Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Donoszą rodzina, sąsiedzi, klienci. Skarbówka ma co robić
Słowo dnia: Geitenkaas
Belgia: W Brukseli odbył się propalestyński protest
Bomba zapalająca rzucona w budynek w Antwerpii
Polska: 300 plus wystarcza na wyprawkę? Zdaniem rodziców – NIE
Pożar w nowej elektrowni gazowej belgijskiego dostawcy energii
Polska: Pogoda. Koniec lata tuż-tuż. Co czeka nas jesienią i zimą 2025?
Belgia, Flandria: Te sporty najpopularniejsze wśród amatorów
Belgia: Owocowe, warzywne, jeszcze droższe…
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (poniedziałek, 8 września 2025, www.PRACA.BE)
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Belgia: Od 1 lutego znaczne podwyżki cen biletów kolejowych!

Bilety kolejowe belgijskiego przedsiębiorstwa transportowego SNCB wzrosną o średnio 8,73% od dnia 1 lutego, przy czym osoby podróżujące do i z pracy odnotują szczególnie gwałtowny wzrost cen o 9,73%.

Podwyżka cen, która została pierwotnie ogłoszona w październiku, została uznana przez SNCB za „trudną, ale konieczną decyzję”, do której podjęcia firma została „zmuszona” ze względu na połączenie narzuconej przez rząd indeksacji płac, wysokiej inflacji i gwałtownie rosnących cen energii. Firma, która jest największym konsumentem energii elektrycznej w Belgii, szacuje, że jej rachunek za energię w tym roku będzie o 200 mln euro wyższy niż w 2022 roku.

Cena Biletu Seniora (dostępnego dla osób powyżej 65 roku życia) wzrośnie z 7,20 euro do 7,80 euro, a biletu młodzieżowego (dostępnego dla osób w wieku do 26 roku życia) z 6,60 euro do 7,10 euro. Ponadto standardowy bilet na 10 przejazdów („Standard Multi”) wzrośnie o 9 euro, co oznacza, że nowe ceny wyniosą 93 euro w formacie cyfrowym i 96 euro w formacie papierowym.

Ponadto 3-miesięczny abonament na dojazdy do pracy drugą klasą („abonnement domicile-travail”) pomiędzy Charleroi a Brukselą wzrośnie z 1881 euro do 2064 euro, podczas gdy 12-miesięczny abonament na dojazdy do pracy drugą klasą między Liège a Brukselą wzrośnie z 2559 euro do 2808 euro.

30.01.2023 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

  • Published in Belgia
  • 0

Polska: Kiedy szklaną butelkę będzie można oddać do sklepu? Handel szybszy niż ministerstwo

Właściwie wszystko jest już gotowe, ale nadal nie wiadomo, kiedy w Polsce zacznie działać system kaucyjny. Tymczasem sklepy przyjmują szklane butelki na własną rękę i zawstydzają rządzących.

System kaucyjny – mowa jest o nim od bardzo dawna. Już w czerwcu 2022 r. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapowiadało, że kończy prace nad wprowadzeniem systemu kaucyjnego w Polsce. Minister Jacek Ozdoba przedstawił wtedy jego założenia, ale trzeba było jeszcze długo czekać, żeby poznać finalne szczegóły.

Paragon będzie niepotrzebny

Rząd chce m.in., żeby do sklepów było można oddawać opakowania po napojach. I bez znaczenia ma być to, czy napój został kupiony w konkretnym sklepie i czy klient ma dowód zakupu. Za butelkę lub puszkę ma otrzymać pieniądze.

Po pierwsze ustalono, że systemem kaucyjnym będą objęte butelki plastikowe o pojemności do 3 l, butelki wielorazowe szklane do 1,5 l oraz puszki aluminiowe do 1 l. Systemem nie będą objęte jednorazowe butelki szklane, ponieważ objęte są one opłatą produktową.

System nie obejmie także metalowych puszek ani opakowań kartonowych do napojów.

Konsument nie będzie musiał okazywać paragonu, żeby wykazać, że produkt został kupiony w tej właśnie placówce, w której zwraca opakowanie.

W projekcie została zwiększona powierzchnia sklepów, których ma dotyczyć system kaucyjny. Miały nim zostać objęte placówki o powierzchni od 100 mkw., ale teraz proponuje się już 200 mkw.

– Dodatkowo do systemu zostaną włączone szklane butelki jednorazowego użytku o pojemności do 1,5 l. Zmniejszy to zanieczyszczenie środowiska tzw. małpkami – przekonywał na jednej z konferencji prasowej Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu i środowiska.

Czy system będzie działał w każdym sklepie?

Nie. Po pierwsze, placówki handlowe przyjmą ten rodzaj opakowań, jakie mają w swojej ofercie. Po drugie, w systemie będą jedynie sklepy o wielkości od 200 mkw. Mniejsze mogą wejść w recykling dobrowolnie.

Ile pieniędzy dostaniemy za puszkę, a ile za butelkę?  Na to pytanie nie ma jeszcze odpowiedzi. Stawki zostaną podane w rozporządzeniu.

Jak sprawa ma się teraz?

Nadal kiepsko. O to właśnie zapytali posłowie Jakub Rutnicki, Tomasz Piotr Nowak i Maria Małgorzata Janyska. W odpowiedzi na interpelacje Ozdoba odpowiedział, że system kaucyjny będzie bezparagonowy.

„Należy jednak podkreślić, że użytkownik końcowy będzie mógł oddać opakowanie lub odpad opakowaniowy powstały z opakowania objętego systemem kaucyjnym w dowolnej jednostce handlowej, która przystąpi do systemu kaucyjnego w pełnym zakresie – niezależnie od miejsca, w którym dokonał zakupu danego produktu” – odpisał wiceminister.

Dodał, że projekt ustawy o systemie kaucyjnym  zostanie „w najbliższym czasie” przekazany do rozpatrzenia przez Stały Komitet Rady Ministrów.

Czyli kiedy? Konkretów brak.

Sklepy działają na własną rękę

Tymczasem coraz więcej sklepów działa w tej materii na własną rękę. Sieć Żabka ma swoją akcję, w której przyjmuje szklane butelki. W innych marketach są montowane automaty na butelki. Carreforur chwali się, że przyjął już 10 mln butelek.

04.02.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(ss)

Polska: Nowe mieszkania bez balkonów? Rząd szykuje rewolucję na rynku nieruchomości

Rządowa walka z patodeweloperką może doprowadzić do absurdu. Za zaostrzenie przepisów zapłacimy wszyscy.

W wojnie, którą PiS wytoczył patodeweloperom, najbardziej mogą ucierpieć klienci. Eksperci wskazują, że zaostrzenie przepisów doprowadzi do wzrostu cen mieszkań, a budowa balkonów czy tarasów przestanie się opłacać.

Balkonowa rewolucja

Balkony to dla osób mieszkających w blokach nie tylko dodatkowa powierzchnia, którą można zagospodarować, ale także wygodne miejsce do odpoczynku. Wielu z nas ich znaczenie doceniło zwłaszcza w czasie pandemii. Wkrótce – jeśli zapowiadane przez rząd przepisy wejdą w życie – zakup mieszkania z balkonem w nowym bloku może graniczyć z cudem.

Według resortu rozwoju i technologii coraz więcej budynków z dużą liczbą balkonów umieszczonych na jednej płycie i oddzielonych niskimi ściankami, albo niezłączonych, lecz położonych bardzo blisko siebie, obniża komfort lokatorów. Inicjatywa „Przyjazne miejsce, czyli mieszkać po ludzku” ma wprowadzić konieczność zachowania co najmniej 4-metrowego odstępu między balkonami na odrębnej płycie. Balkony na jednej płycie i w mniejszej odległości będą musiały być oddzielone przegrodami o odpowiedniej wysokości i grubości.

Cios w klientów

Nowe przepisy mają zwiększyć prywatność i co za tym idzie – komfort rodzin mieszkających na osiedlach. Niestety w rzeczywistości mogą osiągnąć efekt odwrotny do zamierzonego.

Ograniczą dostępną powierzchnię, a tym samym wartość użytkową mieszkań deweloperskich.

„Do powierzchni kondygnacji nie będą wliczane powierzchnie balkonów, loggii i tarasów, a powierzchnia zabudowy ma być liczona po obrysie rzutu poziomego ścian zewnętrznych” – informuje INN Poland.

Deweloperzy będą mogli próbować innych rozwiązań, jednak najprawdopodobniej podniosą wtedy ceny za metr kwadratowy.

Mniej betonozy

Mieszkania nie będą mogły mieć mniej niż 25 mkw. i będą musiały być bardziej nasłonecznione. W planach jest wprowadzenie wymogu, zgodnie z którym na placach i skwerach publicznych będzie przynajmniej 20 proc. terenu biologicznie czynnego. To sposób na walkę z betonozą.

Co więcej, rząd zamierza wprowadzić w życie tzw. racjonalne grodzenie. Chodzi o unikanie ogrodzeń budynków blisko siebie bez regularnych przerw w parkanie. Dodatkowo mieszkania mają być mocniej wyciszone.

Łatwiejszy start

Planując zakup nieruchomości, warto bliżej przyjrzeć się kooperatywie mieszkaniowej. To rozwiązanie dotyczy grupy przynajmniej 3 osób fizycznych, które zechcą wspólnie kupić działkę i wybudować na niej dom w celu zamieszkania. Budowa z pominięciem dewelopera jest szansą na nawet 20-procentową oszczędność. To sporo, biorąc pod uwagę, że obecnie wybudowanie i wykończenie niewielkiego domu wiąże się z wydatkiem rzędu nawet pół miliona złotych.

Mieszkania również są w cenie. W niewielkich miastach powiatowych za kawalerkę z rynku wtórnego trzeba zapłacić dziś już nawet około 300 tys.

Inicjatywą, która ma ożywić rynek deweloperski i pomóc Polakom w spełnieniu marzeń o własnych czterech kątach, jest również program „Pierwsze mieszkanie”. Rządowa oferta będzie kierowana do osób, które nie ukończyły 45 lat i nie mają oraz nie miały własnego mieszkania ani spółdzielczego prawa do lokalu lub domu.

Beneficjenci będą mieli możliwość zaciągnięcia kredytu oprocentowanego na maksymalnie 2 proc. w skali roku, co oznacza nawet 4-krotną obniżkę w stosunku do dzisiejszych propozycji bankowych.

04.02.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Canva

(ss)

Polska: Komputery dla czwartoklasistów. Samorządowcy boją się nowego pomysłu rządu?

To premier obiecuje laptop każdemu uczniowi IV klasy szkoły podstawowej. Ciężar programu spadnie jednak na wójtów i burmistrzów.

Laptopy otrzyma 370 tysięcy uczniów, którzy we wrześniu tego roku rozpoczną naukę w czwartej klasie. Kancelaria Premiera wyjaśnia, że to właśnie na tym etapie edukacji zaczynają się lekcje informatyki i że dzieciom w tym wieku najłatwiej rozpocząć rozwijanie umiejętności cyfrowych na różnych przedmiotach.

Zakup komputerów dla czwartoklasistów będzie kosztował 760 mln zł plus VAT.

W roku wyborczym laptop w prezencie

Sprzęt dostanie każde dziecko i nie ma tu znaczenia, czy pochodzi z biednego, czy z bogatego domu. Nie ma znaczenia, czy ma już komputer i czy korzystało z niego tylko w szkole.

Stąd zarzut rozdawnictwa, który się pojawił. I to w roku wyborczym, bo – przypomnijmy – za kilka miesięcy będziemy wybierali Sejm i Senat.

Stąd także podejrzenia, że cała akcja ma służyć wyłącznie promowaniu polityków, którzy w blasku fleszy, na specjalnie zorganizowanych dla nich wydarzeniach będą wręczali komputery uśmiechniętym dzieciom.

Samorządowcy już to testowali

„Dziennik Gazeta Prawna” przypomina, że nie każdy musi być zadowolony z tego programu. Bo – okazuje się – że będzie to kłopot dla samorządów. Ciężar prowadzenia programu spadnie na wójtów czy burmistrzów. To gminy będą miały – jak podaje dziennik – zadanie zebrać wnioski od chętnych na sprzęt, wystąpić do rządu o środki, a potem zorganizować przetargi na jego dostarczenie i dopilnować, żeby urządzenia trafiły do czwartoklasistów.

Tak właśnie było w 2022 roku, kiedy podobny projekt – ale na dużo mniejszą skalę – był już realizowany. Wówczas komputery trafiały do dzieci z gmin, w których działały PGR-y.
„Samorządowcy obawiają się, że jeśli podobną procedurę trzeba będzie prowadzić też przy laptopach dla czwartoklasistów, to dosłownie utoną w papierach. Zwłaszcza że zgodnie z zapowiedziami działanie ma powtarzać się już każdego kolejnego roku” – czytamy w DGP.

Tyle że że w 2022 r. program dotyczył tylko 218 tys. komputerów i tabletów dla dzieci.

Zabezpieczenia zablokują sprzedaż laptopów

Pojawiają się też pytania o zasady programu. Zgodnie z zapowiedziami ministra Janusza Cieszyńskiego (odpowiada w rządzie za cyfryzację), nie będą to komputery przechodnie. To znaczy, że uczniowie, kończąc IV klasę, nie przekażą sprzętu młodszym kolegom, tylko zabiorą komputery do domów.

– Ci, którzy otrzymają sprzęt, będą mieli bezpłatny dostęp do oprogramowania niezbędnego do tego, żeby go efektywnie wykorzystać w szkole – ogłosił właśnie Cieszyński. I dodał, że zostaną wprowadzone zabezpieczenia, które uniemożliwią odsprzedaż laptopów.

– Zaproponujemy w projekcie ustawy rozwiązania, które będą zapobiegały ewentualnej możliwości sprzedaży tego sprzętu. Trzeba się tak zabezpieczyć, że gdyby ktoś chciał sprzedać laptop na czarnym rynku, jego wartość byłaby bliska zeru – dodał minister.

To zawęża pulę dostawców?

To nie koniec pytań. kolejne dotyczą jakości sprzętu. Co właściwie rząd chce dać dzieciom? Czy będzie to „wypasiony” komputer, czy „złom”?

Już wiadomo, że laptopy mają mieć co najmniej 8 GB RAM z możliwością rozbudowy do 16 GB, co najmniej 256 GB przestrzeni na dane na nośniku SSD, głośniki stereo, mikrofon, wbudowaną kamerę HD oraz przyciski do pogłaśniania i ściszania audio. Karta graficzna musi zapewniać obsługę zewnętrznego monitora Full HD. Ekran ma mieć matową matrycę o przekątnej co najmniej 13 cali, w rozdzielczości Full HD i jasności minimalnej 220 cd/m2. Masa sprzętu nie może przekraczać 2,5 kg.

To zdaniem specjalistów zawęża pulę dostawców. Na tym jednak nie koniec, bo serwis instalki.pl skupia się na wydajności takiego zestawu, a mierzona jest ona w sposób „kontrowersyjny”.

„Zaoferowane urządzenie musi uzyskiwać wydajność co najmniej 1100 punktów w teście CrossMark. Jest to benchmark o tyle nietypowy, że faworyzujący pewne rozwiązania i nieprzedstawiający w ogóle realnej wydajności zestawu komputerowego. Procesory o skrajnie różnych możliwościach osiągają w nim zbliżone rezultaty, przy czym test zdaje się zdecydowanie premiować procesory marki Intel. Dlaczego ustawodawca zastosował niemiarodajny benchmark? – czytamy.

Co z nauczycielami?

Skoro uczniowie mają dostać laptopy, to jest też pytanie o nauczycieli. Co w sytuacji, jeżeli pedagog ma pracować na własnym, starym sprzęcie, który będzie daleko w tyle za komputerami uczniów? Czy to ma sens?

– Najpierw uczniowie, potem nauczyciele. Gdy zakończy się przetarg na laptopy dla uczniów będą też laptopy dla nauczycieli – ogłosił właśnie minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.

To kolejne ponad 400 tys. sztuk sprzętu.

31.01.2023 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(ss)

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed