Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Król Belgii z wizytą w Czechach z okazji 80. rocznicy wyzwolenia Pilzna
W Polsce lepiej leniuchować, niż pracować? Zasiłki są całkiem spore
Belgia: Ruch na liniach metra 2 i 6 w Brukseli ponownie przerwany
Polska: Smartfony w szkołach. Wiemy, co rodzice sądzą o zakazie korzystanie z nich
Belgia: Utrudnienia na E40 w pobliżu Bertem. „Beton spadł z mostu"
Polska: Wybory 2025. Mieszkanie pogrąży Nawrockiego? Gorący koniec kampanii
Temat dnia: Minister postuluje wyższy wiek użytkowników social mediów
Polska: 133 kardynałów wybierze nowego papieża. Jutro zaczyna się konklawe
Dwoje belgijskich turystów zginęło w powodzi w Jordanii
Belgia: Loty Brussels Airlines do Tel Awiwu pozostają zawieszone
Redakcja

Redakcja

Niewielu Polaków ma spakowany tzw. plecak awaryjny. Jego zawartość powinna pomóc przetrwać 72 godziny poza domem

Woda, żywność, leki i dokumenty – to tylko część wyposażenia, które powinno się znaleźć w plecaku przygotowanym na wypadek pożaru, wybuchu gazu, wielogodzinnego postoju na autostradzie lub innej sytuacji kryzysowej. Zapasy powinny wystarczyć na co najmniej 72 godziny, bo według badań amerykańskich naukowców 95 proc. wszystkich sytuacji ekstremalnych rozwiązuje się właśnie w tym czasie. – Oprócz plecaka awaryjnego jest jeszcze pewien zasób przedmiotów, tzw. everyday carry, które powinniśmy nosić ze sobą codziennie – dodaje Agnieszka Kordalewska, prezes zarządu Fundacji Gotowi.org.

Tak zwany plecak awaryjny to zbiór niezbędnych przedmiotów do tego, by przetrwać poza miejscem zamieszkania i bez pomocy z zewnątrz. Lista tego typu sytuacji zagrożenia, kiedy konieczna jest ewakuacja i nie ma możliwości powrotu do domu, jest długa. Choć kojarzą nam się przede wszystkim z wybuchem wojny, atakiem terrorystycznym, to mogą być związane także z wystąpieniem gwałtownych zjawisk pogodowych.

Plecak awaryjny jest zbudowany w taki sposób, żeby jego zawartość wystarczyła nam na 72 godziny od wystąpienia zagrożenia. Amerykańscy naukowcy i ludzie, którzy się zajmują przygotowaniami i całą strefą zagrożeń, obliczyli, że z reguły tyle czasu potrzeba, żeby powrócić w miarę do normalności, czyli żeby sytuacja zagrożenia minęła i żebyśmy mogli wrócić do domu albo żeby karambol na autostradzie się rozładował – mówi agencji Newseria Biznes Agnieszka Kordalewska.

Na liście obowiązkowych przedmiotów na wyposażeniu plecaka są apteczka, racje żywnościowe, woda i środki do uzdatniania wody, źródła światła i energii, np. baterie, powerbank, radio na dynamo, artykuły higieniczne i drobne narzędzia takie jak nóż czy taśma naprawcza, schronienie, czyli m.in. odzież chroniąca przed upałami, chłodem czy deszczem, bielizna na zmianę, a także przedmioty potrzebne do gotowania, a więc kuchenka, paliwo czy kubek. Zawartość plecaka awaryjnego zależy od indywidualnej sytuacji – rodzaju możliwego zagrożenia, charakteru pracy, sytuacji rodzinnej, miejsca zamieszkania, klimatu czy stylu życia.

– Jest kilka metod na to, żeby spakować swój plecak awaryjny. W internecie można znaleźć wiele wskazówek, jak to zrobić. Pierwsza i fundamentalna zasada mówi, że plecak awaryjny jest w istocie na sytuacje awaryjne. Nie wkładamy do niego rzeczy, które może się przydadzą, tylko te, które na pewno będą potrzebne – radzi prezes Fundacji Gotowi.org.

W plecaku powinny się także znaleźć pieniądze i kopie naszych dokumentów. Jak podkreśla ekspertka, trzymanie dokumentów w chmurze może nie być wystarczające. Dokument wydrukowany i potwierdzony przez notariusza, np. związany z posiadanymi aktywami, będzie dużo bardziej wiarygodny niż dokument zeskanowany i trzymany na zewnętrznym dysku.

Należałoby zawsze korzystać z obu rozwiązań. Z jednej strony mieć na pendrivie zapisane swoje dokumenty, a oprócz tego mieć dokumenty poskanowane, potwierdzone przez notariusza i trzymane w sejfie np. domowym – uściśla Agnieszka Kordalewska.

Badanie przeprowadzone dla Warsaw Enterprise Institute i Defence24.pl pokazało, że tylko 3 proc. Polaków ma przygotowany tzw. plecak przeżycia na wypadek nagłej sytuacji kryzysowej. Co istotne, ważne jest nie tylko odpowiednie skompletowanie jego zawartości, ale także jego utrzymywanie w gotowości. Chodzi m.in. o regularne sprawdzanie terminów przydatności leków, wody i żywności, naładowanie powerbanków. Plecak awaryjny można umieścić w domu, blisko wyjścia, aby łatwo zabrać go w momencie ewakuacji. Można go również wozić w samochodzie lub trzymać w pracy.

Oprócz plecaka awaryjnego jest jeszcze pewien zasób przedmiotów, które nosimy ze sobą codziennie [tzw. everyday carry, EDC – red.]. To jest związane z tym, że przykładowo kolejka podmiejska może stanąć gdzieś między stacjami w naszej drodze do pracy, może być jakiś wypadek komunikacyjny, który zatrzyma nas w drodze. Niewielka skala zagrożenia, ale może być uciążliwa – mówi ekspertka. – EDC to jest zbiór takich przedmiotów, które mogą nam ułatwić życie: kubek składany, latarka na dynamo, która zawsze zadziała, nóż, mężczyźni mogą nosić scyzoryk, sami definiujemy, co jest naszym everyday carry. Powinniśmy to nosić ze sobą dla własnego komfortu, bezpieczeństwa, w szkolnym plecaku czy damskiej torebce.

Głównymi założeniami w przygotowaniu EDC są minimalizacja masy i gabarytów oraz maksymalizacja funkcjonalności. W zestawie EDC mogą się także znaleźć: mała butelka z wodą, batonik energetyczny, plastry, tabletki przeciwbólowe, folia NRC, kartka z numerami telefonów do najbliższych czy oznaczenie grupy krwi.

– Osoby, które biorą na stałe leki, powinny je mieć ze sobą. Na warsztatach gotowości, które prowadzimy w szkołach, często o to pytam. Pamiętam ucznia, który mówił, że przyjmuje leki na stałe, ale nie nosi ich ze sobą, bo bierze je rano w domu. A co, jeśli nie będzie mógł wrócić do domu tego dnia? Przykładowo wracasz ze szkoły, a pod domem rozciągnięte biało-czerwone taśmy, stoi straż, policja, medycy i mówią: do domu nie wchodzisz. Nie wiesz, co się stało, nikt cię jeszcze nie poinformował, ale do domu możesz wrócisz jutro czy pojutrze. To właśnie na takie sytuacje musisz mieć ze sobą leki przyjmowane na stałe – podkreśla Agnieszka Kordalewska.

Osoby, które przemieszczają się samochodami, mogą trzymać taki zestaw właśnie w aucie. Pozwoli to przetrwać przykładowo długi czas oczekiwania na rozładowanie korków po karambolu czy na pomoc drogową w razie poważnej awarii samochodu.

– Co do zasady powinniśmy się ubierać zgodnie z temperaturą i pogodą, która jest na zewnątrz. Nawet jeżeli jeździmy luksusowym samochodem w pantofelkach i garniturze z garażu do garażu, ale na zewnątrz jest 15 stopni mrozu, to my w tym samochodzie powinniśmy mieć kurtkę puchową, dlatego że jest zima. Powinniśmy dostosować ubiór do pogody, bo zawsze się może zdarzyć, że samochód po prostu stanie na autostradzie z uwagi na gigantyczny korek czy karambol – dodaje prezes Fundacji Gotowi.org.

Skompletowanie zestawu awaryjnego można także zostawić specjalistom. Fundacja Gotowi.org współtworzyła pierwszy w Polsce profesjonalnie wyposażony plecak, zawierający ponad 100 elementów, które sprawdzą się w sytuacji zagrożenia. O przygotowaniach planu awaryjnego na takie sytuacje i niezbędnym wyposażeniu plecaka Agnieszka Kordalewska opowiadała podczas Thursday Gathering. To cykliczne spotkania organizowane przez Fundację Venture Café Warsaw w Varso przy ulicy Chmielnej. Stanowią one platformę wymiany wiedzy i doświadczeń związanych z najważniejszymi trendami biznesowymi, społecznymi i technologicznymi. 

 


26.08.2022 Niedziela.BE // bron: new seria // tagi: plecak przeżycia, plecak awaryjny, sytuacje awaryjne, zagrożenie dla ludzkości, wybuch wojny, katastrofa naturalna, atak terrorystyczny, ewakuacja, zapas wody i żywności // mówi: Agnieszka Kordalewska, prezes zarządu, Fundacja Gotowi.org // fot. RaZZeRs, Chiny / Shutterstock.com / zdjęcie ilustracyjne(ks)

(ka)

Polacy coraz częściej pracują po godzinach. Podejście młodego pokolenia może to zmienić

Z danych OECD wynika, że Polacy od lat są w czołówce najbardziej zapracowanych społeczeństw. Nowy raport ADP wskazuje, że coraz częściej pracownicy zostają po godzinach. Co czwarty zatrudniony pracuje za darmo od sześciu do dziesięciu godzin tygodniowo. To o 6 pkt proc. więcej niż rok wcześniej. Wraz z coraz większym udziałem młodego pokolenia na rynku pracy będzie się jednak zmieniać podejście do pracy i równowagi między życiem zawodowym a prywatnym. – Jeżeli Polacy nie zadbają o siebie, swój dobrostan, to grozi im po prostu wypalenie i spadek zaangażowania i efektywności, wbrew temu, do czego dążą – mówi Ewa Stelmasiak, ekspertka ds. strategii i kultury dobrostanu.

– Polacy są bardzo zmęczeni presją pracy, również pandemią, ale ten pracoholizm może wynikać też z dużej ambicji, z presji wewnętrznej, którą sami sobie stwarzają – mówi agencji Newseria Biznes Ewa Stelmasiak.

Praca po godzinach może mieć różne przyczyny. Część zatrudnionych pracuje w nadmiarowym czasie w obawie o utratę miejsca pracy, część robi to ze względu na presję przełożonych czy własne ambicje, inni dla dodatkowych pieniędzy. Wyniki badania ADP „People at Work 2022: A Global Workforce View” wskazują, że Polacy są skłonni pracować więcej godzin i dni w tygodniu, jeżeli będzie się to wiązać z dodatkowym wynagrodzeniem. Takiego zdania jest ponad jedna trzecia badanych. W Polsce pracownicy średnio wykonują każdego tygodnia blisko sześć godzin dodatkowej pracy. Częste nadgodziny mogą prowadzić wprost do pracoholizmu, a to może mieć negatywne konsekwencje na różnych polach.

– W wyniku pracoholizmu możemy obserwować osłabienie naszych relacji rodzinnych, nawet widywałam rozpady związków. Dzieci nas nie spotykają, nie jesteśmy dla nich obecni, bo jesteśmy tak wyczerpani, że nie możemy się skoncentrować na tym, co mają do powiedzenia – mówi autorka pierwszej w Polsce książki o kulturze dobrostanu. – Może to też powodować uszczerbek na zdrowiu.

Jak wyjaśnia, tak mocne zaangażowanie w pracę początkowo napędza pracownika: często bowiem przynosi satysfakcję z osiągniętego celu, również przyjemność, jakąś gratyfikację ze strony pracodawcy. W takim momencie trudno jednak się zatrzymać i wziąć poprawkę na to, że konieczne jest zrównoważenie pracy i innych dziedzin życia. Jeśli pracownik nie podejmie takiej decyzji, po początkowym zaangażowaniu może przyjść wypalenie zawodowe, bo nadmiarowa praca często prowadzi do chronicznego zmęczenia, stresu czy niechęci do wykonywania swoich obowiązków. Badanie Human Power z 2021 roku wskazuje, że częściej niż co drugi pracownik odczuwa wysoki lub bardzo wysoki poziom zmęczenia. Skarżą się najczęściej na brak energii, gorszy nastrój, mniejszą motywację i problemy z koncentracją. Wpłynęły na to m.in. wydarzenia dwóch ostatnich lat.

– W interesie pracodawców jest to, żeby ludzie byli zaangażowani i żeby pracowali efektywnie. Więc jeżeli patrzymy na efektywność jako na sprint, to pracownik w krótkim okresie kosztem siebie, swojej kondycji psychofizycznej i swoich relacji może dowieźć wynik. Ale w perspektywie długoterminowej nie może być o tym mowy. Czyli nie ma efektywności, nie ma długoterminowego zaangażowania bez pewnego poziomu dobrostanu. Pracodawcy to coraz częściej rozumieją – mówi Ewa Stelmasiak.

Jak podkreśla, do lamusa odchodzi dylemat: ludzie czy wyniki.

Można realizować ambitne strategie i cele, dbając o ludzi, dając im taką kulturę organizacyjną, w której dobrostan jest wartością. Taka jest właśnie definicja przywództwa wspierającego dobrostan – podkreśla ekspertka. – Ale odpowiedzialność za dobrostan leży na obu stronach. To powinna być relacja win–win. Czyli z jednej strony pracownik, który potrafi stawiać granice i zobaczyć, że nie może się po prostu wyczerpać, bo grozi to wypaleniem, co ma konsekwencje zarówno osobiste, jak i zawodowe. Z drugiej strony mamy odpowiednie środowisko pracy i pracodawcę, który mówi pracownikowi: ja ci dam narzędzia, wsparcie psychologa, webinar, psychoedukację, a ty zadbaj o siebie.

Zdaniem ekspertki coraz większy udział młodego pokolenia w rynku pracy może zmienić tę sytuację. Jak wskazuje raport przygotowany przez PwC Polska, Well.hr i Absolvent Consulting, młodzi wysoko cenią swój dobrostan, zwłaszcza psychiczny i społeczny. Ponad połowa z nich woli work–life balance od wysokich zarobków, a 36,5 proc. uważa, że ta równowaga jest jednym z najważniejszych aspektów pracy. Ważne są dla nich także dobra atmosfera w pracy, brak konfliktów oraz wspierający szef. Ponad 37 proc. badanych pracowników młodego pokolenia wskazało elastyczne godziny pracy jako obowiązkowy benefit. Dla 41,5 proc. jest to możliwość pracy zdalnej. Brak tych opcji jest nie do zaakceptowania przez odpowiednio 8,4 proc. oraz 10,3 proc. badanych. Młodzi podkreślają, że benefitami, które wyróżniłyby danego pracodawcę spośród innych ofert, są krótszy tydzień pracy i dodatkowe dni płatnego urlopu.

– Bardzo cenię ten głos młodego pokolenia, te wartości, potrzebę definicji sukcesu jako coś więcej niż tylko status i wysokość konta, jako też potrzeba samorealizacji w innych rolach niż tylko zawodowe. Jest tak duży napływ młodych pracowników, organizacje, z którymi pracuję, często ich zatrudniają, że tego głosu nie można już ignorować – mówi Ewa Stelmasiak. – Cieszę się z tego, że jest debata o tych wartościach, o redefinicji roli pracy na rynku, na którym pracuje się jednak bardzo dużo, bo według danych OECD mamy czterysta ileś godzin rocznie więcej niż np. w Niemczech, pracujemy też godzinowo dłużej niż w Stanach Zjednoczonych. Więc jest to rynek obciążony, prawdopodobnie jeszcze na dorobku, rynek, w którym wynagrodzenia są jednak niższe niż w krajach zachodnioeuropejskich. A nam Polakom tak bardzo zależy na dobrym życiu, również na dobrobycie, nie tylko na dobrostanie, więc szukamy rozwiązań, żeby to osiągnąć.

 

 


22.08.2022 Niedziela.BE // bron: new seria // tagi: nadgodziny, praca po godzinach, pracoholizm, dobrostan pracowników, benefity pracownicze, młodzi na rynku pracy // mówi: Ewa Stelmasiak,  autorka pierwszej w Polsce książki o kulturze dobrostanu, ekspertka ds. strategii i kultury dobrostanu // fot. Marcin Maslowski, Belgia / Shutterstock.com / zdjęcie ilustracyjne

(ca)

 

 

Przekop Mierzei Wiślanej na finiszu. Trwają poszukiwania odważnego kapitana?

Przekop Mierzei Wiślanej dobiega końca. Zwieńczenie inwestycji, którą od dawna szczycił się polski rząd, ma być spektakularne.

Nieprzypadkowa data

Inwestycja, której celem jest skrócenie, pogłębienie i uproszczenie morskiego szlaku na Bałtyku, omijając Cieśninę Piławską na terytorium Rosji, weszła w ostatni etap. „Po raz pierwszy w powojennej historii Polski będzie możliwość wpłynięcia na Zalew Wiślany z pominięciem rosyjskiej strefy przybrzeżnej” – poinformował MuratorPlus.

Otwarcie przeprawy odbędzie się za niecały miesiąc – 17 września. Tę datę wybrano nieprzypadkowo. Symbolizuje ona dzień, w którym w 1939 roku ZSRR dokonał napaści na Polskę.

Pokazowy rejs

To wydarzenie ma dobitnie wpisać się w krajową historię.

„Hymn, ubrani na galowo politycy, przecięcie wstęgi i woda święcona to za mało, aby godnie uświetnić planowane na 17 września otwarcie przekopu Mierzei Wiślanej. Gwoździem programu uroczystości ma być przepłynięcie barki z węglem do Elbląga. Ma to być symbol uniezależnienia od Rosji” – podała Wirtualna Polska.

Jest jednak pewien problem: kanał żeglugowy ze śluzy „Nowy Świat” do Elbląga jest nieukończony i nieoznakowany. A brak oznaczeń nie ułatwia nawigacji. Z tego względu rzekomo podjęto poszukiwania odważnego kapitana.

W rozmowie z WP przed możliwą katastrofą wizerunkową ostrzega kapitan żeglugi śródlądowej, Daniel Kotur. Barka z 1000 ton węgla na pokładzie, która podczas pompatycznej uroczystości utknęłaby na mieliźnie, z pewnością zwróciłaby uwagę całego świata. To właśnie Kotur w nieoficjalnych rozmowach z urzędnikami miał usłyszeć o takim pomyśle.

Urząd morski nie potwierdza

O pokazowym rejsie nic nie wiedzą w Urzędzie Morskim w Gdyni, a to ta instytucja musiałaby wydać na niego zgodę. „Obecnie, zgodnie z naszą wiedzą, nie jest przewidziany pokazowy rejs transportowy” – przekazała niedawno rzecznik prasowa urzędu, Magdalena Kierzkowska. Jej słowa przytoczył serwis INN Poland. Z kolei Biuro Prasowe Ministerstwa Infrastruktury – resortu, który odpowiada za organizację otwarcia – oznajmiło, że szczegóły uroczystości zostaną ujawnione dopiero po ich dopracowaniu.

22.08.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media / Fot.: materiały prasowe

(es)

 

  • Published in Polska
  • 0

Uścisk dłoni – im silniejszy, tym zdrowiej

Siła uścisku dłoni może być wykorzystywana jako biomarker stanu zdrowia osób starszych. Grupa naukowców z Uniwersytetu Rzeszowskiego sprawdziła, że upływ lat najmocniej koreluje z siłą uścisku dłoni.

Badania przeprowadzono wśród reprezentatywnej grupy osób starszych mieszkających w południowo-wschodniej Polsce. Wykazano, że średnia siła ścisku dłoni wynosiła 19,98 kg (16,91 kg dla kobiet oraz 26,19 kg dla mężczyzn), a obniżona siła mięśniowa występowała u 50,18 proc. kobiet i 55,22 proc. mężczyzn.

„Badanie uścisku dłoni pomaga zidentyfikować osoby starsze zagrożone słabością i zaplanować profilaktyczne usługi zdrowotne, aby zmniejszyć ryzyko ich uzależnienia i ograniczeń w poruszaniu się. Słaba siła chwytu jest silnym czynnikiem prognostycznym złych wyników leczenia, zwiększonych ograniczeń funkcjonalnych, niskiej jakości życia, dłuższego pobyty w szpitalu, a nawet śmierci” – ostrzegają naukowcy.

Siła uścisku dłoni to prosta, szybka i niedroga miara stosowana w praktyce klinicznej, rehabilitacji i badaniach zdrowia publicznego do oceny funkcji układu mięśniowo szkieletowego. Mierzona dynamometrem siła uścisku dłoni pozwala zidentyfikować nie tylko osłabienie mięśni kończyn górnych, ale także siłę i sprawność funkcjonalną kończyn dolnych.

Zdaniem naukowców, prostota pomiaru w połączeniu z jego niskim kosztem sprawia, że jest on godny uwagi przy ocenie ogólnego stanu zdrowia osób starszych.

„Zapobieganie pogorszeniu się siły mięśni u osób starszych powinno być przedmiotem interwencji pod koniec kariery zawodowej oraz po przejściu na emeryturę. Państwowa opieka geriatryczna jest niewystarczająca i nie odpowiada rzeczywistym potrzebom starszej populacji. Dlatego wczesna ocena siły uścisku dłoni pozwoliłaby na wprowadzenie różnych form wsparcia, zmniejszając przyszłe koszty opieki zdrowotnej” – uważają autorzy artykułu.

SIŁA UŚCISKU DŁONI SPADA WRAZ Z WIEKIEM

Do badania zakwalifikowano osoby według następujących kryteriów włączenia: wiek 65 lat i więcej, prawidłowy stan poznawczy, poziom sprawności fizycznej umożliwiający chodzenie oraz wyrażenie świadomej zgody na udział w badaniu.

Siła chwytu dłoni dominującej została oceniona na podstawie średniej z trzech prób uzyskanych za pomocą pomiaru z wykorzystaniem dynamometru ręcznego JAMAR PLUS. Pomiaru dokonano w pozycji siedzącej na krześle bez podłokietników, stopy osoby badanej spoczywały płasko na podłodze, ramiona ustawione były wzdłuż tułowia, łokieć zgięty pod kątem 90 stopni, przedramię w pozycji neutralnej. Każdemu z uczestników polecono maksymalne zaciśnięcie dłoni i przytrzymanie uścisku przez 6 sekund.

Średnia siła chwytu osób starszych w wieku 80-85 lat wynosiła 17,97 (14,47 kg dla kobiet oraz 25,66 kg dla mężczyzn) a w grupie powyżej 85 lat - 16,68 kg (13,51 kg dla kobiet oraz 21,77 kg dla mężczyzn).

Badanie potwierdziło pozytywny związek siły chwytu wiekiem, ze wzrostem, masą ciała, BMI, zdolnością do wykonywania podstawowych i złożonych czynności życia codziennego, mobilnością i równowagą ciała zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn. W badaniu stwierdzono również, że niezależnym czynnikiem wpływającym na siłę chwytu dłoni był stan cywilny.

POLKI SŁABSZE OD BRYTYJEK, POLACY OD NIEMCÓW

Średnia siła uścisku dłoni dla kobiet w Polsce wyniosła 16,91 kg, co jest zbliżone do wyników z Portugalii i znacznie niższe niż w Wielkiej Brytanii. Średnia wartość siły uścisku dłoni dla mężczyzn w Polsce wynosiła 19,98 kg i była niższa niż w Niemczech oraz Szwajcarii. Naukowcy przypuszczają, że różnice ze względu na wiek i płeć między poszczególnymi krajami wynikają prawdopodobnie z różnic genetycznych w masie mięśniowej, stylu życia i opiece zdrowotnej osób starszych.

Według Wiśniowskiej-Szurlej i współautorów badania obniżona siła mięśniowa występowała u około 50 proc. starszych kobiet i mężczyzn. Naukowcy sugerują, że jedną z przyczyn tak wysokiego odsetka osób z obniżoną siłą mięśni może być niewystarczający poziom aktywności fizycznej wśród osób starszych w Polsce. Rekomendacje Światowej Organizacji Zdrowia w zakresie podejmowania aktywności fizycznej w grupie osób w wieku od 45 do 65 lat spełnia 4,2 proc. populacji, natomiast w grupie powyżej 80 lat jedynie 0,6 proc.

Badanie opublikowane w maju w Scientific Reports (Nature) przeprowadził zespół z Uniwersytetu Rzeszowskiego w składzie: dr Agnieszka Wiśniowska-Szurlej, dr Agnieszka Ćwirlej-Sozańska, mgr Justyna Kilian, dr Natalia Wołoszyn, dr Bernard Sozański i dr hab. Anna Wilmowska-Pietruszyńska.


21.08.2022 Niedziela.BE // źródło informacji: Nauka w Polsce www.naukawpolsce.pap.pl // autor: Karolina Duszczyk, PAP // fot. Shutterstock, Inc.

(ss)

 

 

Subscribe to this RSS feed