Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Mężczyzna trzykrotnie ugodzony nożem w Brukseli
Polska: Apteki w systemie kaucyjnym. Aptekarze chcą zmiany przepisów
Belgia: Nie żyje mężczyzna, który uczestniczył w ulicznej bójce
Polacy pod kontrolą służb. Sprawdzają obywateli bez nakazu
Belgia: W Antwerpii skonfiskowano 60 ton kokainy
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (środa, 6 sierpnia 2025, www.PRACA.BE)
Polska: Szpitale pod specjalną ochroną. Ma być tak, jak jest już w sądzie
Temat dnia, Belgia: Kobieta w szpitalu po wypiciu środka czyszczącego w restauracji
Polska: „Zamach na papieża”. W roli głównej zobaczymy Bogusława Lindę
Belgia: Trwają poszukiwania ciała młodej matki zaginionej w 2010 roku
Redakcja

Redakcja

Ekspert: co piąty Polak ma problemy z tarczycą, coraz częściej stosuje się mało inwazyjne zabiegi

Co piąty Polak ma problemy z tarczycą. Tylko niektórzy wymagają operacji - a jeśli jest ona konieczna, to coraz częściej stosuje się precyzyjne i mało inwazyjne zabiegi – mówi prezes Polskiego Klubu Chirurgii Endokrynologicznej prof. Marcin Barczyński. 

Najczęstsze zaburzenia tarczycy to nadczynność lub niedoczynność tego narządu, wymagająca jedynie leczenia farmakologicznego. Jeśli w tarczycy pojawią się guzy, większość z nich ma charakter łagodny, ale zdarzają się też nowotwory tarczycy, w zdecydowanej większości przypadków skutecznie leczone. Duże guzowate rozrosty w tarczycy przesuwają lub wręcz zwężają światło tchawicy, uniemożliwiając normalne funkcjonowanie. Czasami niezbędna jest ingerencja chirurgiczna.

Prof. Marcin Barczyński z Kliniki Chirurgii Endokrynologicznej, III Katedry Chirurgii Ogólnej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego podkreśla w informacji przekazanej PAP, że trzeba przede wszystkim dobrze zdiagnozować zmiany w tarczycy. Specjalista mówił o tym również podczas webinarium dla dziennikarzy.

Jeśli chodzi o diagnostykę zmian ogniskowych, to podstawą jest badanie ultrasonograficzne, które pozwala ocenić cechy fenotypowe guza. Zmiana, która budzi niepokój, jest hypoechogeniczna, ma nieregularne granice, posiada mikrozwapnienia. Zmiany, które niosą większe ryzyko nowotworu złośliwego, ocenia się metodą biopsji aspiracyjnej cienkoigłowej. Ocena cytologiczna materiału w wielu wypadkach pozwala ustalić rozpoznanie, co z kolei pomaga w zakwalifikowaniu pacjenta do ewentualnego zabiegu operacyjnego” – wyjaśnia.

Wielu pacjentów obawia się zabiegu, że jego skutkiem będą powikłania takie, jak upośledzenie ruchomości strun głosowych. Powoduje ono chrypkę i osłabienie siły głosu. Ponieważ tarczyca przylega do krtani, podczas operacji mogą zostać uszkodzone nerwy krtaniowe, biegnące po tylnej powierzchni tarczycy.

Najczęściej są to uszkodzenie przemijające i problem ustępuje po kilku, kilkunastu tygodniach, do pół roku. Ale zdarzają się też uszkodzenia utrwalone, co dla pacjenta wiąże się z koniecznością rehabilitacji foniatrycznej” – przyznaje prezes Polskiego Klubu Chirurgii Endokrynologicznej.

Ważne jest doświadczenie chirurga w tego rodzaju zabiegach. Pacjenci powinni zatem o to pytać przed zabiegiem, jak również o metodę jaką będzie on wykonywany. Od niej też zależy jakie są szanse zachowania nerwów krtaniowych, przytarczyc z prawidłowym ukrwieniem i żeby nie było zaburzeń gospodarki wapniowo-fosforanowej.

Bardzo ważna jest nowoczesna technologia zabiegu. Tutaj z pomocą przychodzi metoda śródoperacyjnego neuromonitoringu nerwów krtaniowych, pozwalająca zminimalizować ryzyko uszkodzenia głosu w trakcie operacji. Neuromonitoring w rękach sprawnego fachowca na pewno może poprawić wynik operacji” – przekonuje prof. Marcin Barczyński.

Wyjaśnia, że pacjent jest zaintubowany rurką intubacyjną, która ma specjalne elektrody zintegrowane, umieszczone pomiędzy fałdami głosowymi. Rurka z elektrodami jest podpięta do monitora. W trakcie operacji chirurg posługuje się sondą do monitorowania, którą stymuluje tkanki prądem o niewielkim natężeniu tak, żeby zidentyfikować nerw. Dodatkowo można założyć elektrodę na nerw błędny. Wtedy aparat automatycznie będzie sprawdzał, czy cały łuk odruchowy nerwu odpowiedzialnego za głos jest zachowany.

W Polsce neuromonitoring podczas operacji tarczycy nie jest powszechnie stosowany. Według Polskiego Klubu Chirurgii Endokrynologicznej metodą tą dysponuje około 135 ośrodków w Polsce. Prawdopodobnie co czwarta operacja tarczycy w naszym kraju wykonywana jest z użyciem tego sprzętu. Stosuje się ją szczególnie w przypadku wysokiego ryzyka uszkodzenia nerwów krtaniowych. Dotyczy to operacji wola nawrotowego, zaawansowanych nowotworów tarczycy, wznowy raka tarczycy czy też u pacjentów z chorobą Hashimoto, wolem nadczynnym oraz chorobą Gravesa-Basedowa.

W Niemczech monitoruje się 95 proc. spośród 100 tys. przeprowadzanych rocznie operacji tarczycy. Operacja z użyciem neuromonitoringu jest jednak bardziej kosztowna. To się jednak zmienia. Osiem lat temu zaledwie 1 proc. operacji był monitorowany ta metodą, bo jedynie 8 ośrodków w Polsce posiadało neuromonitoring.

W Polsce wykonuje się prawie 30 tys. operacji tarczycy rocznie, z tego 12-15 proc. zabiegów wykonywanych jest z powodu raka tarczycy. „Zapadalność na tego raka systematycznie rośnie. Jednak większość przypadków to niewielkie zmiany, które nie są skomplikowane w leczeniu: rak brodawkowaty, niewielkie ogniska” - dodaje specjalista.

Coraz częściej stosowane są zabiegi mało inwazyjne w leczeniu schorzeń tarczycy. Chodzi w nich o to, żeby uzyskać jak najlepszy efekt kosmetyczny po operacji.

Od dwóch lat – mówi prof. Barczyński - wykonujemy w Polsce operację wycięcia tarczycy przez przedsionek jamy ustnej (TOETVA), która nie pozostawia żadnej blizny na skórze. Oczywiście nie każda pacjentka jest kandydatką to takiej operacji, ale metoda zyskuje na popularności, bowiem zapewnia wyśmienite efekty kosmetyczne niedostępne dla innych wcześniej opracowanych metod małoinwazyjnych operacji tarczycy, które powoli przechodzą do lamusa” - mówi.

Coraz częściej wykonywane są u nas przezskórne ablacje guzów tarczycy pod kontrolą USG (np. EchoLaser). Zdaniem specjalisty, właściwie nie jest to operacja, lecz zabieg wykonywany w znieczuleniu miejscowym, w trybie ambulatoryjnym, który także nie pozostawia śladu na skórze.

Co prawda guz nie znika, ale zmniejsza się nawet o 50 proc. w ciągu roku, co prowadzi do ustąpienia objawów uciskowych na szyi i komfort życia pacjentki się poprawia. To taka nowoczesna alternatywa dla tych pacjentek, które boją się operacji tarczycy lub jej następstw” - dodaje.

Operacja ta nie pozostawia blizn na skórze, a podczas jej wykonywania można korzystać z neuromonitoringu. „Dodatkową zaletą zabiegów przezskórnej ablacji guzów tarczycy jest zachowanie czynności tarczycy po zabiegu bez konieczności zażywania syntetycznych hormonów tarczycy, co zazwyczaj jest naturalną konsekwencją radykalnej operacji tarczycy” – zwraca uwagę prof. Barczyński.

W przypadku raka tarczycy najczęściej wycina się całą tarczycę, a tylko niekiedy jeden z jej płatów (zależy to od wielkości guza i stopnia zaawansowania choroby). W najczęściej występującym zróżnicowanym raku tarczycy (raku brodawkowatym i raku pęcherzykowym) stosuje się także leczenie uzupełniające jodem promieniotwórczym, by zniszczyć resztki tkanki tarczycowej, mikroprzerzuty, a także przerzuty, jeśli występują.

Terapia jodem promieniotwórczym ma udowodnioną skuteczność i ułatwia późniejsze monitorowanie chorych i wczesne wykrycie nawrotu choroby. Istnieje grupa chorych odnosząca korzyści z zastosowania L-tyroksyny – syntetycznego hormonu tarczycy, który zażywa się wówczas w dawkach supresyjnych. Rokowanie w zróżnicowanym raku tarczyc jest bardzo dobre, a przeżycia 10-letnie przekraczają 90 proc.” – zapewnia prezes Polskiego Klubu Chirurgii Endokrynologicznej. (NBE)

 


14.12.2020 Niedziela.BE // źródło: www.naukawpolsce.pap.pl // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)

 

Belgia: Do końca roku sklepy w Antwerpii będą otwarte także w niedzielę

Aż do końca roku, sklepy ulokowane również poza historycznym centrum Antwerpii, będą mogły być otwarte także w niedzielę.

Sklepy ulokowane w centrum już teraz mogą być otwarte w niedzielę. Jak przekazał burmistrz Antwerpii, Bart De Wever, decyzja o zezwoleniu na otwarcie sklepów również poza historycznym centrum miasta, jest związana z epidemią koronawirusa i działaniami mającymi dążyć do „lepszego rozdystrybuowania” klientów, którzy chcą w weekend robić zakupy.

Urzędnicy uważają, że otwarcie większej liczby sklepów w niedzielę umożliwi bezpieczniejsze robienie zakupów. Jednocześnie władze miasta zamierzają monitorować sytuację, „zarówno poprzez kontrole stacjonarne, jak i cyfrowe systemy monitorowania”. „Jeśli zajdzie taka potrzeba, wdrożone zostaną odpowiednie środki” - dodał De Wever.

Władze Antwerpii ogłosiły swoją decyzję krótko po wypowiedzi krajowego wirusologa i członka narodowego Centrum Kryzysowego, Stevena Van Guchta, który przekazał, że jeśli chodzi o rozwój pandemii, „teraz karty są w naszych rękach”.


13.12.2020 Niedziela.BE // fot. Adam Kipris / Shutterstock.com

(kk)

  • Published in Belgia
  • 0

Ekspert: Nie powinniśmy się bać szczepionek przeciw SARS-CoV-2

Szczepionki RNA przeciw SARS-CoV-2, opracowane przez koncerny Pfizer i Moderna, wykorzystują nowoczesną technologię i nie powinniśmy się ich bać – mówił PAP dr hab. Piotr Rzymski z UM w Poznaniu. "Ważne, by wiedzę o nich przekazywać w sposób dostępny" – dodał.  

"Nauka zajmuje się identyfikowaniem problemów i poszukiwaniem skutecznych rozwiązań. Dopuszczenie do użytku pierwszej szczepionki przeciw SARS-CoV-2 – na razie na terenie Wielkiej Brytanii i Bahrajnu – jest jaskrawym tego przykładem. Z nauką jest jednak tak, że czasem pewne zagadnienia nie są w odpowiedni sposób komunikowane. Jeżeli przyjrzymy się wynikom badań szczepionek opracowanych przez koncerny Pfizer czy Moderna, a jednocześnie rozumiemy, jaki jest mechanizm działania tych preparatów, czyli szczepionek wykorzystujących technologię RNA, to nie powinniśmy się ich bać" – mówił PAP ekspert w dziedzinie biologii medycznej i badań naukowych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu dr hab. Piotr Rzymski.  

"Jednocześnie wiemy też, że te zagadnienia stricte naukowe są trudno dostępne dla ogółu społeczeństwa, dlatego tak ważne jest komunikowanie pewnych kwestii w sposób merytoryczny, ale jedocześnie dostępny dla każdego. Myślę, że szczególnie teraz jest to niezwykle potrzebne. Szczepionki RNA wykorzystują nowoczesną technologię – a często właśnie to co nowe, nieznane, budzi w nas niepokój – to jest powszechne zjawisko" – dodał.

Ekspert podkreślał, że przekazywanie naukowych informacji o szczepionkach przeciw SARS-CoV-2 w sposób merytoryczny, ale przystępny – z jednej strony może pomóc ograniczyć fake newsy, a z drugiej odpowiedzieć na wątpliwości osobom, które obawiają się lub wręcz negują konieczność szczepień.

"Społeczeństwo powinno zrozumieć, na czym ta nowość, ta technologia szczepionek polega" – wskazał.

Rzymski tłumaczył, że innowacja technologii w postaci mRNA w produkcji szczepionek jest m.in. właśnie tym, co spowodowało, że prace nad nią mogły rozpocząć się niemal natychmiast po wybuchu pandemii i przebiegać szybko.

"Technologię szczepionek RNA rozwijano od 3 dekad. Ich produkcja nie wymaga pracy z czynnikiem zakaźnym, czyli z samym wirusem. Wystarczy tylko dostęp do informacji o jego materiale genetycznym, o sekwencji zasad azotowych jego genomu. Jeśli zrozumiemy, jakie sekwencje kodują jakie białka i wiemy które z tych białek będzie najważniejszym antygenem, wtedy wytwarza się odpowiedni odcinek tego matrycowego RNA. Odcinek ten po wprowadzeniu do komórki, przy wykorzystaniu jej maszynerii molekularnej, ma wytworzyć właśnie to białko koronawirusowe, które jest antygenem i wobec którego wywoływana jest odpowiedź immunologiczna. Warto też dodać, że nieprawdą jest, że szczepionki RNA mogą modyfikować ludzkie DNA, bo one takich właściwości po prostu nie posiadają" – zaznaczył.

"W związku z tym wyprodukowanie samego preparatu to jest w gruncie rzeczy sprawa niezwykle łatwa – jeśli chodzi o syntezę samego takiego odcinka mRNA. Pokazała to np. amerykańska Moderna, która pierwszą partię szczepionki, wykorzystującą właśnie technologię mRNA, była w stanie wyprodukować już 7 lutego. To wszystko spowodowało, że szczepionki oparte na RNA bardzo szybko mogły wejść do kolejnych faz badań" – mówił.

Rzymski zaznaczył również, że w tym procesie niewątpliwie pomogły też same instytucje, które zajmują się oceną wyników poszczególnych części badań klinicznych.

"Powołane w tym celu zespoły oceniały wnioski o przeprowadzenie badań i otrzymywane wyniki w tempie ekspresowym, ale zarazem opierając się na tych samych wytycznych co zawsze" – dodał.

Ostateczne wyniki końcowej fazy badań szczepionki Pfizera, przygotowywanej z firmą BioNTech, o których koncern poinformował pod koniec listopada, wykazały 95 proc. skuteczności. Amerykańska firma Moderna skuteczność swojego preparatu wskazała na poziomie 94,5 proc. (NBE)

 


13.12.2020 Niedziela.BE // źródło: www.naukawpolsce.pap.pl // autor: Anna Jowsa // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)

  • Published in Belgia
  • 0

WWF: na święta można być też eko i kupić rybę, która nie jest przeławiana

Na stronie organizacji ekologicznej The World Wide Fund for Nature (WWF) znajduje się poradnik świadomego konsumenta ryb. Można się z niego dowiedzieć, czy kupowana przez nas ryba nie pochodzi ze stada, które jest przeławiane czyli nadmiernie eksploatowane.

Organizacja, przywołując The Seafood Consumer Index - największe na świecie badanie dot. informacji o nawykach żywieniowych konsumentów, przeprowadzane przez Norweską Radę ds. Ryb i Owoców Morza - podkreśla, że ryby są ważnym elementem diety Polaków.

Zgodnie z tym indeksem 64 proc. naszych rodaków spożywa ryby i owoce morza średnio raz w tygodniu lub więcej. Badanie wykazało ponadto, że ponad trzy czwarte Polaków do 34 lat chciałoby jeść więcej ryb i owoców morza. W przypadku osób starszych (od 35 do 49 lat) ten odsetek jest jeszcze wyższy i sięga 86 proc.

Badanie zatem wykazało, że z roku na rok popyt na ryby będzie coraz większy. WFF zastanawia się jednak, czy w związku z tym w oceanach starczy ryb dla wszystkich.

Ekolodzy wskazują, że w sklepach mamy niemal nieograniczony wybór produktów z każdej kategorii. To samo dotyczy produktów rybnych: mrożonych, świeżych, w puszce czy słoiku. Zwracają jednak uwagę, że kupując rybę rzadko się zastanawiamy skąd ona pochodzi i czy pochodzi ze równoważonego rybołówstwa.

"Już ponad 90 proc. wszystkich światowych stad ryb jest przełowionych lub poławianych na najwyższym możliwym poziomie. Oznacza to, że jeśli nie zmienimy sposobu w jaki korzystamy z żywych zasobów oceanów, za kilkadziesiąt lat poławianych ryb może nie być w ogóle" - tłumaczą ekolodzy.

Organizacja WWF informuje, że na stronie ryby.wwf.pl znajduje się poradnik rybny, który pomoże konsumentom w świadomym wyborze, przede wszystkim by kupować ryby, które nie są zagrożone przełowieniem lub są przeławiane, czyli nadmiernie eksploatowane.

Ekolodzy tłumaczą, że należy sprawdzić trzy informacje na temat kupowanej ryby. Jaki jest jej gatunek, miejsce gdzie została złowiona (obszar połowowy) oraz sposób, w jaki została złowiona (narzędzie połowowe).

Takie informacje powinny znajdować się na opakowaniu produktu, a w przypadku świeżej ryby na tablicy informacyjnej w sklepie. Jeśli jej nie, ma to możemy zapytać o to sprzedawcę, który takiej informacji powinien udzielić. Potem należy to skonfrontować z poradnikiem WFF.

"Kupując ryby pamiętaj, że stado tego samego gatunku może znajdować się w różnej kondycji w zależności od obszaru występowania. Ponadto, zastosowane w połowach narzędzia mogą być bardziej lub mniej szkodliwe dla ekosystemów morskich. To dlatego tak ważne jest, aby zdobyć te trzy podstawowe informacje o kupowanej rybie" - podkreślono.

W poradniku znajdziemy kilkanaście gatunków ryb i owoców morza. Po kliknięciu jednego z nich pojawi się informacja o tym gatunku, w jakim jest on stanie oraz gdzie jest poławiany. Towarzyszą temu trzy znaki graficzne - zielony, żółty i czerwony. Pierwszy oznacza, że ryba jest najlepszym możliwym wyborem. Drugi, że należy unikać kupna danej ryby. Z kolei trzeci - czerwony - oznacza, że danego gatunku nie powinno się kupować.

W przypadku np. dorsza atlantyckiego, na "zielono" świecą się te ryby, które mają certyfikat MSC. Oznacza to, że pochodzą one ze zrównoważonego rybołówstwa. Stada nie są przeławiane i pozwala się im na odbudowę.

Zgodnie z poradnikiem na żółto świecą się dorsze pochodzące z Morza Barentsa i Morza Norweskiego, gdzie ryby te poławiane są za pomocą sieci dennych i skrzelowych i sznurów haczykowych. Powinno unikać się też kupowania dorszy pochodzących z cieśnin Skagerrak i Kattegat.

Poradnik informuje, że na czerwono świecą się za to dorsze z Morza Bałtyckiego, Irlandzkiego, Północnego i Celtyckiego.

Zgodnie z poradnikiem, nie ma powodu do obaw jeśli chodzi o karpia, czyli najpopularniejszą w Polsce rybę w okresie świąt. Pochodzi ona bowiem z hodowli. O karpiu w poradniku czytamy m.in., że wymagają one niewielkich ilości paszy dodatkowej, lub wcale, tak więc ich hodowla nie przyczynia się do uszczuplania dzikich zasobów ryb. "Hodowla karpia w stawach otwartych stwarza dodatkowe nisze ekologiczne dla słodkowodnych gatunków m.in. dla ptaków wodnych, czym pozytywnie wpływa na zachowanie różnorodności biologicznej" - dodano.

Ekolodzy zachęcają też, by oprócz świadomych zakupów ryb - również w okresie świąt - swoją dietę urozmaicać o różne gatunki ryb, owoców morza, co generować będzie zrównoważony popyt. Nie będzie nadmiernej presji na jeden gatunek. (NBE)

 


13.12.2020 Niedziela.BE // źródło: www.naukawpolsce.pap.pl // autor: Michał Boroń // fot. Shutterstock, Inc.

(kmb)

 

  • Published in Świat
  • 0
Subscribe to this RSS feed