Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Polska: Deszczowy lipiec. Sprawdzamy, co nas czeka w pogodzie
Flandria: Tracimy 13 miesięcy zdrowego życia z powodu cząstek stałych
Belgia: Częściej latamy. A pod tym względem Belgia potęgą
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (poniedziałek 14 lipca 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Tutaj co drugie mieszkanie za mniej niż 160 tys. euro
Belgia: Troje dzieci pod jednym dachem? To rzadkość
Belgia: Kierowcy furgonetek zbyt często rozpraszani są przez smartfony
Belgia, biznes: Ponad 6 tys. bankructw w tym roku. To dużo?
Belgia: Strefy bezemisyjne niesprawiedliwe?
Belgia, Flandria: Tutaj najwięcej „singli”
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Zniszczony niedawno pomnik Leopolda II powrócił do parku miejskiego w Halle

Władze miasta Halle podjęły decyzję o ponownym umieszczeniu w parku zniszczonego wcześniej popiersia byłego króla Belgii, Leopolda II.

Popiersie zostało usunięte przez władze miasta w dniu 14 czerwca, kiedy pomnik został uszkodzony i ściągnięty z cokołu przez nieznanego sprawcę. Pomimo kontrowersji związanych z postacią kolonialnego władcy, władze miasta podjęły decyzję o ponowym ustawieniu posągu w parku, aby „dać wyraz sprzeciwowi wobec wszelkich form wandalizmu”.

Władze gminy zamierzają jesienią przedyskutować kwestię popiersia z różnymi stowarzyszeniami oraz radą ds. kultury. Wiele wskazuje na to, że w najbliższym czasie rozpocznie się powolny proces usuwania w Belgii symboli nawiązujących do kolonialnej przeszłości kraju.

Jeszcze przed rozpoczęciem zagorzałej debaty na temat obecności pomników Leopolda II w kraju, rada lokalna Halle i tak zamierzała poczynić działania mające na celu zmianę percepcji wspomnianego pomnika: planowano zamontowanie tablicy informacyjnej z kodem QR, które wyjaśniałyby niechlubną przeszłość króla, uznawanego dziś za zbrodniarza przeciwko ludności.

 

05.07.2020 Niedziela.BE

(kk)

 

Czarne chmury nad projektem gazociągu Nord Stream 2. Gazprom będzie musiał dostosować się do reguł UE, a Amerykanie szykują kolejne sankcje

Budowa gazociągu Nord Stream 2 stoi od ponad pół roku wskutek amerykańskich sankcji. Do ułożenia zostało ok. 160 km gazociągu, który Rosjanie chcą dokończyć z wykorzystaniem statku należącego do Gazpromu i oddać na przełomie 2020 i 2021 roku. Amerykański Kongres pracuje jednak nad projektem nowych sankcji wymierzonych w projekt gazociągu, które mogą go ostatecznie zastopować. Dla Rosji równie dużym problemem mogą okazać się też unijne regulacje i konieczność dostosowania się do reguł panujących na rynku UE, co uniemożliwi Gazpromowi monopolistyczne wykorzystanie Nord Stream 2.

– W ostatnich tygodniach w Kongresie Stanów Zjednoczonych został wprowadzony nowy projekt ustawy o sankcjach dotyczących Nord Stream 2, przy czym musi to jeszcze oczywiście zostać przyjęte przez amerykańskich polityków. Jeżeli udałoby się przyjąć te zapisy, to będzie oznaczać już drugie poważne uderzenie w gazociąg Nord Stream 2. Kto wie, czy skutkiem tego nie będzie to, że projekt będzie musiał zostać trwale wstrzymany, a nie jedynie opóźniony. Ta kwestia będzie się rozwijać w kolejnych miesiącach – mówi agencji Newseria Biznes Mateusz Kubiak, analityk rynków energetycznych Esperis.

Dwunitkowy rurociąg Nord Stream 2 o łącznej przepustowości 55 mld m3 rocznie ma transportować rosyjski gaz do Niemiec przez Morze Bałtyckie, z pominięciem Ukrainy. Jednak projekt jest de facto zamrożony od ponad pół roku. To bezpośredni efekt wprowadzonych w grudniu ub.r. amerykańskich sankcji, które skutecznie wstrzymały jego budowę. W wyniku ich nałożenia szwajcarska firma Allseas, która budowała Nord Stream 2, wycofała z Bałtyku swe specjalistyczne statki układające rury na dnie morskim.

– Trzeba jednak pamiętać, że Nord Stream 2 w większości leży już na dnie Bałtyku. Do wybudowania został względnie krótki odcinek, około 160 km gazociągu. Prace nie zostały dotychczas wznowione ze względu na wciąż obowiązujące sankcje, które uniemożliwiają Rosjanom współpracę z zagranicznymi, zachodnimi spółkami inżynieryjnymi. Ale teraz Rosjanie przygotowują się do tego, żeby kontynuować prace konstrukcyjne własnymi siłami, z użyciem własnego statku do układania rur. Nie wiemy jeszcze, kiedy zostaną one wznowione – mówi Mateusz Kubiak.

Według pierwotnego harmonogramu Nord Stream 2 miał być ukończony w 2019 roku. Aktualnie Rosjanie deklarują, że inwestycja zostanie oddana na przełomie 2020 i 2021 roku. Projekt może zostać dokończony przez należący do grupy Gazpromu statek Akademik Czerski. Ekspert ocenia jednak, że oprócz ewentualnych amerykańskich sankcji dla Rosji drugim dużym problemem pozostaje kwestia regulacji unijnych.

– Znowelizowana dyrektywa gazowa z zeszłego roku wprowadza obowiązek stosowania europejskich regulacji także dla gazociągów importowych do UE. W maju br. została ogłoszona decyzja niemieckiego regulatora, który był uprawniony, aby orzekać, czy Nord Stream 2 może uzyskać derogację, czyli zwolnienie z obowiązywania tych nowych reguł. Odpowiedź była odmowna. Na dziś wszystko wskazuje więc, że projekt będzie musiał zostać objęty zasadami obowiązującymi graczy, którzy funkcjonują na unijnym rynku. To kolejny problem dla Rosjan, bo de facto uniemożliwi monopolistyczne wykorzystywanie tego gazociągu przez Gazprom – mówi analityk rynków energetycznych Esperis.

Jak ocenia, zablokowanie dokończenia budowy wciąż nie jest jednak pewne i stoi pod znakiem zapytania. Jeśli jednak projekt zostanie zastopowany, będzie to mieć konsekwencje zarówno biznesowe, jak i polityczne, w tym głównie wzmocni pozycję Ukrainy w negocjacjach z Rosją.

– Nord Stream 2 ma skutkować ograniczeniem, być może nawet wstrzymaniem dostaw rosyjskiego gazu przez Ukrainę. Jeżeli budowa gazociągu zostanie zablokowana, w kolejnych latach Ukraińcy będą rozmawiać z Rosjanami z zupełnie innej pozycji. Wciąż pozostaną niezbędnym państwem tranzytowym dla dostaw rosyjskiego gazu do UE. Ukraina będzie w lepszej pozycji, negocjując z Rosjanami przedłużenie obecnie obowiązującej umowy, która została podpisana z końcem zeszłego roku na okres pięciu lat. Z drugiej strony na Ukrainę będzie się inaczej patrzeć w samej UE. Dalej będzie to kluczowe państwo, bez którego nie może odbywać się tranzyt gazu do Unii, więc zainteresowanie nim będzie dużo większe – mówi Mateusz Kubiak.

Wstrzymanie budowy Nord Stream 2 będzie też oznaczać, że nie dojdzie do znaczącego wzmocnienia roli Niemiec jako głównego hubu i głównego punktu obrotu gazem w Unii Europejskiej. Jak wskazuje ekspert, w dalszej przyszłości może też pojawić się zainteresowanie kolejnymi projektami dywersyfikacyjnymi w Europie lub rozbudową już istniejących połączeń.

– W dłuższej perspektywie można się spodziewać, że brak Nord Stream 2 spowoduje, iż dostawy nierosyjskiego gazu do Europy będą coraz większe, pod warunkiem że popyt na gaz w Europie będzie rosnąć. Wówczas – o ile nie dojdzie do pojawienia się dodatkowych mocy przesyłowych z Rosji – to w naturalny sposób będzie sprzyjać dostawom alternatywnego surowca, niekoniecznie amerykańskiego, ale też z innych źródeł – mówi analityk rynków energetycznych Esperis.

 

05.07.2020 Niedziela.BE // źródło: newseria.pl

 

Technologie: Pierwsze latające taksówki już za dwa lata. Rozładują zakorkowane miasta i przyspieszą krótkie podróże

Systemy autonomizujące pracę pojazdów transportowych pozwolą stworzyć inteligentne latające taksówki. Dzięki zastosowaniu technologii dronowych możliwe będzie wdrożenie do służby ekologicznych taksówek elektrycznych pionowego startu i lądowania z systemem autopilota na pokładzie. Sztuczna inteligencja przejmie w nich rolę kierowcy-oblatywacza, umożliwiając szybkie i sprawne przemieszczanie się po aglomeracji. Rynek podchodzi jednak dość sceptycznie do autonomicznych latających taksówek.

– Autonomiczna taksówka to jest o krok za daleko. W przypadku statku powietrznego, w którym nie widzę pilota i nie wiem, jak się z niego wydostać, czułbym niepokój. Ale zakładam, że skoro można dolecieć na Księżyc w statku, w którym człowiek niewiele może zrobić, to może jednak zaufajmy informatykom, programistom i innym konstruktorom i zgódźmy się na takie loty – mówi agencji Newseria Innowacje Sławomir Kosieliński, prezes Fundacji Instytut Mikromakro i przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Droniada GZM 2020.

Z raportu „TomTom Traffic Index 2019” wynika, że od 2018 roku średni poziom zakorkowania miast na świecie wzrósł aż o 28 proc. W ubiegłym roku przestaliśmy w korkach średnio 87 minut i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie sytuacja miała się zmienić. Rozwiązaniem problemu narastających korków mają być systemy autonomicznego transportu pasażerskiego, nad którymi pracują największe korporacje technologiczne z całego świata oraz obiecujące start-upy.

Potencjał pojazdów tego typu dostrzegł m.in. japoński rząd, który planuje wdrożyć do najbardziej zatłoczonych miast system autonomicznych latających taksówek. Do prac nad tym projektem zaproszono inżynierów z takich firm jak Airbus, Boeing, Cartivator, Japan Airlines, NEC, Uber czy Yamato Holdings. Według wstępnych założeń pierwsze pojazdy miałyby rozpocząć służbę w ciągu najbliższej dekady.

Na apel japońskiego rządu opowiedziała m.in. firma NEC, która pod koniec 2019 roku przeprowadziła testy prototypowej maszyny tego typu. Pojazd wyposażono w cztery silniki wirnikowe, które z powodzeniem uniosły maszynę na wysokość ok. 3 metrów, pozwoliły wykonać kilka manewrów i bezpiecznie wylądować. Testy odbywały się bez pasażerów na pokładzie, w przyszłości jednak maszyna będzie zdolna do transportowania zarówno towarów, jak i ludzi. Za masową produkcję autonomicznych taksówek od NEC ma odpowiadać spółka Cartivator, a pierwsze pojazdy zjadą z linii produkcyjnych w 2026 roku.

– Już dzisiaj niektóre linie metra są całkowicie autonomiczne. Pociągiem steruje komputer, maszynisty tam nie uświadczymy. Gdybyśmy na chłodno na to spojrzeli, współczesne boeingi i airbusy są również pojazdami bezzałogowymi, pilot tylko naciska guzik. Maszyna sama startuje, leci i ląduje, a pilot jest tylko dla naszej satysfakcji – twierdzi ekspert.

Jednym z pierwszych operatorów latających pojazdów autonomicznych może zostać firma Uber, która w ramach programu Uber Air pracuje nad autorskimi pojazdami tego typu. Od 2020 roku korporacja rozpoczyna intensywne testy swoich wielkoformatowych dronów transportowych, a od 2023 roku planuje rozpocząć świadczenie usług komercyjnych dla mieszkańców trzech miast: Dallas, Los Angeles oraz Melbourne.

Do wdrożenia na rynek latających taksówek przygotowuje się również Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego. Eksperci EASA opublikowali wytyczne dla producentów elektrycznych i hybrydowych pojazdów pionowego startu i lądowania, które będą stanowić podstawę do prac nad pojazdami przeznaczonymi do funkcjonowania na terenie Unii Europejskiej.

– Jeżeli piloci nie ćwiczą, nie wykonują zadań specjalnych, to w tak zautomatyzowanym środowisku tracą swoje umiejętności. Jest to więc nieustająca walka między tym, ile zautomatyzować, a ile jeszcze zachować kompetencji pilota, maszynisty czy kierowcy – wskazuje Sławomir Kosieliński.

Według Index Markets Research w 2017 roku wartość rynku autonomicznych samolotów pionowego startu i lądowania wyniosła 3,2 mld dol. Szacuje się, że do 2022 roku osiągnie wartość 7,88 mld dol. przy średniorocznym tempie wzrostu na poziomie 19,82 proc.

 

05.07.2020 Niedziela.BE // źródło: newseria.pl

 

Polacy tłumnie ruszyli w góry. W wakacje liczba turystów może być rekordowa

Z roku na rok polskie góry cieszą się coraz większym zainteresowaniem turystów. Tatrzańskimi szlakami podczas ubiegłorocznych wakacji wędrowało blisko 1,7 mln osób – wynika z danych Tatrzańskiego Parku Narodowego. Branża turystyczna spodziewa się, że w wakacje 2020 padnie nowy rekord. Do pieszych wycieczek po górach należy się jednak odpowiednio przygotować. Joanna Stępińska, przewodniczka tatrzańska i ambasadorka kampanii edukacyjnej Trzeźwo Myślę, podpowiada, jak to zrobić. Tłumaczy też, dlaczego w górach najważniejsze jest zachowanie rozwagi i uważności.

– Aby bezpiecznie chodzić po górach, musimy zaplanować wędrówkę odpowiednio do naszych umiejętności i możliwości. Powinniśmy zaopatrzyć się w wodoodporne obuwie z antypoślizgową podeszwą. Najlepiej postawić na odzież termoaktywną, która w porównaniu z bawełną skuteczniej odprowadza wilgoć. W każdym plecaku powinny znaleźć się kurtka chroniąca przed wiatrem i deszczem, mapa i oczywiście prowiant. Zaopatrzmy się w wodę, by podczas wędrówek uzupełniać płyny. Pamiętajmy również o przygotowaniu merytorycznym. Przed wyprawą warto zapoznać się z informacjami na temat szlaku, jego stopnia trudności, długości i czasu potrzebnego na jego pokonanie – mówi agencji informacyjnej Newseria Joanna Stępińska, wysokogórski przewodnik tatrzański SWPT i ambasadorka kampanii edukacyjnej Trzeźwo Myślę.

Z analiz prowadzonych przez Tatrzański Park Narodowy wynika, że Tatry z roku na rok cieszą się coraz większym zainteresowaniem turystów. Tylko w lipcu i sierpniu 2019 roku granice parku przekroczyło ponad 1,7 mln osób. Duże zainteresowanie górskimi szlakami przekłada się także na liczbę interwencji. Ze wstępnych danych TOPR wynika, że rok 2019 w Tatrach był pod tym względem rekordowy. Ratownicy pomogli ponad tysiącowi turystów. Dla porównania – w 2018 roku przeprowadzono 691 interwencji.

Po dwumiesięcznym okresie zamknięcia szlaków turystycznych z powodu pandemii koronawirusa parki narodowe otworzyły się na piesze wycieczki po górach. Tuż po udostępnieniu szlaku na Morskie Oko tylko jednego dnia skorzystało z niego ponad 3 tys. turystów. W pierwszy weekend po otwarciu szlaków na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego zameldowało się blisko 18 tys. osób. Powyższe statystyki pozwalają prognozować, że w tym roku chętnych na wakacje w górach z pewnością nie zabraknie. Wiele osób obawia się powrotu restrykcji i zamknięcia granic, dlatego wybierze urlop w Polsce. Udając się w góry, należy pamiętać o podstawowych zasadach.

– Jeżeli planujemy dłuższą wycieczkę, niezależnie od pory roku, w naszym plecaku powinny znaleźć się również rękawiczki i czapka. Oczywiście zdarzają się upalne dni w górach, ale w przypadku gwałtownej zmiany pogody może się okazać, że dodatkowe ubranie w plecaku, często uważane za zbędne, poprawi nasz komfort, pozwoli zadbać o zdrowie i szczęśliwy powrót w doliny, a tym samym o nasze bezpieczeństwo w górach. O czym dodatkowo warto pamiętać? Latem największym zagrożeniem w górach są burze. Największe ich prawdopodobieństwo występuje w godz. 12–16. W związku z tym ważne jest, żeby ruszyć na szlak odpowiednio wcześnie. Ósma czy dziewiąta rano mogą okazać się zbyt późne na wyjście z bazy. Lepsza będzie godzina piąta lub szósta rano. Można też zacząć wędrówkę już o czwartej wraz ze wschodem słońca. To fantastyczny czas, na szlakach jest pusto, śpiewają ptaki, można poczuć góry – przekonuje ambasadorka kampanii Trzeźwo Myślę.

Łączna długość szlaków turystycznych w Tatrach po ich polskiej stronie wynosi 275 km, co bez wątpienia przyciąga turystów. Jak podkreśla taterniczka, podczas wędrówek nie należy zbaczać ze szlaku. Na nieznanych terenach łatwo jest się zgubić, a poza szlakami można natknąć się na dzikie zwierzęta czy niestabilny grunt.

– Media społecznościowe często wywierają na nas presję. Podczas wędrówki towarzyszy nam myśl, że powinniśmy zrobić sobie zdjęcie na jakimś pięknym tle. Chęć fotograficznego uwiecznienia wyprawy często jednak przysłania czujność i rozsądek. Przestajemy zwracać uwagę na niebezpieczeństwo. Pamiętajmy, że środek potoku, wielka wanta, czyli skała, nie są odpowiednimi miejscami na sesje – zaznacza Joanna Stępińska.

Ambasadorka kampanii Trzeźwo Myślę zwraca także uwagę na zdrowy rozsądek w konsumowaniu alkoholu w górach. Wskazuje, że nietrzeźwość turystów jest częstą przyczyną wypadków na szlakach. Alkohol przyczynia się do zaburzeń koncentracji, człowiek staje się mniej uważny i może nie zauważyć zmian pogodowych, nadchodzącego zmroku czy pogarszającego się samopoczucia współtowarzyszy. Podczas górskiej wyprawy należy być czujnym, ostrożnym i bacznie przyglądać się wskazówkom na trasie.

– Alkohol sprawia, że jesteśmy odważniejsi i nie zauważymy niepokojących symptomów, takich jak zmiany pogody czy osunięcia terenu. Pod jego wpływem przestajemy również zwracać uwagę na osoby, które znajdują się wokół nas. Nie widzimy, kiedy gorzej się czują i zostają w tyle – mówi.

– Dlatego podczas wypraw najważniejsze jest, by trzeźwo myśleć. Należy kierować się rozsądkiem i spokojem. Nie powinniśmy bagatelizować pojawiających się zagrożeń i popisywać się na szlaku, a jednocześnie widząc zagrożenie, nie wpadajmy w panikę, tylko trzeźwo oceńmy sytuację i możliwości poradzenia sobie z nią – przestrzega przewodniczka tatrzańska.

Organizatorem kampanii edukacyjnej Trzeźwo Myślę, której ambasadorką jest Joanna Stępińska, jest Carlsberg Polska. Firma promuje odpowiedzialną konsumpcję alkoholu. Kampania podkreśla, jak ważne jest odpowiedzialne i racjonalne myślenie oraz umiejętność przewidywania następstw swoich czynów i decyzji. Jej istotnym aspektem jest przyjmowanie odpowiedzialności za siebie i innych. Taka postawa sprawdzi się też na górskich szlakach.


04.07.2020 Niedziela.BE // Newseria.pl

 

Subscribe to this RSS feed