Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Gandawa też zmaga się z przepełnionymi więzieniami
Słowo dnia: Mei
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (niedziela 4 maja 2025, www.PRACA.BE)
W Brukseli otwarto „Muzeum Frytek"!
Polska: Zamiast kupować samochody, coraz chętniej je wypożyczamy
Belgia: Miasto Aalter zmienia procedurę rejestracji dla obcokrajowców
Belgia: Wypadki w martwym polu. 10% ofiar ciężko rannych lub śmiertelnych
Niemcy: Małe browary walczą o przetrwanie
Emisje CO2 w europejskim lotnictwie osiągnęły poziom sprzed pandemii
Słowo dnia: Grondwet
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Belgia: „Omikron w styczniu lub w lutym wariantem dominującym w Belgii”

W Belgii wykryto już około 30 przypadków zakażenia wariantem Omikron koronawirusa, poinformował w piątek wirusolog Steven Van Gucht, członek zespołu kryzysowego ds. pandemii.

Nadal to wariant Delta jest dominujący. Odpowiada on w tej chwili za co najmniej 98% wszystkich zakażeń w Belgii. Wkrótce te proporcje mogą się jednak zmienić, uważa Van Gucht.

W RPA i Wielkiej Brytanii szybko przybywa zakażonych Omikronem. W Wielkiej Brytanii liczba zakażeń tym wariantem podwaja się co dwa, trzy dni. – Omikron będzie tam wariantem dominującym już w styczniu lub w lutym i podobnie może być u nas – powiedział Van Gucht, cytowany przez flamandzki dziennik „Het Laatste Nieuws”.

Jednocześnie poinformował, że szczyt liczby zakażeń i hospitalizacji czwartej fali pandemii został już osiągnięty. W tym tygodniu powinna też zacząć spadać liczba osób trafiających na oddziały intensywnej terapii. W tej chwili na tych oddziałach przebywa 827 chorych na COVID-19.

10.12.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

Polska: Amantadyna dla wybranych. Minister zdrowia ograniczył dostępność leku

Amantadyna przez niektórych ekspertów uważana jest za lek skuteczny w walce z COVID-19. Pomimo prowadzonych wcześniej pod tym kątem badań, ministerstwo zdrowia zdecydowało się na ścisłe ograniczenie dostępności preparatu.

Raz pomaga, raz nie

Jednym ze zwolenników amantadyny stosowanej w walce z następstwami zakażenia koronawirusem jest doktor Włodzimierz Bodnar. „Chorowało sporo osób z mojego persolnelu medycznego,  przechodzili chorobę lekko, wszyscy brali amantadynę, pracuje u mnie około 60 osób, a współpracuje około 100. Nikt mi nie umarł, a wszyscy brali amantadynę. (…) Ci ludzie, którzy biorą amantadynę od października, oni praktycznie nie mają zespołów pocovidowych. (...) Mój personel w ogóle nie boi się covid-19, część osób chętnie chodziła bez maseczek, mimo że narażenie w przychodni jest tak duże, ja osobiście przyjmując tyle osób, przyjmuje bez maseczki” – mówił specjalista w kwietniu na antenie Polsatu.

Już wtedy prowadzone były badania finansowane przez Akademię Badań Medycznych, które miały na celu określenie wpływu specyfiku na rozwój SARS-CoV-2.

„Analizując mechanizm działania leku sądzimy, że amantadyna może być skuteczna w zapobieganiu rozwojowi COVID-19 w kierunku ostrej niewydolności oddechowej także poprzez działanie na ośrodkowy układ nerwowy. Warunkiem skuteczności amantadyny w COVID-19 jest jednak stosowanie tego leku we wczesnej fazie procesu chorobowego, tj. przed rozwinięciem ostrej niewydolności oddechowej (ARDS)” – informował wówczas prof. Konrad Rejdak, Kierownik Katedry I Kliniki Neurologii; Uniwersytet Medyczny w Lublinie i lider projektu.

Teraz ministerstwo zdrowia twierdzi, że efekt przyjmowania amantadyny nie był zgodny z oczekiwanym.

„Na ten moment badania nie potwierdzają skuteczności leku. Jednocześnie przedstawienie wstępnych wyników będzie możliwe po osiągnięciu statystycznie istotnej liczby zrekrutowanych i przebadanych pacjentów” – wyjaśniał rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz, podkreślając jednocześnie, że badania nad lekiem są nadal prowadzone.

Amantadyna nie dla każdego

W Dzienniku Urzędowym Ministra Zdrowia pojawiło się obwieszczenie, które nakłada na pacjentów limit ilościowy na nabywanie preparatu. Ponadto możliwość jego przyjmowania od piątku 10 grudnia przewidziana będzie jedynie w przypadku dwóch schorzeń.

„Ogranicza się ilość wydawanego na jednego pacjenta w aptece ogólnodostępnej lub punkcie aptecznym produktu leczniczego Viregyt-K w ilości nie więcej niż 3 opakowania po 50 kapsułek na 30 dni. Produkt leczniczy Viregyt-K (…) może być ordynowany i wydawany wyłącznie w następujących wskazaniach objętych refundacją: a) choroba i zespół Parkinsona, b) dyskineza późna u osób dorosłych – leczenie” – czytamy w dokumencie.

10.12.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. News4Media

(sg)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Pozwał państwo i wygrał. Trzeba płacić za smog

Mieszkaniec jednego z polskich miast miał dosyć oddychania zanieczyszczonym powietrzem. Właśnie wygrał sprawę sądową i ma otrzymać odszkodowanie. Droga do zwycięstwa była trudna i długa.

Polski Alarm Smogowy, który działa na rzecz czystego powietrza od 2015 roku cały czas monitoruje sytuację w miastach. Wśród tych, gdzie najtrudniej jest oddychać, znajdują się miejscowości ze Śląska i Małopolski. Aktywiści jasno stwierdzają, że to, co znajduje się w powietrzu, ma wpływ na nasze zdrowie. „Pyły o średnicy poniżej 10 mikrometrów absorbowane są w górnych drogach oddechowych i oskrzelach. Wdychane do płuc mogą powodować różne reakcje np. kaszel, trudności z oddychaniem i zadyszkę, szczególnie w czasie wysiłku fizycznego. Przyczyniają się do zwiększenia zagrożenia infekcjami układu oddechowego oraz występowania zaostrzeń objawów chorób alergicznych np. astmy, kataru siennego i zapalenia spojówek” - to tylko fragment analizy Polskiego Alarmu Smogowego.

O smogu i jego szkodliwym działaniu mówi się w Polsce od kilku lat. Właśnie w 2015 roku mieszkaniec Rybnika, Oliwer Palarz pozwał skarb państwa za złą jakość powietrza. Teraz może mówić o zwycięstwie. „Ja się bardzo cieszę z tego wyroku, bo to była niesamowicie długa, wyboista i ciągle pod górkę droga. Sprawa ciągnęła się 6 lat, wymagała ode mnie ogromnej ilości wniosków dowodowych, znajomość i analizy pomiarów jakości powietrza, znajomości prawa, norm, wpływu smogu na zdrowie. Ta kampania jest niesamowicie uciążliwa dla osoby pokrzywdzonej, bo rywal też jest nie byle jako” - powiedział „Dziennikowi Zachodniemu”.

Wygrana nie przyszła łatwo. Palarz jest jednym z założycieli Rybnickiego Alarmu Smogowego. Walkę zaczął w Sądzie Rejonowym w Rybniku, który jednak oddalił pozew. Potem, na prośbę Sądu Okręgowego w Gliwicach, problemem zajął się Sąd Najwyższy i postanowił, że należy przeprowadzić proces. Sąd w Rybniku właśnie uznał, że obywatel ma prawo do życia w czystym powietrzu. Co prawda stwierdził, że nie jest to dobrem osobistym, jak udowadniał Palarz, ale uznał, że smog jest naruszeniem dóbr osobistych w sferze zdrowia fizycznego i psychicznego, a także wolności.

„Wyrok sądu dla ludzi z Rybnickiego Alarmu Smogowego oraz Polskiego Alarmu Smogowego, wszelkich fundacji na rzecz czystego powietrza oznacza jedno: teraz tą samą drogą co pan Oliwer, może iść każdy z nic” - czytamy w artykule.

Palarz chciał 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Sąd zdecydował o 30 tysiącach złotych. Wyrok jest prawomocny, ale przysługuje od niego kasacja w Sądu Najwyższego. Należy przypomnieć, że we wrześniu uprawomocnił się wyrok w procesie o smog, jaki aktorka Grażyna Wolszczak wytoczyła państwu. Wygrała w nim 5 tys. złotych.

10.12.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sg)

 

  • Published in Polska
  • 0

Belgia, świat: Belgowie przelecieli balonem nad Kilimandżaro!

- Wszystko poszło zgodnie z planem. To niezapomniane doświadczenie – powiedział Ramses Vanneste z belgijskiego Zwevegem, który wraz z 68-letnim ojcem oraz znajomym przeleciał balonem nad najwyższą górą Afryki.

Kilimandżaro ma wysokość 5.895 m n.p.m. Belgowie wystartowali balonem od północnowschodniej strony góry, przy granicy Tanzanii z Kenią.

Następnie przelecieli nad całym masywem górskim, osiągając wysokość około 7.100 m n.p.m. – Wiatr nad szczytem jest bardzo zmienny, więc ze względów bezpieczeństwa trzeba lecieć wyżej – powiedział 40-letni Vanneste, cytowany przez flamandzki portal vrt.be.

Po wzniesieniu się na około 4.000 m n.p.m. musieli założyć maski tlenowe. Balon i reszta sprzętu się sprawdziły, a lot przebiegł bezproblemowo – relacjonował belgijski podróżnik.

To nie pierwszy niezwykły „balonowy wyczyn” Vanneste. W 2019 r. przeleciał on z Walonii (południowej, francuskojęzycznej części Belgii) do Łodzi, ustanawiając nowy belgijski rekord, jeśli chodzi o najdłuższą trasę pokonaną balonem bez przerwy. Podróż z Belgii do Polski trwała wtedy 12 godzin.

10.12.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

  • Published in Świat
  • 0
Subscribe to this RSS feed