Serwis www.niedziela.be używa plików Cookies. Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na ich użycie. Aby poznać rodzaje plików cookie, cel ich użycia oraz sposób ich wyłączenia przeczytaj Politykę prywatności

Headlines:
Belgia: Inflacja już pod kontrolą?
Belgia: Coraz więcej młodych przestępców z bransoletkami na kostkę?
Polska: Wycinka drzewa na swojej ziemi. Nagła zmiana planów
Belgia: Jemy coraz więcej jaj!
Belgia: Kolejny wybuch odry, tym razem w Limburgii
Instagram czy TikTok? Z jakich aplikacji korzystają mieszkańcy Belgii?
Belgia: Gmina Schaerbeek z nowym burmistrzem
Niemiec wśród ofiar strzelaniny w Waszyngtonie!
Belgia: Więcej kobiet czy mężczyzn?
Słowo dnia: Zapper
Redakcja

Redakcja

W rezerwacie Het Zwin na świat przyszedł pierwszy w tym roku mały bocian!

W rezerwacie przyrody Het Zwin w Knokke-Heist (Flandria Zachodnia) na świat przyszedł pierwszy w tym roku bocian.

Maluch mierzy 12 centymetrów i waży 20 gramów. „Młode bociany mają bardzo delikatne pióra i w pierwszych miesiącach życia są bardzo kruche, ale te, które wyklują się jako pierwsze, mają największe szanse na przeżycie. Wiele zależy także od pogody. Na szczęście nowo narodzony bocian jest pilnie strzeżony przez swoich rodziców” - przekazała Ina De Wasch z rezerwatu.

Bocian przyszedł na świat w gnieździe umieszczonym na specjalnie wzniesionej dla bocianów wieży. W tym roku w Het Zwin zaobserwowano 12 gniazd bocianich, z czego każde z nich ma około 3-5 jaj. Zgodnie z szacunkami, tylko dwa młode bociany z jednego gniazda mają realne szanse na przeżycie.

Młode bociany zostaną wyposażone z obręcze z nadajnikami, co pozwoli ekologom na lepsze monitorowanie populacji ptaków i ich ochronę.

28.04.2021 Niedziela.BE // fot. Shutterstock, Inc.

(kk)

  • Published in Belgia
  • 0

Polska: Konsekwencje finansowe dla niezaszczepionych. Oto pomysł doradczyni premiera

Dość kontrowersyjny postulat wysunęła profesor Anna Piekarska, doradczyni premiera Mateusza Morawieckiego. Pomysł ma zachęcić Polaków do przyjęcia preparatu. Jednak takie rozwiązanie mogłoby być krzywdzące dla osób, które zachorowały pomimo zaszczepienia. Czy jest się jednak czego obawiać?

Głos specjalisty - czy przemyślany?

Profesor Anna Piekarska postuluje, aby osoby niezaszczepione ponosiły koszty hospitalizacji związane z leczeniem COVID-19. Pomysł dotyczy sytuacji, w której szczepionki będą dostępne dla ogółu społeczeństwa, aby nie było mowy o niesłusznym wykluczeniu któregokolwiek z obywateli. Doradczyni premiera uważa, że ci, którzy uchylają się od szczepień, powinni płacić za pobyt w szpitalu z własnej kieszeni. Jej głos jest o tyle istotny, gdyż jest członkiem Rady Medycznej, która pomaga premierowi Mateuszowi Morawieckiemu podejmować decyzje w czasie trwania epidemii. Anna Piekarska nie ukrywa, że według niej zbyt szybko wprowadzane są też poluzowania obostrzeń.

Kosztowne leczenie

Według Dziennika Łódzkiego, za jedną dobę pobytu pacjenta w tymczasowym szpitalu powstałym na terenie hali Expo Łódź, NFZ płaci 1026,40 zł. Jeśli stan zdrowia pacjenta wymaga użycia respiratora i opieki oddziału intensywnej terapii, koszt wzrasta do 4321,14 zł. Przy ciężkim przebiegu i przedłużeniu hospitalizacji do 3 tygodni, z dziesięcioma dniami pod maszynami podtrzymującymi oddychanie, NFZ musi zapłacić ponad 53 tys. zł. Powikłania i rehabilitacja generują kolejne, potężne kwoty. W chwili obecnej szpitale otrzymują dofinansowania od państwa.

Oddział NFZ uspokaja

Choć istnieją głosy poparcia dla tego pomysłu, na myśl nasuwa się pytanie – kto miałby sfinansować leczenie pacjenta, który zachoruje pomimo przyjęcia szczepionki? Żaden istniejący preparat przeciwwirusowy nie daje stuprocentowej ochrony przed COVID-19. Magdalena Góralczyk z łódzkiego oddziału NFZ na pytanie gazety odpowiada, uspokajając jednocześnie, że obowiązujące przepisy nie pozwalają na takie działanie. W świetle prawa, nie można pobierać opłat od pacjentów covidowych.

Lepszy powszechny obowiązek szczepień

„Antyszczepionkowcy” to ta część społeczeństwa, która nie wierzy w skuteczność szczepionek. Ponadto niektórzy ich przeciwnicy nie dopuszczają do siebie myśli, że wirus może istnieć naprawdę. To rodzi przypuszczenie, że pewnej grupy osób nie przekonają nawet największe koszty leczenia. Swój głos w tej sprawie zabrał, również na łamach dziennika, prof. Piotr Krajewski z Uniwersytetu Łódzkiego, który twierdzi, że wprowadzenie powszechnego obowiązku szczepień byłoby lepszym rozwiązaniem. To zmusiłoby do przyjęcia preparatu osoby, które nie wierzą w jego działanie i, jak tłumaczy specjalista, „generują negatywne efekty zewnętrzne, bo częściej niż inni korzystają ze służby zdrowia i roznoszą wirusa dalej”.


27.04.2021 Niedziela.BE // Bron: News4Media // fot.: iStock

(fk)

  • Published in Polska
  • 0

Majówkowe obżarstwo. Dietetyk radzi, jak nie zrobić sobie krzywdy

Majówka zbliża się wielkimi krokami, a to dla wielu osób oznacza otwarcie sezonu grillowego. Spotkania towarzyskie z dużą ilością karkówki, kiełbasek i tłustego boczku mogą skończyć się jednak niestrawnością lub bólem brzucha. Dietetyk radzi, jak jeść, by uniknąć tych przykrych dolegliwości.

Przygotowując się do wielkiego grillowania, należy zadbać przede wszystkim o to, aby wszystkie składniki były świeże. Mięso powinno być przechowywane w lodówce i od razu przyrządzane. Warto pamiętać, że na ruszcie nie muszą znaleźć się tylko tłuste potrawy mięsne. Możemy grillować warzywa, takie jak: papryka, cukinia, bakłażan czy cebula. Świetnie sprawdzą się też sery, chudy drób i ryby. We wszystkim trzeba jednak zachować umiar.

„Pamiętajmy o wielkości porcji. Nawe jeśli zjadamy grillowaną kiełbaskę, to niech będzie to jedna mniejsza sztuka z dodatkiem pełnoziarnistego pieczywa i świeżej wiosennej sałatki, zamiast kilku jej kawałków z dodatkiem tłustej wieprzowiny i boczku” – radzi dietetyk Agnieszka Żwirełło.

Grillowaniu i długiemu biesiadowaniu często towarzyszą także schłodzone napoje alkoholowe. Te również należą do wysokokalorycznych. Sprawiają, że czujemy się pełni.
„Nie popijajmy gazowanym alkoholem posiłku, to może powodować odbijanie czy bóle brzucha. Delektujmy się napojami w przerwach od jedzenia” – podkreśla Agnieszka Żwirełło.

By uniknąć problemów trawiennych można zastosować naturalne sposoby wspomagające. Zioła i przyprawy, poza wzbogacaniem smaku potraw, znane są ze swoich licznych prozdrowotnych właściwości. Wiele z nich ma działanie przeciwbakteryjne czy przeciwzapalne. Są także takie, które pomagają w lepszym wchłanianiu i przyswajaniu pokarmów. Dietetyk Agnieszka Żwirełło poleca:
Kminek - dodany do ciężkostrawnych czy wzdymających potraw, nadaje wyjątkowy smak i wspomaga trawienie. Dzieję się tak poprzez pobudzanie wydzielania soków żołądkowych. Olejek eteryczny w nim zawarty działa rozkurczowo. Kminek świetnie sprawdzi się w potrawach mięsnych.
Rozmaryn - bardzo popularna przyprawa w kuchni włoskiej, ma działanie wiatropędne oraz rozkurczowe. Łagodzi bóle żołądka i zwiększa wydzielanie soków trawiennych. Świetnie nadaje się do przyprawiania dań mięsnych, sosów pomidorowych czy sałatek.
Imbir - coraz bardziej popularny w naszej kuchni. Ta azjatycka przyprawa łagodzi nudności i poprawia procesy trawienne poprzez zwiększone wydzielanie śliny i soków żołądkowych. Imbir można dodać do herbaty, a także do dań obiadowych.
Koper włoski - to chyba jedna z najbardziej znanych metod wspomagających perystaltykę jelit i łagodzących ból brzucha czy wzdęcia. Najczęstszą formą wykorzystania właściwości kopru włoskiego są przyrządzane z niego herbatki.
Mięta pieprzowa - świetnie sprawdza się jako środek rozkurczowy. Olejek z mięty pieprzowej uznawany jest jako skuteczny suplement wspomagający dla osób ciepiących na zespół jelita nadwrażliwego (IBS). Osoby zmagające się z refluksem żołądkowym powinny jednak unikać herbat miętowych ze względu na możliwość nasilenia się zgagi.

Jest także wiele gotowych suplementów na dolegliwości trawienne. W skład większości z nich wchodzą zioła - naturalne i silnie skoncentrowane. Te zaś nie są zalecane przez ekspertów.
„Jeśli już występują dolegliwości ze strony układu pokarmowego, pacjent nie powinien na własną rękę szukać doraźnej pomocy w aptece, tylko zgłosić się do lekarza, gdyż nawet błahe według nas problemy mogą być początkiem poważniejszego schorzenia. Jeśli sporadycznie zdarza nam się niestrawność czy ból brzucha po cięższym obiedzie, to ciepłe okłady okolicy jamy brzusznej czy herbatki ziołowe powinny przynieść ulgę. Najlepszym lekarstwem będzie też odpoczynek - nie tylko fizyczny, ale także ten od przetworzonych i ciężkostrawnych, tłustych potraw” – dodaje Agnieszka Żwirełło.

27.04.2021 Niedziela.BE // Bron: News4Media // fot.: iStock

(fk)

 

Zdrowie: Już co czwarta Polka ma problemy z niedoczynnością tarczycy, chorobę Hashimoto lub oba te schorzenia. Pacjentek jest coraz więcej, a liczba endokrynologów limitowana

Osoby zmagające się z chorobą Hashimoto i niedoczynnością tarczycy mają trudności z dostaniem się do endokrynologa. Nie mówiąc już o dostępie do innych specjalistów, np. psychologów czy dietetyków. Chorych przybywa, a nie ma kto im nieść pomocy. Wielu pacjentów na własną rękę szuka więc potrzebnych informacji na forach internetowych. Jednak w ten sposób często można zajść w ślepy zaułek i zamiast sobie pomóc, tylko zaszkodzić. Aby zapobiec takim sytuacjom, powstała Hashiona, wirtualna klinka dla chorych na hashimoto. Dzięki tej mobilnej aplikacji można m.in. śledzić swoje objawy i szukać czynników, które je powodują.

Ewa Galant choruje na hashimoto od ponad 14 lat, ale o chorobie wie dopiero od siedmiu. Rozpoznanie jest bowiem trudne, a początkowe objawy są dość ogólne. Są to m.in. zmęczenie, senność czy spadek nastroju.

– Jest cała masa objawów choroby Hashimoto i niedoczynności tarczycy, którą ta choroba najczęściej wywołuje. Nawet do 45 objawów może mieć taki pacjent czy pacjentka, ponieważ choroba najczęściej dotyczy kobiet. Natomiast oczywiście nie wszystkie z nich utrudniają życie, ale niektóre niestety tak – mówi agencji Newseria Lifestyle Ewa Galant, założycielka wirtualnej kliniki Hashiona.

U każdego choroba Hashimoto może przebiegać nieco inaczej. Objawy rozwijają się powoli i dlatego długo są niezauważalne, jednak w miarę postępowania procesu niszczenia gruczołu tarczycy stają się one coraz bardziej intensywne.

– Wymieniłabym problem z koncentracją i tzw. mgłę mózgową, problemy ze snem w dwóch rodzajach: po pierwsze, problem z zaśnięciem, i problem taki, że ci pacjenci przy nieuregulowanych hormonach potrzebują nawet 12–13 godzin snu i wciąż nie czują się wypoczęci. Są wiecznie zmęczeni, nie mają energii życiowej, nie mają sił witalnych. Przy tego typu problemach hormonalnych pojawia się także depresja i bardzo duży skok wagi, powyżej 10 kg, przy całkowitym braku zmiany swoich wcześniejszych nawyków żywieniowych – mówi ekspertka.

Dostęp do lekarzy, zwłaszcza do endokrynologów, to zdaniem Ewy Galant problem systemowy nie tylko w Polsce, ale także w innych krajach Europy Zachodniej, a nawet w Stanach Zjednoczonych.

– Liczba pacjentów jest tak wysoka, że brakuje endokrynologów. Medicover mówi o tym, że praktycznie już co czwarta Polka ma problemy z tarczycą, niedoczynność tarczycy, chorobę Hashimoto lub oba te schorzenia, a liczba endokrynologów oczywiście jest limitowana. I w Polsce dwa czy trzy lata temu ten problem został przerzucony na lekarzy ogólnych, co się wiąże z dodatkową liczbą problemów, dlatego że lekarze ogólni bardzo często nie mają skomplikowanej wiedzy na temat systemu endokrynnego oraz nie mają też czasu. Jeżeli przychodzi do nich taka osoba, która ma 45 objawów, a średnio lekarz ogólny ma osiem minut na pacjenta, to nawet gdyby on miał całą wiedzę tego świata, to nie jest w stanie pomóc – mówi założycielka wirtualnej kliniki Hashiona.

Najczęściej pacjenci decydują się na prywatne wizyty u endokrynologów. Mimo to czasami i tak trzeba czekać w kolejkach nawet trzy miesiące. Poza tym wizyty te nie są tanie. Niektórzy decydują się też na teleporady.

– W przypadku chorób niedoczynności, tak jak i w przypadku wszystkich innych chorób pandemia spowodowała, że coraz rzadziej chodzimy do lekarza, ponieważ ten dostęp jest utrudniony, służba zdrowia jest przeciążona. I tutaj jest duża zaleta świata technologii, że jest możliwość teleporad. Niestety pacjenci z chorobą Hashimoto i niedoczynnością tarczycy bardzo często nie dostają dodatkowej pomocy, nie mają dostępu do dietetyków, do psychologów. Takiej pomocy mogą tylko i wyłącznie szukać na własną rękę, bardzo często prywatnie – mówi Ewa Galant.

Pacjenci są więc sfrustrowani, a pomocy i jakichkolwiek wskazówek są zmuszeni szukać w internecie. Na wielu forach wymieniają się swoją wiedzą i doświadczeniami. Nie zawsze jednak trafiają na ekspertów. Czasami pojawiają się tam osoby bez wykształcenia medycznego, które zamiast pomóc, mogą bardzo zaszkodzić. Stąd pomysł na stworzenie aplikacji mobilnej Hashiona. Choć nie zastąpi ona kontaktu z lekarzem, to jest bazą cennych informacji.

– Hashiona ma pomóc pacjentom, bazując na wiedzy, która jest dostępna w fachowych artykułach. Ten program, który stworzyliśmy, jest właśnie oparty na badaniach medycznych, ale współtworzony łącznie z lekarzami i dietetykami klinicznymi – mówi założycielka wirtualnej kliniki.

HashionaApp pomaga śledzić pacjentom symptomy choroby i monitorować sen, aktywność fizyczną, dietę, ilość przyjmowanych płynów. Dzięki wbudowanym algorytmom sztucznej inteligencji sama może im zasugerować zmianę codziennych nawyków czy optymalizację suplementów niezbędnych w schorzeniach tarczycy. Wszystkie dane z poziomu aplikacji można przygotować w formie spójnego, czytelnego raportu dla lekarza. Kluczowe dla powodzenia tej aplikacji będzie więc zaangażowanie endokrynologów. Hashiona ma również pośredniczyć w wideokonferencjach, które zastąpią wizyty w gabinecie, co pozwoli na oszczędność czasu z obu stron. Aplikacja jest już dostępna dla polskich użytkowników w sklepie Google Play na urządzenia z systemem operacyjnym Android.

01.05.2021 Niedziela.BE // bron: Newseria // mówi: Ewa Galant, założycielka, Hashiona // tagi: Ewa Galant, choroba Hashimoto, niedoczynność tarczycy, Hashiona, aplikacja mobilna, objawy choroby, symptomy

(ck)

 

 

Subscribe to this RSS feed

Login