Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Słowo dnia: Reiziger
Belgia: Co roku w UE tonie 5 tys. ludzi. Ilu w Belgii?
Flandria walczy z komarami tygrysimi!
W belgijskim zoo urodził się rzadki nosorożec indyjski!
Temat dnia: Bruksela jak Dziki Zachód? „Wielka fala przemocy”
Belgia: Szerszenie azjatyckie zaatakowały drona!
Belgia: Uwaga na klocki hamulcowe z AliExpress. Zawierają azbest!
Belgia: Premier pod naciskiem. Partie domagają się działań przeciwko Izraelowi
Belgia: Oni śmiecą najbardziej
Belgia: Dwóch mężczyzn zatrzymanych za gwałty w Bois de la Cambre
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Naukowiec: Polska może być liderem w wydobywaniu minerałów na Księżycu

Wydobywanie minerałów na Księżycu to obszar, w którym Polska może się wybić na pozycję lidera w wyścigu o eksplorację Księżyca - powiedział PAP dr Jakub Ciążela z Instytutu Nauk Geologicznych PAN. Jego zespół stworzył przyrząd, który wskaże, gdzie dokładnie na Księżycu znajdują się surowce metaliczne i energetyczne.

W maju br. Polska Agencja Kosmiczna podsumowała trwające blisko rok konsultacje dotyczące polskiej misji księżycowej. Wzięło w nich udział ponad dwadzieścia podmiotów, a efektem ich pracy były cztery koncepcje misji. Zwycięskim projektem okazał się MIRORES, stworzony przez interdyscyplinarny zespół dr Jakuba Ciążeli z Instytutu Nauk Geologicznych PAN.

Celem projektu jest szukanie minerałów na Księżycu.

"W pierwszej kolejności koncentrujemy się na uruchomieniu misji orbitera. Prowadzimy rozmowy w tej sprawie z Ministerstwem Rozwoju i Technologii(MRiT). Istotnym kryterium w dyskusjach była wykonalność misji" - poinformował PAP dr Oskar Karczewski, dyrektor Departamentu Badań i Innowacji w POLSA, który odpowiadał za projekt konsultacji sektorowych dot. misji księżycowej.

Naukowcy przygotują instrument, który rejestruje promieniowanie dalekiej podczerwieni. Wejdzie on w skład satelity, który ma krążyć po orbicie Księżyca, oddalonej od jego powierzchni o ok. 200 km. w pierwszej fazie misji - i ok. 50 km w drugiej fazie. Satelita będzie też wyposażony w komputer pokładowy, anteny, systemy nawigacji i panele słoneczne. Być może znajdzie się tam też spektrometr rentgenowski oraz kamera optyczna. Całość ma kosztować ok. 100 mln zł.

"Jeśli chcemy budować bazy na Księżycu, potrzebujemy złóż. Zaproponowaliśmy budowę instrumentu, który będzie działał na bazie dalekiej podczerwieni i pozwoli wykryć złoża minerałów" – powiedział PAP geolog planetarny, dr Jakub Ciążela.

Urządzenie wykorzysta podczerwień emitowaną przez Słońce. "Wiemy, że niektóre minerały złożowe pochłaniają znaczną cześć tego promieniowania. Rejestrując emisję promieni podczerwonych będziemy w stanie oszacować wielkość złoża i jego jakość. Dowiemy się, czy konkretnego minerału jest w danym złożu 10, 20 - czy 50 proc." – powiedział dr Ciążela.

Nad budową instrumentu jego zespół pracuje od 2018 r. Pierwotnie miał on służyć eksploracji Marsa, ale jest uniwersalny.

"Geologia Księżyca, Marsa i Ziemi jest bardzo podobna pod względem zestawu minerałów i skał. Różnią się jedynie ich proporcje i warunki, w jakich da się je wydobywać. Skoncentrujemy się na poszukiwaniu w szczególności ilmenitu, który jest tlenkiem żelaza i tytanu, oraz troilitu, który jest siarczkiem żelaza" – powiedział Ciążela.

Zastrzegł, że surowce nie będą sprowadzane na Ziemię. Wyjątkiem może być izotop helu - hel-3, wyjątkowo drogi i cenny z energetycznego punktu widzenia.

Naukowiec pytany, do czego wspomniane surowce będą potrzebne na Księżycu - skoro nie będą sprowadzane na Ziemię - odpowiada, że będą wykorzystywane we wszystkich aspektach związanych z budową baz księżycowych.

"Żeby zbudować bazy na Księżycu, potrzeba surowców konstrukcyjnych. Beton jest trudno wytworzyć na Księżycu, bo nie ma tam wystarczająco dużo wody. Ta, którą znajdziemy, będzie wykorzystywana tylko do picia. Ale będziemy w stanie stworzyć siarkobeton - materiał budowlany przebadany na Ziemi, wytrzymały w warunkach próżni i częściowo odporny na zmiany temperatur, z którymi mamy do czynienia na Księżycu. Żelazo i tytan będą potrzebne do tworzenia konstrukcji metalicznych – podobnie jak na Ziemi. Natomiast złoto, srebro i miedź to znakomite przewodniki" – wymienia Ciążela.

Zdaniem geologa pierwsza społeczność, która zamieszka na Księżycu, będzie funkcjonowała w oparciu o nowoczesne technologie, zaś złoto, srebro i miedź będą potrzebne do tworzenia przewodników.

"Nasz instrument może też wykrywać tlen, który może służyć jako paliwo rakietowe. Z Księżyca łatwiej jest wystartować rakietą, bo jest mniejsza grawitacja i będzie można używać tlenu, żeby przeprowadzać loty. Nie tylko loty powrotne na Ziemie, ale także w odleglejsze części Układu Słonecznego" – mówi Ciążela.

Jedynym surowcem, który będzie się opłacało sprowadzać na Ziemię, jest - zdaniem naukowca - izotop helu, hel-3. Jego pozyskiwanie na Ziemi jest bardzo drogie, a na Księżycu jest go dużo. Pomógłby on rozwiązać problemy z deficytem energii. W Francji już kończy się budowa eksperymentalnej elektrowni termojądrowej ITER, w której będzie wykorzystywany hel-3.

"Na Księżycu jest bardzo dużo helu-3, bo nie ma tam magnetosfery i gaz z łatwością dociera do powierzchni. Wychwytuje go minerał - ilmenit. Wykrywając ilmenit - automatycznie możemy zakładać, że jest tam również podwyższona zawartość helu-3. Jeżeli uda się opracować technologię ekstrakcji helu oraz rozdzielenia helu-3 od helu-4, to będzie się opłacało sprowadzać go na Ziemię. Tu z kolei może posłużyć do fuzji termojądrowych, dzięki czemu będziemy w stanie wytwarzać duże ilości energii" – przekonuje Ciążela.

Badacz wyjaśnił, że poszukiwanie minerałów z orbity Księżyca jest łatwiejsze, niż poszukiwanie minerałów z orbity Ziemi, bo nie występuje tam para wodna.

"Tam właściwie nie ma atmosfery. Para wodna zakłóca działanie dalekiej podczerwieni, dlatego ta technologia nie była rozwijana, bo nie miała zastosowania. Dopiero przemysł kosmiczny stworzył taką możliwość, bo zaczęło mieć to sens" – powiedział Ciążela.

Naukowiec ocenia, że Polska ma szansę na stworzenie pionierskiego projektu, na którym będą wzorowały się inne kraje.

"Jeśli chodzi o poszukiwanie surowców w kosmosie, to jesteśmy jednym z czołowych, a być może czołowym zespołem. Naszą siłą jest interdyscyplinarny zespół (kilkadziesiąt osób), co nie jest takie oczywiste w sektorze kosmicznym, opanowanym głównie przez fizyków i astronomów. Geolodzy w zespole to nowe zjawisko, dające szansę wybicia się" – zapewnia Ciążela.

Potwierdza on, że różne kraje wkładają dużo wysiłku, by znaleźć niszę, która wyniesie ich do rangi lidera w obszarze eksploracji kosmosu. Chińczycy opracowali już mapę geologiczną Księżyca.

"Do tej pory większość wysiłków była koncentrowana na szukaniu wody na Księżycu i głównie Amerykanie się w tym specjalizowali poprzez program ARTEMIS. Polska wiedziała, że w tym obszarze już nie dogoni ich w tym wyścigu. Jednak wydobywanie innych surowców na Księżycu to obszar, w którym Polska może się wybić na pozycję lidera" – sugeruje Ciążela. Dodaje też, ważne dla Polski będzie partnerstwo z Amerykanami.

"NASA może odegrać rolę partnera strategicznego – być łącznikiem między programem ARTEMIS, którego celem jest znalezienie wody, a naszym programem, w którym nastawieni jesteśmy na wydobycie metali, siarki, tlenu i helu-3 i gazów. Ale na końcu wyniki obu tych programów będą się musiały połączyć przy okazji wyznaczania miejsc budowy baz księżycowych – gdzie będzie występowała zarówno woda, jak i surowce energetyczne i metaliczne" – tłumaczy naukowiec.

O konieczności współpracy z NASA na potrzeby realizacji misji księżycowej mówił w czerwcu w rozmowie z PAP prezes POLSA prof. Grzegorz Wrochna. "Oczywiście do dostarczenia tego satelity potrzebni są nam Amerykanie i to był jeden z tematów niedawnych rozmów z administratorem NASA Billem Nelsonem w czasie jego wizyty w Polsce. Nelson mógł na własne oczy zobaczyć, jak rozwija się polski sektor kosmiczny, a współpraca z amerykańską agencją jest coraz bardziej obiecująca" - podkreślił wówczas.

W 2021 r. POLSA podpisała deklarację Artemis Accords, która otworzyła drogę do udziału w programie Artemis, czyli załogowych lotów na Księżyc. "Cały czas uczestniczymy w dyskusjach o celach i szczegółach technicznych przyszłych misji na Księżyc, ale i na Marsa" – powiedział Wrochna.

W skład polskiego zespołu MIRORES wchodzą naukowcy z Instytutu Nauk Geologicznych PAN, CBK PAN, Politechniki Wrocławskiej, SKA Polska sp. o.o., Europejskiej Fundacji Kosmicznej.

24.06.2023 Niedziela.BE // źródło: Nauka w Polsce naukawpolsce.pap.pl // autor: Urszula Kaczorowska // fot. Shutterstock, Inc.

(kj)


  • Published in Polska
  • 0

Ojcostwo okiem psychologa

Mężczyźni mogą czuć się zagubieni w niejednoznacznej współczesnej roli ojca. W drodze od tradycyjnego do zaangażowanego ojcostwa brak im naturalnego wzorca. To kobiety powinny jasno i bez niedopowiedzeń określić, czego potrzebują od mężczyzn - radzi psycholog z Uniwersytetu SWPS.

Wyzwania współczesnego ojcostwa przeanalizował dr Konrad Piotrowski, psycholog z Uniwersytetu SWPS w Poznaniu. W artykule na stronie uczelni podsumowuje, że w XX wieku zmieniło się pojmowanie rodzicielstwa. Zmiana nastąpiła m.in. dzięki psychologom i psychiatrom, którzy zaczęli prowadzić badania i edukować rodziców, mówiąc, że dzieci mają różne potrzeby, np. związane z bliskością emocjonalną, a nie tylko fizyczną. Odkrywanie potrzeb dzieci i zwrócenie na nie uwagi zapoczątkowało pojawianie się nowych oczekiwań wobec rodziców.

JAK NAJDALEJ OD STEREOTYPOWEGO OJCOSTWA

Z badań wynika, że znacznie lepiej rozwijają się te dzieci, których ojcowie angażują się w ich wychowanie, również emocjonalne. Zdaniem psychologa mężczyźni powinni zrozumieć, czemu ważne jest to, żeby nie zachowywali się jak stereotypowi ojcowie. "Jeżeli ojcom zależy na dobru dzieci, a jestem przekonany, że tak, to powinni zaakceptować, że to wymaga od nich odejścia od tradycyjnej roli" - stwierdza dr Piotrowski.

Psycholog przyznaje, że na obraz ojca wciąż oddziałuje mocny przekaz kulturowy, zgodnie z którym mężczyzna powinien być odpowiedzialny za stereotypowo męskie rzeczy – zapewnienie rodzinie bytu i bezpieczeństwa. Z drugiej strony kobiety się wyemancypowały i wcale nie pragną być jedynymi opiekunkami dzieci, chcą, żeby mężczyźni im w tym towarzyszyli. Natomiast mężczyźni byli wychowywani przez ojców, którzy w większości nie angażowali się w opiekę, więc nie mają naturalnego wzorca.

DROGA OD OJCA DO DZIECKA WIEDZIE PRZEZ MATKĘ

Z obserwacji psychologa wynika, że chłopców nie uczy się o emocjach i nie przygotowuje do ról opiekunczych na równi z dziewczynkami. "Ci chłopcy stają się potem mężczyznami, wchodzą w rolę ojca i nie wiedzą, co mają zrobić. Z jednej strony, kobiety i psychologowie mówią im, że powinni być blisko swoich dzieci, poświęcać im czas, angażować się – tak jak matka, bo inaczej będzie „nieojcowski”. Z drugiej strony na mężczyznach nadal ciąży stereotyp przewodnika stada, który ma zadbać o bezpieczeństwo i spokój rodziny, bo inaczej będzie niemęski – mówi dr Piotrowski.

Z powodu niejednoznaczności współczesnej roli ojca mężczyźni mogą się czuć zagubieni. Dlatego potrzebują dodatkowego wsparcia, zwłaszcza od kobiet. W psychologii mówi się o zjawisku gate opening - które oznacza, że droga od ojca do dziecka wiedzie przez matkę.

"Badania wskazują, że mężczyzna tym więcej czasu spędza z dzieckiem, im bardziej matce na tym zależy. To pokazuje, że w roli ojca rola matki jest niezbędna. Tym bardziej, że nowe ojcostwo jest trochę takim byciem matką. Od mężczyzn wymagamy zachowań stereotypowo kobiecych, np. rozmawiania o emocjach. To jest super, dla dzieci to jest bardzo dobre. Tylko mężczyzna musi się w tym odnaleźć" – komentuje psycholog.

Dodaje, że kobiety powinny wspierać ich zaangażowanie ojców i bardzo jasno określić, czego potrzebują od mężczyzn, bez żadnych niedopowiedzeń. Rodzice muszą razem ustalić, jakie dokładnie są oczekiwania obu stron oraz jak podzielą się obowiązkami.

ZYSKUJĄ DZIECI...

Zdaniem psychologa przemiana stereotypowego ojca w ojca wrażliwego bardzo dobrze wpływa na dzieci. "Ludzie przychodzą na świat z mechanizmem przywiązania. Przywiązujemy się do naszych opiekunów, którzy zaspokoją nasze potrzeby i zapewniają nam przeżycie. Badania pokazują, że im więcej takich bezpiecznych relacji dziecko posiada, tym lepiej funkcjonuje – fizycznie jest zdrowsze, mniej choruje, psychicznie jego mózg rozwija się lepiej, jest bardziej kompetentne emocjonalnie" - przekonuje dr Piotrowski.

Wyjaśnie, że jeśli tylko matka jest źródłem bezpieczeństwa i bliskości, a ojciec jest gdzieś z boku, to dziecko ma tylko jedną taką osobę. Jeśli miałoby dwie takie osoby, to byłoby o wiele lepiej – dla jego samopoczucia, a nawet zminimalizowania ryzyka psychopatologii w przyszłości.

"Niestety badania wciąż pokazują, że w obszarze opieki nad dzieckiem nadal występuje duża nierównowaga. Obecnie trudniejsze w wychowaniu dzieci nie są wcale stałe obowiązki, jak zawiezienie do przedszkola czy zmiana pieluszki, tylko dbanie o ich komfort emocjonalny – zauważenie, że dzieci są smutne, samotne, mają niską samoocenę" - wylicza badacz.

Coraz więcej mężczyzn chce być zaangażowanych w wychowywanie dzieci, mają taką potrzebę i to robią, ale wciąż jeszcze są tacy, którzy tego nie potrafią, nie chcą, wstydzą się, np. idąc na spacer z dzieckiem, widzą, że wokół jest więcej kobiet z dziećmi – i to ich zawstydza. Rodzicielstwo jest bardzo stresujące i wymagające. Jeśli dwie osoby poświęcają temu uwagę, jest to na pewno duży zysk dla całej rodziny – a zwłaszcza dla kobiety, która jest mniej obciążona i zmęczona. W przeciwnym razie takie napięcie może prowadzić do konfliktów – tłumaczy dr Piotrowski.

...I MATKI, KTÓRE NIE "WYPALAJĄ SIĘ" W RODZICIELSTWIE


Psycholog przywołuje badania, które pokazują, że jeśli ojciec zaangażuje się w wychowanie dziecka, to jest mniejsza szansa, że jego partnerka będzie miała depresję, że wypali się jako rodzic. Wypalenie rodzicielskie to syndrom, który objawia się ekstremalnym wyczerpaniem rodzicielstwem, poczuciem braku siły na bycie rodzicem, poczuciem, że jest się gorszym rodzicem i izolowaniem się od dzieci.

"Wciąż nie wiemy czemu w Polsce matki tak często doświadczają wypalenia. Przypuszcza się, że może to być wynikiem tego, że w Polsce jest bardzo ograniczony dostęp do wczesnodziecięcej opieki, czyli do żłobków i przedszkoli. Wtedy obciążenie opieką nad dziećmi dotyka głównie matek. Być może chodzi też o niski dostęp do opieki psychologicznej i psychiatrycznej w naszym kraju" - stawia hipotezy dr Piotrowski. Dodaje, że stereotypy również działają przeciwko kobietom.

"To jest właśnie moment na bycie 'bohaterem w swoim domu' – kobiety są ekstremalnie zmęczone, więc żeby być bohaterem, trzeba pomóc swojej partnerce, zadbać o dziecko, ugotować obiad. Dziś właśnie to jest męskie" – uważa psycholog i podsumowuje, że zaangażowanie ojca to po prostu naturalna forma dbania o rodzinę.

25.06.2023 Niedziela.BE // źródło informacji: Nauka w Polsce naukawpolsce.pl // fot. Olesia Bilkei, Ukraina / Shutterstock.com

(kj)


Sztuka jako lekarstwo - innowacyjny projekt dofinansowany 2,8 mln euro

Obcowanie ze sztuką wsparciem w leczeniu stanów lękowych, czy depresji - to idea innowacyjnego, międzynarodowego projektu „Arts on Prescription” (ang. - sztuka na receptę), który w 80 proc. zostanie sfinansowany z funduszy europejskich. 2,8 mln euro dofinansowania pochodzi z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach programu Interreg Region Morza Bałtyckiego 2021-2027.

„Sztuka na receptę” - to jak przekonuje portal funduszy europejskich, zamiast polegać na tradycyjnych terapiach farmakologicznych, specjaliści oferują udział w zajęciach artystycznych. Artterapia ma być „kluczowym elementem wsparcia procesu leczenia osób z zaburzeniami, takimi jak stany lękowe, depresja, czy stres”.

Projekt to wspólne dzieło 13 organizacji z: Danii, Finlandii, Litwy, Łotwy, Niemiec, Polski i Szwecji. Partnerzy „współpracują ze sobą, aby sprawdzić jak władze publiczne i ośrodki kultury mogą wykorzystać koncepcję sztuki na receptę w poprawie zdrowia psychicznego mieszkańców”.

80 proc. budżetu projektu w wysokości 2,8 mln euro, zostanie dofinansowane z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach programu Interreg Region Morza Bałtyckiego 2021-2027.

„Projekt >>Arts on Prescription<< to inicjatywa, która łączy lokalne i regionalne władze publiczne z instytucjami kultury, organizacjami pozarządowymi i uczelniami, aby opracować i przetestować modelowy program dostosowany do różnych lokalnych warunków. Polskę reprezentuje w projekcie dwóch partnerów - Województwo Zachodniopomorskie oraz Stowarzyszenie Medja Dizajn” - informuje portal funduszy.

Projekt przewiduje, że uczestniczący w nim partnerzy stworzą „modelowy program zaangażowania się w aktywność twórczą osób z zaburzeniami, takimi jak stany lękowe, depresja czy stres. W ramach pilotażowych działań, uczestnicy otrzymują recepty na udział w zajęciach artystycznych, które odbywają się w grupach”.

„Terapia sztuką ma na celu stworzenie nieoceniającego środowiska - bezpiecznej przestrzeni, w której osoby zmagające się z zaburzeniami psychicznymi mogą wyrazić swoje emocje, kreatywność i indywidualne potrzeby. Poprzez angażowanie się w działania artystyczne, uczestnicy mają szansę na rozwijanie swojej wyobraźni, redukcję stresu, poprawę samooceny oraz budowanie więzi społecznych” - czytamy w opisie projektu.

Pierwsze działania w projekcie rozpoczęły się w styczniu 2023 roku i mają na celu przetestowanie skuteczności programu „Sztuka na receptę” oraz opracowanie modelu, który będzie można dostosować do różnych systemów zdrowia publicznego w różnych krajach.

Koncepcja ma zostać przetestowana przez lokalne i regionalne władze publiczne, w tym przez Województwo Zachodniopomorskie. Każda z władz współpracuje z instytucją w dziedzinie kultury i edukacji kulturalnej. W Polsce jest to stowarzyszenie Media Dizajn.

Partnerzy projektu są również wspierani przez uniwersytety, które wniosą swoją specjalistyczną wiedzę w zakresie oceny skutków zdrowotnych i organizacyjnych.

Zgodnie z planem, projekt ma zakończyć się w grudniu 2025 roku. Jego rezultaty można śledzić w zakładce projektu na stronie programu Interreg Region Morza Bałtyckiego 2021-2027 oraz na Twitterze.


25.06.2023 Niedziela.BE // źródło informacji: Serwis Samorządowy PAP // fot. Shutterstock, Inc.

(kc)

Pasteryzowane mleko nie zabija

Mleko pasteryzowane to trucizna i wywołuje raka oraz choroby układu krążenia – to MIT. W rekomendacjach zarówno polskich jak i światowych organizacji żywieniowych mleko istnieje jako pokarm bezpieczny dla osób zdrowych, czyli nie mających alergii na białka mleka krowiego czy też nietolerancji laktozy. Ten produkt obfituje nie tylko w białko, ale również jest źródłem witaminy D, której zazwyczaj brakuje nam w diecie.

„Wyniki badań pokazują coś wręcz przeciwnego. Obecność nabiału w diecie wpływa ochronnie w przypadku raka piersi czy nowotworu jelita grubego. W przypadku rozwoju raka prostaty wyniki nie są jednoznaczne, możliwe, że ryzyko rozwoju tego nowotworu rośnie nieznacznie u osób, które dostarczają dużych ilości wapnia, co wskazywałoby na niekorzystny wpływ obecności nabiału w diecie mężczyzn. Jednak w tym przypadku mówimy o dużych dawkach tego składnika, których dostarczyłoby wypijanie ponad 1 litr mleka dziennie. Zazwyczaj jednak taka podaż wapnia jest wynikiem przesadzania z jego suplementowaniem, bowiem produkty spożywane w zwyczajowych ilościach nie są w stanie dostarczyć nam tak wielkich dawek wapnia. Zwyczajnie w brzuchu nie zmieścimy tak dużych ilości jedzenia, za to suplement może zawierać naprawdę znaczne dawki wielu składników - mówi dr Joanna Neuhoff-Murawska, główny specjalista dietetyk z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH - Narodowy Instytut Badawczy. - Co do negatywnego wpływu pasteryzowanego mleka na zdrowie człowieka, to nie znam żadnych mechanizmów, które pokazywałyby, w jaki sposób pasteryzacja miałaby wpłynąć na to, że spożycie mleka staje się ryzykowne dla człowieka” – dodaje ekspertka.

Wyjaśnia także, że w badaniach dotyczących wpływu spożycia nabiału na zdrowie człowieka nie rozróżnia się „pasteryzowane” od „niepasteryzowane”.

„Co do mleka niepasteryzowanego, wiemy, że świeże mleko prosto od krowy, nie jest zalecane do spożycia z uwagi na obecność mnóstwa drobnoustrojów niekoniecznie dobrych dla naszego organizmu. Pasteryzacja, owszem, zabija większość tych cennych bakterii z rodzaju Lactobacillus, więc jeżeli chcemy dostarczyć korzystne dla naszego zdrowia bakterie, wypijmy jogurt lub kefir, gdzie jest ich znacznie więcej, niż w samym mleku. Wszystkich, którzy obawiają się, że pasteryzacja uczyni z ich żywności tzw. >>pustynię<< pragnę uspokoić, drobnoustroje są wszędzie, w każdym mililitrze powietrza, wody i żywności, na pewno nam ich nie zabraknie z powodu picia mleka pasteryzowanego” - wyjaśnia dr Joanna Neuhoff-Murawska.

Jej zdaniem, gdyby nabiał był szkodliwy dla zdrowia, nikt nie mówiłby o zdrowej diecie śródziemnomorskiej, którą poleca się również w profilaktyce chorób nowotworowych. Przecież na śródziemnomorskim talerzu znajdują się jogurty, sery i inne produkty nabiałowe. Taka dieta jest polecana wielu chorym osobom cierpiącym na choroby układu krążenia, nowotwory itp.

Dr Justyna Bylinowska z portalu, dietety.org.pl zwraca uwagę, że każde mleko dopuszczone do obrotu w Polsce jest pasteryzowane, to wymóg prawny.

„Jest zakaz handlu mlekiem niepasteryzowanym. Od rolnika można kupić mleko >>prosto od krowy<< na własne ryzyko. Kiedy mleko przyjeżdża do mleczarni, jest pooddawane pasteryzacji. Ten proces ma uchronić konsumenta przed zakażeniami drobnoustrojami, które mogą wywołać biegunki, ogólnoustrojowe zatrucia” - mówi dr Bylinowska.

Eksperta wyjaśnia, że część mleka trafiającego do mleczarni jest poddawana mikrofiltracji, rodzajowi bariery mechanicznej, zatrzymującej część cząsteczek bakteryjnych. Dzięki temu można pooddawać mleko niskotemperaturowej pasteryzacji.

„Takie mleko wymaga przechowywania w warunkach chłodniczych, szukajmy go w lodówkach. Jego termin przydatności do spożycia jest krótki: maksymalnie 5-7 dni - tłumaczy dr Bylinowska. - Mleko UHT zaś jest traktowane bardzo wysoką temperaturą, do 120 stopni C, jest to tzw. mleko sterylizowane, zabite są w nim zarówno bakterie dobre jak i złe. Dlatego nie wymaga przechowywania chłodniczego. Jego żywotność wynosi do pół roku. Nawet po takim czasie nadaje się do spożycia bez przykrych konsekwencji dla zdrowia” - wyjaśnia dr Bylinowska.

Zdaniem ekspertki, mleko UHT jest może troszkę mniej wartościowe, bo w trakcie obróbki dochodzi do pewnej utraty aminokwasów oraz witamin z grupy B. Są to jednak straty bardzo minimalne, niezauważalne dla naszego organizmu, jeśli odżywiamy się zdrowo, nie tylko za pomocą mleka. Z żywieniowego punktu widzenia nie ma więc żadnej różnicy, czy spożywamy mleko pasteryzowane czy UHT.

„Zapewniam, że mleko spożywane z umiarem nie truje. Na tej samej zasadzie moglibyśmy powiedzieć, że każdy rodzaj żywności truje - od pieczywa przez nabiał, na warzywach i owocach kończąc. Każdy pokarm spożywany w nadmiarze może powodować dyskomfort, w tym bóle brzucha czy wymioty. Najważniejszy jest zdrowy rozsadek i umiar, jak we wszystkim. Obecne stosowane modele talerza żywieniowego mówią, że połowę tego, co jemy powinny stanowić owoce i warzywa, ¼ produkty zbożowe, ¼ produkty białkowe, w tym produkty mleczne i mleko” – wyjaśnia dr Bylinowska.

Ekspertka przypomina również, że niektóre prace naukowe pokazują, że mleko może działać lekko przeciwzapalnie, a na niektórym typom nowotworów może wręcz zapobiegać. Tylko niewiele prac, które nie są metaanalizami, dowodzi, że na niektóre typy nowotworów mleko może działać prokarcerogennie. Natomiast w większości przypadków jest dla zdrowia neutralne.

„Mleko w rekomendacjach zarówno polskich jak i światowych organizacji żywieniowych istnieje jako pokarm bezpieczny dla osób zdrowych, czyli nie mających alergii na białka mleka krowiego czy też nietolerancji laktozy. Ten produkt obfituje nie tylko w białko, ale również jest źródłem witaminy D, której zazwyczaj brakuje nam w diecie. Nie ma wskazań dla ogółu ludności, aby mleko wykluczać z diety. Wręcz przeciwnie, ono wchodzi w rekomendacje żywieniowe takie jak: piramida żywienia czy talerz zdrowego żywienia. Nie bójmy się więc mleka” - podsumowuje dr Justyna Bylinowska.

Prof. Piotr Rutkowski, specjalista chirurgii ogólnej i onkologicznej, kierujący Kliniką Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków Narodowego Instytutu Onkologii im. M. Skłodowskiej-Curie w Warszawie podsumowuje krótko:

„Między mlekiem pasteryzowanym, a rozwojem nowotworów nie ma żadnego zasadniczego związku. Pasteryzacja zwiększa trwałość produktów, w przypadku mleka, zabija bakterie, które są w nim, wtedy ono nie kwaśnieje. Pasteryzacja jest procesem znanym od stu lat, jak sama nazwa wskazuje, od czasów Ludwika Pasteura. I co? Już sto lat temu proces ten powodował nowotwory? Trudno takie rewelacje komentować”.

26.06.2023 Niedziela.BE // źródło informacji: Serwis Zdrowie // fot. Shutterstock, Inc.

(kc)


  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed