Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Drzewa przedwcześnie tracą liście. Powodem susza
Coraz więcej pielęgniarek w Belgii pracuje na własny rachunek
Belgia: Revolut wprowadza codzienne oprocentowanie oszczędności
Belgia, praca: Kobiety w IT? Wciąż mało
Belgia: Marka rowerów elektrycznych Cowboy jeszcze nie bankrutuje?
Belgia: Nowy pociąg z Louvain-la-Neuve do Dzielnicy Europejskiej w Brukseli
Belgia: Chleb droższy, ale tylko trochę
Belgia: Spada liczba firm budowlanych
Słowa dnia: Bruin stokbrood
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota, 23 sierpnia 2025, www.PRACA.BE)
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Dramat na promie do Szwecji. Dziecko za burtą to nie był wypadek

Na jaw wychodzą tragiczne okoliczności wydarzeń na promie płynącym z Polski do Szwecji. Pierwsza wersja wskazywała na wypadek, w którym zginęli 7-letnie dziecko i jego matka.

Chłopiec i jego matka znaleźli się za burtą promu płynącego z Gdyni do szwedzkiej Karlskrony. Pierwsze ustalenia wskazywały, że dziecko nagle wypadło za burtę, a zaraz za nim do wody wskoczyła jego matka. Od razu do akcji skierowano służby ratunkowe. Po około godzinie oboje zostali wyciągnięci z wody, a statek zawrócił.

Pierwsza wersja: nieumyślne spowodowania śmierci

Chłopiec i jego 38-letnia matka trafili do szpitala w Szwecji. Dzień później Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji poinformował, że oboje zmarli.

Śledztwo prowadzi szwedzka prokuratura we współpracy z polskimi służbami. Pierwsza wersja wskazywała, że doszło do wypadku, a śledczy prowadzili postępowanie w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Tak jednak było do czasu, dopóki śledczy nie zapoznali się z zapisami monitoringu z promu.

Zmiana kwalifikacji: zabójstwo dziecka, samobójstwo matki

Nie ma dokładnego opisu tego, co nagrały kamery, ale z dostępnych informacji wynika, że nie musiał to być wypadek. Na filmie widać, że dziecko nie wychyla się za poręcz. Stoi przytulony do bioder matki.

Co dokładnie wydarzyło się potem, na razie zostaje tajemnicą. 
Ale tajemnicą nie jest to, że prokuratura zmieniła kwalifikację czynu.

– Wszczęliśmy wstępne śledztwo, w którym kwalifikacja przestępstwa to morderstwo, ale nie ma podejrzanego. Śledztwo ma na celu próbę wyjaśnienia, co stało się na promie – podała prokurator Stina Brindmark z prokuratury w Karlskronie.

Potwierdza to rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk:

– W wyniku podjętych czynności w sprawie dotyczącej śmierci dwojga polskich obywateli aktualnie śledztwo prowadzone jest w sprawie zabójstwa dziecka i targnięcia się na życie przez matkę.

03.07.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. screen YT

(sl)

Polska: Kolejne miasta idą na wojnę z hulajnogami

Porzucone na chodnikach hulajnogi elektryczne to zmora polskich miast. Dlatego wymyślają regulaminy, które mają to ukrócić.

Nie są to rzecz jasna pojazdy należące do osób prywatnych, bo takich nikt by nie zostawił bez opieki. Mówimy o hulajnogach elektrycznych wynajmowanych na minuty. Zgodnie z regulaminem operatora systemu taki pojazd należy zostawić w miejscu, w którym nie będzie nikomu przeszkadzał. Na przykład Bolt dodatkowo wymaga zrobienia zdjęcia zaparkowanego pojazdu, żeby mieć pewność, że został on odstawiony zgodnie z przepisami.

Ale przepisy nie do końca działają. Bo hulajnogi są porzucane wszędzie. Na środku chodnika, na trawnikach, nawet na jezdniach.

Boom i bałagan

Boom na elektryczne hulajnogi zaczął się kilka lat temu. Niemal od razu do Polski weszły firmy oferujące wypożyczenie pojazdu. Wystarczy mieć w telefonie aplikację i można wynająć pojazd, płacąc za każdą minutę. Często to rozwiązanie tańsze niż przejazd autobusem czy tramwajem.

Początkowo wypożyczalnie działały w największych miastach, ale z czasem zadomowiły się również w mniejszych. I w każdym od razu zaczęły pojawiać się te same problemy: porzucane hulajnogi.

W miejscu do tego wyznaczonym

W maju 2021 roku weszły w życie przepisy regulujące zasady poruszania się i parkowania e-hulajnóg. Zgodnie z nimi elektryczną hulajnogą nie wolno przewozić pasażera i przekraczać prędkości 20 km/h.

Jeździć należy tylko po drogach dla rowerów i pasach rowerowych, a jeśli takich nie ma, dopiero wtedy skorzystać z jezdni lub chodnika.

Co do parkowania, to powinno się pojazd zostawić w miejscu do tego wyznaczonym. Jeżeli takiego nie ma, to też trzeba uważać. Należy zaparkować pojazd jak najbliżej zewnętrznej krawędzi chodnika najbardziej oddalonej od jezdni oraz równolegle do tej krawędzi, zachowując co najmniej 1,5 m przejścia.

Jak bardzo takie regulacje były potrzebne, pokazują liczby. Tylko w pół roku po wprowadzeniu zasad z warszawskich ulic „zebrano” 1848 hulajnóg. Zostały odholowane.

– Rzecz w tym, że żadne przepisy nie przewidują zajęcia pasa przez hulajnogę parkującą to tu, to tam. Zeszłoroczna nowelizacja Prawa o ruchu drogowym, która m.in. nakazuje postój hulajnóg w miejscach do tego wyznaczonych, w żaden sposób nie wskazuje, skąd się te miejsca mają wziąć, kto ma za nie płacić i w jaki sposób – narzekał  Jakub Dybalski, rzecznik stołecznego Zarządu Dróg Miejskich.

I zaczęło się wielkie holowanie

W tej sytuacji miasta same zaczęły tworzyć rozwiązania. Wchodzą we współpracę z operatorami. Np. w Lublinie wyznaczono dużo hulajnogowych parkingów. To wymalowane na chodnikach pola, w których należy zostawić pojazd.

Zaczęło się też wielkie holowanie. W pierwszym roku z sopockich ulic w ten sposób zniknęło 61 hulajnóg. Rok później było to już 136. Do połowy maja tego roku ta liczba urosła już do 51 pojazdów, a jednej nocy udaje się usunąć ponad 30 hulajnóg.

– W przypadku ujawnienia pojazdów spełniających art. 130a Prawa o ruchu drogowym funkcjonariusz Straży Miejskiej na każdy pojazd wydaje osobną dyspozycję usunięcia pojazdu i na miejsce wzywany jest holownik. Po zabraniu pojazdów przewożone są one na parking administracyjny w Gdańsku. Następnie Straż Miejska prowadzi czynności wyjaśniające w sprawie ujawnionych wykroczeń – wyjaśniała Izabela Heidrich, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta w Sopocie.

Ile to kosztuje?

O „zgubie” informowany jest właściciel-operator. Następnie musi stawić się w siedzibie straży miejskiej i odebrać hulajnogę z parkingu. Oczywiście po zapłaceniu rachunku. W Sopocie koszt usunięcia hulajnogi elektrycznej to 144 zł plus 27 zł za każdą dobę przechowywania na parkingu.

Stawki to sprawa lokalna, bo np. w Elblągu jest trochę taniej. Koszt holowania to 140 zł, a doba przechowywania kosztuje 25zł.

Tu trzeba pamiętać, że operator może – i zazwyczaj tak robi – obciążyć kosztami osobę, która wynajęła pojazd i źle go zaparkowała.

Dołączają kolejne miasta

Miasta nadal szukają skutecznych rozwiązań. Tak dzieje się m.in. w Łodzi. Tamtejsi społecznicy przygotowali stosowny projekt uchwały.

Chcą ograniczenia parkowania hulajnóg w miejscach, gdzie jest duży ruch. Takie miejsca znajdowałby się w różnych punktach i to gęsto. Być może w pobliżu parkingów rowerowych.

Jaki mandat i za co?

Za nieprawidłowe zaparkowanie e-hulajnogi grozi mandat. I tak:

• za pozostawienie jej na chodniku (utrudnianie przejścia) lub zostawienie go przed przejściem dla pieszych – 100 zł;
• za porzucenie w narożniku skrzyżowania i obszarze do 10 metrów od niego – 300 zł;
• za pozostawienie na niebieskiej kopercie – 500 zł.


08.07.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Straż Miejska Elbląg

(sl)


Polska: Sprawdź, jak wieszasz kwiaty na balkonie. Bo może cię to słono kosztować

Co roku, kiedy robi się cieplej, wychodzimy na balkony, żeby ozdabiać je kwiatami. I co roku płacimy kary za umieszczanie na nich skrzynek i donic z kwiatami. Mandaty jak zawsze bolą.

W Polsce nie ma przepisów – jak przypomniał regiodom.pl –regulujących ozdabianie balkonów kwiatami. To bardziej kwestia wyczucia, brak którego może nas sporo kosztować.

Kiedy zapłacimy wysoki mandat?

Zerknijmy zatem do przepisu – art. 75 par. 1 Kodeksu wykroczeń. Czytamy w nim między innymi, że…

„Kto bez zachowania należytej ostrożności wystawia lub wywiesza ciężkie przedmioty albo nimi rzuca, wylewa płyny, wyrzuca nieczystości albo doprowadza do wypadania takich przedmiotów lub wylewania się płynów, podlega karze grzywny do 500 zł albo karze nagany”.

Zgodnie z Kodeksem wykroczeń grozi nam to w 2 przypadkach”:

• w czasie upałów podlewamy rośliny nawet 2 razy dziennie. Jeśli z tym przesadzimy, woda ze skrzynek czy donic zacznie zalewać naszych sąsiadów. Jeśli zgłosi on to policji lub straży miejskiej, skończy się to mandatem;
• doniczki i skrzynki z kwiatami często umieszczamy za barierką balkony. W takiej sytuacji lepiej się upewnić, czy są one solidnie umocowane, bo jeśli spadną mogą zrobić krzywdę sąsiadom lub przypadkowym przechodniom. W takiej sytuacji również możemy zapłacić nawet 500 zł grzywny.

Balkony w regulaminach

Ten problem dostrzegły już spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe. I żeby zminimalizować ryzyko sąsiedzkich awantur, regulują to w swoich wewnętrznych regulaminach.

Zawierają one instrukcję, jak w danym budynku (należącym do spółdzielni lub wspólnoty) należy wieszać skrzynki lub donice z kwiatami. Zazwyczaj muszą być one mocowane po wewnętrznej stronie balustrady, bo wtedy nie są one zagrożeniem dla sąsiadów, mienia i przypadkowych przechodniów.

08.07.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

Polska: Masowa produkcja e-recept. Lekarzami zajmie się teraz prokuratura

Ministerstwo Zdrowia doniosło na lekarzy do prokuratury. Powód? Masowa produkcja e-recept. Mogli na tym zbić pokaźny majątek. Resort chce w ten sposób zapobiec łamaniu prawa.

E-recepty – przypomnijmy – zostały w Polsce wprowadzone w 2020 roku. Dzięki temu pacjent nie musi już iść do apteki z blankietem, tylko otrzymuje kod na podstawie którego kupuje lekarstwo.

Okazało się jednak, że system sprzyja nadużyciom. W internecie bez problemu można kupić prawdziwą receptę na dowolny lek średni za ok. 50 zł (e-zwolnienie kosztuje około 100 zł).

Dlatego NFZ i Ministerstwo Zdrowia – tak jak zapowiadały – ruszyły z kontrolami. W taki sposób namierzono m.in. małżeństwo lekarzy, którzy na e-receptach mieli zarobić od 7,1 mln do nawet 14,3 mln zł.

To było początek lawiny, która właśnie ruszyła. Bo są już kolejne doniesienia.

Maksymalnie 300 e-recept dziennie

Minister zdrowia Adam Niedzielski właśnie poinformował o pierwszych efektach kontroli. Jak to określił, ujawniła ona poważną skalę problemu i wskazała nieuczciwych lekarzy. Wśród nich było 10 takich, którzy w ciągu roku wystawili od 100 do 400 tys. recept. Czyli dziennie wypisywali od blisko 300 do ponad tysiąca recept.

Ministerstwo złożyło już doniesienie do prokuratury. Zarzuty? Podejrzenie oszustwa, sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia publicznego, narażenie na utratę zdrowia i życia oraz udostępnienie środków odurzających.

– Mieliśmy też dwa przypadki, w których zachodzi poważne podejrzenie, że zapisane bez badania silne leki przeciwbólowe i psychotropowe doprowadziły do śmierci pacjenta – powiedział Niedzielski, cytowany przez serwis bankier.pl.

Dlatego – jak zapowiedział szef resortu – zostaną wprowadzone limity: w ciągu 10 godzin pracy lekarz będzie mógł wystawić maksymalnie 300 e-recept. Poza tym niebawem pojawi się rozporządzenie ograniczające możliwość wystawiania recept na leki psychotropowe.

Nikt nie zamierza ich likwidować

Czy w związku z tym e-recepty zostaną zlikwidowane?

– Nie, bo e-recepta jest ogromnym udogodnieniem dla obywateli – odpowiedział Niedzielski.

I dodał: – Łatwość jej użytkowania, brak możliwości zgubienia to są wszystko zalety, więc absolutnie nie dojdzie tutaj do sytuacji wylania dziecka z kąpielą.

Dodajmy, że takim samym problemem są także masowo wystawiane elektroniczne zwolnienia lekarski. W 2022 roku wystawiono ich ponad 23,5 miliona zwolnień lekarskich, podczas gdy w 2021 roku było ich ponad 21 mln.

W ubiegłym roku statystyczny Polak spędził na L4 blisko 11 dni.

04.07.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

Subscribe to this RSS feed