Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Koniec z automatycznym przedłużaniem abonamentów!
Polska: Renta wdowia. Wdowy i wdowcy skarżą się na ostre kryteria
Belgia: Uczestnik festiwalu Tomorrowland znaleziony martwy w hotelu
Polska: Tak Polacy przenoszą numery telefonów. Na topie są małe sieci
Belgia: Pyton na wolności! Burmistrz ostrzega
Polska: Nowy rząd Tuska. Bez Bodnara i Leszczyny. Awans Sikorskiego
Polska: Sezon na grzyby ruszył na dobre. Leśnicy apelują o rozsądek
Słowo dnia: Kunstschilder
Belgia, Bruksela: Nie żyje kolejny użytkownik hulajnogi elektrycznej
Niemcy: Bosch zwolni ponad 1000 pracowników
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Gowin: liczba nowych doktorantów spadnie w Polsce

Z ankiet przeprowadzonych na uczelniach wynika, że liczba nowych doktorantów spadnie w nowym naborze o około 40 proc. - powiedział szef resortu nauki Jarosław Gowin. W rozmowie z PAP podsumował przebieg procesu wdrażania ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce.

Na uczelniach w całej Polsce trwają prace nad wdrożeniem przepisów obowiązujących od 1 października 2018 r. i zapisanych w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Konstytucja dla Nauki, Ustawa 2.0)

Uczelnie przygotowują się m.in. do tego, by uruchomić nowy tryb kształcenia doktorantów - szkoły doktorskie. Każdy uczestnik szkoły doktorskiej ma zagwarantowane stypendium. "Kalendarz związany z tymi działaniami nie jest zagrożony" - podsumował w rozmowie z PAP szef resortu nauki Jarosław Gowin.

Dodał, że do szkół doktorskich rekrutowana będzie mniejsza liczba osób niż w poprzednich latach na studia doktoranckie. "Z ankiet przeprowadzonych na uczelniach wynika, że to będzie ograniczenie rzędu czterdziestu kilku procent, a więc niewiele większe, niż się spodziewaliśmy" - powiedział.

Jak dodał, ograniczenie liczby doktorantów wynika m.in. z powszechnego w środowisku akademickim przekonania, że nadmiernie umasowienie studiów doktoranckich, zwłaszcza w niektórych dziedzinach, doprowadziło do zdecydowanego obniżenia jakości doktoratów. Nie mówiąc już o tym, że pod względem skuteczności kształcenia doktorantów, mierzonej liczbą bronionych rozpraw, jesteśmy na szarym końcu wśród krajów OECD. "Teraz wyraźnie widać, że wspólnym wysiłkiem ministerstwa i środowiska akademickiego podnosimy i jakość kształcenia doktorantów, i prestiż doktoratów" - dodał minister.

Jarosław Gowin poinformował, że trwają już prace nad uruchomieniem dodatkowych ścieżek finansowania szkół doktorskich. Fundacja na rzecz Nauki Polskiej i Narodowe Centrum Nauki finansować miałyby miały ścieżki dla najlepszych. "A w przypadku NCBR planuje się uruchomić od roku 2020/2021 konkurs na szkoły doktorskie nakierowane na priorytety gospodarcze określone w strategii odpowiedzialnego rozwoju" - zapowiedział minister i dodał: "Zakładamy ponadto, że beneficjenci programu +Inicjatywa doskonałości - uczelnia badawcza+ przeznaczą część dodatkowych środków właśnie na kształcenie doktorantów".

Jarosław Gowin pytany, czy uczestnicy szkół doktorskich, którym nie uda się zrobić doktoratu, będą musieli zwracać swoje stypendium, powiedział, że nie. "Po dwóch latach następuje jednak surowa ocena śródokresowa. Zakładamy, że po tej ocenie liczba kontynuujących pracę nad doktoratami znacznie się zmniejszy" - skomentował.

Stypendium naukowe doktoranta (przyznawane przez maksymalnie 4 lata) wynosić ma początkowo co najmniej 37 proc. wynagrodzenia profesora (byłoby to ok. 2370 zł). A po otrzymaniu przez daną osobę pozytywnej oceny śródokresowej byłoby podnoszone do co najmniej 57 proc. wygrodzenia profesora (ok. 3650 zł). Negatywna ocena śródokresowa wiązać się ma ze skreśleniem z listy doktorantów.

PAP zapytała ministra, czy jest ryzyko, że osoby, które już "robią" doktorat starym trybem, będą się przepisywać do szkół doktorskich, aby dostać stypendium. Jarosław Gowin odpowiedział: "Takie ryzyko istnieje, ale uczelnie mogą ograniczać jego skalę, m.in. oczekując podczas rekrutacji od kandydata, że tematyka pracy doktorskiej podejmowana w ramach szkoły musi różnić się od tematyki podejmowanej wcześniej w ramach studiów doktoranckich".

Nowa ustawa nakłada też na uczelnie obowiązek przygotowania nowych statutów, w których na nowo można uregulować wiele kwestii związanych z funkcjonowaniem tych placówek. "Teraz uczelnie finalizują prace nad swoimi statutami. To jest pierwsza od wielu lat okazja, by zadały sobie pytanie, jaka jest ich misja, jakim wartościom chcą służyć, na jakich zasadach działają – i na te pytania w pełni autonomicznie odpowiedziały. Odpowiedziały na miarę swoich potrzeb i oczekiwań, planów i ambicji" - powiedział minister.

"Większość uczelni podchodzi do wyzwań i do zmian, którym podlegają, w sposób raczej zachowawczy. Ale są też i takie uczelnie - choćby Uniwersytet Śląski czy Uniwersytet Mikołaja Kopernika - które zaprojektowały swoją przyszłość w sposób bardzo ambitny" - pochwalił szef resortu nauki. W jego ocenie uczelnie, które wykorzystają autonomię, jaką daje nowa ustawa, by jedynie zachować status quo - osiągną znacznie mniej niż szkoły wyższe, które zdecydują się na śmielsze działania reformatorskie.

Minister powiedział, że zauważa też pewien niepokojący ruch na uczelniach: "Docierają do nas z niektórych uczelni sygnały, że pracownicy akademiccy otrzymują przekaz od władz uczelni, by skoncentrować się tylko na nauce, a machnąć ręką na dydaktykę". Dodał, że podobnie było kilka lat temu we Francji, gdy zmieniono zasady finansowania uczelni i rząd był zmuszony do korekty rozwiązań. "Liczę na to, że my w Polsce będziemy mądrzejsi i że unikniemy popadania ze skrajności w skrajność. Przez 20 lat koncentrowaliśmy się na masowym kształceniu. Byłoby błędem, gdyby tę szerszą autonomię uczelnie wykorzystały popadając w skrajność przeciwną, czyli lekceważenie wagi dydaktyki" - ocenił. Dodał, że sfera dydaktyki od 1989 roku jest "w ogromnej mierze - i słusznie - sferą całkowicie autonomicznych decyzji uczelni".

Pytany o ryzyka związane z wdrażaniem ustawy, powiedział, że potencjalnym ryzykiem byłoby odejście od zaplanowanej wcześniej ścieżki wzrostu wydatków na naukę i szkolnictwo wyższe. "Ale w tej chwili takie ryzyko nie istnieje" - podkreślił.

W ostatni wtorek na posiedzeniu rządu rozmawiano o założeniach przyszłorocznej ustawy budżetowej. "Na wniosek mój i ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego z projektu założeń zniknęła umieszczona w pierwotnym projekcie sugestia zamrożenia ścieżek ustawowego corocznego wzrostu nakładów na służbę zdrowia i naukę" - zaznaczył Gowin. A to oznacza, że wzrost nakładów na naukę przewidziany w Konstytucji dla Nauki nie jest zagrożony. Ustawa 2.0 zakłada, że środki planowane w budżecie na finansowanie szkolnictwa wyższego i nauki będą corocznie waloryzowane. Część środków związana historycznie ze szkolnictwem wyższym będzie waloryzowana w oparciu o prognozowany wzrost inflacji (2,5 proc. w 2020 r.), a część związana z nauką - o iloczyn prognozowanego wzrostu PKB (3,7 proc. w 2020 r.) i wskaźnika waloryzacji (1,35 w 2020 r.; wskaźnik ten do 2028 r. ulega zwiększeniu corocznie o 0,1).

"To dobry sygnał dla nauki, bo nakłady przewidziane w algorytmie ustawowym gwarantują nam środki na co najmniej dwa kluczowe elementy reformy: wyłonienie uczelni badawczych i większe ich finansowanie oraz finansowanie szkół doktorskich" - podsumował wicepremier.

Osobną sprawą - nad którą rząd jeszcze będzie dyskutował - jest kwestia drugiej transzy wzrostu wynagrodzeń dla pracowników uczelni. "W projekcie założeń budżetowych mowa jest o tym, że w przyszłym roku wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej wzrosną średnio o 6 proc. Uważam, że to minimum, którym należy objąć też środowisko akademickie. Wierzę, że pod tym względem będę miał dobre informacje dla świata akademickiego" - powiedział wicepremier.

Pytany o to, kiedy osiągniemy poziom nakładów na badania i rozwój na poziomie 2 proc. PKB, powiedział, że ta kadencja upłynęła pod znakiem "bardzo szerokich transferów społecznych". "Koncentrowaliśmy się na walce z biedą, brakiem perspektyw egzystencjalnych zwłaszcza dla młodych rodzin i seniorów. Pod względem celu, jakim jest 2 proc. na B+R, jesteśmy ciągle w połowie drogi. Ale nie mam wątpliwości, że jeżeli tempo rozwoju gospodarczego - bardzo wysokie w tej kadencji - da się utrzymać i w kadencji przyszłej, konieczny będzie szybki wzrost nakładów na naukę i na uczelnie. Te nakłady są inwestycją, która z całą pewnością się zwróci" - ocenił.


11.07.2019 Niedziela.NL // źródło: www.naukawpolsce.pap.pl // źródło: PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala // Fot. Marcin Kadziolka / Shutterstock.com

(kb)

 

Świat: Dzieci wykorzystały już tegoroczny „limit cukru”, uważa WHO

Statystyczne dziecko w wieku 4-8 lat już 9 lipca spożyło swój „roczny limit wolnych cukrów”, uważają eksperci Światowej Organizacji Zdrowia WHO.

Oznacza to, że dzieci w tym wieku zjedzą w 2019 roku najprawdopodobniej aż dwa razy więcej tego rodzaju cukrów niż wynosi zalecana norma (od 9 lipca do końca roku zostało jeszcze sporo czasu…), opisuje dziennik „AD”.

Także w przypadku dzieci młodszych (1-3 lata) i trochę starszych (9-13 lat) roczny limit spożycia cukrów zostanie przekroczony w nadchodzących tygodniach. Młodzi ludzie w wieku 14-18 lat osiągną limit 14 sierpnia, a ludzie w wieku 19-30 lat 14 września. Im starsza grupa wiekowa, tym późniejsza data „przekroczenia limitu cukru”, wynika z danych WHO.

Ustalanie dla każdej kategorii wiekowej „dnia przekroczenia limitu” ma uświadomić konsumentom, że spożywamy naprawdę dużo cukru. Według WHO jedynie 10% naszej energii powinniśmy czerpać z tzw. wolnych cukrów, czyli cukrów specjalnie dodawanych do żywotności przez producentów oraz cukrów naturalnych zawartych w miodzie, syropach i sokach z owoców.

Zdecydowana większość ludzi, szczególnie tych najmłodszych, nie stosuje się do tej zasady. Jedynie co dziesiąta osoba w wieku 7-18 lat czerpie maksymalnie 10% energii z tego rodzaju cukrów, informuje „AD”. W przypadku osób starszych (19-69 lat) limitu nie przekracza 40% z nich, wynika z szacunków WHO.


11.07.2019 Niedziela.BE // Fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

Belgia: Depoortere na czele Komisji Spraw Wewnętrznych

Poseł Interesu Flamandzkiego, Ortwin Depoortere, stanie na czele parlamentarnej Komisji Spraw Wewnętrznych – poinformowano w minioną środę. Wcześniej stanowisko to zajmował członek Nowego Sojuszu Flamandzkiego.

Jako nowy przewodniczący Komisji Spraw Wewnętrznych, Depoortere zamierza powołać komitet w pierwszym tygodniu działania nowego parlamentu. Wówczas to zamierza również przeprowadzić wywiad z ministrem spraw wewnętrznych, Pieterem De Crem (Chrześcijańscy Demokraci i Flamandowie), w sprawie niedawnych incydentów, które miały miejsce na basenach publicznych na północny kraju.

Jako czwarte co do wielkości ugrupowanie w parlamencie (po Nowym Sojuszu Flamandzkim, Ecolo-Groen oraz Partią Socjalistyczną) skrajnie prawicowa partia uzyskała prawo do przewodniczenia komisji.

 

11.07.2019 Niedziela.BE

(kk)

 

Belgia: Ofiary wypadku w Zele to Polacy. „20-letni kierowca bez prawa jazdy”

W zderzeniu pociągu z furgonetką, do którego doszło w środę rano na przejeździe kolejowym w Zele, rannych zostało czterech Polaków – poinformował flamandzki dziennik „De Morgen”.

O wypadku już informowaliśmy, ale wówczas nie było jeszcze wiadomo, że samochodem podróżowali Polacy: TUTAJ.

Do wypadku doszło około godz. 6:45 rano na przejeździe kolejowym na ulicy Spoorwegstraat w Zele, miejscowości położonej pomiędzy Gandawą a Antwerpią. Według prokuratury kierowca zlekceważył opuszczone szlabany i próbował je „slalomem wyminąć”. Zatrzymał się jednak na torach, a w pojazd uderzył pociąg.

Początkowo informowano, że kierowca został lekko ranny, a trzej pasażerowie byli w stanie krytycznym. Później przekazano wiadomość, że stan dwóch z pasażerów się już ustabilizował. Wszystkie osoby znajdujące się w pojeździe pochodziły z Polski, czytamy na stronie internetowej vrt.be.

Według belgijskich mediów za kierownicą furgonetki siedział młody Polak. 20-latek mieszkający w Hamme nie posiadał prawa jazdy. Po udzieleniu mu pomocy medycznej w szpitalu, został przewieziony na komisariat, gdzie go przesłuchano. Prokuratura prowadzi śledztwo, mające ustalić dokładne okoliczności wypadku.

 

11.07.2019 Niedziela.BE

(łk)

 

Subscribe to this RSS feed