Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (poniedziałek 26 maja 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Europejczycy, w tym Belgowie, coraz starsi
Belgia: Populacja Belgii rośnie, a Polski - szybko spada
Polska: Sejm zaostrza przepisy. E-papierosy niedostępne dla nieletnich
Belgia: „Antykoncepcja nadal odpowiedzialnością kobiet"
Belgia: Tutaj ludzie najczęściej mają samochody
Belgia, Flandria: Te reformy najpopularniejsze
Belgia: Eurostar planuje zwolnienia
Niemcy: Co czwarta osoba ma korzenie migracyjne!
Belgia: Polska emerytami stoi? W Belgii mniej
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Nie przyjdziesz do lekarza na umówioną wizytę, zapłacisz karę. Wniosek trafił do Sejmu

Udaje się zdobyć miejsce w kolejce do lekarza. Ale termin wylatuje nam z głowy. Wizyta przepada, kolejki to jednak nie skraca. Do Sejmu trafił wniosek, żeby takich pacjentów karać.

Pacjenci umówieni z lekarzami nie przychodzą na wizytę i nie informują, że ich nie będzie. Chociaż szpitale, przychodnie i NFZ cały czas apelują, żeby się odezwać, jeżeli wizyta z jakiegoś powodu nie dojdzie do skutku.

„Wystarczy, że powiadomisz rejestrację placówki o odwołaniu wizyty. Nie musisz tłumaczyć powodów. Jak to zrobić?

Zadzwoń na rejestrację lub skorzystaj z innego sposobu, jeśli dana placówka go udostępnia, jak np. inny numer telefonu, adres e-mail, aplikacja internetowa” – czytamy w komunikacie na stronie pacjent.gov.pl.

Pacjenta nie ma, lekarz ma dziurę

W 2022 roku do skutku nie doszło 1,4 mln wizyt.

„Do kardiologa nie przyszło ponad 140 tys. pacjentów, którzy byli zapisani na wizytę. To tym bardziej przerażające, że na badanie u niektórych specjalistów można czekać nawet kilka miesięcy, a nieodwołane wizyty te kolejki wydłużają. Lekarze w czasie oczekiwania mogliby zbadać kolejnego pacjenta” – alarmuje NFZ.

W 2023 roku pacjenci nie przyszli na wcześniej umówioną wizytę 1,3 mln razy – podał „Fakt”.

Według danych NFZ dotyczy to przede wszystkim kolejek do ortopedii i traumatologii narządu ruchu, kardiologii, fizjoterapii, a także endokrynologii i onkologii.

Lista dyscyplinujących kar

Żeby to ukrócić i zdyscyplinować tysiące kolejkowiczów, narodził się pomysł, żeby niesolidnych pacjentów karać. Domaga się tego autor petycji, która – jak podaje Interia – 7 lutego wpłynęła do sejmowej Komisji Petycji.

„Należy zredukować masowość niezrealizowania zamówionych wizyt lekarskich, będącego zagrożeniem życia i zdrowia wielu osób (niedostępność terminów wizyt dla innych)” – uzasadnia wnioskodawca.

Jakiego rodzaju kary byłyby na tyle skuteczne, żeby ludzie informowali o tym, że nie przyjdą na umówiona wizytę? Pomysłodawca proponuje w swoim piśmie 5 rozwiązań. Są to między innymi:

wysyłanie pouczeń przez NFZ,
wpisywanie pacjentów do Krajowego Rejestru Zadłużonych, jeśli w ciągu 12 miesięcy co najmniej 2 razy nie przyszły na wizyty,
wprowadzenie odpłatnych wizyt w ośrodkach podstawowej opieki zdrowotnej dla pacjentów, którzy nie przychodzą w wyznaczonych terminach,
pozbawienie takich pacjentów bezpłatnej opieki zdrowotnej przez 12 miesięcy; taka osoba przez cały rok musiałaby płacić za każdą wizytę u lekarza.

Ta ostatnia propozycja budzi jednak wiele zastrzeżeń. Czy wniosek trafi ostatecznie pod obrady Sejmu? To zależy wyłącznie od posłów.

13.02.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock


(sl)

Polska: Do 25 razy sztuka. Tak długo kradła, aż w końcu wpadła. Odpowie za to przed sądem

Po cichu liczyła, że nie wpadnie. Wypatrzyły ją jednak kamery. 73-latka kilkadziesiąt razy okradła ten sam sklep. Policja odnotowuje coraz więcej kradzieży sklepowych.

Jest emerytką z Iławy (województwo warmińsko-mazurskie). Ma 73 lata, a na koncie sporo sklepowych kradzieży.

Długo jej się udawało

Sklep, w którym wpadła, stale okradała – podała Interia. Długo miała szczęście. Dopiero po jakimś czasie pracownicy marketu zorientowali się, że na półkach brakuje towaru, za który nikt nie zapłacił.

Sklep zgłosił to policji. Funkcjonariusze obejrzeli wtedy nagrania z kamer monitoringu. I zauważyli starszą kobietę, która wynosiła ze sklepu towary, omijając kasę.

Z nagrań, które przejrzała policja, wynikało, że 73-latka zrobiła to aż 25 razy. Kradła m.in. chleb, pieczarki, seler, śmietanę, herbatę, pomidory. W sumie nie oddała do kasy 1300 zł.

Kradła tylko dla siebie, nie na zarobek

Działała tak, jak większość sklepowych złodziei – wykorzystując nieuwagę personelu, brała z półek produkty i wychodziła nimi ze sklepu.

– Nie robiła tego w celach zarobkowych – podkreśliła w rozmowie z Polsat News Joanna Kwiatkowska, oficer prasowa policji w Iławie.

Policjantom tłumaczyła, że ma trudną sytuacją finansową. Skarżyła się…

– …na niską emeryturę i że brakuje jej na życie. Niestety, trudna sytuacja materialna nie jest wytłumaczeniem i nie uchroni jej od odpowiedzialności karnej – powiedziała rzeczniczka iławskiej policji.

Teraz 73-letka stanie przed sądem, mimo że – jak mówiła – „było jej bardzo głupio, że doszło do takiej sytuacji”. Odpowie za 25 kradzieży sklepowych. Grozi jej 5 lat więzienia.

Sąd zapewne uwzględni trudną sytuację finansową emerytki i jej wiek.

Kolejny taki przypadek

W ostatnim czasie iławska policja miała do czynienia z podobnym przypadkiem. Tym razem złodziejką była nieco młodsza, bo 68-letnia emerytka.

Kobieta wynosiła towary z 4 różnych sklepów, z którymi nie fatygowała się do kasy. Usłyszała 20 zarzutów za kradzież m.in. majonezu i migdałów. Grozi jej 5 lat więzienia.

Coraz więcej kradzieży sklepowych

Jak pokazują dane policji za 2023 rok, kradzieży w sklepach przybywa. W tym czasie odnotowano 40 tys. przestępstw (kradzież towarów za więcej niż 800 zł – red.) i 278 tys. wykroczeń (poniżej 800 zł).

„Oznacza to wzrost o 22,2 proc. w stosunku do 2022 r., a porównując dane z tymi z 2021 r., widać wzrost już o ponad 60 proc.” – informowała Rzeczpospolita.

Liczba wykroczeń wzrosła o 16,9 proc. w stosunku do 2022 r. i 45,4 proc. w porównaniu z rokiem 2021.

13.02.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

Polska: Chciałabym/chciałbym zarabiać… Sprawdź, jakie pensje zadowoliłyby Polaków

Coraz więcej Polaków musi zadowolić się najniższą krajową. To m.in. efekt podnoszenie płacy minimalnej. Tyle rzeczywistość. A jaka pensja nam się marzy?

Pod koniec 2023 roku pisowskie jeszcze Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej informowało – jak podał forsal.pl – że liczba osób pracujących za minimalne wynagrodzenie może dojść do 3,6 mln. Czyli ponad 21 proc. z prawie 16,9 mln zatrudnionych.

Dzieje się tak m.in. za sprawą rekordowych podwyżek minimalnego wynagrodzenia i napędzającej je inflacji.

Płaca minimalna a pensja marzeń

Przypomnijmy zatem, że od 1 stycznia 2024 roku płaca minimalna wynosi 4242 zł brutto (3220 zł netto).

Natomiast przeciętne (średnie) wynagrodzenie w gospodarce narodowej w 2023 r. wynosiło ponad 7155 zł brutto (5200 zł netto).

Ile tak naprawdę chcieliby zarabiać Polacy, żeby byli zadowoleni ze swoich pensji? Zapytał ich o to portal Business Insider w sondażu zleconym firmie UCE Research.

Blisko połowa wybrała jeden przedział

Jaka pensja netto (na rękę) za wykonywanie pracy zawodowej byłaby dla pana/pani obecnie najbardziej satysfakcjonująca? – na takie pytanie odpowiadały osoby zaproszone do ankiety.

Miały one do wyboru 16 przedziałów. Najniższy poziom zarobków wyznaczała pensja poniżej 2 tys. zł, a najwyższy powyżej 15 tys. zł.

Najwięcej badanych – 14,45 proc. – wybrało przedział od ok. 6850 zł do 8300 zł brutto, czyli od 5 do 6 tys. zł netto.

Prawie 46 proc. zadowoliłoby miesięczne wynagrodzenie w wysokości od 4 do 8 tys. zł na rękę.

Powyżej 10 tys. zł miesięcznie na rękę chciałoby zarabiać poniżej 20 proc. uczestników badania.

Badanie pokazało także, że oczekiwania finansowe kobiet są niższe niż mężczyzn (bliższe ziemi?). Częściej wybierały one przedziały ze skali od 3 a 6 tys. zł. Mężczyźni – przypomnijmy – od 4 do 7 tys. zł.

13.02.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

Polska: Karty zgonu miały się unowocześnić. Jest, jak było, tylko gorzej

Miało być tak: papierowa karta zgonu odchodzi do przeszłości, lekarz będzie wystawiał ją elektronicznie. Jak jest? Karty zgonu to tylko nowy druk i duży kłopot dla lekarzy.

Gotowy projekt nowelizacji ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych długo czekał w kolejce na rozpatrzenie. Mijały kolejne terminy i nic.

W końcu rząd przegrał wybory i nie wiadomo, co dalej będzie z gotowym projektem. Bo ten wciąż czeka w kolejce na przyjęcie go.

Tak miało być

– Naszym celem jest to, aby cały proces – od momentu zgonu aż po pochówek – mógł być realizowany elektronicznie – tak opisywał  projekt ustawy Wojciech Labuda, pełnomocnik ówczesnego premiera ds. ochrony miejsc pamięci.

Oznacza to, że papierowa karta zgonu miała trafić do lamusa. Lekarz miał ją wystawiać elektronicznie. Dane trafiałyby do państwowych rejestrów. Bliski zmarłego otrzymywałby numer karty zgonu, tak jak dziś dostajemy kod recepty.

To uprościłoby obsługę administracyjną, bo poszczególne instytucje miałyby dostęp tylko do tych danych, które są im niezbędne.

A jak jest?

Karty zgonu to tylko nowy druk. Co gorsza – jak podał serwis InnPoland – dotychczas lekarze wpisywali jedynie medyczną przyczynę zgonu. Po zmianie przepisów w styczniu 2024 roku muszą ją wypełniać również w części, która do tej pory była po stronie pracowników Urzędu Stanu Cywilnego.

Oczywiście nie mają one związku z przyczyną zgonu. Co więc na to lekarze?

– Musimy wypytywać rodzinę w żałobie o wykształcenie zmarłego, stan cywilny, nazwisko rodowe, imiona rodziców, czas pobytu na terenie Polski. Rodzina często nie zna wszystkich szczegółów. To jakiś absurd – ocenia nowe zasady Joanna Szeląg, ekspertka Federacji Porozumienie Zielonogórskie.

– To nie jest rola lekarza – podkreśla Małgorzata Stokowska-Wojda, specjalistka medycyny rodzinnej z Porozumienia Zielonogórskiego.

I dodaje: – Wpisujemy informacje niezwiązane ze zgonem. Nie mamy jak ich zweryfikować. Musimy polegać na tym, co sobie przypomni rodzina zmarłego.

Negatywne skutki tych zmian już widać

W pierwszej połowie stycznia urzędnicy odesłali 75 proc. nieprawidłowo wypełnionych kart. To – podkreśla InnPoland – drastyczny wzrost w porównaniu z okresem poprzedzającym zmiany.

– Wypełniamy kartę zgonu i taki dokument przekazujemy np. pracownikowi zakładu pogrzebowego. To dokument zawierający wiele informacji. Co stanie się, gdy ktoś zdąży to wykorzystać? – pyta Szeląg.

Dlatego Federacja Porozumienie Zielonogórskie apeluje o ponowne przyjrzenie się nowym przepisom.

13.02.2024 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

Subscribe to this RSS feed