Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie: Grudzień, miesiąc prezentów (cz.27)
- Written by Agnieszka Steur
- Published in Temat tygodnia
- Add new comment
Ciepłe myśli na belgijską niedzielę, czyli cykliczne spotkania przy porannej kawie
Agnieszka Steur
„... no, ale widać wyraźnie, że przez trzysta sześćdziesiąt cztery dni możesz dostawać prezenty bezurodzinowe... - Z pewnością. - I tylko jeden urodzinowy, wiesz.”
Lewis Carroll „Alicja w Krainie Czarów”
Grudzień od zawsze był w naszym domu miesiącem prezentów. To znaczy nie od zawsze a od 18 lat, gdy na świat przyszedł nasz syn. Dwa lata później urodziła się nasza córka. Oboje w grudniu. Miesiąc zaczynał się oczekiwaniem na Mikołaja, potem jedne urodziny i drugie a na koniec choinka i Boże Narodzenie – zawsze oznaczało to wiele prezentów. Jedenaście miesięcy było spokojne a ten ostatni to istne szaleństwo. Przecież poza upominkami, należało przygotować imprezę urodzinową dla rodziny oraz kolejne dla koleżanek i kolegów. No i jeszcze poczęstunek w klasach moich dzieci. Tak było przez wiele lat. Właściwie do ukończenia szkoły podstawowej. Oczywiście wtedy dzieci już wiedziały, kto wkłada prezenty pod choinkę i że Mikołaj, to tylko przebrany sąsiad, ale obchody się nie zmieniały.
Mijają lata, ale wcale nie jest łatwiej. Co prawda nie trzeba się już tak bardzo przejmować papierem do prezentów… ktoś nie wie, o czym piszę? Ach, papier do prezentów to był zawsze spory kłopot. Z niewiadomych przyczyn, prezenty za każdym razem ukrywałam bardzo dokładnie, ale ten nieszczęsny papier zawsze gdzieś „się pojawił” – w torbie z zakupami, na szafce lub jego skrawki w śmietniku. A jak wyjaśnić dziecku, że mama ma w domu ten sam papier pakunkowy, który używa Mikołaj drugi rok z rzędu. Nawet dla małego dziecka, zaczyna to się wydawać podejrzane.
Teraz nie trzeba się ukrywać, ale sprawa wcale nie jest łatwiejsza. Gdy dzieci były małe miałam tysiące pomysłów na prezenty a im młodzież jest starsza, tym pomysłów jest mniej. Teraz nastały bardzo dziwne czasy, bo wydaje się, że młodzi ludzie mają wszystko, co jest im potrzebne. Czasem one same nie wiedzą, czego sobie zażyczyć. Gdy były małe, wszystko wydawało się takie proste. Wiele tygodni przed świętami przychodziły katalogi sklepów z zabawkami a maluchy bawiły się w robienie list marzeń i pragnień… swoją drogą, te katalogi już nie przychodzą. Czy sklepy wiedzą, że nasze dzieci wyrosły z zabawek?
A może już ich nie robią i teraz wszystko ogląda się i wybiera tylko w Internecie? Nie wiem. Krótko mówiąc, poszukiwanie prezentów dla młodzieży nie jest łatwe. Wiem, gdzie się udać na łowy, ale jak nabyć prezenty, mając instrukcje typu: „coś z działu muzycznego”, „coś związane z grami komputerowymi”, „przecież wiesz, co lubię”. Wiem i w tym miesiącu staję twarzą w twarz z tym wyzwaniem.
Gdy dzieci podrosły, postanowiliśmy, że nie będziemy już obchodzić mikołajków, zostaną tylko urodziny i choinka.
Ostatnio moja córka oświadczyła, że bardzo chciałaby zostać posiadaczką gekona. Musiałam wygooglować, cóż to takiego jest. To rodzaj jaszczurki o niezwykle urodziwym pyszczku… ale zawsze to jaszczurka. Nie, tego chyba nie dam rady zrobić. Muszę się jeszcze zastanowić.
Bez względu na upływający czas i zmieniające się wyzwania, wymyślanie, kupowanie, pakowanie i dawanie prezentów to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy na świecie. Pewnie jest dużo prawdy w tym, co pisał Carlos Ruiz Zafón w książce „Cień wiatru”, że „prezenty się robi dla przyjemności osoby ofiarującej, nie z powodu osoby otrzymującej”.
Mój mąż patrzy na mnie i pyta, a co Ty byś chciała pod choinkę? Ojejku! Muszę jeszcze wymyślić prezent dla siebie?
Widzimy się za tydzień... przy porannej kawie.
Agnieszka
08.12.2019 Niedziela.BE
(as)
Latest from Agnieszka Steur
- Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Trochę inna dwujęzyczność (cz.119)
- Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Po belgijsku na słodko (cz.113)
- Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Warhammer - bardzo drogie hobby (cz.112)
- Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Wszystkie stworzenia duże i małe (cz.111)
- Ciepłe myśli na belgijską niedzielę: Smaczne, ale niekoniecznie zdrowe święta (cz.110)