Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Zarobić na truskawkach. Lepiej zbierać, czy sprzedawać? Takie są stawki
Lawina w Szwajcarii. Dwie osoby nie żyją, wśród rannych Belgijka
Wybory 2025. Kto był tuńczykiem, a kto hulajnogą? Tak było na „ryneczku”
Temat dnia: Kto nowym prezydentem Polski? Tak zagłosowali Polacy w Belgii
Polskie firmy odczułyby nagłe zniknięcie obcokrajowców z rynku
Słowo dnia: President
Belgia: Jedna osoba ranna w strzelaninie w Anderlechcie
Niemcy: Prawie połowa kobiet nie pracuje na pełen etat!
Polska: Wyniki wyborów. Trzaskowski wygrywa bardzo małą różnicą głosów
Belgia, Eeklo: 17-latka ciężko ranna po upadku z hulajnogi elektrycznej
Redakcja

Redakcja

Belgia: Dwóch dżihadystów skazanych w Antwerpii

Bojownicy, którzy właśnie wrócili do domu po służbie w szeregach ISIS, zostali postawieni przed sądem. 28-latek z Beveren skazany został na 5 lat pozbawienia wolności, z czego połowę stanowi wyrok w zawieszeniu. Drugi mężczyzna ukarany został 3-letnim wyrokiem w zawieszeniu.

Mieszkaniec Breven przyłączył się do dżihadystów po tym, jak w 2013 roku postanowił wyjechać do Syrii, by walczyć z reżimem prezydenta Assada. Mężczyzna zeznał, że podczas służby w szeregach ISIS, jego jedynym zadaniem było stanie na straży, a nie zabijanie.

Drugim dżihadystą, który stanął we wtorek przed sądem, jest 20-letni mieszkaniec Antwerpii, który w obozie treningowym dla bojowników spędził 6 miesięcy. Sąd zdecydował się ukarać go łagodnym wyrokiem w zawieszeniu, ponieważ zdaniem prokuratury, mężczyzna był podatny na manipulację i znajdował się pod silnym wpływem swojej siostry.

 


08.10.2015 MŚ Niedziela.BE

  • Published in Belgia
  • 0

Komisja Europejska chce nadzorować krajową działalność

Uprawnienia, o które chce wystąpić Komisja Europejska, dotyczyć mają zezwolenia na kontrolowanie krajowych testów samochodowych przed wypuszczeniem ich na rynek, ujawniła niemieckiej gazecie Süddeutsche Zeitung Elżbieta Bieńkowska, Europejski Komisarz ds. Rynku Wewnętrznego i Usług.

Bieńkowska uważa, że członkowie UE powinni być zobowiązani do publikowania wyników badań emisji spalin. "Skończył się czas, kiedy pozwalaliśmy państwom członkowskim na samodzielną pracę. Od teraz mamy zamiar sprawdzać, czy właściwie wykonują swoje obowiązki" - powiedziała komisarz. Każde państwo członkowskie jest odpowiedzialne za kontrolowanie szkodliwej emisji i podejmowanie decyzji o tym, które pojazdy będą mogły być dopuszczone na rynek.

Szczegółowe plany Komisji Europejskiej poznamy w grudniu. Wtedy też, plan przedyskutowany zostanie pomiędzy państwami członkowskimi i Parlamentem Europejskim.

 


08.11.2015 MŚ Niedziela.BE

  • Published in Belgia
  • 0

Belgia: Śmierć nastolatki potrąconej przez metro - sąd oddalił zarzuty

Izba Rady Sądu w Brukseli postanowiła odrzucić zarzuty w sprawie śmierci nastolatki Soulaïmane Jamili Archich, która tragicznie zmarła na stacji metra 24 lutego 2014 roku. 15-latka została potrącona na stacji Osseghem w Molenbeek.

W dniu wypadku Soulaïmane Jamili Archich była na stacji z dwojgiem przyjaciół, kobietą i mężczyzną. Gdy torba jednej z osób spadła na tory i grupa starała się ją odzyskać, policja zareagowała. Ze względu na to, że Soulaïmane Jamili Archich nie posiadała przy sobie dowodu tożsamości, funkcjonariusze postanowili przesłuchać nastolatków. Jak się okazało, druga dziewczyna miała przy sobie nóż, więc została zabrana na posterunek policji, natomiast pozostała dwójka miała zostać przesłuchana przy stacji metra i odejść wolno. Soulaïmane została wypuszczona jako ostatnia i według zeznań policjantów, pobiegła w stronę torów w momencie, kiedy pojazd wjeżdżał na stację.

Śledztwo zostało otwarte, jako śmierć w wyniku tragicznego wypadku spowodowana brakiem ostrożności oraz brakiem pomocy osobie znajdującej się w niebezpieczeństwie. Ostatecznie sąd oddalił zarzuty.

Rodzina ofiary ogłosiła, że zgłosi apelację od decyzji sądu i potępiła fakt, że nie zezwolono na dostęp do nagrań ze stacji metra, które mogły wyjaśnić, co naprawdę stało się tamtego dnia.

 

07.11.2015 MŚ Niedziela.NL

  • Published in Belgia
  • 0

Nasza codzienna walka o język

Zasiadając do tego artykułu w głowie krążyły mi dwa pytania. Po pierwsze, dlaczego tak często o to co ważne trzeba walczyć? Po drugie, dlaczego oczywistość, wcale nie jest oczywista? Wiem, że są to pytania mało oryginalne i bardzo często zadawane w stosunku do różnych aspektów naszego życia. Tym razem ja zadaję je, mając na uwadze nasz język ojczysty. Mam nadzieję, że choć w małym stopniu ten tekst na nie odpowie.

Wydaje się być oczywistym fakt, że nasze dzieci, nasze wielojęzyczne dzieci, otrzymują ogromny prezent w postaci dwóch lub nawet kilku języków. To przecież jasne, że z każdym kolejnym słowem, znaczeniem, zasadą gramatyczną stają się bogatsze. Niestety bardzo często ten skarb jest postrzegany jako problem, ciężar, kłopot z którym trzeba się uporać, a czasem (o zgrozo!) zażegnać.

Przede wszystkim, w naszej polsko-niderlandzkiej rzeczywistości nie powinniśmy rozważać, który język jest ważniejszy. Oba są równie ważne!

Już od wielu lat prowadzę spotkania na temat wychowania dwujęzycznego dzieci urodzonych w Holandii. Lata płyną, a rodzice wciąż martwią się tym, jak wielką krzywdę ten drugi język wyrządzi naszym pociechom. Od chwili, gdy przyjechałam do Holandii ponad szesnaście lat temu, stosunek do wychowania dzieci w dwu i wielu językach zaczął ulegać zmianie. Jeszcze dziesięć lat temu patrzono na taką językową sytuację w domu, jako coś niezwykłego i raczej komplikującego życie, niż je wzbogacającego.

Gdy mój syn zaczął mówić później niż jego rówieśnicy, specjaliści zrzucili to na garb tego, że od urodzenia miał on kontakt z dwoma językami. Dziś (na szczęście) zdecydowanie mniej logopedów i psychologów dziecięcych podziela taką opinię. Niestety rodzice wciąż spotykają się z negatywnymi opiniami dotyczącymi wielojęzyczności, czy to ze strony szkoły, otoczenia czy rodziny. Opinie nie są poparte żadnymi badaniami, ani nie potwierdzone faktami. Wystarczy jednak, że ktoś powie, że ktoś innym powiedział, że kontakt z dwoma językami jest szkodliwy i wzbudza tym niepokój. Trudne przecież są chwile, gdy babcia, dziadek lub nauczyciel w szkole uważa, że nasze dzieci nigdy nie nauczą się żadnego języka porządnie, jeśli mają ciągły kontakt z kilkoma. Niestety zdarza się, że pod wpływem negatywnych opinii otoczenia, rodzice rezygnują z wielojęzyczności. Mieszkając poza granicami Polski rezygnują z polskiego na rzecz języka danego państwa.

Dlatego właśnie teraz coraz częściej mówi się nie tylko o dwujęzyczności a o wielojęzyczności i o tym, co dzięki językom zyskują dzieci i rodzice. Dlaczego tak ważne jest by mamy mówiły do dzieci w swojej mowie ojczystej i że nie jest prawdą, że dzieci nie są w stanie nauczyć się kilku języków w tym samym czasie. W tych rozważaniach nie chodzi tylko o dzieci, ale i o nas mamy. Nie mówiąc do naszych pociech po polsku coś im zabieramy. Zabieramy im naturalną siebie. W końcu z tą nienaturalnością możemy zacząć źle się czuć.

W ramach informacyjnych spotkań dzieje się bardzo wiele. Wspomnę tylko o kilku wydarzeniach. W październiku 2014 roku w Ambasadzie RP w Hadze odbyło się szkolenie metodyczne dla nauczycieli polonijnych: „Jak uczyć języka polskiego w sposób ciekawy, innowacyjny i skuteczny”, które zostało przygotowane przez GLOSSĘ z Krakowa. Nie wszyscy jeszcze zdają sobie sprawę z tego, że praca z dzieckiem dwujęzycznym jest inna niż z jego jednojęzycznym rówieśnikiem.

Również w październiku 2014 roku odbyła się konferencja w Rzymie "Dwujęzyczne dziecko - problem, czy skarb?", której kontynuacja będzie miała miejsce w listopadzie tego roku. Nauczyciele polonijni i szkół typu SPK spotkali się również w listopadzie w 2014 na konferencji w Pułtusku.

Warto wspomnieć, również o niezwykle ważnych inicjatywach w Holandii. W listopadzie 2014 roku miałam ogromną przyjemność wziąć udział w konferencji "Zrozumieć dwujęzyczność", która była zorganizowana przez Kredę, SPK i Ambasadę RP a adresowana dla nauczycieli holenderskich. Miesiąc później do Holandii przyjechała Aneta Nott-Bower, logopeda z Manchesteru, która spotkała się z nauczycielami polonijnymi, rodzicami i młodzieżą.

Nie mogę zapomnieć o programie Mentor, który na celu ma pomoc rodzicom przyjeżdżającym do Holandii i niderlandzkim nauczycielom, w klasach których uczą się dzieci polskiego pochodzenia.

A co robię ja? Nadal działam. Piszę i spotykam się z rodzicami dzieci dwujęzycznych. Miałam ogromną przyjemność odwiedzić już wiele polonijnych szkół w Holandii, rozmawiać z rodzicami i nauczycielami. Te spotkania zawsze były, są i będą dla mnie źródłem inspiracji i okazją do poznania wyjątkowych osób.

W październiku tego roku razem z Elżbietą Weiss, wykładowcą języka polskiego na Uniwersytecie Amsterdamskim i przewodniczącej Sekcji Polskiej w Levende Talen, prowadziłam wykłady na temat „Dwa języki – dwie szanse” w Belgii. Miałyśmy tam okazję spojrzeć na temat wielojęzyczności z perspektywy rodziców mieszkających w Brukseli.

Podobnie jak na moich indywidualnych spotkaniach opowiadałyśmy o tym, jak ważne jest, by mówić z naszymi dziećmi w swoim języku ojczystym. Przekonywałyśmy jak wiele zyskują na tym rodzice i jak wiele dzieci.

Nie wszyscy wiedzą, że na ziemi jest ponad 5000 języków a zaledwie około 250 państw. Oznacza to, że tak naprawdę jednojęzyczność jest czymś rzadziej spotykanym.

Na spotkaniach opowiadam, że nie wyobrażam sobie, abym rozmawiała z moimi dziećmi tylko w języku niderlandzkim. Czułabym się w stosunku do nich nie do końca prawdziwa. Nie byłabym taką mamą jaką jestem naprawdę. Dałabym im rodzica „przesianego” przez tłumacza. Ucierpiało by na tym budowanie więzi między nimi a mną. Język ojczysty to język naszych emocji. Najczulsze słowa wypowiadam właśnie po polsku. Tylko tak chcę mówić do moich dzieci. Chcę je pocieszać i tulić tak jak mówili do mnie moi rodzice. Również złość wyrażę najdobitniej w moim języku. Niech wiedzą, jak wygląda porządnie zdenerwowana mama, a nie szukająca odpowiednika swoich myśli i emocji po niderlandzku.

A co z moimi rodzicami? Przecież to jest niemożliwe, aby moje dzieci nie potrafiły „dogadać” się z babcią i dziadkiem. A co z wujkiem i ciocią? Co z kuzynami? Jaka to rodzina, jeśli nie znają tego samego kodu komunikacji? Dlatego język polski moich dzieci to także poczucie więzi w obie strony.

Przez język przekazywane są również tradycje. Do dziś nie wiem, jak po niderlandzku powiedzieć „opłatek”, „święconka” i „Marzanna”. Gdy moja córka śpiewa kolędy po polsku moje oczy napływają łzami, ona wzdycha i robi minę w stylu „mama daj już spokój”. Cóż na to poradzę, jeśli właśnie takie są najbardziej wzruszające. Konieczne jest dbanie o oba języki, tradycje i kulturę, dzięki nim nasze dzieci, ale również i my staniemy się bogatsi.

Prowadzone są badania, które potwierdzają, że dwujęzyczne dzieci mają zdolność patrzenia na świat z perspektywy innej osoby. Nasze maluchy posiadają znacznie wyższy poziom empatii, której niestety obecnie tak wielu osobom brak.

Wielojęzyczność rozwija wielokierunkową percepcję oraz wcześniejsze i bardziej rozwinięte myślenie abstrakcyjne, a chyba nikogo nie muszę przekonywać, jak cenne są to cechy w dorosłym życiu. Ponad to wielojęzyczni dorośli są bardziej atrakcyjni na rynku pracy, szczególnie gdy łączą w sobie tak zwane rzadkie języki.

Dzięki wczesnemu kontaktowi z kilkoma językami dzieci łatwiej będą się uczyć każdego kolejnego. Dla nich świat języków istnieje bez słowa “obcy”.

Na spotkaniach z rodzicami wspominam również o rozległych badaniach, które potwierdziły tezę, że dwujęzyczność opóźnienia proces demencji.

Nasze dzieci są także wspaniałymi tłumaczami. Nie mam tu na myśli tylko tego, że w trakcie dużych rodzinnych spotkań, mogą tłumaczyć polskiej babci, co mówi holenderska oma, ale również to, że mają już w sobie świadomość idiomatyczności języków, tego, że nie zawsze istnieje możliwość tłumaczenia wszystkiego słowo w słowo.

Dla moich dzieci dwujęzyczność ma jeszcze jedną zaletę. Jest ona sekretnym kodem. W Holandii oni między sobą i ze mną mogą porozumiewać się po polsku w tajemnicy przed innymi i podobnie w Polsce dzięki językowi niderlandzkiemu. Mamy nasz świat, nasze sekrety.

Nasze dzieci nie chcą być inne, a ich polskie pochodzenie właśnie podkreśla tę inność. Pamiętajmy, że zabierając im język polski nie tylko nie dajemy im normalności (czymkolwiek ona jest), a jeszcze zabieramy część ich samych. Być może nie dziś, nie za miesiąc, ale każde z naszych dzieci zatęskni za tą właśnie częścią swojej osobowości.

 

Agnieszka Steur

  • Published in Belgia
  • 1
Subscribe to this RSS feed