Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Pożar w sklepie mięsnym w Evere
Polska: Ponad 324 tys. wykroczeń w pół roku. Fotoradary nie na wszystkich działają
Temat dnia: Król chwali Europę, ale i ostrzega. „Wstyd dla ludzkości”
Pierwszy z Polsce przypadek cholery od lat. Dlaczego ta choroba jest taka groźna?
Słowo dnia: Per maand
Belgia: Strażnik więzienny ostrzelany z... wiatrówki
Niemcy: Protest udaremnił wywiad z liderką skrajnej prawicy
Polska: Palaczu, będziesz zaskoczony. E-papierosa też nie zapalisz, bo zmieniły się przepisy
Belgia: Protest więźniów w zakładzie karnym Lantin
Polska: Marihuana na własny użytek legalna. Jest już projekt ustawy i zacznie się walka w Sejmie
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: Idzie Dudley! Już w środę wieczorem będzie groźnie

Trzeba się przygotować na nadejście alertowych sms-ów z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Nadchodzi Dudley.

„Najbliższe dni w pogodzie upłyną pod znakiem silnego i porywistego wiatru, intensywnych opadów deszczu, lokalnych burz oraz znacznych wahań ciśnienia. Na Wybrzeżu kolejny raz będziemy obserwować niszczycielski sztorm oraz przekroczone stany alarmowe na morskich stacjach wodowskazowych” - ostrzega Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Powodem jest niż nazwany Dudley.

Groźnie zacznie się robić już dziś (środa 16 lutego). Synoptycy przewidują, że późnym wieczorem niż zacznie stopniowo ogarniać Polskę. Nadejdzie o północy, a głównym zagrożeniem będzie bardzo silny wiatr. „Ponadto z niżem tym związany będzie układ frontów atmosferycznych przemieszczający się z zachodu na wschód. Układ ten przyniesie początkowo intensywne opady deszczu, głównie na północy kraju, a później również burze” - alarmuje IMGW.

Intensywne opady oznaczają, że podniesie się poziom wód w północnej i centralnej Polsce. To groźne, bo już teraz wody w rzekach jest dużo, a kolejne opady mogą skutkować przekroczeniem stanów ostrzegawczych.

Będzie wiało

Wiatr (zachodni i południowo-zachodni) najsilniejszy będzie nad morzem. Jego średnia prędkość wyniesie od 40 do 50 km/h, ale Dudley ma mieć jeszcze większą moc, bo w porywach może dojść do 100 km na godzinę. Na zachodzie ma być spokojniej, ale nieznacznie. Porywy wiatru przewidywane są na 95 km/h. „Na pozostałym obszarze wiatr w porywach będzie osiągał od 65 km/h do 85 km/h. W nocy nadal spadać będzie ciśnienie, na północy spadek ten będzie gwałtowny, nawet o 20 hPa w ciągu 12 godzin” - informują eksperci.

Niestety środa nie będzie jedynym dniem z kiepską pogodą, bo w czwartek Dudley będzie podążał na wschód. Silny wiatr nadal będzie odczuwalny w całym kraju. „Najsilniejsze porywy wiatru wiał towarzyszyć będą przelotnym opadom deszczu oraz lokalnym burzom. Zachodni będzie wiatr ze średnią prędkością do 40 km/h, nad morzem do 55 km/h. Natomiast w porywach wiatr osiągać może od 80 km/h do 100 km/h, na Wybrzeżu nawet to 110 km/h” - zapowiada IMGW.

To nie koniec

Najmocniej popada w południowo-wschodniej części Polski. W Karpatach i Tatrach spodziewany jest śnieg. Ma być jednak ciepło, bo w czwartek maksymalna temperatura ma wynosić od 6 do 8 stopni Celsjusza (wschód i północ) do 12 stopni na południowym zachodzie.

Wietrzna pogoda towarzyszyć nam będzie aż do soboty, kiedy nad Bałtykiem będzie się przemieszczał kolejny płytki ośrodek niżowy. Najsilniejszy wiatr prognozowany jest nad morzem, choć w sobotę również w centrum i na południu kraju nie można wykluczyć porywów wiatru osiągających do 110 km/h” - oceniają synoptycy.

16.02.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media / fot. Stock

(sl)

 

Polska: Nie dostajemy podwyżek, bo boimy się o nie prosić

Ponad połowa Polaków twierdzi, że ich wynagrodzenie w 2021 roku nie wzrosło, a tylko 43 proc. z nich odczuwa zadowolenie z wysokości otrzymywanej pensji. Czy oczekujemy od pracodawców, że zapłata za wykonywane obowiązki wzrośnie w bieżącym roku? A może zamierzamy o to poprosić? Na te pytania odpowiadają wyniki specjalnego raportu.

Raz na kilka miesięcy instytut badawczy Randstad przygląda się sytuacji na rynku pracy. Zadając pytania osobom zatrudnionym, specjaliści tworzą raport pod nazwą „Monitor rynku pracy”, którego treść oddaje m.in. nastroje wśród zatrudnionych. W lutowej edycji przedsięwzięcia respondenci zostali zapytani o to, czy w 2021 roku zostały im przyznane podwyżki wynagrodzeń. Odpowiedzi twierdzącej udzieliło 55 proc. badanych. Pozostałych 45 proc. ankietowanych zarabia tyle, co w latach poprzednich.

Pracowników zapytano również o poziom zadowolenia z otrzymywanej pensji. „Raczej zadowolonych” lub „bardzo zadowolonych” było 43 proc. respondentów. Negatywnie swoje wpływy na konto oceniło 26 proc. Pozostałe osoby nie mają żadnego zdania w tej kwestii.

Połowa ankietowanych liczy na podwyżkę wynagrodzenia w 2022 roku. Kolejnych 50 proc. badanych to osoby, które „raczej” lub „zdecydowanie” nie mają takich oczekiwań.

Uczestnicy badania, pytani o to, czy w najbliższym czasie zamierzają wystąpić o podwyżkę, w 32 proc. rozważają taką możliwość. 24 proc. respondentów jeszcze nie wie, czy podejmie taki krok. 3 proc. zagadnienie to zupełnie nie dotyczy. Co ciekawe, 42 proc. badanych „raczej” lub „zdecydowanie” nie zamierza rozmawiać z pracodawcą o wyższej pensji. Jako powód wskazuje, że mogłoby to zostać źle odebrane, obawę przed reakcją szefa lub szefowej czy kiepską kondycję finansową firmy.

- Mamy ustawową płacę minimalną, która jest podwyższana praktycznie co roku. Ona stanowi amortyzator osłabiający motywację do ubiegania się o wzrost wynagrodzenia. To dotyczy przede wszystkim osób niżej zarabiających. Jednocześnie płaca minimalna stanowi trochę mechanizm równania w górę, więc inne grupy płacowe też oczekują wyższej pensji – powiedziała portalowi PR News prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

17.02.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sl)

 

Polska: Rząd ogłosił alarm ALFA-CRP. Co to oznacza dla nas?

Atak cybernetyczny na Ukrainę spowodował, że Polska w obawie przed podobnym zagrożeniem już po raz kolejny wprowadziła alarm ALFA-CRP. Co to oznacza i jak długo potrwa wzmożona gotowość na działania hakerskie?

O wprowadzeniu pierwszego alarmu ALFA-CRP premier Mateusz Morawiecki zadecydował w grudniu. Wówczas odbywał się w Polsce Szczyt Cyfrowy ONZ – IGF 2021. W wydarzeniu brało udział kilka tysięcy osób z całego świata: naukowców, przedsiębiorców, organizacji samorządowych czy ustawodawców.. Tematem debaty były możliwości i wyzwania stawiane współcześnie przez internet.

W styczniu, po ataku hakerskim na ukraińskie serwery, również wprowadzono w Polsce alert ALFA-CRP, wzywając jednocześnie do szczególnej czujności służby bezpieczeństwa i administrację publiczną.

Zgodnie z rozporządzeniem premiera we wtorek 15 lutego o godz. 23:59 po raz trzeci wprowadzony został w Polsce alarm ALFA-CRP. Stan zagrożenia potrwa do 28 lutego, również do godz. 23:59. Podobnie jak w styczniu, i tym razem alert został ogłoszony po tym, jak Ukraina padła ofiarą cyberprzestępców.

Co to oznacza?

W komunikacie Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej czytamy, że ALFA-CRP to najniższy z czterech stopni zagrożenia cybernetycznego. Jego definicję znaleźć można w ustawie o działaniach antyterrorystycznych.

„Jest on przede wszystkim sygnałem dla służb dbających o bezpieczeństwo całej administracji publicznej do zachowania szczególnej czujności. Oznacza to, że administracja publiczna jest zobowiązana do prowadzenia wzmożonego monitoringu stanu bezpieczeństwa systemów teleinformatycznych” – wyjaśnia Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Instytucje publiczne zobowiązane są w czasie jego trwania do stałego monitorowania i weryfikowania, czy bezpieczeństwo komunikacji elektronicznej nie zostało naruszone. Wszelkie incydenty, które mogłyby o tym świadczyć, należy zgłaszać bezpośrednio na numer alarmowy 112.

16.02.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Shutterstock, Inc.

(sl)

 

Belgia: Zwolnienie lekarskie, choć jesteś zdrowy? Lekarze chętnie je wypisują

Aż 14 z 20 flamandzkich lekarzy pierwszego kontaktu, których odwiedzili udający pacjentów reporterzy programu telewizyjnego „Factcheckers”, było gotowych wystawić im zwolnienie z pracy na jeden dzień – mimo, że sami „pacjenci” przyznawali, że nie są chorzy.

- Przyznam szczerze, że nie jestem wcale chory. Mam jednak w domu remont i dzisiaj przyjdą robotnicy… - powiedział jeden z reporterów wyemitowanego przez flamandzką stację telewizyjną Eén reportażu i poprosił o zwolnienie lekarskie na jeden dzień. Lekarz się zgodził.

Reporter miał przy sobie ukrytą kamerę i sprzęt do nagrywania. W sumie dwoje reporterów programu „Factcheckers” odwiedziło 20 lekarzy we Flandrii (północnej, niderlandzkojęzycznej części Belgii). We wszystkich przypadkach lekarze ci nie znali „pacjentów/reporterów”. Aż 14 z 20 lekarzy było jednak gotowych wystawić zwolnienia lekarskie na jeden dzień nowym, nieznanym im pacjentom, którzy sami przyznawali, że nie są chorzy.

-Jestem bardzo niezadowolony. Ci lekarze szkodzą nie tylko pracodawcom, ale też psują opinię o innych lekarzach. Wiedzą, że to niedopuszczalne, ale i tak to robią – tak reportaż „Factcheckers” skomentował Michel Deneyer z belgijskiej Izby Lekarskiej, cytowany przez portal vrt.be.

Deneyer podkreślił, że wystawianie zwolnień lekarskich zdrowym pacjentom to poważne naruszenie zasad. Jeśli lekarz zostanie przyłapany na takim procederze, wzywany jest na rozmowę i pouczany. Jeśli ponownie tak się zachowa, to grozi mu nagana z wpisem do akt i zawieszenie, nawet na kilka miesięcy.

16.02.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

Subscribe to this RSS feed