Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Aż tylu młodych rowerzystów korzysta z telefonów. „Bardzo groźne”
Polska: Wiatraki wpędzają nas w chorobę? Wyniki badanie temu przeczą
Belgia, Borgerhout: Protest przeciwko wycince drzew
Polska: Ostatni moment na zapisanie dziecka. Korepetycje nadal w cenie
Belgia: Pożar firmy zajmującej się utylizacją odpadów przypadkowy
Polska: Miliony podrożeją. Los Lotto już nie za 3 zł. Wygrane także w górę
Temat dnia: Tu potrzebują pracowników. „Ponad 4 tys. euro miesięcznie”
Polska: Od dziś w aptekach więcej szczepień. Zabieg jest darmowy
Słowo dnia: Woede
Belgia, Zeebrugge: Mężczyzna pobity na śmierć
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: „Klucz do mieszkania” pod ostrzałem. Branża deweloperska jest na nie

Tylko mieszkania i domy z rynku wtórnego – ogłosiło Ministerstwo Rozwoju i Technologii, przedstawiając program „Klucz do mieszkania”. I od razu włącza się czerwone światło, że to może źle się odbić na rynku mieszkaniowym.

Zacznijmy jednak od dobrych informacji. Po raz pierwszy od około dekady ceny mieszkań na rynku wtórnym spadły.  Z raportu Narodowego Banku Polskiego wynika, że w niektórych miastach obniżka cen wynosi nawet 6 procent.

Ten trend może jednak zmienić rządowy program „Klucz do mieszkania”.

Tylko rynek wtórny i zapora przed fliperami

Do tej pory programy mieszkaniowe dotyczyły zarówno rynku wtórnego, jak i nowych budynków. Tych drugich nawet bardziej. Tym razem jednak Ministerstwo Rozwoju i Technologii poszło w drugą stronę. Uznało, że nie będzie „Kluczem do mieszkania” wspierać rynku pierwotnego i dołoży do kupna mieszkania lub domu, ale tylko z rynku wtórnego.

Dodatkowo resort nie chce dać zarabiać fliperom i zapisze w ustawie obwarowania, że sprzedający lokal musi być jego właścicielem przynajmniej 3 lata.

Po ogłoszeniu założeń programu zaczęły pojawiać się wątpliwości.

To może uderzyć w ceny mieszkań z drugiej ręki

Marek Wielgo z rynekpierwotny.pl wyraża zdziwienie propozycją skupienia dopłat wyłącznie na rynku wtórnym, wskazując na wcześniejsze działania rządu, które koncentrowały się na rynku pierwotnym i zwiększaniu zasobów mieszkaniowych. Program Mieszkanie dla Młodych (2014-2018) miał jednak swoje konsekwencje: z uwagi na limity cen deweloperzy budowali na obrzeżach miast, bez odpowiedniej infrastruktury – podkreśla businessinsider.pl.

Cytowana przez „Gazetę Wyborczą” Hanna Milewska-Wilk z Instytutu Rozwoju Miast i Regionów też nie jest do tego pomysłu przekonana. Obawia się, że...

– Ograniczenie programu tylko do rynku wtórnego oznacza, że w dużych miastach oferta mieszkań będzie pomniejszona o ok. 50-70 proc. W dodatku na rynku wtórnym ceny zaczęły sensownie spadać – komentuje.

Niezadowolona jest też branża deweloperska. „Trudno zrozumieć, dlaczego w czasie najwyższych stóp procentowych podjęto decyzje o skierowaniu publicznych pieniędzy w stronę segmentu, który nie generuje ani nowych miejsc pracy, ani wpływu do PKB czy VAT” – ocenia Polski Związek Firm Deweloperskich.

Kolejne szczegóły programu „Klucz do mieszkania”

Tymczasem poznaliśmy kolejne szczegóły.

Kupujący mieszkanie lub dom będą mogli liczyć na pieniądze z Banku Gospodarstwa Krajowego. Dołoży on do wkładu własnego kredytu, ale do 20 proc. jego wysokości i nie więcej niż 100 tys. zł.

Nie każdy jednak będzie mógł skorzystać z pomocy. To oferta dla osób, które nie mają własnego mieszkania. Będzie też obowiązywał limit dochodowy:

6500 zł netto dochodu – dla jednej osoby;
9500 zł netto – dla dwuosobowego gospodarstwa;
11 500 zł netto – dla trzyosobowego gospodarstwa domowego;
13 500 zł netto – dla czteroosobowego gospodarstwa domowego;
15 500 zł netto – dla pięcioosobowego gospodarstwa domowego.


19.02.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sl)

Polska: Dowód rejestracyjny z urzędomatu. To staje się coraz popularniejsze

Kierowcy nie muszą stać w kolejce w urzędzie. Dokument mogą odebrać w urządzeniu, które działa podobnie do paczkomatu. Uruchomiło je kolejne miasto.

Wielu Polaków dobrze wie, jak skorzystać z paczkomatu lub innych podobnych urządzeń, bo wspomniana nazwa zarezerwowana jest dla jednej firmy kurierskiej. Przychodzi się do urządzenia z kodem paczki do odebrania i po wpisaniu numeru (lub zeskanowaniu kodu QR) otwiera się szafka z przesyłką.

Czy taką usługę można wdrożyć w sprawach urzędowych? Okazuje się, że tak.

Dowód z szafki. Nie trzeba stać w kolejkach, ani wchodzić do urzędu

W Olsztynie właśnie stanął Urzędomat.

„To pierwsze takie urządzenie w Olsztynie. Jest nowoczesnym rozwiązaniem umożliwiającym szybki i wygodny odbiór dokumentów, działające na zasadzie popularnych paczkomatów” – reklamuje rozwiązanie Olsztyn.

Link: TUTAJ

Urzędomat zacznie działać 24 lutego. I od tego momentu osoby, które mają do odebrania dowód rejestracyjny, nie będą już musiały stać w kolejkach, wchodzić do urzędu. Odbiór dokumentu będzie możliwy w urządzeniu.

„Wystarczy zaznaczyć odpowiednie pole w formularzu podczas składania wniosku, a dokument będzie czekał w Urzędomacie gotowy do odbioru w dowolnym momencie” – wyjaśnia Urząd Miasta.

W Olsztynie codziennie rejestruje się 45-60 pojazdów. Te dane nie uwzględniają samochodów flotowych i leasingowych.

W planach są już kolejne usługi

„Jeśli choćby połowa zainteresowanych zdecyduje się na odbiór dokumentów przez Urzędomat, kolejki w urzędzie znacznie się skrócą, a obsługa będzie szybsza i bardziej komfortowa” – czytamy

A sekretarz miasta Joanna Lubomirska-Siemieńczuk dodaje, że teraz planowane są kolejne usługi przyspieszające odbiór dowodów osobistych i prawa jazdy.

Olsztyński Urzędomat ma 93 skrytki, ekran dotykowy, czytnik kodów, nocne oświetlenie i wbudowaną kamerę. Urządzenie z 2-letnią gwarancją kosztowało prawie 130 tys. zł.

Urzędomatów jest coraz więcej

Nie jest to pierwszy urzędomat w Polsce. Urządzenie stoi m.in. w Mikołowie, ale działa na trochę innych zasadach. Można w nim złożyć wszystkie dokumenty, które nie wymagają osobistego stawiennictwa w urzędzie. Także do skrzynki spłynie odpowiedź, ale tylko w przypadku, gdy nie trzeba jej odbioru poświadczyć własnym podpisem.

W 2023 roku podobne do olsztyńskiego urządzenie uruchomił Poznań.


19.02.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. olsztyn.eu

(sl)

Polska: Spożywcze Słowo Roku 2024. Żyła nim cała Polska

Poznaliśmy zwycięzcę plebiscytu na Spożywcze Słowo Roku 2024. Specjalnego zaskoczenia raczej nie ma, bo Polacy żyli nim tygodniami.

Zwycięzca został wskazany w głosowaniu internetowym. Jego uczestnicy mieli do wyboru 20 kandydatur. Głosowanie trwało trzy tygodnie i wyłoniło lidera plebiscytu.

Słowo, które ma za sobą z burzliwą historię

Została nim alkotubka, która zdobyła 46,08 proc. głosów.

Alkotubki to – przypomnijmy – saszetki z mocnym alkoholem. Głośno zrobiło się o nich po tym, gdy okazało się, że do złudzenia przypominają opakowania musów owocowych dla dzieci.

Ostatecznie producent wycofał tubki ze sklepów, wstrzymał produkcję, a premier zapowiedział zmiany w prawie. I 30 stycznia tego roku takie przepisy weszły w życie.

Tak głosowali internauci na Spożywcze Słowo Roku 2024:

Alkotubka – 46,08 proc. głosów,
Masło – 12.75 proc.,
Wojna cenowa – 6.86 proc.,
Paletoza (palety z nierozładowanym towarem stojące w sklepach i utrudniające klientom poruszanie się po nim) – 6.86 proc.,
System kaucyjny – 5,88 proc.,
Dobrostan – 5,88 proc.,
Mercosur (umowa o wolnym handlu UE z krajami Mercosuru, czyli wspólnotą państw Ameryki Południowej, którą tworzą Argentyna, Brazylia, Paragwaj, Urugwaj) – 3,92 proc.

Organizator zapowiedział już drugą edycje plebiscytu

Organizatorem plebiscytu jest Portal Spożywczy. Jego pierwszą edycję ogłosił w połowie stycznia. I zaprosił czytelników do głosowania. Jego rozstrzygniecie już znamy.

Portal już zapowiedział drugą edycję plebiscytu na Spożywcze Słowo Roku. Ogłosi go za 10 miesięcy. W tym czasie każdy może zgłosić swoją propozycję.


19.02.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sl)

Polska: Renta alkoholowa w górę. Budzi to skrajne emocje

Osoby pobierające rentę alkoholową dostaną więcej pieniędzy. To świadczenie wywołuje wiele emocji. – To dobre rozwiązanie – uważają specjaliści.

Renta alkoholowa to potoczna nazwa świadczenie dla osób, które wyniszczyły swój organizm alkoholem tak, że nie są już zdolne do podjęcia pracy. Ich liczba powoli, ale systematycznie maleje.

Ile wyniesie

1 marca 2025 roku to świadczenie wzrośnie. To – szerzej – efekt waloryzacji świadczeń z tytułu niezdolności do pracy. Zawiera się w tym również renta alkoholowa.

O ile wzrośnie?

• z powodu częściowej niezdolności do pracy – z 1335,72 zł brutto do 1426,28 zł brutto,
• z powodu całkowitej niezdolności do pracy – z 1780,96 zł do 1901,71 zł brutto.

Komu się należy?

Nie każdy alkoholik może jednak liczyć na to świadczenie. Bo żeby starać się o rentę alkoholową, trzeba spełniać kilka warunków:

• lekarz musi orzec o częściowej lub całkowitej niezdolności do pracy,
• trzeba mieć odpowiedni staż ubezpieczenia,
• niezdolność do pracy musi powstać w trakcie okresów składkowych lub nieskładkowych lub w ciągu 18 miesięcy od ich ustania; ten wymóg nie dotyczy osób, które mają co najmniej 20-letni (kobiety) lub 25-letni (mężczyźni) staż ubezpieczenia.

Internautka: nagroda za pijaństwo

To świadczenie – choćby z powodu już samej nazwy – budzi skrajne emocje. Dobrze je widać np. w komentarzach w sieci.

„Takie świadczenia uczą bezradności. Skoro sam siebie doprowadziłem do choroby, to mogę jeszcze oczekiwać odszkodowania. Proste i logiczne” – to jeden z nich.

„To „nagroda” za to, że ktoś się latami upijał” – stwierdziła internautka.

W ubiegłym roku – jak przypomniała gazeta.pl – poseł Jarosław Sachajko z Kukiz'15 napisał w swojej interpelacji o rencie alkoholowej, że to „świadczenie jest w jego opinii szkodliwe i niesprawiedliwe, gdyż choroba, która pojawiła się u osoby przez lata nadużywającej alkohol, nie jest przypadkiem losowym”.

– Jest to dobre rozwiązanie i najgorsze, co moglibyśmy zrobić, to odebrać renty w takiej sytuacji. – Tak z kolei ocenił to świadczenie w serwisie prawo.pl dr Tomasz Lasocki z Katedry Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.

Jeden z internautów wyraził to bardziej bezpośrednio. „Popieram, że dzięki moim podatkom ludzie nie zdychają pod mostem” – napisał.


22.02.2025 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(sl)

Subscribe to this RSS feed