, kiedy spotka się z przedstawicielami władz regionalnych i ekspertami.

Część ekspertów jest krytyczna. – Tak wczesne pozwolenie na organizowanie tego typu imprez jest niebezpieczne. Nadal wiele rzeczy jest niepewnych, więc wydaje mi się to bardzo ryzykowne – powiedziała Erika Vlieghe, szefowa grupy ekspertów GEMS, doradzającej rządowi w sprawie pandemii.

- Nadal mamy do czynienia z epidemią. W trakcie festiwali spotyka się wielu ludzi i dochodzi do wielu nowych kontaktów. Im większa skala wydarzenia, tym więcej rzeczy może pójść nie tak. To sprzeczne z zasadą ostrożności – dodała Vlieghe, cytowana przez portal vrt.be.

10.05.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

Polska. Projekt Ministerstwa Edukacji i Nauki (MEiN): wyrażanie przekonań nie będzie stanowiło przewinienia dyscyplinarnego

MEiN skierowało do opiniowania projekt nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Przewiduje on m.in., że wyrażanie przez nauczycieli akademickich przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych nie będzie stanowiło przewinienia dyscyplinarnego.

Prace nad zmianami – jak głosi uzasadnienie – zostały zainicjowane w związku z naruszeniami wolności wyrażania poglądów, występującymi na uczelniach, skutkującymi wysoce niepożądanym zjawiskiem cenzury myśli i słowa, co implikuje podjęcie działań mających na celu zagwarantowanie członkom wspólnoty uczelni, a zwłaszcza nauczycielom akademickim, możliwości ich swobodnego wyrażania.

Projekt przewiduje m.in. dodanie do katalogu zadań rektora dodatkowego zadania polegającego na "zapewnianiu w uczelni poszanowania wolności nauczania, wolności słowa, badań naukowych, ogłaszania ich wyników, a także debaty akademickiej organizowanej przez członków wspólnoty uczelni z zachowaniem zasad pluralizmu światopoglądowego i przepisów porządkowych uczelni".

Regulacja ta – jak wyjaśniają jej autorzy – ma na celu zobligowanie rektora do podejmowania w większym zakresie działań ukierunkowanych na zapewnienie członkom wspólnoty uczelni możliwości swobodnego wyrażania poglądów na jej forum.

Projekt zakłada ponadto dodanie przepisu, zgodnie z którym wyrażanie przez nauczycieli akademickich przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych nie będzie stanowiło przewinienia dyscyplinarnego.

"Rozwiązanie to będzie niewątpliwie stanowiło wsparcie dla tych osób, które dotychczas za wyrażanie poglądów były narażone na różnego rodzaju szykany i mogły obawiać się nieuzasadnionego nakładania sankcji w murach uczelni" – oceniono w uzasadnieniu projektu.

Zaznaczono jednocześnie, że wprowadzane regulacje nie wyłączają możliwości pociągnięcia nauczyciela akademickiego do odpowiedzialności cywilnej lub karnej, jeżeli będą spełnione przesłanki do jej zastosowania.

"Istotą omawianych rozwiązań jest zapewnienie swobody w wyrażaniu poglądów w uczelniach, nie zaś całkowite uwolnienie nauczycieli akademickich od odpowiedzialności za czyny, które podlegają karze lub innym sankcjom na gruncie przepisów szczególnych" – podniesiono.

Autorzy projektu podnoszą, że w efekcie wprowadzenia regulacji czyny nauczycieli akademickich nie będą mogły być przedmiotem czynności i postępowań realizowanych przez rzeczników dyscyplinarnych i komisje dyscyplinarne.

W projekcie przewiduje się ponadto określenie postanowienia jako formy prawnej, w jakiej rektorzy będą wydawali rzecznikom dyscyplinarnym polecenia rozpoczęcia prowadzenia sprawy o charakterze dyscyplinarnym.

Dotychczas nauczyciel akademicki nie musiał otrzymywać informacji o tym, że rektor wydał rzecznikowi dyscyplinarnemu polecenie rozpoczęcia prowadzenia sprawy. We wstępnej fazie obejmuje to czynności w zakresie niezbędnym do sporządzenia postanowienia o wszczęciu albo odmowie wszczęcia postępowania wyjaśniającego albo wniosku do rektora o ukaranie karą upomnienia, gdy czyn stanowi przewinienie dyscyplinarne mniejszej wagi.

"Taki stan rzeczy jest niekorzystny, gdyż w trakcie trwania tych czynności, m.in. zbierania informacji, w tym ze źródeł osobowych, wokół nauczyciela akademickiego – bez jego wiedzy i zgody – wytwarzała się niezdrowa atmosfera podejrzliwości" – wskazano.

Kolejną zmianą przewidzianą w projekcie jest wprowadzenie możliwości wniesienia środka zaskarżenia od postanowienia rektora o poleceniu rzecznikowi dyscyplinarnemu rozpoczęcia prowadzenia sprawy. Zażalenie na postanowienie będzie wnoszone w terminie 7 dni od dnia doręczenia postanowienia za pośrednictwem rzecznika dyscyplinarnego, któremu rektor wydał polecenie prowadzenia sprawy.

Komisja dyscyplinarna przy ministrze po przeprowadzeniu weryfikacji zaskarżonego postanowienia albo je uchyli – gdy sprawa objęta tym postanowieniem będzie dotyczyła wyrażania przekonań religijnych, światopoglądowych lub filozoficznych, albo utrzyma je w mocy – jeżeli zarzuty nauczyciela akademickiego co do treści postanowienia będą bezzasadne.

Zgodnie z projektowanymi rozwiązaniami od orzeczenia komisji dyscyplinarnej przy ministrze będzie przysługiwało zażalenie do Sądu Apelacyjnego w Warszawie – Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.

"Proponowane rozwiązania mają na celu zapewnienie dodatkowej ochrony przed niesłusznym inicjowaniem postępowań wyjaśniających i dyscyplinarnych wobec nauczycieli akademickich, a ich wprowadzenie jest niezbędne, gdyż częstokroć postępowania te wszczyna się jedynie w celu wywarcia presji na osobę wyrażającą określone poglądy lub na osoby podzielające jej zapatrywania i ją wspierające. Powyższe regulacje sprawią, że polecenia rektorów wydawane rzecznikom dyscyplinarnym, a dotyczące rozpoczęcia prowadzenia sprawy w wyżej wskazanym zakresie, będą podlegały kontroli podmiotów niezależnych" – napisano w uzasadnieniu.

Projekt przewiduje ponadto zniesienie istniejącej obecnie możliwości zawieszenia przez rektora nauczyciela akademickiego w pełnieniu obowiązków w toku postępowania wyjaśniającego prowadzonego w jego sprawie.

W projekcie przewiduje się również zmianę, która zakłada rozszerzenie katalogu przesłanek wznowienia postępowania dyscyplinarnego zakończonego prawomocnym orzeczeniem. Zgodnie ze zmienianym przepisem wznowienie postępowania dyscyplinarnego będzie możliwe, gdy po wydaniu orzeczenia zostaną ujawnione nowe fakty lub dowody nieznane w chwili jego wydania, wskazujące na to, że obwinionego ukarano za czyn niebędący przewinieniem dyscyplinarnym.

Zgodnie z rozesłanym w czwartek pismem szefa MEiN Przemysława Czarnka, ewentualne uwagi do projektu można zgłaszać do 21 maja.

"Termin do zajęcia stanowiska został skrócony z uwagi na pilny charakter projektu i konieczność wejścia w życie projektowanych rozwiązań przed rozpoczęciem roku akademickiego 2021/2022. Jednocześnie informuję, że nieprzedstawienie stanowiska w wyznaczonym terminie zostanie uznane za rezygnację z jego przedstawienia" – wskazano w piśmie. Rozesłano je m.in. do Konferencji Rektorów Polskich Uczelni Technicznych, Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych, Konferencji Rektorów Uczelni Artystycznych, Konferencji Rektorów Uczelni Pedagogicznych i do Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego. (PAP)


09.05.2021 Niedziela.BE // źródło: Nauka w Polsce www.naukawpolsce.pap.pl // ator: Katarzyna Lechowicz-Dyl // fot. Shutterstock, Inc.

(cm)


Pandemia. Dr Grzesiowski: ozdrowieńcy lepiej odpowiadają na szczepienie przeciwko COVID-19

Badania wykazują, że ozdrowieńcy lepiej odpowiadają na szczepienie niż osoby, które nie przechorowaly COVID-19, może warto ozdrowieńcom proponować w pierwszej kolejności szczepionkę jednodawkową J&J? – sugeruje dr Paweł Grzesiowski, ekspert NRL.

Na to, że ozdrowieńcy lepiej odpowiadają na szczepienie, wskazują badania, jakie przeprowadziło w Polsce Centrum Badawczo-Rozwojowego INVICTA. Wynika z nich, że wśród osób bez historii zakażenia koronawirusem poziom przeciwciał w ciągu 14 dni od podania pierwszej dawki szczepionki wynosił średnio 60,99 U/ml, a tuż przed drugą dawką szczepionki (czyli zazwyczaj po ok. 21 dniach od pierwszej dawki) wzrastał do średnio 122,83 U/ml.

Tymczasem u osób, które przed szczepieniem były zakażone SARS-CoV-2, już przed szczepieniem uzyskują wyniki na poziomie średnio 54,94 U/ml, a 14 dni po pierwszej dawce obserwowany u nich poziom przeciwciał przekraczał 2 500 U/ml (wśród 86 proc. badanych).

Pierwsza grupa (bez historii zakażenia), aby osiągnąć ten poziom przeciwciał potrzebowała drugiej dawki szczepionki. Wśród tych osób 71 proc. osiągnęło poziom przeciwciał przekraczający 2500 U/ml w 8 dniu po drugiej dawce szczepionki.

Dane te sugerują zatem, że być może u osób, które były zakażone SARS-CoV-2, wystarczy jedna dawka szczepionki, aby osiągnąć efekt analogiczny jak u osób bez wcześniejszego kontaktu po dwóch dawkach.

Do podobnych wniosków dochodzi dr n. med. Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z COVID-19. „Badania wykazują, że ozdrowieńcy lepiej odpowiadają na szczepienie niż osoby, które nie przechorowały COVID-19; może warto ozdrowieńcom proponować w pierwszej kolejności szczepionkę jednodawkową J&J?” – pisze na Twitterze. Jego zdaniem po szczepieniu można wykonać pomiar przeciwciał i dopiero wtedy podjąć dalsze decyzję.

„Większość ozdrowieńców szczepimy po 3 miesiącach, bo mają odporność po przechorowaniu, która chroni ich przed reinfekcją - oraz żeby uniknąć nałożenia się powikłań pocovidowych na szczepienie” – podkreśla ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej. Dodaje, że wyjątkiem są osoby, które nie mają odporności po zachorowaniu (brak u nich przeciwciał antyS we krwi).

Dr Paweł Grzesiowski zwraca też uwagę, że badacze zidentyfikowali ponad 300 białek ludzkich, które wiążą koronawirusa podczas aktywnej infekcji. Wiele z nich chroni nasze komórki przed śmiercią, ale RNA wirusa może np. obniżać poziom białek NHE3 i DRA, które odpowiadają za wchłanianie wody w jelicie. Efektem tego jest biegunka występująca u niektórych zakażonych osób.


08.05.2021 Niedziela.BE // źródło: Nauka w Polsce www.naukawpolsce.pap.pl // ator: Zbigniew Wojtasiński // fot. Shutterstock, Inc.

(cm)


W Polsce studiuje 82,5 tys. studentów z zagranicy, nie wiadomo, gdzie przebywa jedna trzecia z nich

Ogólna liczba studentów zagranicznych studiujących w Polsce zwiększyła się o 4,2 tys. w stosunku do poprzedniego roku - jest ich łącznie 82,5 tys. Jednak nie wiadomo, gdzie przebywa prawie jedna trzecia z nich - powiedział PAP prezes Fundacji Edukacyjnej "Perspektywy" Waldemar Siwiński.

Od marca ubiegłego roku większość polskich uczelni w związku z pandemią COVID-19 działa w trybie zdalnym. Koronawirus przyniósł obawy w środowisku akademickim związane z ograniczeniem mobilności kadry naukowej i studentów.

Prezes Fundacji Edukacyjnej "Perspektywy" Waldemar Siwiński przekazał PAP najnowsze dane dotyczące studentów zagranicznych, którzy formalnie studiują w Polsce, według stanu na koniec grudnia 2020 r.

"Pozornie pandemia nie odbiła się negatywnie na liczbie zagranicznych studentów w Polsce. Należy ocenić jako optymistyczne, że – według danych uzyskanych z Ośrodka Przetwarzania Informacji Państwowego Instytutu Badawczego – łączna liczba obcokrajowców na pierwszym roku studiów I stopnia, II stopnia i jednolitych magisterskich utrzymała się na poziomie poprzedniego roku (wyłączając osoby na krótkookresowych, np. w ramach programu Erasmus+)" - mówi PAP Siwiński.

"Ale większość z nich nigdy nie weszła w mury uczelni - uczą się w sposób zdalny. Czyli formalnie są studentami, ale nie wiadomo, czy przyjadą do Polski po pandemii i czy będą chcieli kontynuować u nas studia?" - pyta Siwiński. Dodaje, że studenci ci stoją przed szeregiem problemów, np. z uzyskaniem wizy na pobyt w Polsce, gdyż do studiowania zdalnego nie są one potrzebne.

Zdaniem Siwińskiego, zwiększenie się o ponad 4 tys. ogólnej liczby studentów obcokrajowców w Polsce, przy tym samym co rok wcześniej poziomie rekrutacji na I rok, można wyjaśnić co najmniej dwoma przyczynami. Pierwsza z nich to mniejsza liczebność roczników kończących studia, a druga to przesuwanie terminów obrony prac licencjackich i magisterskich.

Uczelnie nie wiedzą, gdzie przebywa prawie jedna trzecia ich studentów zagranicznych – tak wynika z badania „Internacjonalizacja w czasach pandemii” przeprowadzonego w kwietniu wśród 70 uczelni akademickich przez Komisję ds. Współpracy Międzynarodowej KRASP i Fundację „Perspektywy”, którego wyniki przytacza Siwiński. Pozostali studiują będąc w swoich krajach, a część mieszka w Polsce, np. w akademikach - wskazuje Siwiński. W jego ocenie dopiero w październiku okaże się, ilu z aktualnych studentów pierwszego roku będzie kontynuować studia.

W stosunku do poprzedniego roku zmniejszyła się w Polsce liczba studentów z Ukrainy. Wynosi 38,5 tys. - to o ponad 500 osób mniej z tego kraju niż przed rokiem. Z kolei powiększyła się liczba studentów z Białorusi i jest to ponad 9,7 tys. osób - o ponad 1,3 tys. więcej niż przed rokiem. Siwiński informuje, że wyraźnie zmniejszyła się liczba studentów z Indii, jest ich obecnie zaledwie 2,5 tysiąca, o ponad tysiąc mniej niż przed dwoma laty, co związane jest z trudniejszą procedurą uzyskiwania wizy na pobyt. „Skoro my nie ułatwiamy im przyjazdu, szukają innych rynków – dlatego jest ich już ponad 18 tys. na Ukrainie, tam procedury wizowe są bardziej przyjazne dla studentów" - ocenia Siwiński.

Ekspert nie był w stanie oszacować, czy w kolejnych latach będzie na polskich uczelniach mniej studentów z zagranicy, bo – zwraca uwagę - jednocześnie nasze uczelnie podejmują różnorodne wysiłki marketingowe kierowane do młodzieży w najbardziej obiecujących rekrutacyjnie krajach, przede wszystkim za naszą wschodnią granicą.

Przypomina też, że celem – zapisanym również w dokumentach resortu nauki - było i jest podniesienie liczby studentów obcokrajowców do 100 tys., co byłoby dorównaniem do średniej krajów OECD. Według Siwińskiego dopiero w kolejnych latach możemy spodziewać się poznania pełnego efektu pandemii, bo nie jest jasne, czy różnego rodzaju ograniczenia zostaną zniesione wszędzie w podobnym czasie. Wskazuje na przykład sytuację w Indiach, gdzie kolejna fala koronawirusa jest na wysokim poziomie, podczas gdy w wielu krajach Europy - opada.

"Na przykład w Australii doszło do częściowego załamania się systemu szkolnictwa wyższego, gdyż w zbyt dużym stopniu bazowano na studentach z Chin i Indii, którzy z powodu pandemii nie mogli jednak przyjechać" - wskazuje Siwiński.

Jak mówi, są prognozy, że odbudowywanie mobilności akademickiej może potrwać nawet 5 lat, ale jest to konieczne, bo - jak tłumaczy - wirtualne studia mają swoje całkiem niewirtualne słabości i pułapki. Podkreśla, że głównym celem studiowania za granicą jest - jak wskazują sami zainteresowani - doświadczenie społeczne w innym kraju i otoczeniu, życie na kampusie i spotkania oko w oko z kadrą i kolegami z innych krajów.

"Prawie 37 proc. obcokrajowców w polskich uczelniach studiuje w języku angielskim, wirtualnie oczywiście, przy czym co najmniej połowa z nich przebywa w tym czasie w swoich krajach. Pojawia się obawa, że mogą dojść do wniosku, iż za te same pieniądze lub nieco wyższe mogą uzyskać wirtualnie dyplom uczelni amerykańskiej czy brytyjskiej, zazwyczaj bardziej ceniony na rynku międzynarodowym. Stwarza to dla polskiego szkolnictwa wyższego realne zagrożenie konkurencyjne" – podkreśla.

08.05.2021 Niedziela.BE // źródło: Nauka w Polsce www.naukawpolsce.pap.pl // autor: Szymon Zdziebłowski // fot. Shutterstock, Inc.

(cm)


Subscribe to this RSS feed