Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Trzy sokoły wypuszczone na wolność w Anderlechcie
Polska: Połowie młodych Polaków jest obojętne, czy żyją w demokracji
Belgijki poza turniejem Euro – nie zdołały awansować dalej
Polska: Popełniasz ten błąd? Kolejne miasto zakazuje tak wyrzucać śmieci
Belgia: Uwaga na osy! „Jest ich więcej, pojawiły się szybciej”
Polska: Nie zdziw się, jak już nikt nie będzie szukał sprzątaczki i niani. Takie mamy przepisy
Temat dnia: W porcie w Antwerpii skonfiskowano mniej kokainy. Postęp? Nie do końca
Polska: Żeby dostać świadczenie ZUS, swoje trzeba odstać. Znamy powód
Słowo dnia: Fileleed
Belgia: Turyści z Belgii „utknęli” na Maderze. Oto powód
Redakcja

Redakcja

Belgia: Wędkowali przy pomocy magnesu, odnaleźli skradziony sejf

Dwóch wędkarzy podczas "magnetycznego" wędkowania w kanale Kortrijk-Bossuit natrafiło na niezwykle interesujące znalezisko – mianowicie skradziony ze szkoły w 2015 roku sejf.

Rybacy zauważyli w wodzie coś, co przypominało blok cementu. Powodowani ciekawością zbliżyli do znaleziska swoje magnesy. Wreszcie mężczyznom udało się wyciągnąć balast na brzeg. Okazało się, że to skradziony w 2015 roku ze szkoły średniej Rhizo East sejf. Wewnątrz znajdowało się kilka kart kredytowych i jedna moneta o nominale euro – przedmioty te zostały skradzione podczas włamania wraz z 25 laptopami i kwotą 1200 euro.

Za rabunek odpowiedzialny był gang młodocianych przestępców, który później dokonał jeszcze wielu włamań i kradzieży, posuwając się również do gróźb z użyciem broni palnej. Członkowie organizacji przestępczej zostali wreszcie złapani (na początku tego roku) i – z uwagi na młody wiek – skazani na pobyt w więzieniu w wymiarze od 18 do 30 miesięcy.

 

21.10.2017 KK Niedziela.BE

 

 

  • Published in Belgia
  • 0

Jak działa na nas czekolada?

To nie przypadek, że ludzie sięgają właśnie po czekoladę kiedy są w złym nastroju. Jej spożycie poprawia nasze samopoczucie za sprawą tryptofanu, czyli związku chemicznego odpowiedzialnego za podnoszenie w mózgu poziomu serotoniny. Badania wskazują, że niekiedy sam zapach czy konsystencja czekolady wywołują poczucie szczęścia.

- Czekolada wspomaga produkcję dopaminy – neuroprzekaźnika, który wywołuje dobry nastrój oraz wpływa na wydzielanie fenyloetyloaminy, czyli hormonu, który wydzielany jest także wtedy, gdy jesteśmy zakochani. To dlatego wielu z nas nie wyobraża sobie życia bez czekolady. Jednak kluczowe jest, aby sięgać po wyroby najwyższej jakości i zachowywać umiar w konsumpcji nie tylko czekolady, ale także żywności w ogóle – mówi dr hab. inż. Agnieszka Filipiak-Florkiewicz, prof. UR, specjalistka ds. technologii żywności i żywienia z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, członek Rady Ekspertów firmy Wawel.

Aż 83% Polaków zadeklarowało, że ostatnio uczynili coś dobrego dla innych – wynika z badania przeprowadzonego przez Kantar Millward Brown na zlecenie marki Wawel. Zdecydowana większość (93%) przyznaje, że łatwiej jest im szerzyć dobro, kiedy sami czują się dobrze.

- Polacy spontanicznie łączą czynienie dobra z wielkimi uczynkami, które realizowane są w ramach szeroko zakrojonych akcji społecznych, w które zaangażowane są duże grupy ludzi i duże pieniądze. Na co dzień nie zwracają uwagi na to, że dobrem, a raczej czynieniem dobra są też małe, drobne gesty, które wykonują w stronę innych ludzi. Choć niemalże wszyscy badani deklarowali, że pomaganie innym, życzliwe spojrzenie, dobre uczynki są bardzo ważne, to nie dostrzegają potencjału tych działań w ogólnej skali czynienia dobra – mówi socjolog, dr Tomasz Sobierajski. Drobne uczynki ze strony innych, które najczęściej dajemy i najczęściej otrzymujemy tworzą swoistą „triadę dobra”: uśmiech, miłe słowo i miły gest. Te wskazania wyraźnie przewyższają inne, takie jak: pomoc w pracy, empatia czy pomoc finansowa. To pokazuje, jak niewiele trzeba nam i innym do tego, żebyśmy byli wobec siebie lepsi, życzliwsi, uważniejsi, dobrzy – komentuje ekspert.


Wypowiedź: Tadeusz Czarniecki, dyrektor marketingu w Wawel.

 


21.10.2017 NRM/AFA

Polska: Diesel droższy niż benzyna?


Po huraganie Harvey, który zaburzył proces produkcji paliw na amerykańskim wybrzeżu, kierowcy mają kolejne powody do obaw. Silny wzrost popytu na diesla po obu stronach Atlantyku oraz rekordy pozycji spekulacyjnych nastawionych na wzrost tego paliwa mogą oznaczać wyraźny wzrost ceny oleju napędowego – pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.

W ostatnich tygodniach kierowcy nie mają szczęścia do wydarzeń na globalnym rynku paliw. Niszczycielski żywioł, który nawiedził południe Stanów Zjednoczonych, spowodował silne zaburzenia w produkcji benzyn i znaczny wzrost jej cen na całym świecie. Jeszcze pod koniec sierpnia litr popularnej bezołowiówki, według danych Komisji Europejskiej (KE), kosztował w Polsce średnio 4,46 zł, a w połowie września było to już 4,64 zł.

Odzyskanie mocy produkcyjnych przez rafinerie usytuowane w Teksasie czy Luizjanie pozwoliło na korektę spadkową tych wzrostów. W minionych dniach litr benzyny w hurcie na europejskim rynku ARA kształtował się blisko granicy 1,65 zł, czyli ok. 10 gr mniej niż podczas szczytu huraganowych problemów. Również dane z krajowego rynku hurtowego pokazują, że może być pole do kilkugroszowych spadków cen „95” na początku października.

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja oleju napędowego (ON). Ceny na rynku ARA rosną praktycznie nieprzerwanie od miesiąca. Obecnie litr tego paliwa kosztuje 1,72 zł, czyli 25 gr więcej niż miesiąc temu i 40 gr powyżej wartości obserwowanych pod koniec czerwca. Bieżące notowania ON sugerują, że średnia cena tego paliwa na stacjach może wzrosnąć o kilkanaście gr w kolejnych dniach i utrzymywać się w przedziale 4,55-4,60 zł, czyli praktycznie zrównać się z ceną benzyny. To niestety nie koniec złych informacji.


Rośnie popyt. Spekulanci chcą zarobić

Bieżące wzrosty cen diesla coraz mniej mają wspólnego z zaburzeniami związanymi z huraganem, a coraz więcej z zaskakująco szybko rosnącym popytem, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i Europie. Według wrześniowego raportu Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) zapotrzebowanie na ON w Stanach Zjednoczonych przekroczyło 5-letnie maksima zarówno w maju, jak i w czerwcu.

Zaskakująco mocno rośnie również popyt na diesla we Francji czy w Niemczech. W porównaniu do czerwca ub. r. zwiększył się on odpowiednio o 10 proc. i 13 proc. IEA zwraca także uwagę na silny wzrost zapotrzebowania na ON we Włoszech, w Polsce oraz w Hiszpanii, co przede wszystkim jest związane z poprawą koniunktury gospodarczej na terenie UE.

Wzrost popytu powoduje z kolei bardzo szybką redukcję zapasów. Jeszcze w połowie sierpnia, według danych agencji Bloomberg, przekraczały one o 10 proc. pięcioletnią średnią w Północnej Europie oraz w USA, a w Singapurze były wyższe o 30 proc. W drugiej połowie września już na wszystkich wymienionych rynkach zapasy są niższe od pięcioletniej średniej.

Rosnący popyt i nienadążająca za nim produkcja ON skłoniły kapitał spekulacyjny do gry na dalsze wzrosty tego paliwa. Według danych CFTC w ostatnim tygodniu liczba netto pozycji obstawiających kontynuację trendu wzrostowego cen diesla zwiększyła się o ponad 11 tys. i doszła do 62 tys. Są to najwyższe poziomy od 2006 r., czyli od momentu publikacji tych danych.


Zima kluczowa dla diesla

Poza obserwowaniem danych o popycie i podaży ON bardzo istotne mogą się okazać informacje pogodowe. Jeżeli temperatura w okresie jesienno-zimowym nie spadnie poniżej wieloletniej średniej, to prawdopodobnie spekulanci zaczną redukować pozycje nastawione na wzrosty cen diesla, co z kolei powinno szybko zatrzymać wzrost cen na stacjach.

Gdyby natomiast pogoda w Europie oraz w Ameryce Północnej nie rozpieszczała, to popyt na ON będzie rósł nie tylko z powodu wyższego zapotrzebowania w transporcie, ale również w związku rosnącą konsumpcją w celach grzewczych. Wtedy diesel na stacjach może być droższy niż „95”, i przekraczać spodziewane w najbliższych dniach okolice 4,50-4,60 zł/litr.


05.10.2017 HG/PAB

  • Published in Polska
  • 0

Polska: Nie ma dnia bez skarg na polisy OC

Stosowanie różnego rodzaju potrąceń amortyzacyjnych, przyjmowanie części alternatywnych czy zaniżanie kosztów roboczogodzin przy naprawie samochodu – kierowcy naprawiający swoje auta z polisy OC komunikacyjnego sprawcy wypadku wciąż skarżą się na niesłusznie zaniżone odszkodowania. Średnio co 30 minut do Rzecznika Finansowego wpływa jedna taka skarga.

- Każdego dnia roboczego trafia do Rzecznika Finansowego około 16 skarg na OC komunikacyjne. Szacujemy, że w tym roku będzie ich około 4 tysięcy, czyli podobnie jak w ubiegłym roku. Niestety te wartości nie maleją mimo, że od wydania wytycznych Komisji Nadzoru Finansowego dotyczących likwidacji szkód mija już prawie 3 lata – mówi newsrm.tv Marcin Jaworski, ekspert ds. komunikacji i edukacji w Biurze Rzecznika Finansowego.

Raport przygotowany przez Rzecznika Finansowego pokazał, że proponowane przez towarzystwa ubezpieczeniowe odszkodowanie jest często zbyt niskie i kwota nie pozwala dobrze naprawić samochodu. Zaniżanie kosztorysów odbywa się przez stosowanie różnego rodzaju potrąceń amortyzacyjnych, przyjmowanie części alternatywnych czy zaniżanie kosztów roboczogodzin. Klienci skarżą się też na przypadki orzekania tzw. szkody całkowitej. Towarzystwa stosują cały szereg trików, żeby udowodnić, że naprawa auta jest ekonomicznie nieopłacalna.

Istotne problemy wiążą się wciąż z oferowaniem samochodów zastępczych. Ubezpieczyciele co prawda, po uchwale SN z wniosku Rzecznika Ubezpieczonych, nie odmawiają już osobom fizycznym prawa do wynajmu, ale ograniczają jego czas. Teraz głównym problemem jest zmniejszanie liczby dni w których samochód zastępczy jest udostępniany.

- Opisane przez nas problemy sprawiają, że klienci nie mogą sfinansować w całości naprawy swojego samochodu korzystając z OC komunikacyjnego – dodaje Marcin Jaworski.

Stosunkowo najmniej skarg trafia w związku z odmową wypłaty z tytułu utraty wartości handlowej pojazdu. Wydaje się jednak, że to głównie efekt tego, że towarzystwa, wbrew wytycznym KNF, nie informują klientów zgłaszających szkodę o takim uprawnieniu.

- Klient, który jest niezadowolony z wyceny szkody w ubezpieczeniu komunikacyjnym musi złożyć reklamację w swoim zakładzie ubezpieczeń. Jeżeli jest niezadowolony z rozpatrzenia tej reklamacji podejmuje dalsze działania. My proponujemy włączyć w ten proces nową instytucję: niezależnego rzeczoznawcę – wyjaśnia Aleksandra Wiktorow, Rzecznik Finansowy.

Propozycja zakłada zaangażowanie niezależnego rzeczoznawcy dopiero po odrzuceniu reklamacji przez zakład ubezpieczeń. Obecnie jeżeli poszkodowany chce zakwestionować określone przez ubezpieczyciela koszty naprawy musi samodzielnie szukać rzeczoznawcy. Taka opinia kosztuje 200-500 zł. Towarzystwo ubezpieczeniowe często ignoruje przedstawioną wyceną a sprawa trafia do sądu.

- Nasza propozycja zakłada, że jeżeli ubezpieczyciel odrzuci reklamację opartą np. na wycenie szkody to poszkodowany będzie miał prawo zlecić sporządzenie opinii, która będzie podstawą do obliczenia odszkodowania. Zakład ubezpieczeń, żeby podważyć opinię będzie musiał wykazać tzw. istotny błąd powołanego przez klienta rzeczoznawcy. Nie będzie mógł tego zrobić z wykorzystaniem swoich specjalistów, tylko będzie musiał skorzystać z usług niezależnego rzeczoznawcy. Jeśli ten nie potwierdzi zaistnienia istotnego błędu, to zakład ubezpieczeń będzie musiał zapłacić kwotę, którą określił rzeczoznawca klienta i zwrócić koszty sporządzenia opinii – wyjaśnia Aleksandra Wiktorow, Rzecznik Finansowy.

Wypowiedź: Marcin Jaworski, ekspert ds. komunikacji i edukacji w Biurze Rzecznika Finansowego, Aleksandra Wiktorow, Rzecznik Finansowy.

 


05.10.2017 JK/APK

 

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed