Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Eurostar planuje zwolnienia
Niemcy: Co czwarta osoba ma korzenie migracyjne!
Belgia: Polska emerytami stoi? W Belgii mniej
Słowo dnia: Koopkrachtstijging
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (niedziela 25 maja 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Mieszkańcy Belgii młodsi niż Polacy
Belgia: Anderlecht z nagrodą za integrację osób niepełnosprawnych
Polska: To było pewne. Kolejne województwa myślą o swoich bonach turystycznych
Wkrótce do Belgii trafi kolejny lek na odchudzanie
Belgia na drugim miejscu w Europie pod względem praw LGBTQ+
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Wojna: Zbombardowane domy na wynajem. Tak zachęcają Rosjan do odwiedzania Ukrainy

Ukraińcy znaleźli nietypowy sposób, żeby dotrzeć do Rosjan z prawdą o tym, o dzieje się w Ukrainie. Stworzyli serwis, który oferuje wypoczynek w zbombardowanych miastach.

Po kilku tygodniach trwania inwazji wojsk rosyjskich w Ukrainie z kraju agresora wycofał się znany portal pośredniczący m.in. w wynajmie lokali. Agencja kreatywna Bickerstaff.734 stworzyła jednak serwis łudząco podobny do Airnb. Swoją ofertę skierowała do Rosjan. W ten sposób aktywiści chcą pokazać im, jak w rzeczywistości wygląda „pokojowa misja” Putina.

Nazwa portalu zachęcającego rosyjskich turystów do odwiedzenia Ukrainy również nie jest przypadkowa. Rusmir - bo tak właśnie brzmi - ma nawiązywać do koncepcji Federacji Rosyjskiej, której zadaniem jest zajmowanie kolejnych terytoriów.



Atrakcje na miarę wojny



„Dobrze wentylowana przestrzeń, wysokie sufity skierowane ku niebu, widok na centralny plac, mnóstwo miejsc parkingowych”.



„Okno wychodzące na stos żelaza, spalona kanapa, mały otwór w kuchni na okap, otwarte okna - słychać syreny”.



„Malowniczy widok na miasto, balkon otwarty pod każdym względem, niewybuch rakiety w łazience, może pachnieć dymem – ale to od sąsiadów”.



„Nowy plac zabaw ze zjeżdżalnią rakietową. Dogodna lokalizacja, mało dzieci”.



To tylko kilka opisów pod „ofertami” wynajmu lokali m.in. w Charkowie, Żytomierzu i Kijowie. Do każdego z nich dołączony jest link prowadzący do kanału w komunikatorze Telegram pod nazwą „Prawda o wojnie w Ukrainie”. Tam z kolei na bieżąco publikowane są informacje i wymowne zdjęcia z miejsc, gdzie rosyjskie wojska zabijają ludzi i wysadzają kolejne budynki w powietrze.

Stronę można zobaczyć klikając [TUTAJ].

17.05.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Rusmir

(sm)

 

  • Published in Wojna
  • 0

Polskie plaże nad morzem czeka oblężenie. Brakuje jednak pieniędzy na ratowników

Ratowników i tak jest jak na lekarstwo. Dodatkowo wpływ na trudności z ich znalezieniem mają nie tylko gwarantowane podwyżki, ale również ograniczone środki w budżetach nadmorskich samorządów.

W tym roku nad polskim morzem mogą pojawić się tłumy turystów, których pierwszy raz od dwóch lat nie będą ograniczały żadne pandemiczne obostrzenia. Urlopy w kraju mogą być tym bardziej popularne, że rosnące ceny wielu z nas nie pozwolą na zagraniczne wycieczki. Pojawia się jednak pewien problem, który w tym kontekście źle wróży przede wszystkim turystom. Ratownicy wodni alarmują, że brak pieniędzy może zaważyć na niedostatecznym obsadzeniu ich stanowisk. A co za tym idzie – pod znakiem zapytania stanie również bezpieczeństwo amatorów morskich kąpieli.



Samorządy są w kropce



Sprawą zajęli się reporterzy RMF24, którzy dotarli zarówno do ratowników, jak i do gmin, które za ich zatrudnienie odpowiadają.



– Warto pamiętać, że odgórne przepisy podniosły płace ratowników. Więc jeśli ktoś chce za te same pieniądze utrzymać ten sam poziom bezpieczeństwa na takim samym terenie, to gdzieś coś się nie zgadza. To nie może spinać się finansowo. Nie ma cudów – powiedział dziennikarzom jeden z trójmiejskich ratowników.



Nadmorskie gminy niechętnie mówią o tym o problemie, choć w większości przyznają, że budżet przeznaczony na zapewnienie bezpieczeństwa na plażach jest taki sam, jak w ubiegłym roku. Dlatego chociaż w planach mają realizacje nowych pomysłów, np. wyposażenie plaży w wózek do kąpieli dla niepełnosprawnych, to jednak wciąż trwają przetargi, które dopiero wyłonią wykonawców tych prac. Z tego m.in. powodu trudno odpowiedzieć na pytanie, czy na wszystko wystarczy pieniędzy.



Przykładem Urząd Miasta w Ustce, którego rzeczniczka udzieliła serwisowi nieco wymijającej odpowiedzi. 



– Trwa procedura wyłonienia wykonawcy zabezpieczenia kąpielisk, więc jest za wcześnie na podawanie takiej informacji – powiedziała.



Podobne pytania reporterzy zadali m.in. władzom Gdyni, Sopotu, Łeby i Władysławowa. W odpowiedziach albo nie padają konkretne kwoty, albo brakuje odpowiedzi na pytanie o to, czy uda się wygospodarować wystarczająco dużo środków, żeby zapewnić plażowiczom bezpieczeństwo. Niektóre porty muszą utrzymywać się z własnych środków, bo nie otrzymują finansowania od samorządów. Tak jest np. w Łebie. Jedynym miastem, które przyznaje wprost, że pieniędzy może zabraknąć, jest Gdańsk.



– Jesteśmy świadomi, że będą konieczne większe środki niż w poprzednich latach i staramy się je zapewnić w budżecie Gdańskiego Ośrodka Sportu. Z pewnością nie planujemy oszczędności kosztem bezpieczeństwa osób wypoczywających na naszych plażach – mówił RMF FM Jędrzej Sieliwończyk z Biura Prasowego Prezydenta w Urzędzie Miejskim w Gdańsku.



Brakuje ratowników



Autorzy publikacji wskazują na jeszcze jeden problem, który może przyczynić się do utrudnień związanych z zabezpieczeniem plaż. Osób z uprawnieniami ratownika jest jak na lekarstwo, a wśród tych, którzy zawód mogą wykonywać, nie każdy chce aplikować na stanowisko tymczasowe. Jeden z rozmówców portalu przytacza również realia, które mogą zniechęcać do podjęcia pracy.



– W tym roku nad morze już nie jadę. W ubiegłym roku pracowałem 7 dni w tygodniu, bez wolnego, przez kolejne 4 tygodnie. Nie miał mnie kto zmieniać, bo nie było ludzi do pracy z moimi kwalifikacjami. (…) Boję się, że będą narastały problemy komunikacyjne. Od kilku lat braki kadrowe próbuje się łatać ratownikami ze wschodu. Teraz sytuacja jest taka, że pewnie będzie ich jeszcze więcej. Nic do nich nie mam, ale nie może być tak, że ktoś, kto ich zatrudnia, nie dba o to, żeby język polski znali w praktyce, a nie tylko na papierze. Były już duże problemy z porozumieniem się przy prowadzeniu akcji ratunkowych. A naprawdę każda sekunda ma znaczenie – wyjaśnił ratownik z Gdańska.

22.05.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

 

Po ile polskie truskawki? W tym roku cena nas zaskoczyła

Są już pierwsze krajowe truskawki. Zarówno sadownicy, jak i analitycy rynkowi, są zaskoczeni. Mile?

Jeszcze kilka dni temu plantatorzy przewidywali, że w tym roku na truskawki będzie stać tylko najzamożniejszych. Powodów było przynajmniej kilka. Rolnicy narzekali na rosnące koszty pracy, energii, a nawet folii. Do tego trzeba dodać jeszcze wojnę w Ukrainie i zatrzymany import owoców.

To wszystko miało sprawić, że letnie przysmaki osiągną wysokie ceny. Jak sytuacja wygląda teraz? Na giełdzie rolnej Bronisze najnowsze notowanie cen wskazuje, że za kilogram polskich truskawek trzeba zapłacić od 12 do 19 złotych. Dużo? Niekoniecznie.

„Obecnie truskawki już są sprzedawane taniej niż rok i dwa lata temu. Różnica do ubiegłego roku jest ogromna – obecnie truskawka kosztuje niemal jedną trzecią mniej niż przed rokiem! A przecież w stosunku do tamtego sezonu koszty produkcji wzrosły niepomiernie” – pisze serwis sadyogrody.pl.

Sytuacja może dziwić tym bardziej, że na rynku jest jeszcze niewielu sprzedawców truskawek. Jak zauważa portal sad24.pl., na rynku w Nowym Przybojewie swoje owoce oferowało około 30 producentów. „Mimo to, ceny zaliczyły w ostatnich dniach wyraźne spadki. Kiedy różnica cenowa przemawia za zakupem importowanych truskawek, przyczyny spadków można było się dopatrywać przede wszystkim w tym fakcie” – czytamy.

Chodzi o owoce z Grecji. To właśnie one sprawiają, że polskie owoce muszą potanieć. W innym przypadku klient kupi zagraniczne truskawki.

Tę tendencję cenową potwierdzają także analitycy banku PKO BP, którzy przyjrzeli się cenom owoców. Wskazują oni, że zawsze początek sezonu charakteryzuje się wyższymi cenami.

– Na tańsze krajowe truskawki trzeba chwilę poczekać, niemniej jak na tę porę konsumenci nie powinni narzekać – jest taniej niż rok i dwa lata wcześniej – podkreślają eksperci.


18.05.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

Polska: Ceny prądu w 2023 roku oszaleją. Polaków czekają gigantyczne podwyżki

Napływające zewsząd informacje o podwyżkach nikogo już nie dziwią. Ceny niemal w każdym sektorze rynku biją rekordy. Tak jak cena energii.

Drożyzna jest pokłosiem nie tylko błędnej polityki finansowej w kraju, ale również czynników zewnętrznych, m.in. wojny w Ukrainie, która mocna uderzyła w wiele krajów świata. Odbija się to niestety na naszych kieszeniach. I to odczuwalnie. Od pewnego czasu specjaliści finansowi mówią głośno o tym, że wkrótce możemy spodziewać się  kolejnych gigantycznych rachunków – tym razem za prąd.



Analitycy z Biura Maklerskiego Pekao wyliczyli, że jeśli obecny poziom cen energii elektrycznej w kontraktach giełdowych utrzymałby się w kolejnej części roku, odbiorcy w taryfie G – czyli gospodarstwa domowe – musieliby mierzyć się w przyszłym roku z podwyżkami rzędu nawet 70 proc.

Co na to prezes URE?



Do sprawy odniósł się Rafał Gawin, szef Urzędu Regulacji Energetyki, w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Jak przyznał, ceny energii elektrycznej będą zależeć m.in. od ceny węgla. A tej wciąż nie znamy, bo trwają negocjacje.



– Zwykle o tej porze roku szacunki były już znane, ale musimy pamiętać, że obecnie na rynku węgla mamy do czynienia z bezprecedensową sytuacją. Spółki nie mają danych, ponieważ doszło do sytuacji, w której dostawcy węgla wypowiadają dotychczasowe umowy ciepłowniom i elektroenergetyce – wyjaśnił.



Zmieniać się mają również marże. Dostawy węglowej energetyki mogą bowiem spowodować spadek ich wartości. W takiej sytuacji spółki mogą szukać wyrównania strat w rachunkach odbiorców.



– Jeśli tak, to spółki będą chciały rekompensować koszty wyższymi cenami energii sprzedawanej na rynku hurtowym w kolejnych miesiącach, a w konsekwencji – wyższą taryfą dla gospodarstw domowych na przyszły rok – tłumaczył Gawin.



Co nas czeka w 2023 roku?



Prezes URE pytany o to, jak bardzo mogą wzrosnąć ceny energii elektrycznej w przyszłym roku, dał do zrozumienia, że choć szacunki te są bardziej optymistyczne, niż podają niezależni eksperci, Polacy i tak będą musieli poszukać kolejnych oszczędności, żeby uporać się z opłaceniem faktur.



– Przy uwzględnieniu cen energii elektrycznej, która została sprzedana do początku kwietnia 2022 r., taryfa za samą sprzedaż energii elektrycznej (bez kosztów dystrybucji) może wzrosnąć o 50 proc. To jednak tylko założenie, ponieważ nie wiemy, jak będzie wyglądać cena energii elektrycznej w kolejnych miesiącach – wyliczył.

21.05.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sm)

 

Subscribe to this RSS feed