Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Aż tylu młodych rowerzystów korzysta z telefonów. „Bardzo groźne”
Polska: Wiatraki wpędzają nas w chorobę? Wyniki badanie temu przeczą
Belgia, Borgerhout: Protest przeciwko wycince drzew
Polska: Ostatni moment na zapisanie dziecka. Korepetycje nadal w cenie
Belgia: Pożar firmy zajmującej się utylizacją odpadów przypadkowy
Polska: Miliony podrożeją. Los Lotto już nie za 3 zł. Wygrane także w górę
Temat dnia: Tu potrzebują pracowników. „Ponad 4 tys. euro miesięcznie”
Polska: Od dziś w aptekach więcej szczepień. Zabieg jest darmowy
Słowo dnia: Woede
Belgia, Zeebrugge: Mężczyzna pobity na śmierć
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Polska: 40 procent Polaków nie ma jeszcze węgla na zimę

Dramat węglowy trwa. Wiele polskich rodzin nie ma jeszcze opału na zimę. Tymczasem Jacek Sasin zwalnia prezesa kopalni za zbyt małe wydobycie węgla.

Węgla w Polsce używa około 2 mln gospodarstw domowych. Wiele z nich nie wie jeszcze, czy uda im się kupić opał na zimę, bo węgla w Polsce brakuje. Najnowszy sondaż CBOS pokazuje, że taki problem ma aż 40 proc. Polaków. I co więcej – nie mają żadnych zapasów.

Analizując dane CBOS można dojść do wniosku, że to przede wszystkim  problem mieszkańców wsi. Bo to głównie oni (77 proc. mieszkańców takich terenów) korzystają z pieców i kotłów węglowych. Osoby mieszkające w miastach częściej korzystają z miejskich sieci grzewczych (58 proc. mieszkańców dużych miast).

Węglowy dramat pogłębia jeszcze fakt, że tylko 35 proc. respondentów ma niewielkie zapasy węgla. Zaledwie 9 proc. uczestników badania ma tyle opału, że zimy się nie boją.

– Wśród ankietowanych o dochodach na osobę do 1499 zł jedynie 16 proc. ma wystarczające lub spore zapasy tego surowca, a w grupie respondentów o dochodach per capita 3000 zł i więcej odsetek ten jest dwukrotnie większy (30 proc.) – podaje CBOS.

Aż 79 proc. respondentów, jak wynika z sondażu, jest przekonanych, że tej zimy będzie problem z ogrzaniem domów. Ludzie obawiają się zarówno dostępności surowca, jak i jego cen.

Prezes na bruk

Tymczasem wicepremier i minister aktywów państwowych poinformował na Twitterze, że prezes Lubelskiego Węgla Bogdanka straci w piątek stanowisko. To Artur Wasil, który w czerwcu został powołany na kolejną kadencję szefa kopalni.

– Jestem po rozmowie z prezesem Grupy Enea Pawłem Majewskim. W piątek podczas Rady Nadzorczej LW Bogdanka rozpatrzony zostanie punkt o odwołaniu prezesa A. Wasila – napisał Jacek Sasin.

Zgoda grupy Enea jest konieczna, bo posiada ona 66 proc. udziałów w Bogdance.

Dlaczego prezes idzie na bruk? Bo Bogdanka właśnie zmieniła swój roczny plan wydobycia węgla. Zamiast 9,2 mln ton w tym roku, na powierzchnię wyjedzie tylko 8,3 mln ton.

Zmniejszenie wydobycia to – jak podała górnicza spółka – efekt kłopotów na jednej z węglowych ścian.

Dopłaty do węgla

Tymczasem trwa przyjmowanie wniosków o dopłatę 3 tys. zł na zakup węgla (ale pieniądze można wydać na każdy inny cel). Urzędy mają 30 dni na rozpatrzenie podania. Wiadomo jednak, że tak nie będzie. Nowe przepisy mają ten czas wydłużyć do 60 dni.

Problemem są także pieniądze. Rząd planował przeznaczyć na ten program 11,5 mld zł. Z zastrzeżenie, że jeżeli wniosków będzie dużo (na 10,9 mld zł), to dodatek może być niższy niż zakładane 3 tys. zł. Już wiadomo, że Polacy złożyli podania o wypłacenie 10,7 mld zł.

Na razie jednak gminy – bo to one będą wypłacały pieniądze – nie dostały od państwa żadnych środków.

18.09.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)

 

  • Published in Polska
  • 0

Flandria: Bezrobotni częściej upominani i karani

Flamandzki Urząd Pracy VDAB coraz częściej karze bezrobotnych, nieprzychodzących na przykład na umówione spotkania, i odbiera lub wstrzymuje ich zasiłki.

W pierwszej połowie 2022 r. urząd VDAB, działający na terenie Flandrii, czyli północnej, niderlandzkojęzycznej części Belgii, ukarał (np. odebraniem lub wstrzymaniem zasiłku) ponad 6,2 tys. osób.

To o 30% więcej niż w tym samym okresie roku ubiegłego, poinformował flamandzki dziennik „Het Laatste Nieuws”. W pierwszej połowie 2021 r. VDAB ukarał prawie 4,8 tys. bezrobotnych.

W pierwszych sześciu miesiącach 2022 r. VDAB wysłał też 5,2 tys. ostrzeżeń do bezrobotnych, którzy nie wywiązali się z części swoich zobowiązań.

-Jeśli bezrobotny naprawdę nie chce współpracować z nami w celu znalezienia nowej pracy, to musimy mu jako społeczeństwo wysłać sygnał, że jednak oczekujemy takiej współpracy - powiedział Jo Brouns, minister pracy we flamandzkim rządzie regionalnym, cytowany przez „Het Laatste Nieuws”.

Bezrobotni są karani między innymi za to, że raz za razem odmawiają podjęcia oferowanej im pracy lub nie przychodzą na umówione spotkania z urzędnikami VDAB.

15.09.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.
 
(łk)

 

Kolejna afera z polskim podręcznikiem! Obraża... Belgów?! „Nie mają tożsamości narodowej"

Od tego roku szkolnego uczniowie dziewiątej klasy szkół publicznych w Polsce są zapisani na nowy, obowiązkowy kurs „Historia i współczesność”, obejmujący podręcznik, który stawia Kościół Katolicki w centrum i zawiera m.in. homofobiczne, antyfeministyczne i antyunijne treści.

Od tygodni w Polsce trwają dyskusję nad kontrowersyjnym szkolnym podręcznikiem do HiT-u (Historia i teraźniejszość), czyli zastępującego WOS przedmiotu, który jest uważany za narzędzie propagandy. Oprócz propagowania poglądów katolickich, książka mocno atakuje przywódców UE i kraje wspólnoty, w tym Belgię, i podąża za ekstremistyczną linią polityczną partii rządzącej. Okazuje się jednak, że podręcznik nie jest też wolny od absurdalnych błędów merytorycznych. I tak na przykład na jednej z rzekomo aktualnych (jak twierdzi podręcznik) map brakuje sporego fragmentu Polski - Ustrzyk Dolnych, czyli miasta, którego burmistrz, o ironio, wszedł w spór z Przemysławem Czarnkiem i chciał tej książki zakazać.

Teraz ponownie stało się głośno o podręczniku, kiedy w belgijskiej prasie pojawiła się informacja, że książka... obraża Belgów. „Według oficjalnego podręcznika, na pytanie, dlaczego Bruksela jest najbardziej odpowiednim miastem na stolicę UE, łatwo można odpowiedzieć: to dlatego, że Belgom brakuje tożsamości narodowej” – napisał Rafał Markiewicz, Polak, który przetłumaczył fragmenty książki dla portalu „The Brussels Times”.

Tekst, napisany wspólnie przez jednego z ideologów partii rządzącej, historyka Wojciecha Roszkowskiego, przytacza fakt, że Belgia jest niepodległym państwem zaledwie od niecałych 200 lat, a trzy języki urzędowe i różnice kulturowe pomiędzy poszczególnymi regionami to powody „zmniejszenia tożsamości narodowej”. „Belgia została uformowana jako państwo dopiero w l. 1830-1839, posiada trzy języki urzędowe, między kilkoma regionami występują tam duże różnice kulturowe. Tym, co praktycznie łączy Belgów jest osoba króla, choć monarcha nie posiada już szczególnej władzy. Właśnie z powodu mniejszego poczucia tożsamości narodowej Belgów ich stolica, Bruksela, nadawała się na siedzibę międzynarodowych władz Unii Europejskiej” - czytamy w podręczniku.

Sam Markiewicz mieszka w Holandii, ale jego córki nadal chodzą do szkoły w Warszawie. „Jeśli chcą kontynuować naukę, muszą uczyć się tych bzdur i zdać ten szalony przedmiot” – powiedział mężczyzna. „Historia i teraźniejszość to podręcznik dla młodego pokolenia, który uczy jak zostać zdrowym, chrześcijańskim i narodowo-konserwatywnym patriotą” – ironicznie skomentował Markiewicz.

Nawet uczniowie, którzy zrezygnowali z przedmiotów związanych z religią, są zmuszani do uczęszczania na zajęcia, w których uczą się o „wyższości systemu chrześcijańskiego”. Dla niektórych jest to znak, że rząd dąży do autorytaryzmu.

Oprócz krótkiego komentarza na temat braku tożsamości narodowej Belgów, książka zawiera różne inne kontrowersyjne stwierdzenia i stanowiska polityczne. Wygłasza daleko idące twierdzenia na tematy takie jak wyzwolenie seksualne – które, jak twierdzi autor, podważa wartości rodzinne i powoduje więcej rozwodów – a także ateizm i feminizm. Roszkowski pisze również, że tolerancja, szczególnie we wspomnianych wyżej kwestiach, sprowadza zachodnią cywilizację na skraj katastrofy.

Fragmenty, które przetłumaczył Markiewicz, można znaleźć na jego Twitterze: TUTAJ.

15.09.2022 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

 

  • Published in Świat
  • 0

Najwięcej prądu ciągnie kuchenka elektryczna. Jak Polacy chcą oszczędzać energię?

Gotując w czajniku elektrycznym tylko tyle wody, ile potrzebujemy, możemy zaoszczędzić około 32 zł w ciągu roku. A to tylko jedno urządzenie, którego używamy w domach.

Czy Polacy mają tego świadomość? Jak pokazują badania IBRiS dla Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej – nie zawsze wiemy, które urządzenia elektroniczne najbardziej windują nasz rachunki za prąd.

– Nie mamy wpływu na czynniki, które kształtują ceny energii, ale na wysokość rachunków już tak. Dlatego teraz powinniśmy się zmobilizować i podjąć działania, dzięki którym wpływ cen energii nie będzie dla nas aż tak dotkliwy – podpowiada Maciej Maciejowski z Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej, cytowany przez Newserię.

Jak zamierzamy oszczędzać?

Jednak aż 67,9 proc. Polaków ma świadomość kryzysu energetycznego, w jakim tkwimy, i jego wpływu na wysokość naszych rachunków. Z badania UCE Research dla Business Insider wynika, że zamierzamy oszczędzać, bo boimy się, że nadchodzące jesień i zima nieźle dadzą w kość naszym budżetom domowym.

Co piąty Polak planuje utrzymywać niższą niż do tej pory temperaturę w  domu, a 18,3 proc. – pilnować wyłączania świateł w pomieszczeniach, z których nikt nie korzysta. Prawie co 10 uczestnik badania zamierza też rzadziej korzystać z najmniej potrzebnych sprzętów elektrycznych.

– Jeśli przyłożymy więcej uwagi do codziennego korzystania z urządzeń elektrycznych, jesteśmy w stanie ustabilizować wysokość rachunków za energię. Nie chodzi oczywiście o rygorystyczne ograniczenie lub całkowitą rezygnację, ale o racjonalne używanie, przekładające się na ograniczenie zużycia prądu, a w efekcie wysokość naszego rachunku – mówi Maciej Maciejowski.

Dobre nawyki obniżą nasze rachunki za prąd

Z badania IBRIS wynika również, że Polacy nie do końca wiedzą, które z urządzeń elektrycznych w naszych domach zużywają najwięcej energii. 47 proc. badanych za najbardziej energochłonną uznała klimatyzację. Dalej znalazły się: płyta indukcyjna (27 proc.), piekarnik i czajnik elektryczny (26 proc.). Co czwarty badany wskazał lodówkę. Na kolejnych miejscach znalazły się pralka i suszarka do ubrań (po 17 proc.).

Według portalu enerad.pl, te wskazania tylko częściowo pokrywają się z rzeczywistością. W przypadku przeciętnego gospodarstwa domowego najwięcej prądu pobiera kuchenka elektryczna. To średnio 1,480 kWh rocznie, co przekłada się na rachunek w wysokości prawie 900 zł.

Dalej plasują się bojler elektryczny (ponad 600 zł rocznie) oraz czajnik elektryczny, zmywarka do naczyń i lodówka. Roczny koszt eksploatacji każdego z tych trzech urządzeń oscyluje w granicach 150-175 zł.

– Aby zmniejszyć zużycie energii kuchenki elektrycznej, należy gotować pod przykryciem i dobierać średnicę garnka do pola grzewczego, żeby energia nam „nie uciekała”. Natomiast włączony bojler elektryczny nieustannie podgrzewa wodę i zużywa przy tym energię. Dlatego warto go wyłączać, gdy nikogo nie ma w domu, albo wyposażyć w sterownik uruchamiający grzejnik z odpowiednim wyprzedzeniem – tłumaczy Maciej Maciejowski.

I dodaje: – Warto wdrożyć jak najwięcej takich dobrych. Nie tylko w trosce o nasze portfele, ale i środowisko.

17.09.2022 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sw)


  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed