Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Wielka bijatyka w więzieniu. „Rzucali nożami”
Polska: Przywłaszczył sobie portfel z pieniędzmi. Ta pazerność będzie go teraz kosztowała
Belgijski bokser mistrzem IBF w wadze superlekkiej
Brussels Airlines odwołuje 8 lotów w czwartek. Powodem strajk we Francji
Polska: Coraz więcej emerytur niższych od najniższych. Większość trafia do kobiet
Belgia: Pogoda na 24, 25 i 26 kwietnia
Belgia: Nieumyślne spowodowanie śmierci 17-latka przez policjantów. Sprawa oddalona
Niemcy: 1 na 5 starszych kobiet narażona na ubóstwo
Polska: Po co za grube miliony powstawały te posterunki? Bo tak chciała partia PiS
Polska: Czekasz na 800 plus? Zostało już niewiele dni na złożenie wniosku

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Mniam - nauka jedzenia (cz.55)

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Mniam - nauka jedzenia (cz.55) fot. Shutterstock

Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie

Agnieszka Steur

 

Mniam - nauka jedzenia

Nie, nie chcę dziś pisać o bobasach, które dopiero zaczynają się uczyć jeść. Choć bez wątpienia jest to fascynujący temat. Sama myśl o tym, co musi dziać się w głowie małego człowieka, gdy po raz pierwszy smakuje marchewkę, jabłko lub ziemniaka jest niesamowicie interesująca. Tak znane smaki, pierwszy raz doświadczone. To musi być niezwykłe.

To, o czym dziś chcę napisać, można nieco porównać do tego procesu. Z tą różnicą, że po raz pierwszy je się coś, co jadło się już wiele razy. Wiem, że brzmi to odrobinę nielogicznie, ale czasem tak właśnie bywa w naszym życiu. Przyzwyczajamy się do czegoś tak bardzo, że nawet już tego nie dostrzegamy, nie czujemy, nie smakujemy. Mamy wtedy okazję, odkryć coś na nowo.

Kilka miesięcy temu postanowiłam zmienić nawyki żywieniowe. Chciałam świadomie i zdrowo się odżywiać oraz namówić do tego moją rodzinę. Po raz kolejny okazało się, że zmiana przyzwyczajeń wcale nie jest taka łatwa. Zgodzi się ze mną pewnie każda osoba, która pracowała nad zmianą nawyków (jakichkolwiek). Po pierwsze, zmiany są trudna, a po drugie, długotrwałe. Jednak dziś już wiem, że warto.

Odkryłam, że podstawą są ćwiczenia. Nic nie dzieje się za jednym razem, dlatego podobnie sportowcom, należy trenować. Trzeba wykazać się konsekwencją i nie przejmować tym, że czasem się nie udaje.

To nie jest dieta, to poznawanie potraw, smaków i zapachów od nowa. Niby człowiek wie, jak smakuje jabłko, ale kiedy ostatni raz zjadł je z pełną świadomością, tego co się robi. Powąchał je, posmakował… usłyszał?

Pierwszym ćwiczeniem związanym z jedzeniem było świadome spożywania posiłku. Na pierwszy rzut oka wydaje się to łatwe. W końcu przecież wiem, że jem. Okazało się, że wcale nie jest to takie prosto. Bardzo szybko przekonałam się, że wyjątkowo często, aby nie powiedzieć zawsze, jem nieświadomie. Odkryłam, że podczas każdego posiłku byłam zajęta czymś innym. Właściwie wszystkim poza jedzeniem. Szybkie śniadanie, po którym nie zostawało śladu, bo spieszyłam się, aby coś zrobić. Lunch zawsze jadłam podczas pracy, czyli talerz z kanapką stał obok komputera a jeśli miałam wolne włączałam telewizor. Czasem siadałam z książką w ręce i jedząc, przeniosłam się do innego świata. Podczas obiadu toczyły się rozmowy, dyskusje i opowieści. Same w sobie bardzo pozytywne, ale bez chwili poświęconej temu, co było na talerzu. W końcu przygotowałam obiad, więc wiedziałam, co tam leży. Źle! Proszę spróbować zjeść jeden posiłek całkowicie się na nim koncentrując. Ciesząc się smakiem, teksturą, zapachem a nawet dźwiękiem.

Gdy posiłkowi poświęci się choć odrobinę uwagi, okazuje się, że smakuje znacznie lepiej, odkrywa się przyjemności, o których się zapomniało i co najważniejsze, znacznie dłużej jest się najedzonym. To dobre dla osób, które starają się stracić kilka kilogramów. Po pewnym czasie zaczęłam eksperymentować ze smakami i produktami.

Prawdziwa zabawa zaczęła się jednak, gdy zaczęłam jeść wszystkimi zmysłami. Zdać sobie sprawę z tego, jak wygląda posiłek, jakie barwy, kształty dostrzegam na talerzu. Potem poczuć zapach wszystkich składników. Jak bardzo się między sobą różnią i jak łączą. Fascynujące! Zwykłe i codzienne.

Najbardziej spodobał mi się dotyk. Proszę sobie wyobrazić całkiem zwykłą kromkę chleba z masłem, plasterkiem sera i kawałkiem papryki. Ileż tu różnego rodzaju przeżyć! Konsystencja każdego elementu jest różna, coś, na co wcześniej nigdy nie zwracałam uwagi. A jeśli chleb zrobi się samemu? Prawdziwie niezapomniane doznanie! Każda tekstura jest inna, każde doznanie różni się od tego wcześniejszego. Nie spodziewałam się, że zwykły posiłek może zmienić się w przygodę. A co za tym idzie? Poszukiwanie jakości i smaków. Przecież dzięki tej świadomości otworzył się przede mną cały kulinarny świat.
Smacznego!

 

Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.

Agnieszka

 


21.06.2020 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.  

(as) 

 

Last modified onniedziela, 12 lipiec 2020 23:12

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież