Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia, Flandria: Woda w większości kąpielisk „znakomitej jakości”
Belgia: Tu co drugie mieszkanie w cenie do 190 tys. euro!
Niemcy: Rośnie liczba rodzin wielodzietnych
Belgia: W tym regionie połowa mieszkańców z wyższym wykształceniem
Słowo dnia: Broccoli
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (niedziela 29 czerwiec 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: 1/3 osób „zadowolona z sytuacji finansowej”
Belgia: Samotność - oni doświadczają jej najczęściej
Belgijski uniwersytet awansował w światowym rankingu
Belgia: Nadmorskie miejscowości edukują turystów. „W 10 językach”
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Belgia: Zaskakująca szefowa belgijskiej dyplomacji. „Ona nie ma doświadczenia!”

Dla wielu było to zaskoczeniem: nowym ministrem spraw zagranicznych Belgii zostanie Hadja Lahbib, była dziennikarka francuskojęzycznej telewizji publicznej RTBF.

52-letnia Lahbib zastąpiła na tym stanowisku Sophie Wilmès, która zrezygnowała z tej funkcji, aby mieć więcej czasu na opiekę nad cięzko chorym mężem.

W przeciwieństwie do Wilmès, która kiedyś była premierem Belgii, Lahbib nie sprawowała nigdy żadnej funkcji publicznej i nie ma doświadczenia politycznego. Jako dziennikarka RTBF długo zajmowała się kwestiami związanymi z problematyką międzynarodową, opisuje dziennik „De Standaard”.  

To właśnie to doświadczenie dziennikarskie ma być jej głównym atutem, uważa lider partii MR Georges-Louis Bouchez, który zaproponował jej kandydaturę. Według niego to „najlepszy wybór, zarówno dla partii, jak i dla kraju”.

Niektórzy członkowie MR nie kryli rozczarowania decyzją lidera. – Robienie reportaży to jedno, a negocjowanie z Putinem to coś innego – dziennik „Het Laatste Nieuws” cytuje anonimowego polityka MR. Według nich mianowanie ministrem spraw zagranicznych kogoś, kto nie ma żadnego doświadczenia politycznego, jest bardzo ryzykowne.

Lahbib jest pochodzenia algierskiego, a urodziła się w Boussu, niedaleko Mons. Studiowała dziennikarstwo w Brukseli, a po studiach zaczęła pracę w RTBF, gdzie zajmowała się między innymi problematyką bliskowschodnią i Afganistanem.

19.07.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.
 
(łk)

Polska: Fatalne nastroje w biznesie. Firmy boją się plajty

Polscy przedsiębiorcy drżą o przyszłość. Przez rosnące ceny prądu mogą nie przetrwać. A to, że podwyżki stawek będą, jest pewne.

Prąd będzie droższy. Być może jeszcze w tym roku jego cena pójdzie w górę o ok. 5 procent. W 2023 roku ceny mają wzrosnąć jeszcze bardziej.

Najwięksi w Polsce producenci energii elektrycznej już złożyli wnioski o zatwierdzenie nowych taryf. Do publicznej wiadomości nie jest podawane, jak duże mają być podwyżki, ale nieoficjalnie mowa jest o kilkudziesięciu procentach.

Niezależnie od tego, jakie decyzje ostatecznie zapadną, to w przyszłym roku na pewno zapłacimy więcej. Zarówno odbiorcy indywidualni, jak i i firmy.

I to właśnie jest ogromnym zagrożeniem, bo – jak donosi „Rzeczpospolita” – przedsiębiorstwa oceniają, że za prąd przyjdzie im płacić o 200-300 proc. więcej.

– Wisi nad nami ryzyko upadłości wielu firm. Wysokie ceny energii sprawiają, że produkcja staje się nieopłacalna – mówi dziennikowi Rafał Baniak, prezes Pracodawców RP. Takich głosów jest znacznie więcej.

Wszyscy narzekają, że cena energii jest jednym z głównych kosztów prowadzenia firmy. Już teraz biznes za energię płaci średnio 23 proc. więcej niż rok temu.

– Szacujemy, że cena może nawet dojść do 2500 zł za 1 MW – alarmuje Rafał Baniak. I dodaje, że wiele biznesów przestanie się opłacać.

23.07.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

Polska: Koszyk Kaczyńskiego. O ile podrożał przez 11 lat?

Kiedy PiS walczył o wyborcze zwycięstwo, prezes partii Jarosław Kaczyński poszedł na zakupy. Kupił podstawowe produkty spożywcze. Zapłacił za nie 55 zł. Ile wydałby dziś?

To był marzec 2011 roku. Prezes PiS wybrał się na zakupy do osiedlowego sklepiku. Była to pewna nowość, bo jeśli wierzyć przeciekom z najbliższego otoczenia Jarosława Kaczyńskiego, polityk samodzielnie zakupów nie robi. Tym razem też nie był sam.

Poszedł w towarzystwie Beaty Szydło, późniejszej premier oraz tłumu dziennikarzy i fotoreporterów.

Jaki cel miała ta akcja?

Po pierwsze, miała pokazać, że szef PiS jest blisko ludzi i że zna ich problemy. Po drugie, miało to być uderzenie w rządzącą Polską koalicję PO-PSL. Kaczyński chciał pokazać drożyznę. Udowodnić, że kupno zaledwie kilku rzeczy to spory wydatek.

Kaczyński w 2011 roku kupił 1 kg kurczaka, ziemniaki, chleb, mąkę, jabłka, jaja i cukier. Zapłacił za to 55 zł 66 gr.

Teraz „Gazeta Wyborcza” sprawdziła, ile na koszyk Kaczyńskiego trzeba wydać w 2022 roku. Powód jest prosty – inflacja. W czerwcu wyniosła 15,5 procent i nie ma produktu i usługi, które by nie podrożały.

Dziś za koszyk Kaczyńskiego trzeba zapłacić 114 zł 34 gr, jeżeli kupi się nogi kurczaka. Jeżeli wybierze się filet z piersi, to wartość zakupów wzrośnie do 136 zł 34 groszy.

Koszyk Dudy

Jest jeszcze jeden polityk, który chodził na zakupy w blasku fleszy. To Andrzej Duda. W 2015 r. ówczesny kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda wybrał się do Biedronki przy granicy polsko-słowackiej. Kupił chleb, mleko, margarynę, sok pomarańczowy, jajka, jajko niespodziankę, cukier, ser żółty i olej. Zapłacił 37 zł 02 grosze.

Dziś byłoby to znacznie drożej, bo koszyk Dudy kosztował więcej już w styczniu tego roku. Sprawdziła to Katarzyna Bosacka, popularna dziennikarka i żona senatora KO. Za podobne produkty zapłaciła wtedy 67 zł 89 gr. Dziś byłoby to znacznie więcej.

23.07.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Screen YouTube gazeta.pl

(sl)

 

Polska: Oszuści znowu w natarciu. Metoda „na wnuczka” w nowej odsłonie

Ta metoda wyłudzania stosowana jest przez przestępców od lat. Teraz złodzieje ją zmodyfikowali, żeby całkowicie uśpić czujność swoich ofiar.

Metoda „na wnuczka” jest znana już chyba wszystkim. Oszuści wybierają numer telefonu, najczęściej starszej osoby, i podają się za bliską osobę. Przekonują jednocześnie, że potrzebują pilnej pomocy finansowej. Wymyślają historie, wobec których ofiary nie mogą przejść obojętnie. Na przykład rzekomą wpłatę, która jest jedyną szansą, żeby ochronić fałszywego wnuczka przed więzieniem po tym, jak spowodował wypadek.

Seniorzy w trosce o najbliższych, bez zastanowienia wyciągają z szafek wszystkie oszczędności i przekazują je we wskazany przez przestępców sposób – wyrzucają je przez okno lub oddają „kurierowi”, który puka do ich drzwi.



Zmodyfikowali metodę



Ponieważ oszustwo „na wnuczka” jest od dawna opisywane w mediach i nagłaśniane przez policję, świadomość społeczeństwa jest coraz większa. To powoduje, że złodziejom trudniej jest przekonać wybrane osoby do wykonania poleceń. Oszuści nie ustają jednak w swoich działaniach i wymyślili sposób, jak na nowo uśpić czujność swoich ofiar.



Kiedy do seniora dzwoni telefon, rozmówca prowadzi konwersację w sposób nieskładny. Ofiara wyczuwa, że może chodzić o wyłudzenie pieniędzy i kończy rozmowę z poczuciem, że udało jej się ich nie stracić. Historia nie kończy się jednak w tym miejscu. Ma swój ciąg dalszy.



Po chwili na ten sam numer dzwoni jeszcze jedna osoba, która podaje się za policjanta CBŚP. Wyjaśnia, że poprzedni telefon wykonali oszuści, a służby prowadzą działania, które mają na celu wyeliminowanie ich przestępczego procederu. W tym celu ofiary proszone są o wsparcie i przekazanie pieniędzy. Jeśli ich nie mają – o wzięcie kredytu.



Nie spodziewając się takiego scenariusza i w poczuciu odpowiedzialności, seniorzy – bo to oni najczęściej dają się zmanipulować – zupełnie tracą czujność i pozwalają odebrać sobie oszczędności życia albo pożyczają pieniądze w jakiejś instytucji finansowej.

24.07.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

Subscribe to this RSS feed