Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Spożywamy więcej nabiału
Belgia: „Budowa linii metra nr 3 potrwa dłużej”
Bruksela na 34. miejscu wśród „najlepszych miast na świecie”
Belgia: Iggy Pop i Sex Pistols wśród gwiazd Lokerse Feesten!
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (poniedziałek 9 czerwiec 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: 1 na 10 osób przyznaje się do wzięcia chorobowego bez ważnego powodu
Polska: Polacy nie chcą mieć dzieci? Jeden z powodów: zarobione kobiety
Belgia: Młodzi ludzie z przewlekłymi chorobami narażeni na liczne ograniczenia
Belgia: Coraz częściej cierpimy na długotrwałą depresję i wypalenie zawodowe
Niemcy: 20% kobiet doświadczyło przemocy seksualnej w dzieciństwie
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Cała Belgia oznaczona kolorem ciemnoczerwonym na unijnej mapie Covid-19

Na koronawirusowej mapie, którą Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) tworzy na podstawie 7-dniowej liczby zakażeń, wszystkie regiony Belgii zostały oznaczone kolorem ciemnoczerwonym, co oznacza najwyższy stopień zagrożenia Covid-19.

W tym tygodniu także Region Flamandzki dołączył do regionów w UE oznaczonych kolorem ciemnoczerwonym. W zeszłym tygodniu takie oznaczenie otrzymały już Region Stołeczny Brukseli i Region Waloński.

Jeśli chodzi o liczbę zakażeń przypadającą na 100 tys. mieszkańców, we wszystkich belgijskich regionach przekroczyła ona 500. ECDC zmienia oznaczenie na czerwone, jeśli liczba ta mieści się w zakresie 200-500, zaś na ciemnoczerwone, jeśli przekracza 500.

Na unijnej mapie Covid-19 stosowane są różne oznaczenia kolorystyczne, mające na celu ocenę zagrożenia koronawirusem. Są to: kolor zielony, pomarańczowy, czerwony i ciemnoczerwony. Mapa jest aktualizowana w każdy czwartek i kraje UE traktują ją jako sygnał, że należy wprowadzić nowe obostrzenia.


05.11.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

 

  • Published in Belgia
  • 0

Belgia: W jakim wieku mieszkańcy Belgii przechodzą na emeryturę?

Średni wiek mieszkańców Belgii, przechodzących obecnie na emeryturę, to 63 lata i 4 miesiące. To nieco mniej niż w 2017 r., kiedy wiek ten wynosił jeszcze 63 lata i 6 miesięcy – wynika z danych zebranych przez firmę Acerta.

-Dane te pokazują, że mieszkańcy Belgii, jeśli to tylko możliwe, korzystają z opcji wcześniejszego przejścia na emeryturę. Od początku pandemii mieszkańcy Belgii jeszcze częściej korzystają z takiej możliwości – powiedziała Ellen Van Grunderbeek z Acerta, cytowana przez flamandzki portal vrt.be.

Ludzie wykonujący prace fizyczne przechodzą obecnie na emeryturę średnio w wieku 62 lat i 8 miesięcy. Osoby wykonujące prace biurowe pracują trochę dłużej i na emeryturę przechodzą średnio w wieku 63 lat i 9 miesięcy. Najwcześniej na emeryturę przechodzą pracownicy budowlani.

Oficjalnie wiek emerytalny w Belgii to 65 lat. Rząd już od wielu lat podejmuje działania, mające zachęcić mieszkańców do dłuższej pracy. Jak pokazują powyższe dane, działania te nie są skuteczne. Być może zmieni się to w nadchodzących latach, gdyż wiek emerytalny zostanie podniesiony: do 66 lat w 2025 r. oraz do 67 lat w 2030 r. (z wyjątkiem osób, które przepracowały co najmniej 42 lata).

05.11.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

  • Published in Belgia
  • 0

Polska: Otwierali restauracje w czasie lockdownu. Teraz świętują

Przedsiębiorcy, którzy kilka miesięcy temu zostali ukarani przez sanepid, wygrywają sprawy w sądach. Co kilka dni zapadają wyroki, które przyznają im rację.

Kryzys nadszedł pod koniec października ubiegłego roku. Wówczas nastąpił w Polsce lockdown wprowadzony z powodu pandemii. Nie mogły działać siłownie, kina, stoki narciarskie a restauracje mogły sprzedawać posiłki tylko na wynos. Odmrożenie stopniowo zaczęło nadchodzić dopiero w maju tego roku.

Przez kilka miesięcy wiele branż było sparaliżowanych, a przedsiębiorcy nie mogli zarabiać. Część z nich zaczęła łamać przepisy. Otwierali swoje lokale. Na takie sytuacje była przygotowana policja i pracownicy sanepidu. Kontrolowali czynne miejsca, a ich właścicieli karano finansowo. „Nie zrobiłem tego dla zabawy, ale dlatego, że miałem wybór: działać albo upaść i zwolnić wszystkich pracowników. Przestrzegaliśmy zasad sanitarnych. Były płyny do dezynfekcji i ostrzeżenia sanepidu. Lokal był otwarty dla chętnych, nikogo nie zmuszałem do przyjścia” – tłumaczył na przykład Aleksander Figurski, właściciel restauracji w Słupsku. Została na niego nałożona kara w wysokości 65 tys. złotych. Przedsiębiorca skierował sprawę do sądu. I wydaje się, że ma szansę ją wygrać. Tak jak inni.

Z tarczą

Przedsiębiorcy, którzy nie zgodzili się na kary, poszli do sądów. Teraz, co jakiś czas napływają informacje o ich zwycięstwach. Bardzo głośna była sytuacja w Cieszynie, gdzie działa „U trzech braci”. To lokal, który znalazł się na celowniku służb sanitarnych. Restauracja została otwarta 8 stycznia i bardzo szybko posypały się kary – 30 tys. zł. „Postaram się nie płacić, a potem poczekać na spokojnie na rozstrzygnięcie w sądzie. Natomiast zobaczymy, jak daleko sanepid posunie się w ściąganiu kary. Generalnie wierzyciel wskazuje, z czego komornik ma egzekwować. W tym wypadku ściąganiem należności zajmuje się komornik skarbowy, więc pytanie, czy zajmie konto, które będzie puste, czy też posunie się dalej” – mówił w mediach restaurator Tomasz Kwiek.

Właśnie ogłosił sukces. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach uchylił decyzję sanepidu i nakazał mu zapłacenie przedsiębiorcy 4,5 tys. złotych. To jednak nie jest koniec sprawy. „Zgodnie z tym, o czym informowaliśmy wcześniej, w najbliższych dniach zostanie złożone zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do Prokuratury Rejonowej w Cieszynie. Planujemy także złożyć pozwy cywilne” – napisano na facebookowym profilu cieszyńskiej restauracji.

Kwiaciarnia górą

Udało się także wygrać lodowisku – kwiaciarni. Chodzi o obiekt w Szczecinie. Normalnie można tam jeździć na łyżwach, ale przez lockdown nie było to możliwe. Dlatego właściciel lodowiska zamienił obiekt w kwiaciarnię. A ta według pandemicznych przepisów mogła funkcjonować. O sprawie było głośno w całej Polsce. Przyszedł też sanepid i na właściciela lodowiska nałożono dwie kary administracyjne – po 30 tys. zł każda. Tomasz Fornalski odwołał się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i wygrał. „Tylko stan wyjątkowy może pozwalać na zawieszanie działalności gospodarczej, nie można tego robić za pomocą rozporządzenia. To jest najważniejsze uzasadnienie. Rząd rozporządzeniem nie może zabronić nam prowadzenia firmy” – mówił po korzystnym dla siebie wyroku, który zapadł w październiku i dodał: „Będziemy wnioskować o konsekwencje wobec osób, które przeszkadzały nam w działalności. Mówię o inspektorach sanepidu, którzy mówili, że działamy nielegalnie i odstraszali ludzi, którzy odwiedzali nasze lodowisko. Wiele osób było zniechęcanych, ponieważ na miejscu była policja. Wyegzekwowano z naszego konta dwie kary administracyjne i odsetki, będziemy żądać zwrotu. Cały sezon letni nie mieliśmy środków na przygotowanie się do zimy”.

Zwycięstwo na stoku


Z wygranej cieszy się także Piotr Rzetelski, właściciel ośrodka narciarskiego w Chrzanowie (województwo lubelskie). Zaprosił narciarzy na początku roku. Razem z nimi przyjechali policjanci i inspektorzy sanepidu. Skończyło się na 20 tys. zł kary i sprawie w sądzie. W połowie października Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie ocenił, że sanepid naruszył przepisy i np. nie wskazano konkretnych argumentów, przemawiających za ukaraniem przedsiębiorcy.

05.11.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Kupisz, ale nie będziesz właścicielem. Kontrowersyjne zmiany w ustawie o cmentarzach

Przepisy dotyczące pochówku, które wkrótce mogą wejść w życie, budzą spory niepokój w branży pogrzebowej. Jednym z aspektów prac nad zmianą ustawy jest określenie, kto będzie właścicielem nagrobka usytuowanego na gruncie należącym do cmentarza. Jeśli pomysł urzeczywistni się, pociągnie za sobą potężne komplikacje związane z eksploatacją ruchomości.

Kupisz, ale nie będziesz właścicielem

Choć w Polsce po śmierci bliskiej osoby przysługuje zasiłek w wysokości ok. 4 tysięcy złotych, na ogół nie jest to kwota wystarczająca, aby pokryć koszty pogrzebu i postawienia nagrobka. Osoby odpowiedzialne za organizację pochówku zwykle kupują pomnik z własnej kieszeni. W omawianych właśnie zmianach przepisów dotyczących chowania zmarłych pojawił się pomysł, aby do administracji cmentarzy należała nie tylko udostępniana pod mogiłę ziemia, ale również nagrobek, który zostanie na niej ustawiony. Ocena skutków regulacji wskazuje, że według rządzących, przepisy w tym zakresie są przestarzałe, dlatego należy je zmienić.

Pojawią się problemy

Pomijając fakt, że bliscy zmarłego będą zmuszeni oddać pod czyjąś własność zakupiony przez siebie kamień nagrobny, tego typu przepisy pociągną za sobą wiele konsekwencji. W rozmowie z money.pl niektóre z nich wskazał Krzysztof Wolicki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego.

„Wyobraźmy sobie sytuację, gdy dysponent nagrobka go zdemontuje i wywiezie. Może go przecież postawić, dbać o niego. Ale jeśli mu się nie podoba? Zapłacił za niego, chce inny albo nie chce żadnego. Co wtedy? Zarządca cmentarza ma dzwonić na policję? Podczas spotkania z rządowym pełnomocnikiem nikt nam na to pytanie nie odpowiedział” – rozważał szef PSP.

Wolicki dodał, że wątpliwości pojawiłyby się również w przypadku zniszczenia pomnika np. przez wichurę. Pracownicy branży pogrzebowej zastanawiają się, kto wówczas wziąłby odpowiedzialność za renowację nagrobka. Teoretycznie obowiązek ten należałby do właściciela, czyli cmentarza. Problem w tym, że ubezpieczenie często milionów ruchomości lub pokrywanie kosztów napraw wyrządzonych z różnych powodów szkód to wydatek nie do udźwignięcia dla zarządców nekropolii.

Jak swój pomysł tłumaczy rząd?

W ocenie skutków regulacji wskazane są dwa powody, dla których państwo miałoby zmienić zapis dotyczący własności nagrobka.

„W prawie cywilnym własność nieruchomości rozciąga się na rzecz ruchomą, która została połączona z nieruchomością w taki sposób, że stała się jej częścią składową” – czytamy w OCR.

Drugim zaś powodem jest potencjalny kłopot z poszukiwaniem właścicieli starych, zniszczonych, niebezpiecznych nagrobków, aby pozyskać zgodę na ich usunięcie.

Kupisz, ale nie będziesz właścicielem

Choć w Polsce po śmierci bliskiej osoby przysługuje zasiłek w wysokości ok. 4 tysięcy złotych, na ogół nie jest to kwota wystarczająca, aby pokryć koszty pogrzebu i postawienia nagrobka. Osoby odpowiedzialne za organizację pochówku zwykle kupują pomnik z własnej kieszeni. W omawianych właśnie zmianach przepisów dotyczących chowania zmarłych pojawił się pomysł, aby do administracji cmentarzy należała nie tylko udostępniana pod mogiłę ziemia, ale również nagrobek, który zostanie na niej ustawiony. Ocena skutków regulacji wskazuje, że według rządzących, przepisy w tym zakresie są przestarzałe, dlatego należy je zmienić.

Pojawią się problemy

Pomijając fakt, że bliscy zmarłego będą zmuszeni oddać pod czyjąś własność zakupiony przez siebie kamień nagrobny, tego typu przepisy pociągną za sobą wiele konsekwencji. W rozmowie z money.pl niektóre z nich wskazał Krzysztof Wolicki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego.

„Wyobraźmy sobie sytuację, gdy dysponent nagrobka go zdemontuje i wywiezie. Może go przecież postawić, dbać o niego. Ale jeśli mu się nie podoba? Zapłacił za niego, chce inny albo nie chce żadnego. Co wtedy? Zarządca cmentarza ma dzwonić na policję? Podczas spotkania z rządowym pełnomocnikiem nikt nam na to pytanie nie odpowiedział” – rozważał szef PSP.

Wolicki dodał, że wątpliwości pojawiłyby się również w przypadku zniszczenia pomnika np. przez wichurę. Pracownicy branży pogrzebowej zastanawiają się, kto wówczas wziąłby odpowiedzialność za renowację nagrobka. Teoretycznie obowiązek ten należałby do właściciela, czyli cmentarza. Problem w tym, że ubezpieczenie często milionów ruchomości lub pokrywanie kosztów napraw wyrządzonych z różnych powodów szkód to wydatek nie do udźwignięcia dla zarządców nekropolii.

Jak swój pomysł tłumaczy rząd?


W ocenie skutków regulacji wskazane są dwa powody, dla których państwo miałoby zmienić zapis dotyczący własności nagrobka.

„W prawie cywilnym własność nieruchomości rozciąga się na rzecz ruchomą, która została połączona z nieruchomością w taki sposób, że stała się jej częścią składową” – czytamy w OCR (ocena skutków regulacji).

Drugim zaś powodem jest potencjalny kłopot z poszukiwaniem właścicieli starych, zniszczonych, niebezpiecznych nagrobków, aby pozyskać zgodę na ich usunięcie.

05.11.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed