Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Nowy pociąg z Louvain-la-Neuve do Dzielnicy Europejskiej w Brukseli
Belgia: Chleb droższy, ale tylko trochę
Belgia: Spada liczba firm budowlanych
Słowa dnia: Bruin stokbrood
PRACA W BELGII: Szukasz pracy? Znajdziesz na www.NIEDZIELA.BE (sobota, 23 sierpnia 2025, www.PRACA.BE)
Belgia powołuje komisję do walki z przeludnieniem więzień
Belgia i napad stulecia: Netflix odkryje kulisy kradzieży diamentów
Belgia: Zgwałcił 70-latkę. Trafi do więzienia?
Belgijska poczta zawiesza dostawę paczek do USA!
Belgijski pedofil deportowany z USA po 12 latach
Redakcja

Redakcja

Website URL:

Zdrowie: Naukowcy UW zbadali substancje, które mogą hamować koronawirusa

Naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego przebadali 15 milionów związków chemicznych, które mogłyby hamować aktywność białka odpowiedzialnego za obniżanie odporności organizmu podczas COVID-19. Ostatecznie pulę związków zawęzili do 400, a część z nich testują już w laboratorium.

Wyniki prac zostały opublikowane w „International Journal of Molecular Sciences” (TUTAJ).

Białko odpowiedzialne za obniżanie odporności organizmu i sprzyjające replikacji koronawirusa to PLpro i jest znane naukowcom od 2003 r., kiedy wybuchła epidemia SARS. Poprzez "atakowanie" białka PLpro różnymi związkami chemicznymi można szukać leku na chorobę COVID-19, wywoływaną przez koronawirusa SARS-CoV-2.

„Różne grupy naukowe szukały już związków, które działałyby jak leki na SARS-CoV-2. Do tej pory wyniki nie były satysfakcjonujące, dlatego wciąż szukaliśmy lepszych rozwiązań. Mieliśmy częściową wiedzę na podstawie wirusa SARS-CoV-1, który jest bardzo podobny. Nasze podejście różniło się dokładnością. Samodzielnie sprawdziliśmy też czy wyselekcjonowane związki nie są potencjalnie toksyczne dla ludzkiego organizmu” – mówi Adam Stasiulewicz, doktorant z Interdyscyplinarnego Laboratorium Modelowania Układów Biologicznych CeNT UW i Zakładu Chemii Leków Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, pierwszy autor artykułu.

Naukowcy wykorzystali metodę „machine learning” – czyli sztuczną inteligencję, która korzystając z algorytmu automatycznie poprawia swoje rezultaty poprzez nabywane doświadczenie.

„Wiedza fizyczna, biologiczna, chemiczna i farmakologiczna pozwoliła nam uchwycić wydaje się unikalne oddziaływania, które mogą być kluczowe w celu zaprojektowania cząsteczki pełniącej funkcję inhibitora. Robiliśmy to masowo, ale jednocześnie bardzo dokładnie – patrzyliśmy, który klocek może pasować do innego klocka” – tłumaczy prof. Joanna Sułkowska, kierująca Interdyscyplinarnym Laboratorium Modelowania Układów Biologicznych w CeNT UW, współautorka artykułu.

Prof. Sułkowska podkreśla, że komputer przetwarzał dane, ale selekcji dokonywał zespół badaczy, a wiec było w tym procesie dużo indywidualnej pracy ludzkiej.

„Praca przebiegała wieloetapowo. Zaczęliśmy od 15 milionów związków, które analizowaliśmy za pomocą zaawansowanych narzędzi bioinformatycznych, jednak na każdym etapie to człowiek musiał podjąć decyzję, w którym kierunku i jak ma przebiegać kolejna iteracja. W ten sposób wyselekcjonowaliśmy 1 000 związków, a na końcu pulę zawęziliśmy do 400” – precyzuje prof. Sułkowska.

Naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego ściśle współpracują z zespołem prof. Marcina Drąga z Politechniki Wrocławskiej. W 2020 roku prof. Drąg z zespołem rozpracował działanie dwóch enzymów - proteazy SARS-CoV-2 Mpro i SARS-CoV-2-PLpro, których zablokowanie za pomocą odpowiedniego związku może powodować zahamowanie działania wirusa.

Obecnie założenia teoretyczne badaczy z UW są testowane laboratoryjnie. „Teraz wyniki naszych badań sprawdzamy doświadczalnie wraz z zespołem prof. Marcina Drąga z Politechniki Wrocławskiej, na podstawie grantu z European Molecular Biology (EMBO) na zakup kilku cząsteczek” – mówi prof. Sułkowska.

Badania teoretyczne zostały sfinansowane z grantu NCN „Szybka ścieżka dostępu do funduszy na badania nad COVID-19”. (NBE)


10.06.2021 Niedziela.BE // źródło: Nauka w Polsce www.naukawpolsce.pap.pl // autorka: Urszula Kaczorowska // fot. Sviatoslav Khimin / Shutterstock.com

(cc)

 

Wiatraki w Polsce: Planowane złagodzenie przepisów o budowie wiatraków na lądzie pozwoli na obniżenie cen energii. Będą mogły one powstawać bliżej zabudowań

Polska ma najniższy w UE udział OZE w swoim miksie energetycznym i najwyższe w całej Unii ceny hurtowe energii. – Utrzymanie obecnego miksu w długookresowej perspektywie wiązałoby się z dalszym, znacznym wzrostem cen energii – wskazuje Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii w uzasadnieniu do nowelizacji tzw. ustawy odległościowej, której konsultacje właśnie się zakończyły. Po liberalizacji przepisów pod pewnymi warunkami będzie możliwa budowa nowych wiatraków bliżej zabudowań. Resort szacuje, że to przyczyni się do uwolnienia potencjału inwestycyjnego i budowy ok. 3,7 GW nowych mocy do 2025 roku. Co istotne, w dłuższej perspektywie ma to też wpłynąć na obniżenie cen energii.

– Przepisy, które weszły w życie w 2016 roku, spowodowały drastyczny spadek inwestycji w elektrownie wiatrowe. Zawierały jednak przepisy przejściowe, które pozwalały na realizację takich inwestycji jeszcze w zasadzie do tego roku. Jednak ta możliwość powoli się kończy i potrzebna jest zmiana, która pozwoli uwolnić kolejny potencjał inwestycyjny – mówi agencji Newseria Biznes Anna Kornecka, wiceminister rozwoju, pracy i technologii.

Tak zwana ustawa odległościowa, która weszła w życie w 2016 roku, wprowadziła zasadę 10H, czyli normę określającą, w jakiej odległości od zabudowań mogą powstawać elektrownie wiatrowe. Zgodnie z nazwą limit wynosi 10-krotność wysokości wiatraka, czyli około 1,5 km. W praktyce takich miejsc w Polsce nie ma jednak zbyt wiele, dlatego ustawa odległościowa na kilka lat zastopowała rozwój energetyki wiatrowej na lądzie.

– Mimo że w ostatnich dwóch latach zostało zainstalowane 2 GW nowych mocy, to bez zmiany przepisów w 2022 roku i kolejnych latach ten spadek mógłby być drastyczny – ocenia Anna Kornecka. – Na przestrzeni ostatnich kilku lat stowarzyszenia branżowe, samorządy czy przedsiębiorstwa energochłonne, które muszą wykazywać odpowiedni udział zielonej energii w swoim miksie energetycznym, sygnalizowały, że nie są w stanie tego zrobić bez uwolnienia potencjału i instalowania takich źródeł jak energetyka wiatrowa.

Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii planuje teraz liberalizację ustawy odległościowej. Właśnie zakończyły się konsultacje projektu nowelizacji. Zgodnie z zapowiedziami resortu we wrześniu powinna ona trafić do Sejmu.

– W ramach zaprojektowanej ustawy odchodzimy od zasady 10H, ale rozumianej jako całościowa regulacja dla całego kraju – zapowiada wiceminister.

Propozycja liberalizacji ustawy odległościowej zakłada, że zasada 10H zostanie co prawda utrzymana, ale w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego gmina będzie mogła określić inną odległość wiatraków od zabudowań. Minimalna, bezwzględna odległość zostanie ustalona na 500 m. Aby poluzować ograniczenie, gmina będzie musiała jednak przeprowadzić najpierw konsultacje społeczne i badania prognostyczne dotyczące wpływu elektrowni wiatrowej (np. hałasu) na funkcjonowanie mieszkańców.

Projekt zakłada też, że nowe elektrownie wiatrowe będą mogły powstawać tylko na podstawie MPZP. Obowiązek sporządzania planu będzie jednak dotyczył tylko obszaru prognozowanego oddziaływania turbiny. Prognoza oddziaływań ma być też obowiązkowo konsultowana z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska.

– Chcemy uwolnić potencjał regionów i pozwolić im w sposób przemyślany, sprawiedliwy, w toku konsultacji społecznych ustanowić taką odległość, która będzie dla nich właściwa, ażeby rozwijać energetykę wiatrową, a jednocześnie pozwolić ludziom budować domy i rozwijać mieszkalnictwo – mówi Anna Kornecka. – Jest jeszcze jeden ważny element, który chcemy uwolnić, a mianowicie konkurencyjność polskiej gospodarki i przemysłu. Wprowadzenie minimalnej odległości 500 m,, ale ustanawianej lokalnie, umożliwi przemysłom energochłonnym lokowanie tanich, czystych źródeł energii.

MRPiT w ocenie skutków regulacji (OSR) przytacza raport McKinseya („Neutralna emisyjnie Polska 2050. Jak wyzwanie zmienić w szansę”), który pokazuje, że potencjał lądowych elektrowni wiatrowych w Polsce to 18 GW do 2030 roku, 28 GW dekadę później i nawet 35 GW do 2040 roku, co stanowiłoby , ok. 1/5 całkowitej mocy zainstalowanej w Krajowym Systemie Energetycznym. To jednak scenariusz optymistyczny. W bardziej ostrożnościowym wariancie resort szacuje, że liberalizacja ustawy odległościowej przyczyni się do budowy od 6 do 10 GW nowych mocy wiatrowych na lądzie. W krótkim horyzoncie czasowym, do 2025 roku potencjalna moc nowych elektrowni wiatrowych została oszacowana na 3,7 GW.

– Szacujemy, że do 2025 roku możemy mieć nawet 3 GW dodatkowej energii z wiatru, a w perspektywie do 2030–2040 roku będziemy w stanie potroić moce – podkreśla wiceminister rozwoju. – To jest potencjał Polski, którego w tym momencie nie wykorzystujemy. I to wcale nie oznacza, że cały kraj będzie usłany wiatrakami, tylko poszczególne regiony, w których warunki atmosferyczne są optymalne.

Co istotne, budowa nowych mocy wiatrowych na lądzie w dłuższej perspektywie ma się też przyczynić ,do obniżenia cen energii i realizacji zobowiązań Polski, które wynikają z unijnej polityki klimatycznej.

– Każdy nowy gigawat energii może obniżyć ceny hurtowe nawet do 30 zł, co bardzo istotnie przełoży się na ceny energii w naszym kraju. Widzimy, co dzieje się z opłatami za emisję CO2, a docierające do nas sygnały są raczej pesymistyczne i wskazują, że te opłaty będą w dalszym ciągu rosnąć. One stały się przedmiotem spekulacji i metodą wywierania nacisku na kraje, które do tej pory opierały się transformacji energetycznej. My nie chcemy być na szarym końcu, ale wyprzedzić konkurencję. Chcemy pokazać, że nasza gospodarka i przedsiębiorstwa są w stanie konkurować z firmami z zagranicy dzięki temu, że nie będą płacić ogromnych kwot za zużycie energii – mówi Anna Kornecka.

Dane MRPiT pokazują, że w Polsce (której energetyka w ponad 70 proc. wciąż opiera się na węglu), aby wyprodukować 1 kWh energii elektrycznej, trzeba wyemitować 724 g CO2, czyli trzy razy więcej niż europejska średnia (226 g). Między innymi dlatego poziom cen energii elektrycznej jest w Polsce najwyższy w UE. Według zestawienia Komisji Europejskiej w III kwartale 2020 roku średnia cena energii elektrycznej na polskim rynku hurtowym wyniosła 52 euro za 1 MWh, czyli aż o 60 proc. więcej niż europejska średnia w tym okresie. To zaś negatywnie wpływa na konkurencyjność polskich przedsiębiorstw, zwłaszcza dużych, przemysłowych odbiorów energii.

Według Polskich Sieci Elektroenergetycznych w styczniu tego roku moc zainstalowana lądowych farm wiatrowych w Polsce wynosiła nieco ponad 6,6 GW w około 1,3 tys. tego typu instalacji. Rocznie wytwarzają one ok. 14 TWh energii elektrycznej (w 2019 roku stanowiła to 8,2 proc. produkcji energii elektrycznej w Polsce ogółem).

– Trzeba zauważyć, że ten rodzaj źródła – przy stosunkowo ograniczonych kosztach – generuje największe zyski w zakresie energii – zaznacza wiceminister.

W OSR do nowych przepisów MRPiT wskazuje, że dzięki znacznej poprawie efektywności wykorzystania mocy turbiny, która nastąpiła w ostatnich latach, lądowa energetyka wiatrowa jest najtańszą technologią wytwarzania energii nie tylko w porównaniu do źródeł konwencjonalnych, ale i innych źródeł OZE.

 
09.06.2021 Niedziela.BE // bron: Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii, Warszawa / newseria // fot. Shutterstock, Inc.

(cc)

 

  • Published in Polska
  • 0

Belgia: „Podróże poza Europę wciąż ryzykowne”

- Wciąż mam obawy, związane na przykład możliwymi nowymi mutacjami koronawirusa, które mogą się rozprzestrzeniać dzięki podróżom – powiedziała specjalistka ds. infekcji Erika Vlieghe.

Sytuacja pandemiczna w Belgii z tygodnia na tydzień się poprawia. W szpitalach i na oddziałach intensywnej terapii leży coraz mniej pacjentów z COVID-19, także liczba nowych zakażeń jest dużo niższa niż miesiąc czy kilka miesięcy temu.

Również dane dotyczące szczepień są pozytywne. Kampania szczepień przyspieszyła i coraz młodsze osoby mogą się szczepić. W sumie już ponad 5 mln mieszkańców Belgii dostało co najmniej jedną dawkę szczepionki na koronawirusa, poinformował niedawno Państwowy Instytut Zdrowia Sciensano.

Jednocześnie zbliża się sezon urlopowy i wielu mieszkańców Belgii zmęczonych pandemią i obostrzeniami planuje wakacyjne wyjazdy. Część epidemiologów i innych ekspertów zajmujących się pandemią obawia się, że może to doprowadzić do pogorszenia się sytuacji epidemiologicznej.

- Znaczna część społeczeństwa nadal nie jest całkowicie zaszczepiona i to się w nadchodzących kilku tygodniach nie zmieni – powiedziała Vlieghe, cytowana przez portal vrt.be.

- To właśnie dzięki osobom podróżującym nowe mutacje wirusa dostają się do innych państw. Zagraniczne podróże, a w szczególności te poza Europę, są nadal ryzykowne – dodała ekspertka.

07.06.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(łk)

 

  • Published in Belgia
  • 0

Polska: Poprawczaki o zaostrzonym rygorze i surowsze kary. Ministerstwo chce zmian

Surowe zakłady poprawcze dla najbardziej zdemoralizowanych nastolatków, do których można trafić po ukończeniu 13 lat. Takie zmiany proponuje ministerstwo Zbigniewa Ziobry.

Ciało 18-letniej Magdy znaleziono w lesie w okolicy Kamienia Pomorskiego. Policja i rodzina szukała dziewczyny przez tydzień, a kilka dni temu odnaleziono zwłoki. Do zabójstwa przyznał się 29-letni Dawid J. Zeznał, że Magdzie zepsuł się skuter i zaproponował, że ją podwiezie.

Wywiózł dziewczynę do lasu i udusił. Dawid J. był wcześniej karany. W 2006 r., gdy miał 14 lat, zgwałcił i zabił 13-letnią koleżankę z klasy.

Trafił do zakładu poprawczego, z którego wychodził na przepustki i wtedy popełniał kolejne przestępstwa – np. molestował własną siostrę. W 2012 mężczyzna wyszedł na wolność.

Właśnie ten przypadek sprawił, że Ministerstwo Sprawiedliwości chce zaostrzenia kar dla nieletnich przestępców. Projekt odpowiedniej ustawy ma być szybko złożony w Sejmie. Będzie on zakładał m.in., że sprawcy takich przestępstw jak zabójstwo czy gwałt obligatoryjnie trafią do zakładów poprawczych, ale będą mogli tam przebywać dłużej, bo do 24 roku życia, a nie jak obecnie - do 21. „Każdą osobę, która opuszcza zakład, sąd będzie mógł objąć dozorem kuratora, jeśli będzie miał wątpliwości co do stopnia jej resocjalizacji. Wychowankowie powyżej 21 roku życia będą poddawani resocjalizacji w nowym rodzaju zakładów poprawczych dla nieletnich, którzy ukończyli 21 lat.” – informuje Ministerstwo Sprawiedliwości.

Ten nowy rodzaj zakładów poprawczych, to surowsze placówki przeznaczone dla osób, które skończyły 13 lat. Miałyby tam zostać wysłane „mocno zdemoralizowane” osoby, których resocjalizacja okazała się nieskuteczna. O tym, kto trafi do takich ośrodków, ma decydować sąd rodzinny. „Nowe przepisy określają minimalną granicę wieku odpowiedzialności za demoralizację na poziomie 10 lat. Dziś w ustawie nie ma zapisu o minimalnym wieku takiej osoby, zatem przed sądem mogą stanąć nawet dzieci sześcioletnie, które ukradną w sklepie batonik czy pobiją się z kolegami.” – dodaje resort

Ministerstwo chce jednocześnie łagodniejszego podejścia co do niektórych nieletnich. Chodzi o osoby popełniające drobne „uczniowskie wybryki”. W takim przypadku dyrektorzy szkół kierowaliby dzieci do prac porządkowych na terenie szkoły i wokół niej.

Dodatkowo resort chce, żeby nieletni mieli zagwarantowaną pomoc prawną (obrońcę) na każdym etapie prowadzonego postępowania jak np. w momencie umieszczenia w zakładzie poprawczym. „Takie prawo będzie przysługiwało nieletnim także w razie wystąpienia innych okoliczności, które sąd rodzinny uzna za utrudniające nieletniemu obronę. Nieletni, których nie stać na adwokata z wyboru, skorzystają z pomocy obrońcy z urzędu. Będzie on wyznaczany przez sąd rodzinny po stwierdzeniu zaistnienia określonych przesłanek.” – informuje MS.

07.06.2021 Niedziela.BE // źródło: News4Media // fot. iStock

(sc)

 

  • Published in Polska
  • 0
Subscribe to this RSS feed