Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie
Agnieszka Steur
Najlepsze ciasto na świecie - sernik
Wczoraj, czyli 30 lipca, obchodzony był Międzynarodowy Dzień Sernika. Koniecznie muszę na ten temat napisać kilka słów, ponieważ uważam, że jest to najlepsze ciasto na świecie. Zresztą nie tylko ja tak uważam. Okazuje się bowiem, że deser ten jest jednym z najpopularniejszych w wielu krajach na świecie. Z pewnością właśnie z tego powodu świętuje się jego dzień. W Belgii i Holandii jest to kwarktaart, w Anglii cheesecake a w Portugali queijada.
Mimo, że przeszukałam Internet, nie znalazłam informacji na temat tego, skąd pochodzi sernik. Najprawdopodobniej z Grecji. Dowiedziałam się, że sernik powstał bardzo dawno temu. Prawdopodobnie jego historia sięga samych początków istnienia sera. Czyli bardzo, bardzo dawno temu.
Jak już wspomniałam, sernik to moje ulubione ciasto, ale jak wiadomo może ono być przygotowane na różne sposoby; pieczony, gotowany lub robiony „na zimno”. Który lubię najbardziej? Musze się zastanowić, bo przecież przygotowując go, używa się przeróżnych składników, jednak jedno zawsze jest wspólne - rozmaite rodzaje twarogu. Znam tylko serniki przygotowywane z sera z mleka krowiego, ale wiem, że można go zrobić z mleka koziego lub owczego. Ciekawa jestem, jak smakują takie ciasta. Z pewnością nie szkodzą osobom, które nie tolerują laktozy.
Wczorajsze święto najlepiej uczcić zajadając się sernikiem, ale aby zjeść kawałek (lub kilka kawałków) tego ciasta, nie potrzeba przecież specjalnego święta.
Z okazji tego święta przypomnę najlepszy przepis na to ciasto, który znalazłam na blogu Piekarnik na Emigracji. Na blogu można znaleźć kilka przepisów na różne serniki, każdy godny wypróbowania: TUTAJ.
Aby zrobić spód ciasta, potrzebuję 160 gram ciastek digestive. Razem z masłem (60 gram) miksuję je w blenderze. Tak powstały przepyszny „mokry piasek” zawsze wysypuję na dno, wyłożonej papierem do pieczenia formy (średnica 19-20 cm). Bardzo lubię ten etap. Teraz spokojnie, z pewnym namaszczeniem, wyrównuję piasek łyżką, aż powstanie idealnie płaska powierzchnia. Niczym mój własny japoński piaskowy ogród zen. Potem wstawiam formę do lodówki.
Już się nie mogę doczekać, aż sernik będzie gotowy. Zabieram się więc za pichcenie. Wcześniej przygotowałam 3 jajka, 0,5 kg Franse Kwark. Ponieważ bardzo trudno oprzeć się temu sernikowi i zawsze zjadam kilka kawałków, używam sera z 0% tłuszczu. Ciasto jest pyszne a wyrzutów sumienia jakby mniej. Na szafce obok jajek i sera mam również 250 gram kwaśnej śmietany (tu już nie biorę tej z mniejszą ilością tłuszczu). Na kuchennej szafce znajdują się również 3/4 szklanki cukru, 2 łyżeczki esencji waniliowej oraz 2 łyżki mąki ziemniaczanej. Zabieram się do mieszania. Sernik ten robiłam już wiele razy, więc wiem, że powstała masa jest płynna. Przelewam ją na uprzednio przygotowany spód. Piekarnik jest już nagrzany (170₀ C), więc wszystko wkładam do niego. Nie mogę zapomnieć o najważniejszym. Pod sernikiem musi znaleźć się szerokie naczynie z wodą. Dlatego właśnie mówi się, że ten sernik jest pieczony w kąpieli wodnej. Zmniejszam temperaturę do 150₀ a timer ustawiam na 90 minut.
Moje dzieci bardzo lubią, gdy sernik polewam białą czekoladą. Robię ją z rozpuszczonej białej czekolady (250 gram) wymieszanej ze słodką śmietaną (100 ml). Gdy nieco wystygnie wylewam ją na chłodny sernik. Mimo, że cały dom pachnie przepysznie, sernika jeszcze nie można zjeść. Zostawiam go na kilka godzin w lodówce. Oto prawdziwa próba cierpliwości! Gdy w końcu wyjmę ciasto, dekoruję je czerwonymi porzeczkami. Połączenie słodkiej, białej czekolady z kwaskowatością porzeczek jest niebiańska.
Wczoraj świętowano Dzień Sernika, muszę przyznać, że nie zrobiłam tego, tak jak powinnam. Dziś to naprawię!
Smacznego!
Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.
Agnieszka
31.07.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.
(as)
Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie
Agnieszka Steur
Strach ma wielkie oczy… albo bardzo małe
Nie dawno przysłuchiwałam się wywiadowi ze znaną amerykańską aktorką. Dziennikarz zapytał, czego kobieta najbardziej się boi. Chciał wiedzieć, jaki jest największy, nieracjonalny strach artystki. Przyznała, że najbardziej boi się tego, gdy ktoś unosi ją nad głową. Zastanawiałam się, co może być w tym straszne. Jednak wydaje mi się, że zastanawianie się nad tym nie ma sensu, ponieważ brak sensu leży właśnie u podstaw nieracjonalnych lękach. To również coś, co jest bardzo osobiste i intymne.
Czym są nieracjonalne lęki, czyli inaczej fobie? Literatura medyczna definiuje je jako „zaburzenie nerwicowe, charakteryzującym się niekontrolowanym strachem przed zjawiskami, sytuacjami, bądź przedmiotami niestanowiącymi żadnego, realnego zagrożenia”.
Strachów jest wiele, można powiedzieć, że człowiek boi się praktycznie wszystkiego. Oczywiście nie każdy. Każdy za to ma jakąś prywatną fobię.
Najbardziej znane to: agorafobia, czyli lęk przed przebywaniem na otwartej przestrzeni, akrofobia, co oznacza lęk wysokości oraz arachnofobia – lęk przed pająkami.
Mniej znane to na przykład brontofobia, która jest lękiem przed burzą i piorunami, dentofobia, czyli lęk przed dentystami, hemofobia, lęk przed wszystkim, co wiąże się z krwią. Nie mogę zapomnieć o klaustrofobia, czyli lęku przez zamkniętymi, ciasnymi pomieszczeniami oraz zoofobii, lęku przed zwierzętami. To jednak tylko początek listy, która jest bardzo, bardzo długa.
A czego ja się boję? Właściwie nie przepadam za wszystkim z wyżej wymienionych lęków, ale raczej nie zaliczyłabym, żadnych z tych zjawisk, sytuacji bądź zwierząt do fobii… a jednak jest coś, czego bardzo się boję.
Panicznie boję się kleszczy. Szukając informacji na temat tego strachu, przeczytałam, że ludzie, którzy boją się tych pajęczaków nie chodzą do lasu, na szczęście to nie ja. Boję się ich, ale nie pozwalam im kontrolować moich przyjemności. Zawsze jednak, gdy wracam do domu, sprawdzam z obawą każdy centymetr swojego ciała.
Ponoć, aby zniwelować strach, dobrze jest poznać, to czego się boimy. Przygotowując się do napisania tego artykułu, bardzo starałam się poznać kleszcze.
Dowiedziałam się, że należą do rzędu pajęczaków z podgromady roztoczy i że zalicza się tu około 900 opisanych gatunków. Wszystkie kleszcze są obligatoryjnymi, czasowymi pasożytami zewnętrznymi kręgowców. Mój strach się nie zmniejszył!
Przeczytałam, że kleszcze są nosicielami wielu groźnych chorób, które przenoszą na ludzi i zwierzęta. Co gorsza te paskudy, są drugimi po komarach roznosicielami chorób zakaźnych u ludzi i pierwszymi u zwierząt hodowlanych i wolno żyjących. Jak mam się ich nie bać?
W Europie występuje około 70 gatunków kleszczy – do wyboru, do koloru! Co gorsza ocieplenie klimatu sprzyja ekspansji kleszczy, na rejony, gdzie wcześniej nie były spotykane.
Dowiedziałam się za to, że w swoim strachu nie jestem odosobniona. Wiele osób obawia się tym małych pajęczaków.
A może to poznawanie potraktować w kategoriach poznawania wroga. Co zrobić, aby się obronić? Nie ma szczepionki przeciw kleszczom. A szkoda, ponieważ borelioza, choroba, którą przenoszą, może być bardzo niebezpieczna.
Dlatego bardzo ważne jest stosowanie środków odstraszających kleszcze. Nie można zapomnieć o odzieży zasłaniającej ręce, nogi, kark, gdy idzie się do lasu lub na łąki. Gdy już się wróci, warto dokładnie strząsnąć wierzchnią odzież. Zawsze dokładnie obejrzeć skórę i jeśli znajdzie się kleszcze, koniecznie należy je usunąć. Przydatne mogą być odpowiednie, niedrogie urządzenia, które można kupić w aptece, przy czym dodam, że pinceta sprawdza się równie dobrze. Koniecznym jest także obserwowanie miejsca po kleszczu. Jeśli pojawi się zaczerwienienie, obrzęk, a przede wszystkim rumień (czerwony okrąg) należy udać się do lekarza.
Na koniec jeszcze mała ciekawostka, na temat kleszczy. Te pajęczaki mają 99 milionów lat. Skąd to wiadomo? Ponieważ najstarsze znane szczątki kleszczy zostały znalezione w bursztynie, który pochodzi z okresu kredy, czyli właśnie sprzed 99 milionów lat.
Nie przestałam się bać, ale świadomość, że mogę coś zrobić, by się zabezpieczyć, odrobinę zmniejszyła ten strach.
Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.
Agnieszka
07.08.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock.com
(sl)