Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Ilu ludzi jest po studiach?
Polska: System kaucyjny. Wielu Polaków nadal nie wie, o co tu chodzi
Przydatne skróty: TSO
Polska: Listonosz nadal będzie pukał do drzwi. Bo jest potrzebny ludziom
Belgia, Flandria: Co piąty mieszkaniec członkiem takiego klubu
Polska: Właściciele psów do kontroli. Może się to zakończyć kosztownym mandatem
Słowo dnia: Uitzondering
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (piątek, 5 września 2025, www.PRACA.BE)
Belgia: Kurier zasnął za kierownicą? „Straty ogromne”
Polska: Renta wdowia przed sądem. To on oceni, czy nie było błędów
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Naukowcy potwierdzają: Wstawanie godzinę wcześniej może znacznie obniżyć ryzyko wystąpienia depresji

Budzenie się o wcześniejszej porze pomaga zapobiegać depresji – dowodzą amerykańscy naukowcy, opierając się na wynikach badań genetycznych przeprowadzonych na próbie 840 tys. osób. – Odkryliśmy, że wstawanie nawet godzinę wcześniej może znacznie obniżyć ryzyko wystąpienia depresji – wskazuje Celine Vetter, adiunkt na Uniwersytecie Kolorado w Boulder. Nie oznacza to jednak, że krótszy sen jest korzystny – zalecane jest wcześniejsze kładzenie się spać i przeniesienie apogeum aktywności na godziny, w których najsilniej operuje światło słoneczne. Aktywność fizyczna, obok suplementacji witaminy D, jest również jednym ze sposobów zapobiegania depresji w regionach, w których występuje zjawisko nocy polarnej.

– Od pewnego czasu wiemy, że istnieje związek między czasem snu a nastrojem, ale często słyszymy od lekarzy pytanie, o ile wcześniej powinniśmy się budzić, aby zauważyć korzyści – wskazuje Celine Vetter. – Odkryliśmy, że wstawanie nawet godzinę wcześniej może znacznie obniżyć ryzyko wystąpienia depresji.

Badanie naukowców zostało przeprowadzone na grupie 840 tys. ludzi. Dotychczas wiadomo było, że ponad 340 powszechnie występujących wariantów genetycznych wpływa na chronotyp człowieka. Podłoże genetyczne tymczasem wpływa na 12 do nawet 42 proc. preferencji dotyczących snu. 10 proc. osób poddanych badaniu nosiło urządzenia do monitorowania snu przez siedem dni.

Na podstawie modelowania statystycznego naukowcy spróbowali określić, czy osoby z wariantami genetycznymi, które predysponują je do wczesnego wstawania, również mają mniejsze ryzyko depresji. Badania zdecydowanie potwierdziły tę tezę. Jeśli osoba, normalnie kładąca się spać o godzinie 1 w nocy, położy się do łóżka wcześniej o godzinę, to zmniejsza ryzyko depresji o 23 proc. Przyspieszenie zaśnięcia o dwie godziny to nawet o 40 proc. mniejsze ryzyko depresji.

– Żyjemy w społeczeństwie zaprojektowanym dla rannych ptaszków, natomiast nocne marki często czują się tak, jakby ciągle nie pasowali do tego społecznego zegara – tłumaczy główny autor badania Iyas Daghlas, absolwent Harvard Medical School. – Nasze badanie zdecydowanie udowadnia, że to, kiedy się kładziemy spać, o której wstajemy i ile czasu śpimy, ma związek z depresją.

Z badania przeprowadzonego przez lekarzy z oddziału psychiatrii Massachusetts General Hospital i Georgetown University Medical School wynika, że czas ekspozycji na światło słoneczne ma związek z kondycją psychiczną. Okazuje się, że 6 proc. populacji USA cierpi na w pełni zgodną z opisem klinicznym depresję sezonową, kolejnych 14 proc. doświadcza jej łagodniejszej wersji. 80 proc. cierpiących na to zaburzenie osób korzysta ze światłoterapii. W krajach skandynawskich, w których występuje zjawisko nocy polarnej, popularne są natomiast suplementacja witaminy D oraz zwiększenie aktywności fizycznej.

– Dzień jest wtedy, gdy jest jasno, zaś spać powinniśmy wówczas, gdy jest ciemno – podkreśla Celine Vetter. – Poranna kawa na werandzie, spacer lub podróż rowerem do pracy czy przyciemnianie elektroniki wieczorami pomoże przestawić się na wcześniejsze wstawanie.

 

31.05.2021 Niedziela.BE // źródło: Newseria // tagi: sen, depresja, higiena snu, zaburzenia psychiczne, noc polarna // fot. Shutterstock, Inc.

(sm)

 

Odkręć gaz i czekaj do rana, oblej się benzyną i podpal - "wyzwania" dla dzieci w internecie

„Pass out challenge” - polega na odcięciu dopływu tlenu do mózgu i chwilowej utracie przytomności. To jedno z wyzwań internetowych dla dzieci, przed którymi ostrzega policja.

Kilka lat temu na rodziców padł blady strach. W sieci królowało wyzwanie określane mianem „Niebieski wieloryb”. W najlepszym przypadku wzięcie w nim udziału skutkowało samookaleczeniem. W najgorszym – śmiercią. „Niebieski wieloryb” zniknął, ale policja ostrzega, że dziś ma wielu następców.

"Ostatnio kamiennogórscy policjanci zaobserwowali niebezpieczną tendencję, polegającą na wzroście popularności wśród dzieci i to już w wieku przedszkolnym, niebezpiecznych 'zabaw'." – informuje policja z Kamiennej Góry. "Wszystko swój początek ma w sieci internet, gdzie dzieci znajdują inspirację do kolejnych wyzwań, które później zadają sobie nawzajem. Niestety już przedszkolaki są skłonne do wprowadzania do zabawy zadań polegających na użyciu ostrych narzędzi, za pomocą których kolega ma zrealizować wyzwanie." - dodają mundurowi.

Wyzwanie „Ogniowa wróżka” skierowana jest do małych dzieci, a może doprowadzić do śmierci całej rodziny. „O północy, gdy wszyscy już zasną, wstań z łóżka, okrąż swój pokój 3 razy i wypowiedz magiczne słowa: Alfey (…) daj mi siłę. Proszę Cię. Idź do kuchni, ale po cichu, aby nikt Cię nie zauważył, bo magia słów zniknie… Włącz na kuchence gazowej wszystkie cztery palniki. Nie podpalaj ich, chyba nie chcesz się oparzyć? Wtedy idź spokojnie spać. Magia gazu przyjdzie do Ciebie i wciągniesz ją z oddechem w czasie snu. Rano po przebudzeniu powiedz: dziękuję Alfeya, stałam się wróżką.”- cytują wyzwanie policjanci.

Z kolei „Pass out challenge” polega na odcięciu dopływu tlenu do mózgu i chwilowej utracie przytomności. Aby ukończyć wyzwanie (i zemdleć) dzieci kucają i zaczynają szybko i płytko oddychać, jak przy hiperwentylacji. Następnie wstają, wkładają kciuk do ust i wstrzymują oddech. Po kilku sekundach tracą przytomność.

"Ultimate Selfie" zmusza do zrobienia sobie zdjęcia w ekstremalnie niebezpiecznej sytuacji, jak np. na torach chwilę przed nadjeżdżającym pociągiem. "Chodzi o to, aby pokazać, że dana osoba prawie otarła się o śmierć. Im zdjęcie jest bardziej ryzykowne, tym więcej lajków i większe zainteresowanie internautów." – tłumaczą policjanci.

„The Fire Challenge” jest szalenie groźne. Najpierw należy polać się łatwopalną substancją, a następnie podpalić jakąś część swojego ciała. "Potem następuje szybka akcja gaszenia. Wiadomo za to, że takie samopodpalenie może skutkować poparzeniami od pierwszego do trzeciego stopnia lub nawet śmiercią." – ostrzega policja.

„Salt and Ice Challenge” to posypywanie ręki solą i przykładanie kostki lodu. Połączenie soli i lodu sprawia, że temperatura mieszanki natychmiast spada do minus 28 st. C i powoduje na ludzkiej skórze silne oparzenia.

Do tego zestawu trzeba dodać jeszcze jedzenie papryczek chilli, zaproszenie do znajomych w Internecie makabrycznej lalki Momo czy „48 hours challenge”, w której dziecko musi upozorować swoje zniknięcie - im więcej osób będzie go szukać, tym więcej punktów zdobędzie. W grze chodzi o to, by pojawiło się jak najwięcej wzmianek w sieci o zaginięciu danej osoby. "Okazało się jednak, że gdy nastolatkowie z łatwością radzili sobie z grą, w niebezpiecznym challenge’u brały udział nawet kilkuletnie dzieci, które miały o wiele więcej problemów. We Francji 9-letnia dziewczynka zniknęła bez śladu na całe 3 dni. Po tym czasie jak gdyby nic się nie wydarzyło, wróciła do domu." – dodają funkcjonariusze.

29.05.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. Shutterstock, Inc.

(sm)

 

Koronawirus: Szczepionki wykorzystujace nanocząsteczki mogą być skuteczniejsze w przypadku mężczyzn

Szczepionki opracowane przez Moderna i Pfizer-BioNTech wydają się działać nieco lepiej w przypadku mężczyzn niż kobiet, co prawdopodobnie ma związek z wykorzystaniem nanocząsteczek - informuje pismo “Nature Communications”.

Obie szczepionki wykorzystują nanocząsteczki, aby dostarczyć aktywne składniki do komórek układu odpornościowego. Morteza Mahmoudi z Michigan State University od lat bada, w jaki sposób i dlaczego terapie wykorzystujące nanocząsteczki mogą wpływać na pacjentów w różny sposób w zależności od ich płci.

Różnica płci jest istotna również w przypadku szczepionki Johnson&Johnson, ponieważ jej rzadki skutek uboczny – zaburzenia krzepnięcia krwi - dotyka głównie kobiety. Jednak do budowania odpornosci szczepionka J&J wykorzystuje zmodyfikowane adenowirusy zamiast nanocząstek.

„Musimy monitorować te różnice między płciami i zgłaszać je społeczności naukowej i opinii publicznej” - powiedział Mahmoudi. - „Może to być bardzo pomocne przy opracowywaniu przyszłych strategii i przygotowywaniu się na przyszłe zagrożenia”.

Aby opracować te przyszłe strategie, naukowcy muszą lepiej zrozumieć, co powoduje, że pacjenci różnej płci różnie reagują na nanoleki. W tym celu Mahmoudi opowiada się za zmianami systemowymi w sposobie wykorzystywania i badania nanocząstek w medycynie.

W artykule na łamach “Nature Communications” Mahmoudi zarysowuje główne wyzwania związane z badaniem roli płci w działaniu nanoleków, a także sposoby radzenia sobie z nimi.

Naukowcy mogą nie mieć wystarczających zasobów, aby przeprowadzić badania dotyczace komórek lub innych próbek pobranych zarówno od od mężczyzn, jak i kobiet. Jednak zaróno oni sami, jak i inni badacze, mogą nadal interpretować swoje wyniki jako mające zastosowanie do wszystkich płci. Aby temu zapobiec, Mahmoudi wzywa naukowców do większej przejrzystości i dzielenia się ograniczeniami badań i wniosków związanych z płcią.

Przed pandemią koronawirusa większość zainteresowań badawczych i finansowania nanoleków koncentrowała się na ich zastosowaniu w leczeniu nowotworów. Jednak wyniki stosowania nanoleków w tej dziedzinie nie są zachęcające. Mniej niż 15 proc. nanoleków, które weszły do badań klinicznych, przeszło przez ich ostatnią fazę i żaden nie okazała się lepszy od standardowych terapii.

Jeśli nanoleki są intensywnie badane na kobietach, często dzieje się tak dlatego, że badane terapie dotyczą chorób które dotykają głównie badź wyłacznei kobiety, takich jak rak piersi, czy rak jajnika.

„Nasza analiza 41 zakończonych badań klinicznych nad produktami leczniczymi z nanomedycyny wykazała, że 21 badań zostało podzielonych według płci, ponieważ dotyczyły one patologii występujących głównie u kobiet” - powiedział Mahmoudi. - „Z pozostałych 20 badań z udziałem 851 mężczyzn i 430 kobiet, żadne nie dostarczyło wyników lub wskazań ze stratyfikacją płci”.

Zespół Mahmoudiego szczegółowo opisał te i inne odkrycia w artykule opublikowanym w Internecie 4 maja w czasopiśmie “Advanced Drug Delivery Reviews”.

Pomimo niepowodzeń w terapiach przeciwnowotworowych, nanocząsteczki były bardzo skuteczne w zapewnianiu ochrony przed nowym koronawirusem. Jednak nadal istnieją dowody na to, że szczepionki działają inaczej w przypadku mężczyzn i kobiet.

Różnice w skuteczności są niewielkie, ale można je zmierzyć. W przypadku szczepionki opracowanej przez firmę Moderna badania kliniczne wykazały 95,4 proc. skuteczności w zapobieganiu przypadkom COVID u mężczyzn, w porównaniu z 93,1 proc.u kobiet. W przypadku szczepionki stworzonej przez firmy Pfizer i BioNTech liczby te wynoszą 96,4 proc. dla mężczyzn i 93,7 proc. dla kobiet.

Obie szczepionki wykorzystują nanocząsteczki oparte na lipidach, cząsteczkach tłuszczowych, które tworzą w wodzie maleńkie kuleczki. Firmy farmaceutyczne następnie pakują aktywne składniki szczepionek do tych maleńkich cząsteczek na bazie lipidów i wykorzystują je jako nośniki do wysyłania ładunków szczepionek do naszych komórek odpornościowych.

We współpracy z naukowcami z Uniwersytetu Sapienza w Rzymie, Mahmoudi zaprojektował eksperyment, aby sprawdzić, czy nanocząsteczki na bazie lipidów mogą być przyczyną różnicy w skuteczności szczepionek u mężczyzn i kobiet. Zespół opublikował swoje wyniki 13 maja w czasopiśmie Molecular Pharmacology.

Zespół dodał nanocząsteczki na bazie lipidów, które są podobne do tych stosowanych w szczepionkach, do próbek krwi pobranych od 18 pacjentów, ośmiu mężczyzn i 10 kobiet. Następnie naukowcy zaobserwowali, jak dobrze lub słabo komórki odpornościowe we krwi zaadsorbowały te nanocząsteczki. Zespół odkrył znaczącą różnicę między mężczyznami i kobietami w przypadku jednego typu komórek zwanego “naturalnymi zabójcami” ( natural killlers, NK).

„Te komórki są odpowiedzialne za znajdowanie innych zakażonych komórek - komórek wytwarzających wirusa - i mogą je zabić” - powiedział Mahmoudi. „Odkryliśmy, że komórki naturalni zabójcy reagują na nanocząsteczki na bazie lipidów w sposób specyficzny dla płci”.

Komórki NK od dawczyń płci żeńskiej pobierały mniej nanocząstek niż komórki NK od mężczyzn. Opierając się na tym modelu jest prawdopodobne, że układ odpornościowy mężczyzn i kobiet zareagowałby inaczej na szczepionkę.

Ale Mahmoudi i jego współpracownicy wykazali również, że różnicę można wyeliminować, umieszczając najpierw nanocząstki w osoczu dawcy, czyli wolnej od komórek części próbki krwi. Prawdopodobnie białka w osoczu mogą wiązać się z nanocząsteczkami na bazie lipidów, nadając nanocząsteczce biologiczną powłokę -”koronę”.

„Myślę, że korona działa jak nowy paszport dla nanocząsteczek, mówi komórkom, jak reagować na te nanocząsteczki” - powiedział.

“Sugeruje to, że jeśli istnieją różnice w działaniu szczepionek w zależności od płci pacjenta, lekarze i badacze powinni być w stanie dokonać odpowiednich modyfikacji. Ale będą potrzebować więcej badań i danych, aby w pełni zrozumieć przyczynę tych różnic i środki zaradcze,” - zaznaczył Mahmoudi. Na szczęście danych dostępnych dla społeczności naukowej przybywa każdego dnia.


30.05.2021 Niedziela.BE // bron: Nauka w Polsce www.naukawpolsce.pap.pl // autor: Paweł Wernicki // fot. Shutterstock, Inc.

(cm)


Policjant sprawdzi po oczach, czy należy się mandat

Jeśli masz prawo jazdy, koniecznie sprawdź zaszyfrowane w nim numerki. Jeden, mały szczegół może uchronić cię przed dotkliwym mandatem. Sprawdź, co policja wyczyta z twoich oczu.

Jeżeli w twoim prawie jazdy jest zawarta informacja, że musisz nosić okulary, bezwzględnie należy używać ich w trakcie jazdy. A jeśli zamienisz je na soczewki? Możesz nie wrócić do domu swoim samochodem. Dodatkowo zapłacisz mandat nawet do 500 zł.

Okulary czy soczewki? Wszystko zależy od kodu


Jeżeli lekarz zalecił ci używanie okularów, w prawie jazdy znajdziesz kod 01.01. Natomiast osoby, które zdecydowały się używać soczewek kontaktowych, znajdą w dokumencie kod 01.02. W takim wypadku nie ma możliwości stosowania tych dwóch rodzajów korekcji zamiennie. Jeśli kierowca dopuści się zignorowania obowiązku, policja może uznać, że prowadził samochód bez uprawnień i nałożyć mandat. Może nakazać również założenie okularów lub soczewek albo zabronić dalszej jazdy, dopóki warunek ten nie zostanie spełniony.

Tylko krowa nie zmienia zdania


To zabawne powiedzenie, które w tym wypadku ma ogromne znaczenie. Bo każdy człowiek od czasu do czasu potrzebuje zmian. Niektórzy odkładają okulary właśnie na rzecz soczewek kontaktowych. Nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że lekarz wyda takie zalecenie, a wydział komunikacji zamieści je w zupełnie nowym dokumencie. Choć od pewnego czasu w Polsce nie jest obowiązkowe posiadanie przy sobie prawa jazdy, policjanci znajdą tę informację również w swoim systemie.

Masz kłopoty z widzeniem? Nie wsiadaj za kierownicę bez okularów

Policja skontroluje, czy zgodnie z zaleceniem korygujesz swój wzrok w czasie jazdy. Funkcjonariusze z „drogówki” są bezwzględni w egzekwowaniu tych przepisów, bo w grę wchodzi bezpieczeństwo całego ruchu drogowego.
- Jeżeli lekarz polecił jazdę w okularach, to kierowca musi je mieć założone. Jeśli ich nie ma, musi liczyć się z mandatem nawet do 500 zł. Wówczas mamy do czynienia ze złamaniem przepisów o uprawnieniach do kierowania. Sytuacja znacznie się komplikuje, jeżeli dojdzie do zdarzenia drogowego z winy kierowcy, który nie założył okularów. Wówczas takiej osobie grożą zarzuty spowodowania wypadku – wyjaśnia nam Jakub Sawicki, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Elblągu.

Proszę spojrzeć mi w oczy…

Takie polecenie możemy usłyszeć od policjanta kontrolującego kierowcę.

- Chodzi o sprawdzenie czy soczewki są tam gdzie powinny, czyli w oczach. Policjanci zazwyczaj to rozpoznają, jednak sami przyznają, że nie zawsze.

Teoretycznie mogą prosić o ich wyjęcie i pokazanie, lecz jest to kłopotliwa i absurdalna sytuacja dla każdego. Również dla samego funkcjonariusza. Bo skąd wziąć sól fizjologiczną i jak umyć ręce na środku ulicy? – dodaje Jakub Sawicki. Jedno jest pewne. Policjanci nie są lekarzami i nie oceniają czy kierowca widzi, czy nie. Mają za to obowiązek sprawdzić, czy stosuje się do zaleceń lekarza.

Trzeba prosić lekarza

Ci kierowcy, którzy mają w swoim dokumencie zapisaną nieodpowiednią informację, powinni poprosić lekarza o zmianę zaleceń. Istnieje pewne ułatwienie - można używać naprzemienne okularów i soczewek, na co został przewidziany osobny kod (01.06). Niestety każda zmiana wiąże się z kosztami i wymianą prawa jazdy. Samo zaświadczenie od lekarza, że kierowca może jeździć - raz w okularach, raz w soczewkach - nie jest dla funkcjonariusza wiążące. Tutaj znaczenie ma odpowiedni wpis w dokumencie. Warto jednak dopełnić formalności, zwłaszcza przed wyjazdem za granicę. Niektóre kraje wymagają również posiadania w czasie jazdy zapasowych okularów.

 

30.05.2021 Niedziela.BE // News4Media // fot. Soft Light / Shutterstock, Inc.

(sm)

 

Subscribe to this RSS feed